Wakacyjne zapiski

Najpierw wybór miejsca: blisko las, ale w zasięgu internetu. Potem szczegółowy plan pobytu, samochód załadowany książkami i drewniana laska do spacerów. Przygotowania do urlopu zawsze wyglądały tak samo.

13.03.2016

Czyta się kilka minut

Michał Heller i Janusz Mączka / Fot. Małgorzata Głódź
Michał Heller i Janusz Mączka / Fot. Małgorzata Głódź

Prawie wszystkie dni miały podobny program, jak w porządnym klasztorze. Na przykład: śniadanie o 8; wcześniej eucharystia, choć mogła być też w południe lub wieczorem (zależało od gospodarza miejsca). Do 10 umysł był najbardziej świeży, więc można było skupić się na problemach matematycznych, rozwiązać parę zadań.

O 10 obowiązkowa kawa i sprawozdania z tego, co się udało zrobić. O 11 pierwszy spacer – laska, książka i coś do pisania. Szliśmy lub jechaliśmy do lasu i rozpoczynaliśmy od szukania pniaka. Lepsza byłaby kłoda, ale trudniej ją było znaleźć. Często rzucał się w oczy tzw. pobyt naszych (puszki, butelki, śmieci). Po znalezieniu pniaków siadaliśmy do czytania. Pół godziny później mała dyskusja, ewentualnie pisanie i dalej spacer.

Kiedyś na Słowacji postanowiliśmy wyjść na górę szlakiem, przy którym ustawiona była droga krzyżowa. Dość ładne stacje, ale na szczycie czekało nas zaskoczenie. Wieża z potężnym wizerunkiem Chrystusa ukrzyżowanego i... ze trzydzieści różnych anten przymocowanych do niej. Pomyśleliśmy wówczas, że chrześcijaństwo dobrze współgra z techniką. Nawet wiszący na krzyżu Chrystus nie zakłóca żadnego sygnału przesyłanego z tej wieży.

Obiad najczęściej bliżej 13, po nim następował obowiązkowy rytuał – sjesta. O 16 kawa. Potem, jeśli nie było mszy św., to albo kolejny spacer, albo praca na miejscu, aż do kolacji, która była o 19. Po kolacji do 22 znowu praca lub ostatnie wyjście w teren.

Zawsze zabieraliśmy ze sobą lżejszą książkę (lekturę do łóżka). Dobra powieść, kryminał, ciekawe opowiadanie. Przed tym jednak odrobinę wieczornego czasu spędzaliśmy za sterami komputerowego symulatora lotu. Było to częścią pasji, która u Michała najprawdopodobniej zrodziła się z fascynacji lotnictwem i radością samego latania. Często, czekając na lotnisku na swój lot, obserwowaliśmy starty i lądowania.

Pewnego razu lecieliśmy do Gdańska z przesiadką w Poznaniu. Samolot był mały. Pasażerowie nie zajęli wszystkich miejsc, więc mogliśmy się przesiąść bliżej kabiny pilotów. Ponieważ drzwi do kokpitu były otwarte, widoczne były wszystkie zegary, czujniki i urządzenia nawigacyjne. Po wylądowaniu w Poznaniu pasażerowie opuścili samolot i wsiedli do podstawionego autobusu. Drzwi zostały zamknięte i ruszyliśmy. Skupiony na dalszym etapie podróży i odbiorze naszych bagaży dopiero po chwili zorientowałem się, że nie ma Michała. Podniesiony alarm zatrzymał autobus. Okazało się, że Michał tak zapatrzył się na pracę pilotów podczas lądowania i po zatrzymaniu samolotu, iż nie zauważył, że trzeba wysiadać.

Latanie, nie tylko prawdziwym samolotem, ale również na symulatorze, może skutecznie oderwać od tego świata i stać się wyjątkowym obszarem doznań. Mogę śmiało stwierdzić, że zostało niewiele portów lotniczych, na których Michał nie lądował. Nauka potrzebnych odruchów pilotażu wymaga dużego wysiłku, ale w zamian daje wiele satysfakcji. Czasami wyglądało to zabawnie, gdy wieczorami biurko naukowca zmieniało się w biurko gracza komputerowego. Ale chwile „oderwania się od ziemi” potrzebne są każdemu.

Na wakacje wyjeżdżaliśmy uzbrojeni w mapy terenu i wyszukiwaliśmy miejsca, do których warto zrobić dłuższą wycieczkę. Podczas dwutygodniowych pobytów przynajmniej raz chcieliśmy wyjechać na cały dzień. Kryterium oceny wartości mijanych miejscowości było zidentyfikowanie w niej księgarni.

Podczas jednego z dojazdów do Pasierbca niedaleko Limanowej (stałego miejsca nie tylko naszych wakacyjnych, ale także naukowych wyjazdów), przejeżdżając obok lotniska w Łososinie byliśmy świadkami niecodziennego zdarzenia. Lotnisko w Łososinie jest małe, właściwie sportowe o nawierzchni trawiastej, z dość dziurawym ogrodzeniem. Cieszyło nas (trochę jak dzieci), gdy mogliśmy być świadkami lądowania lub startu jakiegoś samolotu.

Akurat podchodził do lądowania mały samolot, który chwilę wcześniej wyciągnął z lotniska szybowiec. Jechaliśmy dość wolno, nie chcąc przegapić momentu lądowania. W chwili, gdy samolot był już bardzo nisko, przez dziurę w płocie na lotnisko wszedł starszy człowiek, spokojnie prowadząc rower z zawieszoną przy nim kosą. Dziura w ogrodzeniu należała do tradycyjnych skrótów miejscowej ludności, ścieżka była pięknie wydeptana. Pilotowi jakoś udało się ominąć rowerzystę, ale po wylądowaniu, nie wyłączając nawet silników maszyny, pobiegł do niego i, jak przypuszczaliśmy, nastąpiła niekonwencjonalna wymiana zdań.

Do domu zawsze wracaliśmy wlokąc się po drodze w przekonaniu, że dzięki temu choć trochę przedłużymy nasze wakacje. Uporządkowany czas wyjazdów zawsze owocował fragmentem książki, artykułem albo przygotowanym referatem.

Nie mniej ważne były plany na przyszłość. Rodziły się pomysły i sposoby ich wykonania. Zarówno dla Michała, jak i dla mnie czas wakacyjnych podróży zawsze był inspirujący, twórczy i pouczający. ©

Ks. prof. JANUSZ MĄCZKA, filozof, dziekan Wydziału Filozoficznego UPJPII, członek Centrum Kopernika.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „80. Urodziny Ks. Michała Hellera