Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PATRYCJA BUKALSKA: Wydaje się już pewne, że za pół roku Litwini będą mieć euro. Wielki sukces?
KINGA DUDZIŃSKA: Z perspektywy Litwy, która – podobnie jak Łotwa i Estonia – zalicza się do tzw. małych państw, ale też z uwagi na uwarunkowania geopolityczne, wprowadzenie euro będzie sukcesem. Tym bardziej że Litwa wprowadza ją jako ostatnia z krajów bałtyckich. Jeszcze niespełna rok temu szanse na wprowadzenie euro oceniano w Wilnie sceptycznie, głównie z uwagi na wciąż odczuwalne skutki kryzysu gospodarczego. Niecały rok zatem zadecydował, że udało im się spełnić kryteria konwergencji i otrzymać pozytywną ocenę Komisji Europejskiej. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie konsekwencja instytucji państwowych i rządu.
A z perspektywy zwykłych obywateli?
Optymizm Litwinów jest tu zdecydowanie mniejszy. Według ostatnich danych 55 proc. badanych sprzeciwia się wycofaniu lita z obiegu. Wynika to głównie z obaw przed wzrostem cen, zwłaszcza artykułów spożywczych i usług, co deklaruje aż 78 proc. badanych. Ponadto rodzą się pytania dotyczące wysokości płac i świadczeń socjalnych, które znacznie obniżono w ramach polityki oszczędnościowej w dobie załamania ekonomicznego. Znacznie wzrosło też wtedy bezrobocie: w momencie kulminacyjnym sięgało 18 proc., dziś oscyluje wokół 11 proc. Z kolei utrata pracy wymuszała często emigrację, głównie wśród młodych Litwinów.
Litwini mogą czerpać z doświadczeń dwóch pozostałych państw bałtyckich?
Również Łotysze i Estończycy ze sceptycyzmem przyjmowali euro. Przyjęcie wspólnej waluty na Łotwie, na początku tego roku, było w dużej mierze efektem konsekwentnej i zdeterminowanej polityki finansowej byłego premiera Dombrovskisa. Dziś, po pół roku, euro jest oceniane tam pozytywnie. Trzeba podkreślić, że w przypadku trzech państw bałtyckich ich waluty już wcześniej były przez dłuższy czas sztywno powiązane z kursem euro, co miało znaczący wpływ na sytuację gospodarczą tych krajów, szczególnie w czasie kryzysu, gdy np. Łotwie groziła dewaluacja własnej waluty.
Jakie będą zatem skutki wprowadzenia euro na Litwie?
Dla przedsiębiorców zdecydowanie będą to profity, w tym zwłaszcza niższe koszty transakcji finansowych, które nie będą wymagały już przewalutowania. Szczególnie ważny będzie zakładany wzrost zaufania inwestorów zagranicznych, szczególnie że trzy kraje bałtyckie to dla nich w pewien sposób jeden rynek. Z perspektywy dużych zagranicznych firm to, czy otwierają filię w Wilnie, Rydze czy Tallinnie, nie odgrywa pierwszorzędnej roli. Stąd Litwa, chcąc przyciągnąć kapitał zagraniczny, niejako pozostała bez wyboru – w momencie, gdy euro jest już w Estonii i na Łotwie. To swoista reakcja łańcuchowa: pytanie o euro na Litwie nie brzmiało „czy”, tylko „kiedy”.
Gdyby nie euro w Estonii i na Łotwie, nie byłoby go na Litwie?
Wprowadzenie euro na Litwie, a raczej termin przyjęcia wspólnej waluty, to nie tylko skutek polityki Łotwy i Estonii, ale też relacji z Rosją w kontekście konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Nie można twierdzić, że gdyby nie doszło na tego konfliktu, to Litwa nie wprowadziłaby euro, ale wówczas mogłaby to opóźniać. Nie jestem taka pewna, czy w innej sytuacji geopolitycznej Litwa przyjęłaby euro już od stycznia 2015 r.
KINGA DUDZIŃSKA jest analityczką Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, zajmuje się tematyką państw bałtyckich.