Czy w Markowej – wsi Wiktorii i Józefa Ulmów, którzy w 1944 r. zginęli wraz z dziećmi i ukrywanymi Żydami (rodzinami Goldman, Didner i Grünfeld) – podczas niemieckiej okupacji miała miejsce krwawa symetria zasług i win polskiej ludności tej wsi? Taki obraz Markowej – i taki historyczno-moralny kontekst dla dyskusji o beatyfikacji Ulmów oraz o tym, jak zachowali się tam Polacy podczas okupacji – stworzyła nasza autorka Zuzanna Radzik. W tekście „Ulmowie: życie po życiu” pisała: „Wiemy też, że 21 ukrywających się w okolicy Żydów dotrwało do końca okupacji, który w Markowej nastąpił 27 lipca 1944 r. Tak samo jak wiemy ze świadectwa Jehudy Ehrlicha, że następnego dnia po egzekucji w domu Ulmów na polach znaleziono 24 ciała Żydów zamordowanych przez tych, którzy ich wcześniej ukrywali”.
Po lekturze tego fragmentu czytelnicy mieli prawo uznać, że mord na 24 Żydach przez ludzi z Markowej to fakt niebudzący wątpliwości. I – sądząc po reakcjach – tak go odczytali. W kategoriach historyczno-moralnych odczytał go też nasz redaktor senior ks. Adam Boniecki, który przywołał go w edytorialu, pisząc: „Myślę, że wiele osób patrzyło na historię, którą naszej pamięci przywraca obecna beatyfikacja, w oderwaniu od kontekstu, w mocnych słowach przypomnianego przez Zuzannę Radzik. O czynie rodziny Ulmów wiedzieliśmy wszyscy. Ale co z wiedzą o tym, co wtedy działo się w Markowej? Czy o 24 Żydach zamordowanych przez tych, którzy ich wcześniej ukrywali (nie wszyscy, którzy ukrywali, potem mordowali), wiedzieliśmy? Nie”.
KONTEKSTEM DLA HEROIZMU Ulmów i dla ocalenia 21 Żydów w Markowej miałoby być zatem zabicie 24 innych Żydów – rękoma wyłącznie polskimi (pod wpływem paniki, wywołanej niemiecką zbrodnią). Jednak taka konstrukcja, zbudowana w oparciu o relację Ehrlicha, nie ma racji bytu – bo ta relacja jest niewiarygodna. Krytyka źródła – tj. analiza relacji i zestawienie z innymi – prowadzi do wniosku, że mord na 24 ukrywanych Żydach nie miał miejsca.
Swoją relację Ehrlich złożył kilkanaście lat po wojnie. Z faktu jej istnienia nie wynika jednak automatycznie, że Ehrlich mówi, jak było. Nie był on świadkiem masakry, która, jak twierdzi, miała miejsce 25 marca 1944 r. Ukrywał się w sąsiedniej wsi. Opisuje więc coś, co mógł usłyszeć (ale czy wiernie powtórzył? o tym za chwilę). Pewne jest jeszcze to, że jego relacja to jedyne źródło, które mówi o domniemanej masakrze z 25 marca. Zdarzenie takie nie występuje w innych źródłach – niemieckich, polskich (np. sądowych powojennych) ani żydowskich.
UDERZA ZWŁASZCZA jej nieobecność w źródłach żydowskich: żaden z 21 Żydów, którzy przetrwali okupację w Markowej, o niej nie wspominał. Choć to zwłaszcza oni powinni mieć taką wiedzę – byli na miejscu, wiedzieli, co się dzieje, od tej wiedzy zależało ich życie. Gdyby założyć, że Ehrlich nie pomylił się, trzeba by przyjąć, że tych 21 ocalonych zawiązało jakąś dziwną zmowę milczenia (abstrahując od tego, że byłoby to wobec nich, ocalonych, poważne oskarżenie). Mamy za to świadectwo Abrahama Segala, jednego z tych dwudziestu jeden ocalonych, który jako nastolatek ukrywał się w Markowej u rodziny Cwynarów i przeżył: w grudniu 2016 r. w rozmowie radiowej (w Klubie Trójki) Segal powiedział, że jest nieprawdą, jakoby po zamordowaniu Ulmów chłopi z Markowej zabili ukrywających się u nich Żydów.
Skąd więc ta relacja Ehrlicha? Najbardziej prawdopodobna jest interpretacja, że wspominając po latach, połączył on (albo też uczynił tak ktoś, kto mu w ten sposób o tym opowiadał) w niej dwa zdarzenia: mord na Ulmach i obławę, którą w grudniu 1942 r. Niemcy prowadzili w Markowej, do udziału w niej zobowiązując grupę miejscowych, np. strażaków. Podczas tej obławy Niemcy zabili ok. 25 ukrywających się Żydów – liczba niemal identyczna jak w relacji Ehrlicha (to, że w relacjach ocalonych Żydów mogą być błędy, nie jest niezwykłe – tak jak w relacjach świadków historii w ogóle).
Święty Stanisław i Ulmowie: gdy hagiografia zawęża naszą uwagę
CZY TO ZNACZY, że w Markowej żyli tylko heroiczni Polacy, jak Ulmowie? Bynajmniej. Przebieg Holokaustu w tej wsi opisał kilkakrotnie historyk Mateusz Szpytma (współtwórca Muzeum Ulmów). Nie przemilczał udziału polskich mieszkańców w akcjach prowadzonych przez Niemców, podawał nazwiska (to m.in. opracowania z 2014 r. w „Zeszytach Historycznych WiN”, nr 40, w którym analizuje też relację Ehrlicha, lub z 2016 r. w „Biuletynie IPN”).
Opisując kontekst dla heroizmu Ulmów, można było więc przywołać realne przypadki kolaboracji. Ale nawet one, zebrane razem, nie uzasadniają moralno-historycznej tezy, że w Markowej miała miejsce krwawa symetria dokonana polskimi rękoma. ©℗