W trybie stymulacji

Postanowiłem odmienić swoje życie i przystąpiłem do testu trybów poznawczych. Wynik? Mogło być gorzej, ale tylko trochę.

11.03.2019

Czyta się kilka minut

Marsz dla Nauki w Portland (USA), kwiecień 2018 r. / DIEGO DIAZ / ICON SPORTSWIRE / GETTY IMAGES
Marsz dla Nauki w Portland (USA), kwiecień 2018 r. / DIEGO DIAZ / ICON SPORTSWIRE / GETTY IMAGES

W internecie roi się od testów psychologicznych, które mają pomóc lepiej poznać samego siebie, pokonać własne ograniczenia i pomóc w osiągnięciu sukcesów i poczucia spełnienia. Wiele z nich powstało na obrzeżach nauki. W szerokim pasie „ziemi niczyjej” pomiędzy badaniami z zakresu psychologii różnic indywidualnych (lub neuronauki) a pseudonauką, zagospodarowanym przez trenerów rozwoju osobistego, gdzie panuje metodologiczna anarchia i od nikogo nie wymaga się okazania empirycznego dowodu.

Niektóre testy odwołują się do idei stylu poznawczego, czyli preferowanego sposobu wykorzystywania własnych zdolności umysłowych. Dyskusja o różnych kategoriach stylów – nie tylko poznawczych, ale także radzenia sobie ze stresem czy uczenia się – przetoczyła się przez psychologię w drugiej połowie XX w. i zaowocowała wieloma klasyfikacjami oraz bogactwem narzędzi (kwestionariuszy) pozwalających identyfikować style u osób badanych. Podobne metody przeniknęły do popkultury, mutowały i pochłaniały elementy pochodzące często z odmiennych tradycji teoretycznych.

Style nie do oceny

Jeśli chodzi o style poznawcze (style myślenia), klasyfikacje opracowane przez psychologów dotyczą m.in. sposobów radzenia sobie z problemami. Możemy np. podchodzić do nich bardziej analitycznie i przykładać wagę do konkretów, albo raczej całościowo i skupiać się na abstrakcyjnych schematach. Możemy mierzyć się z nimi metodą prób i błędów, albo systematycznie, krok po kroku. Możemy woleć chłodną kalkulację bądź zdawać się na intuicję. Możemy stosować się do reguł czy instrukcji ustalonych przez kogoś innego bądź je łamać, modyfikować czy tworzyć własne, itd.

Co istotne, style poznawcze odróżniają się od innych konstruktów psychologicznych, takich jak choćby inteligencja, wielobiegunowością. W przypadku inteligencji więcej zawsze oznacza lepiej. Style – przynajmniej co do zasady – nie podlegają wartościowaniu. Do problemów można podchodzić na różne sposoby – zwykle rodzaj problemu i kontekst sytuacyjny decydują o tym, który z tych sposobów jest bardziej skuteczny. Należy też odróżnić preferencję dotyczącą stylu od skuteczności posługiwania się nim. Po pierwsze, posiadanie preferencji w kierunku danego stylu nie oznacza, że tylko nim umiemy się posługiwać. Jeżeli w konkretnym zadaniu otrzymamy instrukcję wymagającą posłużenia się innym stylem, najprawdopodobniej będziemy w stanie to zrobić. Ale sami spontanicznie wybierzemy inny. I raczej trudno będzie się nam całkowicie przestawić na inny. Po drugie, nie każdy równie dobrze posługuje się preferowanym stylem (oraz pozostałymi) – tutaj wchodzimy już na obszar zróżnicowanych umiejętności.

Dwie półkule

Chyba najczęściej spotykanym w internecie testem nawiązującym do stylów poznawczych jest ten dotyczący dominacji określonej półkuli mózgowej. Możemy go rozwiązać np. na stronie www.openpsychometrics.org. Zbudowany jest podobnie jak wiele innych: wskazujemy na pięciostopniowej skali, czy zgadzamy się z wyświetlonym zdaniem (1 – bardzo się nie zgadzam, 5 – bardzo się zgadzam).

Czytam instrukcję i klikam „start”. Przede mną 24 zdania. Na przykład: „Nie potrzebuję pochwał ze strony innych”, „Nigdy się nie spóźniam”, „Rzadko płaczę podczas smutnych filmów”, „Podejmuję decyzje w oparciu o fakty, nie uczucia”, „Cenię logikę nad wszystko inne”, „Wolę zajęcia z matematyki od lekcji poezji”.

Zaznaczam odpowiedzi, a strona wyświetla mój wynik – niewielką dominację lewej półkuli. Czyli tej rzekomo odpowiedzialnej za logikę, krytyczne myślenie, rozumowanie czy posługiwanie się liczbami. Prawa, z którą według wyników testu mogę mieć jakiś problem, ma się zajmować rozpoznawaniem twarzy, muzyką, odczytywaniem emocji, wyobraźnią, kreatywnością czy intuicją.

Wynik mnie nie zmartwił – autorzy serwisu zapewniają, że wszelkie testy dominacji półkul są naukowo zdyskredytowane. Odwołują się co prawda do zjawiska lateralizacji, czyli specjalizacji półkul w pełnieniu określonych funkcji, ale specjalizacja ta nijak ma się do wymienionych wyżej obszarów – dotyczy bowiem bardziej subtelnych niuansów funkcjonowania poznawczego. Kreatywność, zdolności matematyczne czy wyobraźnia zależą od współdziałania wielu obszarów mózgu, zlokalizowanych w obu półkulach. Trudno więc mówić o dominacji którejś z półkul u danej osoby, a tym bardziej niedostatecznym wykorzystywaniu jednej z nich. Nawet jeśli ktoś truchleje na widok całki nieoznaczonej, ale za to kocha poezję Szymborskiej.

Historyczne korzenie mitu o półkulowej dominacji sięgają badań Rogera Sperry’ego i jego ucznia Michaela Gazzanigi nad zwierzętami oraz pacjentami z tzw. rozszczepionym mózgiem (chirurgicznie przeciętym spoidłem wielkim, czyli wiązką połączeń nerwowych pomiędzy półkulami). Na co dzień pacjenci ­Sperry’ego i Gazzanigi funkcjonowali normalnie, ale w warunkach laboratoryjnych przejawiali niezwykłe zachowania – np. nie zdawali sobie sprawy z tego, że do jednej z półkul trafiła jakaś informacja (np. polecenie: podrap się po policzku, wyświetlone tylko w obszarze widzenia jednego oka) i półkula ta mogła wysłać sygnały (do przeciwległej strony ciała), zupełnie nieoczekiwane dla drugiej półkuli. W efekcie pacjenci nie byli w stanie wyjaśnić wywołanego w ten sposób zachowania.

Badania te przeszły do historii neuronauki i słusznie uhonorowane zostały Nagrodą Nobla (dla Sperry’ego). Nie uzasadniają one jednak mitu o zróżnicowaniu ludzi pod kątem dominacji konkretnej półkuli. Przeprowadzono je na pacjentach – osobach z lekooporną padaczką, u których w dodatku (częściowo) oddzielono operacyjnie obie półkule. Wszyscy pozostali ludzie mają nienaruszone spoidło wielkie, które pozwala półkulom swobodnie się komunikować i wpływać na zachowanie. Mało tego – w tych testach nie pada nawet podstawowe pytanie, czy jestem lewo-, czy praworęczny, a to często odzwierciedla lokalizację pewnych asymetrycznych ośrodków mózgowych.

Krótko mówiąc: nie wiadomo, co mierzy test dominacji półkul – prawdopodobnie nic konkretnego i dającego się zanalizować. Z całą pewnością nie mierzy aktywności żadnej części mózgu.

Mózg górny i dolny

Mając to wszystko na uwadze, z wahaniem wziąłem do ręki wydaną niedawno w Polsce książkę „Górny mózg, dolny mózg” Stephena Kosslyna i G. Wayne’a Millera. Jej autorzy też dzielą mózg na dwie części (dolną i górną), proponują test, który zmierzy tendencję do wykorzystywania obu części i na tej podstawie przypisze mi jeden z czterech głównych stylów (w ich nomenklaturze: trybów) poznawczych. Oczywiście po to, bym poznał swoje mocne i słabe strony i zaczął lepiej radzić sobie w życiu. Brzmi to wszystko nieprzyjemnie znajomo.

Książkę pewnie odłożyłbym na miejsce, gdyby nie postać pierwszego autora (drugi jest dziennikarzem). Stephen Kosslyn to jedna z legend psychologii i neuronauki poznawczej. Na przełomie lat 70. i 80. zasłynął jako jeden z pionierów psychologicznych badań nad wyobraźnią, później zajmował się ich mózgowym podłożem. Jego publikacje miały ponad 55 tys. cytowań – w ostatniej dekadzie co roku cytowane były 2-3 tysiące razy.

Już na początku książki autorzy, nie wdając się w dogłębne wyjaśnienia, zachęcają do wykonania testu. Cóż – ­przystaję na to ze względu na autorytet Kosslyna. Przede mną 20 zdań, z którymi, tak jak wcześniej, mam się zgodzić lub nie, korzystając ze skali 1-5.

„Kiedy patrzę na ogród, zwykle dostrzegam wzory, w jakie układają się rośliny i kwiaty”. Nie wiem – chyba zbyt rzadko oglądam ogrody (zaznaczam 3).

„Kiedy podoba mi się pewien mebel, chciałbym wiedzieć, gdzie dokładnie będzie się znajdował w moim domu”. Raczej nie (2) – podobają mi się meble, których nie mam zamiaru kupić.

„Bez problemu rozpoznaję rasy psów, które spotykam”. Nie znam zbyt wielu ras psów (2) – czemu mnie nie pytają, czy rozpoznaję gatunki małp?

„Lubię patrzeć na ludzkie twarze i próbować odgadnąć, skąd pochodzą ich przodkowie”. Wszyscy wywodzimy się z Afryki – bardziej interesuje mnie poprzednie 6 mln niż ostatnie 100 tys. lat, gdy część naszych przodków się z niej wyniosła (2).

„Lubię planować”. No, nareszcie coś dla mnie (5).

Odpowiadam na pozostałe pytania i sprawdzam wynik: mam tendencję do głębokiego przetwarzania w górnym mózgu oraz tendencję do niekorzystania z głębokiego przetwarzania w mózgu dolnym. Mój tryb to tryb stymulacji – ale elastyczny. Jak czytam w opisie: „Ludzie posługujący się trybem stymulacji potrafią być kreatywni i oryginalni (to naprawdę o mnie!), ale nie zawsze wiedzą, kiedy powiedzieć dość – ich działania mogą być destrukcyjne i nie zawsze umieją oni odpowiednio dostosować swoje zachowanie do sytuacji, w której się znajdują”. Aha.

Lepsze i gorsze tryby

Kosslyn i Miller bardzo starają się przekonać czytelników, że żaden z wymienionych przez nich czterech trybów nie jest obiektywnie lepszy niż inne, ale wychodzi im to tak sobie. Osoby, które myślą w trybie działania (głębokie wykorzystanie zarówno górnego, jak i dolnego mózgu), są w stanie tworzyć plany i wcielać je w życie, a także rejestrować wyniki swojego działania. Gdy coś idzie nie tak – potrafią modyfikować swoje plany. Nadają się na liderów. Tryb obserwatora (silnie wykorzystywany jest mózg dolny, ale nie górny) aktywuje się wtedy, gdy próbujemy zrozumieć, co postrzegają inni, jaki jest kontekst ich działań i jakie mają one implikacje. Obserwatorzy nie tworzą planów, ale dobrze doradzają. Ostatni tryb – adaptacji – cechuje tych, którzy nie tworzą planów i rzadko interpretują własne doświadczenia, ale potrafią skupić się na działaniu i bez trudu reagują na bieżące sytuacje (mózg dolny i górny wykorzystywany minimalnie).

Powyższe opisy oraz przedstawione przez autorów sylwetki osób (zarówno postaci historycznych, jak i fikcyjnych), które zdają się dobrze ilustrować działanie każdego z trybów, przekonują, że wszystkie tryby mają zalety i wady, ale trudno mi porzucić przekonanie, że te ostatnie najbardziej skumulowały się w trybie stymulacji. To ci ludzie (i ja!) popełniają największe gafy, przywiązują się do nieefektywnych planów i najsilniej frustrują tym, że coś im nie wychodzi. Nawet najbardziej bierny spośród trybów – adaptacji – powinien dostarczyć więcej radości. Raczej nie zostaniesz dyrektorem korporacji, ale możesz wieść idylliczne życie, w pracy robiąc po prostu swoje, a w weekendy relaksując się w przydomowym ogródku.

Na linii Sylwiusza

No dobrze. Nawet jeśli konsekwencje teorii trybów poznawczych nie bardzo mi się podobają (ta elastyczność to niewielkie pocieszenie), nie oznacza to jeszcze, że jest ona fałszywa. Na jej korzyść ma świadczyć kilka kwestii. Po pierwsze – neurobiologia. Podział na mózg dolny i górny dotyczy pewnych obszarów kory mózgowej. Ten pierwszy składa się z płata ciemieniowego i górnej części płata czołowego. Mózg dolny obejmuje niżej położone obszary płata czołowego (m.in. korę oczodołowo-czołową) oraz płaty skroniowe i potyliczne. Anatomicznie linia podziału częściowo pokrywa się z tzw. linią Sylwiusza (bruzdą boczną).

Przeprowadzona przez Kosslyna i współpracowników metaanaliza, czyli analiza wyników wielu badań neurokognitywnych (obejmujących prace z zakresu neuroobrazowania, konsekwencji uszkodzeń mózgu oraz krótkotrwałych skutków stymulacji mózgu), sugeruje, że mózg górny odpowiada przede wszystkim za opracowywanie i realizację planów, dolny zaś – za klasyfikację i interpretację bodźców (na podstawie wcześniejszych doświadczeń).

Autorzy zapewniają, że także sam kwestionariusz się broni. Uzyskiwane w nim wyniki nie korelują z wynikami osiąganymi w innych kwestionariuszach, np. w słynnej wielkiej piątce (kwestionariuszu cech osobowości wyznaczanych na pięciu osiach: neurotyczności, ekstrawersji, otwartości na doświadczenie, ugodowości i sumienności). Oznacza to, że kwestionariusz Kosslyna jest oryginalny – mierzy coś nowego. Żaden kwestionariusz nie jest oczywiście idealnym narzędziem badawczym, ale w nauce takich narzędzi po prostu nie ma.

Ponadto cała teoria ma mieć sens praktyczny – pewne eksperymenty sugerują np., że przypisanie osobom o konkretnych trybach poznawczych określonych ról w zespole pozwala całej grupie osiągać lepsze rezultaty. Trudno jednak rozstrzygnąć, na ile identyfikacja własnego trybu poznawczego pomaga w osiąganiu indywidualnego sukcesu. Nie jest jasne, w jakim stopniu mógłbym zmienić swój tryb – np. porzucić nieszczęsną stymulację na rzecz obserwacji. Autorzy nie obiecują takiej możliwości (różnice indywidualne są raczej stałe) – twierdzą jednak, że mógłbym się przynajmniej lepiej nauczyć korzystać z innych trybów i przełączać na nie w określonych sytuacjach.

Teoria zakłada, że tryby są przynajmniej częściowo zdeterminowane genetycznie. Z ciekawości poprosiłem dwie swoje siostry o wykonanie testu – uzyskały niemal identyczne wyniki jak ja. Oczywiście trudno uznać, że to cokolwiek w kontekście wrodzoności trybów rozstrzyga – podobnie jak trudno uznać, że cokolwiek definitywnie rozstrzyga o prawdziwości całej teorii Kosslyna. Mimo interesujących podstaw tej teorii, do jej oceny potrzeba bez wątpienia znacznie większej liczby badań.

Ale jeśli ktoś szuka takich poradników, to na pewno lepiej będzie, jeśli sięgnie po książkę Kosslyna, niż gdyby miał się uciekać do testu dominacji półkul. Ten z całą pewnością jest fałszywy. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2019