W połowie drogi

O tym, co jest ważne w sztuce współczesnej, w znacznej mierze decydują muzea i galerie.

27.07.2010

Czyta się kilka minut

Przed 1989 r. dominowały instytucje publiczne. Istniał cały system Biur Wystaw Artystycznych - w 1980 r. działało ponad 50 salonów wystawowych BWA. Obok nich funkcjonowały m.in. galerie związkowe, salony DESY (specjalizujące się w sztuce współczesnej), przy klubach EMPiK-u czy pod patronatem stowarzyszeń studenckich. Po przełomie system ten uległ degradacji. Zaledwie kilka dawnych Biur Wystaw Artystycznych - jak białostocki Arsenał, krakowski Bunkier Sztuki, BWA we Wrocławiu, Bielsku-Białej czy Zielonej Górze - potrafiło swą działalnością wykroczyć poza wymiar regionalny.

Jednocześnie w latach 90. o kształcie sztuki nowoczesnej w Polsce nadal decydowały instytucje publiczne, przede wszystkim warszawskie: Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, która pod rządami Barbary Majewskiej, a przede wszystkim Andy Rottenberg, zrzuciła PRL-owski bagaż i przekształciła się w nowoczesną instytucję wystawienniczą, a także Galeria Foksal z ogromnym kapitałem tradycji i kredytem zaufania. Jedyną nową instytucją, która wtedy do nich dołączyła, było powołane w 1988 r. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.

Nowi dyrektorzy, nowe zasady?

Dzisiejszy kanon współczesności w znacznej mierze został naznaczony wyborami tamtych kilku instytucji. Na ile jednak ten scentralizowany, "scalony" układ funkcjonuje do dzisiaj? Na pewno został naruszony za sprawą nowych, dynamicznych instytucji publicznych: warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. Ciekawe, co wniosą kolejne, powstające właśnie placówki w Krakowie i Wrocławiu?

Przełomem okazało się również wejście do instytucji publicznych nowego pokolenia. Jarosław Suchan po latach marazmu nie tylko przywrócił łódzkiemu Muzeum Sztuki znaczenie, ale też nadał jego działaniom nowy wymiar. Joanna Mytkowska, szefująca stołecznemu MSN, pokazała, że nawet dysponując jedynie siedzibą tymczasową, można prowadzić działalność przykuwającą uwagę w kraju i za granicą. Waldemar Tatarczuk objął niedawno kierownictwo BWA w Lublinie - jednej z najważniejszych galerii ostatnich dekad PRL-u, która po przełomie nie umiała odnaleźć swojego miejsca. Zmiany szykują się w kolejnych instytucjach: już odszedł Wojciech Krukowski przez dwie dekady kierujący Zamkiem Ujazdowskim, Maria Anna Potocka opuściła krakowski Bunkier, Agnieszka Morawińska ogłosiła, że w przyszłym roku przestanie być dyrektorem Zachęty.

Udało się wymusić - pod naciskiem ludzi związanych ze sztuką - publiczne konkursy na szefów istotnych galerii (miejmy nadzieję, że pozakonkursowe powołanie Marii Anny Potockiej na szefową krakowskiego Muzeum Sztuki Współczesnej było ostatnim ekscesem tego typu). Publiczne konkursy to nie tylko dowód przejrzystości działań władz publicznych, ale także szansa na podjęcie dyskusji o programach konkretnych instytucji. Niestety, już teraz widać, że nie będzie to prosty proces. Po pierwsze, niewielu chce brać udział w konkursach (na stanowisko szefa Zamku Ujazdowskiego zgłosiło się jedynie 5 osób!). Po drugie, regulaminy konkursu wykluczają czasem osoby o dużym doświadczeniu, nielegitymujące się jednak odpowiednim zaświadczeniem (przykładem jest tutaj nierozstrzygnięty konkurs w krakowskim Bunkrze Sztuki). Same władze działają niezbyt przejrzyście. Jury konkursowe wybrało włoskiego krytyka sztuki Fabia Cavallucciego na stanowisko dyrektora Zamku Ujazdowskiego, ale minister kultury Bogdan Zdrojewski nadal nie podjął decyzji o jego nominacji. Z kolei na dyrektora CSW w Toruniu mimo wątpliwości wysuwanych przez środowisko artystyczne powołano Pawła Łubowskiego. Zaś nowy dyrektor bardzo szybko zdążył zdezawuować dorobek galerii, która w ciągu trzech ostatnich lat znalazła się w ścisłej czołówce instytucji wystawienniczych w Polsce.

Ostatnio (m.in. w związku z wystawą "Ars Homo Erotica" w warszawskim Muzeum Narodowym) na nowo rozgorzały spory dotyczące obecności sztuki współczesnej w muzeach - zwłaszcza tych, które w nazwie mają przymiotnik "narodowy". Czy w związku z tym, że powoływane są kolejne placówki wyspecjalizowane w zbieraniu i prezentowaniu twórczości obecnie powstającej, muzea powinny zajmować się wyłącznie przeszłością, czy też otwierać się, czasem ryzykownie, także na współczesność?

Sztuka społeczeństwa obywatelskiego

A co z instytucjami prywatnymi i pozarządowymi? To prawda, podział na to, co publiczne i niepubliczne, wydaje się dziś nieco archaiczny. Wiele instytucji niepublicznych wypełnia funkcje publiczne, staje się partnerem dla władz lokalnych, współtworzy przestrzeń debaty społecznej. Zaś dla odbiorców formalny status instytucji nie ma chyba większego znaczenia. Dobrym przykładem wydaje się tutaj wrocławskie Centrum Sztuki WRO - powstałe w oparciu o doświadczenia Fundacji WRO Centrum Sztuki Mediów, która od 1989 r. organizuje Międzynarodowe Biennale Sztuki Mediów. Inną, bardzo ważną instytucją tego typu jest założony w 2004 r. Instytut Sztuki Wyspa, prowadzony przez Fundację Wyspa Progress w Gdańsku, którą kierują Grzegorz Klaman i Aneta Szyłak. Działalność Instytutu wyraźnie nawiązuje do historycznej symboliki miejsca, w którym znalazł siedzibę - terenu dawnej Stoczni. W Instytucie sztuka najnowsza staje się językiem debaty o historii, polityce, ideologiach... Wreszcie trzeba wspomnieć o powstaniu regionalnych Zachęt - inicjatyw społecznych - zajmujących się przede wszystkim budowaniem regionalnych kolekcji sztuki współczesnej.

Może zatem sensowniejszy byłby podział na instytucje profit i non-profit - te ostatnie działające na rynku sztuki, ale niezajmujące się działalnością handlową? Jednak przeciw takiemu podziałowi również znaleźć można kilka argumentów. Po pierwsze, skala zadań i możliwości instytucji publicznych jest znacznie większa niż niepublicznych (zwłaszcza jeśli chodzi o edukację). Po drugie, to instytucje publiczne są zobligowane do pełnienia funkcji społecznych. Wreszcie, to one podlegają władzom samorządowym lub (rzadko) centralnym, które decydują o stanowisku dyrektora.

Z Polski w świat

A co z galeriami prywatnymi? To prawda, istniały już w PRL-u, by przypomnieć choćby Galerię Sztuki Współczesnej Piotra Nowickiego, założoną w 1977 r. Jednak dopiero zmiany roku 1989 r. umożliwiły uruchomienie realnego rynku sztuki. Zastanawiające, że w czasach, gdy Polacy szybko odkrywali w sobie zdolności biznesowe, nie ukształtował się on natychmiast. Do wyjątków należały dwie galerie krakowskie. "Zderzak", powstały w 1985 roku jako opozycja zarówno wobec oficjalnego obiegu sztuki, jak i tego, co prezentowane było w kościołach, w 1989 r. przekształcił się w galerię handlową. Jego zasługą było wyszukiwanie ciekawych debiutantów, ale też przypomnienie twórczości Andrzeja Wróblewskiego. W 1989 r. prywatną galerię zarejestrowali również Teresa i Andrzej Starmachowie. Jej działalność, choć otwarta na młodych artystów, skupiła się jednak na klasyce polskiej nowoczesności, z Grupą Krakowską na czele. Ubiegłoroczna wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym pokazała skalę, konsekwencję i logikę kolekcji, którą zbudowali w tym czasie Starmachowie.

Jednak tak naprawdę szeroki rynek sztuki nowoczesnej uaktywnił się w Polsce na początku obecnego stulecia. Wtedy, bardzo dynamicznie, rozpoczęły w Warszawie działalność "Raster" i Fundacja Galerii Foksal, które przyjęły zupełnie nowe strategie, stawiając na promocję młodych artystów z Polski w świecie (stąd ich stała obecność na targach sztuki w Berlinie, Bazylei czy Londynie), a jednocześnie na (być może po części marketingowe) kreowanie i nazywanie aktualnych zjawisk artystycznych. W efekcie galerie te przejęły najbardziej znanych obecnie artystów polskich (np. Wilhelma Sasnala czy Rafała Bujnowskiego, którzy wcześniej wystawiali w "Zderzaku"). Przyczyniły się też w znacznym stopniu do ich międzynarodowego sukcesu. Potrafiły stworzyć system międzynarodowych kontaktów i dobrze funkcjonować poza krajem (chociażby "Raster" był inicjatorem imponującej Villi Reykjavik, cyklu wystaw przygotowanych w lipcu br. przez grupę europejskich galerii w stolicy Islandii). Co równie ważne: zdały sobie sprawę, że nie chodzi wyłącznie o "eksport" naszej sztuki, ale także o "import" artystów z innych krajów do Polski. To dzięki FGF mogliśmy oglądać m.in. Yael Bartanę, Thomasa Hirschhorna, Santiago Sierrę czy niedawno Theę Djordjadze. Dziś młode polskie galerie coraz częściej znajdują sobie siedziby także za granicą (i tak np. warszawska Galeria Lokal_30 od 2009 r. prowadzi oddział w Londynie).

"Raster" i Fundacja Galerii Foksal uruchomiły bowiem lawinę: obecnie działa w Polsce kilkadziesiąt galerii prywatnych (choć nie zawsze handlowych) - nie tylko w Warszawie i Krakowie, ale także w Łodzi czy Poznaniu. Co ciekawe, niektóre związane są z nowoczesnym biznesem. Łódzki Atlas Sztuki założony został w lutym 2003 r. przez Andrzeja Walczaka, współwłaściciela Grupy Atlas. W tym samym czasie Grażyna Kulczyk zakładała Art Stations Foundation z siedzibą w poznańskim Starym Browarze. Czy są początkiem jeszcze jednego - pozytywnego - zjawiska w sztuce polskiej, a zarazem powrotem do starej tradycji mecenatu prywatnego?

***

Niewątpliwie jesteśmy świadkami bardzo dynamicznych zmian, które zachodzą w instytucjonalnym świecie sztuki polskiej. Pomału przestajemy się obawiać partnerstwa prywatno-publicznego (które jeszcze kilka lat temu u wielu urzędników rodziło podejrzenia). Imponuje liczba, różnorodność i dynamika galerii reprezentujących coraz bardziej zróżnicowany profil i artystów. Zagęszcza się artystyczna mapa Polski, i dziś, aby wiedzieć, co dzieje się w sztuce polskiej, trzeba sporo podróżować; nadal jednak widoczna jest dominacja Warszawy (tu wciąż lokują swe siedziby galerie prywatne). Jednocześnie wiele zjawisk niepokoi, może najbardziej w strefie publicznej. Bo jak kruchy jest status instytucji, skoro niefortunny wybór dyrektora może przekreślić jej kilkuletnie dokonania? Jak długo galeria, pozbawiona kierownictwa, może trwać w stanie zawieszenia? Czy może się rozwijać, jeśli nie dyskutuje się otwarcie o jej profilu? To wszystko musi stać się tematem otwartej publicznej debaty.

Nie wolno dać się zwieść pozorom. Jeśli chodzi o organizację świata sztuki w Polsce, pozostajemy w połowie drogi. I nie wiadomo jeszcze, dokąd nas ona doprowadzi.

Miejsca najważniejsze dla polskiej sztuki

Instytucje publiczne

1. Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

2. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa

3. ms2, Łódź

4. BWA Wrocław - Galerie Sztuki Współczesnej

5. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa

6. Centrum Sztuki Współczesnej, Toruń

7. Galeria Arsenał, Białystok

8. Bunkier Sztuki, Kraków

9. Galeria Kronika, Bytom

10. Biuro Wystaw Artystycznych,Zielona Góra

11. Muzeum Narodowe, Kraków

12. Galeria Foksal MCKiS, Warszawa;

13. Muzeum Górnośląskie, Bytom,

14-16. Biuro Wystaw Artystycznych, Tarnów; Galeria Arsenał, Poznań; Muzeum Narodowe, Poznań,

17. Muzeum Narodowe, Wrocław

Instytucje niepubliczne

1. Fundacja Galerii Foksal, Warszawa

2. Galeria Raster, Warszawa

3. Instytut Sztuki Wyspa, Gdańsk

4. Atlas Sztuki, Łódź

5. WRO Art Center, Wrocław

6. Galeria Leto, Warszawa

7. Spółdzielnia Goldex Poldex, Kraków

8. Art Stations Foundation, Poznań

9. Starmach Gallery, Kraków

10-11. Fundacja Profile, Warszawa, Galeria Pies, Poznań

12-16. Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa; Galeria lokal_30, Warszawa,Galeria Stereo, Poznań; Galeria Zderzak, Kraków; Stowarzyszenie Starter, Poznań;

17-18. Foto-Medium-Art. Gallery, Kraków; Galeria Czarna, Warszawa;

19. Fundacja Sztuk Wizualnych (Galeria ZPAF i S-ka), Kraków;

20. Galeria Le Guern, Warszawa;

21. Fundacja No Local, Kraków;

22. Galeria A, Warszawa (już nie istnieje);

23-24. Galeria Asymetria, Warszawa; Galeria Szara, Cieszyn

O podanie swoich typów poproszono osoby, które nie są stale związane z galeriami publicznymi lub prywatnymi. Na naszą prośbę odpowiedzieli: Waldemar Baraniewski (Instytut Historii Sztuki UW, Warszawa), Piotr Bazylko (artbazaar, Warszawa), Aleksandra Jach (Kraków), Karol Sienkiewicz (Dwutygodnik, Warszawa), Ewa Tatar (Ha!Art, Kraków), Anna Theiss (Warszawa).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2010