Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Utrudzonemu Eliaszowi towarzyszyła legenda wielkich czynów, przez które uczył konsekwentnej wierności Bogu. Mimo dokonanych nadzwyczajnych dzieł, prorok doświadczał jednak również godzin kryzysu. Wśród piasków i pustynnych janowców zmęczenie przyszło w tak mocnej dawce, że nie widział już celu dalszych zmagań z przeciwnościami losu. Nawet podniosła historia mówiąca o jego wielkich osiągnięciach wydawała mu się na tyle przesadzona, że patrzył na swą przeszłość oczyma istoty z tłumu, która nie czuje się w niczym lepsza od swych bliskich.
Ostatecznie jednak przeminą trudne godziny kryzysu. Czując dotykalnie opiekę ze strony Boga, prorok zdobędzie się na wysiłek samotnej czterdziestodniowej wędrówki prowadzącej w stronę Bożej góry Horeb. Jego udziałem staną się znowu wielkie czyny, bez których znacznie uboższe byłoby przekazane następnym pokoleniom świadectwo wiary.
Każdy z nas, niezależnie od wcześniejszych osiągnięć, może mieć swoją godzinę Eliaszowego kryzysu, w której dawka samotności i zmęczenia zdaje się przekraczać ludzką wytrzymałość. Ważne jest, by w takich momentach zachować żywą pamięć o tym, że każdy z nas ma także swój życiowy Horeb, gdzie Bóg ukryty w delikatnym powiewie wiatru (1 Krl 19, 12) oczekuje, by określić nowe zadania, do których jesteśmy Mu potrzebni. Ważne jest, by nie zapomnieć, że mimo zmęczenia jesteśmy potrzebni również nowej generacji Elizeuszów, która będzie dalej prowadzić podjęte przez nas dzieła (1 Krl 19, 16). W krytycznym czasie trzeba przetrzymać czarne myśli wśród piasków pustyni, pamiętając, że wcześniej od nas wiele osób wędrowało już tym samotnym szlakiem w stronę Horebu.