W obronie mieszczanina przed Rafałem Wosiem

W swoim najnowszym tekście „W obronie kibola” Rafał Woś stawia tezę, że kibole są kozłami ofiarnymi „sytego mieszczaństwa”. Tymczasem wydaje się, że to raczej „syte mieszczaństwo” stało się kozłem ofiarnym autora cyklu „Woś się jeży”.

12.11.2018

Czyta się kilka minut

Uczestnik Marszu Niepodległości na nagraniu dziennikarki "Gazety Wyborczej", Warszawa 11 listopada 2018 r.  /
Uczestnik Marszu Niepodległości na nagraniu dziennikarki "Gazety Wyborczej", Warszawa 11 listopada 2018 r. /

By uwiarygodnić swoją tezę, Woś odnosi się bardziej do swoich wyobrażeń niż do rzeczywistości. Szkoda, bo podanie konkretnych przykładów byłoby skuteczniejszym sposobem na uwiarygodnienie kontrowersyjnej opinii.

Pierwsze wyobrażenie wiąże się z definicją „kozła ofiarnego”. Woś, powołując się na antropologa Rene Girarda, twierdzi, że figura ta odrodziła się w postaci kibolstwa (świadomie piszę o kibolstwie i kibolach, bo tego słowa używa autor tekstu, jak gdyby nie chcąc zauważyć, że w prasie wyraźnie oddziela się kiboli od kibiców). Widzę tu dwa problemy: gdyby Woś odniósł się do podanej przez siebie definicji Girarda, musiałby powiedzieć, co uważa za aktualny „moment kryzysu, dezintegracji albo zagrożenia”, potrzebny do wytworzenia kozła ofiarnego. Po drugie, Woś nie pisze, dlaczego „ofiara staje się obiektem zbiorowej agresji” – otóż dzieje się tak dlatego, że kozioł ofiarny bierze na swój grzbiet zło i grzechy społeczności, tymczasem kibole na swoich barkach nie niosą zła spowodowanego przez innych, a raczej sami są jego źródłem.


Czytaj także: Rafał Woś: W obronie kibola


Kolejne wyobrażenie: z wywodu Wosia wynika, że kiedyś (za czasów Thatcher?) doszło do jakiejś wielkiej wojny między „sytym mieszczaństwem” a „kibolstwem”, w której zderzyły się najwyraźniej równoprawne i równoważne strony. „Z konfliktami społecznymi jest tak, że zwycięzca zazwyczaj zaciera ślady przemocy, której swoją wygraną zawdzięcza” – pisze. „Mechanizm kozła ofiarnego działa w takich wypadkach niezawodnie”, dodaje, wikłając się w metafory. Kiedy w dyskusji na Twitterze uświadamiano mu, że „przemoc kibicowska” (ciekawe: kibol to kozioł ofiarny, ale przemoc nie jest już kibolska, tylko kibicowska…) istnieje, i podano szereg przykładów, Woś zbywał je, nazywając „lawiną irytacji” wywołaną swoją tezą. Szkoda, że w odróżnieniu od swoich polemistów nie podał ani jednego przykładu rzekomej nagonki na kiboli.

Trzecie wyobrażenie nawiązuje do drugiego: Woś zdaje się sugerować, że „syte mieszczaństwo” wygrało wojnę z kibolami, którzy są teraz celem nagonki, uciskanymi ofiarami, przegranymi. Jak jest w rzeczywistości, najlepiej pokazuje w „Tygodniku Powszechnym” nr 46 Piotr Kozanecki. Autor znakomitego tekstu „Partia stadionów i estakad” udowadnia na liczbach, że w niejednym polskim mieście do teatru czy filharmonii chodzi wcale nie mniej osób niż na stadiony, a jednak różnica wysokości inwestycji w obiekty sportowe i placówki kultury jest gigantyczna – na budowę pierwszych wydaje się wiele setek milionów złotych, na budowę teatrów czy filharmonii wielokrotnie mniej, w dodatku te drugie nazywając np. „obiektem, do którego trzeba wiecznie dopłacać i który nie jest potrzebny”. Oto prawdziwa skala kibolskiego ucisku: stadion warty tyle, ile siedem oper. Nie mówiąc już o koszcie biletów, bo bilet do teatru jest 3-5 razy droższy niż bilet na mecz, a udział wydatków na kulturę w ostatnich latach spadł z 3,5 do 2,5%. Oto prawdziwy obraz siły „sytych mieszczan” i ucisku „kozłów ofiarnych”.


Czytaj także: Piotr Kozanecki: Partia stadionów i estakad


W mowie obronnej Wosia jedno oburza. „Tygodnik Powszechny” od lat wysyła swoich korespondentów do obozów dla uchodźców w Kongu, Somalii, Jordanii, Syrii, Bangladeszu, Grecji, Serbii. Czytelniczki i czytelnicy pisma mają rozeznanie w tym, jakim piekłem jest los tych ludzi, jak wielkie męki cierpią. Dlaczego więc Rafał Woś, by przekonać czytelników do swojej tezy, pozwala sobie „posłużyć się jaskrawym zestawieniem”: porównuje sposób pisania o kibolach („kibol to zło”) do sposobu pisania o migrantach („zło to migrant”)? Stosując ten zabieg retoryczny, czy tego chce, czy nie, zrównuje piszących negatywnie o kibolach z szerzącymi strach i nienawiść wobec ludzi nierzadko uciekających przed pewną śmiercią. Ten przykład chyba najjaśniej pokazuje, że jeśli ktoś ma tu problem z uprzedzeniami, to nie mieszczanie wobec kiboli, a raczej Rafał Woś wobec mieszczan.

„Gdyby kibol nie istniał, należałoby go wymyślić” – pisze w swojej „Obronie kiboli” i w tym zdaniu zawiera się wszystko: kibol istnieje i to skutkiem jego agresywnego istnienia jest reakcja społeczna, a nie odwrotnie.

Cykl Rafała Wosia "Woś się jeży" co czwartek w serwisie internetowym "TP"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W „Tygodniku Powszechnym” od 2007 r. Od początku odpowiadał za profile pisma na Twitterze i Facebooku, a także za działania e-marketingowe „Tygodnika” i cyfrowe subskrypcje. Obecnie pełni funkcję Head of Digital Expansion. Pisze o tematach z zakresu… więcej