Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zważmy, że nawet leniuchowanie instruowane jest zestawami twardych i bezwzględnie brzmiących poleceń. Spacerowanie, leżenie w łóżku albo w wannie, siedzenie w fotelu, smażenie jajecznicy czy wyrażanie opinii antysemickich – popatrzmy – wszystkie tu wymienione, uchodzące przecież za czynności niespecjalistyczne, z kategorii niewymagających nadmiernych nakładów intelektualnych czy to finansowych, osaczone są przez agresywnych specjalistów, którzy nawołują nas, byśmy się jednak wyspecjalizowali.
Zmilitaryzowana bądź to uheroizowana jest niemal cała przestrzeń robienia czegokolwiek i takoż nierobienia. Jest to sytuacja dalece depresyjna i ćmiąca. Gospodarz dopiero co ogłosił, że za antysemityzm odpowiedzialny jest diabeł. Jest to – zauważmy – kolejna próba narzucenia przekonania, że nawet w tej najnaturalniejszej przecież kwestii niezbędna jest nam pomoc wysoko wyspecjalizowanego, sowicie wynagradzanego konsultanta, szefującego profesjonalnemu biuru obsługi klienta. Poczucie, że w branży tak świetnie opanowanej i przecież z sukcesem uprawianej w każdym kółku zainteresowań odbierana jest nam samodzielność i kreatywność, przygnębić musi każdego ambitnego człowieka. Pomijamy detal, że wiązanie tak niesympatycznej postaci popkultury z czynnością tak sympatyczną musi budzić powszechną dezorientację, by nie rzec: gorycz. Pamiętać należy, że wedle psychologów frustracja biorąca się z niedocenienia powoduje chorobliwy deficyt sukcesu, wiedzie do depresji, czasem do zaniechania aktywności i do wyuczonej bezradności, albo na odwrót: do nieodpowiedzialnych szarż. Na to pozwolić chyba nie chcemy.
Idąc tym tropem, musimy wrócić do zagadnienia, takoż szeroko i wciąż omawianego, czyli owej maszyny, która ma rzekomo kreować i mechanizować obraz naszej ojczyzny w świecie. Nie wracalibyśmy do tego tematu, gdyby nie oczywiste spostrzeżenie, że miałaby to być jakaś technologiczna nowość w branży nakładania makijażu. Czy ktoś sobie wyobraża, że mogłaby ona być skuteczna w czynieniu makijażu, weźmy pierwszą twarz naszej polityki z brzegu, europosłowi Czarneckiemu? Znanemu z osobliwej samodzielności. Załóżmy, że owszem, że to by się udało, co jednak – pytamy – zostałoby wtedy z twarzy europosła Czarneckiego? Z istoty i sensu bytu tego polityka? Z uczuć, które ogarniają nas, gdy go słuchamy? No co? Nic. Byłoby to zniszczenie sensu jego istnienia, co wiąże się zawsze z krzywdą i popadnięciem w zagubienie i uczucie niepotrzebności.
Skoro już jesteśmy przy polityce jakoś zagranicznej naszego kraju, spróbujmy się przespacerować bez wysoko wyspecjalizowanego sprzętu po tym luźno zakrzaczonym nieużytku. Czy tam jest potrzebna jakaś maszyna? Jakaś glebogryzarka? Jakiś narracyjny kombajn? Po co, skoro radzimy sobie grabiami i widłami? Doprawdy, są to tajemnicze i złowróżbne zamiary, mające na celu eliminację naszej naturalności czy też próbę zafałszowania prawdy samodzielnie kreowanego wizerunku. Kto niby miałby nią sterować, skoro sternik i tak jest jeden? Kto niby miałby tam naciskać guziki? Ponieważ na pytania te nie ma odpowiedzi, przychodzi nam do głowy jedna możliwość, że mianowicie w zamiarach konstruktorów maszyna taka byłaby urządzeniem z branży sztucznej inteligencji, oczywiście produkcji polskiej. Zważywszy na jakość tej niesztucznej, trudno bez lęku myśleć o jej syntetycznej odmianie.©℗