W czepku urodzony

Piotr Górny, czyli donGURALesko, raper: Żeby się wyróżnić, zakosiłem bratu żółty czepek pływacki i uparcie w nim chodziłem. To był mój pomysł na odgrodzenie się od otaczającej mnie szarówki i prywatna wojna z systemem.

27.05.2019

Czyta się kilka minut

W gdyńskim klubie „Galaktyka”, 4 stycznia 2019 r. / KAROL MAKURAT / REPORTER
W gdyńskim klubie „Galaktyka”, 4 stycznia 2019 r. / KAROL MAKURAT / REPORTER

KATARZYNA KUBISIOWSKA: Pana ojciec opowiadał o czerwcu ’56?

PIOTR GÓRNY: Mało, nie jest typem kombatanta. Kiedy w Poznaniu w 2016 r. odbywały się obchody okrągłej rocznicy wydarzeń czerwcowych, po raz pierwszy namówiłem jego, moją żonę i dzieciaki, byśmy tam poszli. Przyjechali dwaj prezydenci – Lech Wałęsa i Andrzej Duda. Zgromadził się tłum wrogo do siebie nastawionych grup, panowała wyjątkowo negatywna energia, krzyki, gwizdy, obrażanie Wałęsy. Z całych tych obchodów wyszła hucpa – okazało się, że niemożliwe jest zjednoczenie się wokół historycznych rocznic. Moje dzieci – a jest ich trójka; najmłodsze ma lat siedem, najstarsze jedenaście – wystraszyły się, zaczęły płakać. Ich łzy są najlepszym komentarzem. Wtedy postanowiłem opowiedzieć o czerwcu ’56 w domowym zaciszu i bez używania ­metawielkich słów.

Co Pan powiedział?

Że w 1956 r. ludzie zbuntowali się przeciwko brakowi podstawowych praw, ograniczeniu wolności również, ale przede wszystkim chodziło o kwestie materialne. Taka jest prawda tego rodzaju zrywów: ich fundamentem jest proza; nie ma z czego żyć i co do gara włożyć. A mój ojciec wziął udział w wydarzeniach poznańskich przez przypadek. Wyszedł na ulicę z kolegą, mama wysłała go do sklepu, a znalazł się nagle w środku historii, zdobywając z robotnikami Cegielskiego siedzibę radia, szturmując komendę na Kochanowskiego. Tego dnia w wyniku postrzału stracił oko, drugie na szczęście uratowano.

Pana ojciec, Andrzej Górny, jest pisarzem i współautorem scenariusza do filmu Filipa Bajona „Poznań 56”.

A moi bracia byli zaangażowani w walkę – najstarszy działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, młodszy w Szkolnych Kołach Oporu Społecznego. Dla nich walka z systemem – bibuła, rewizje i pałowania – to był element codzienności i młodzieńczej przygody. W naszym mieszkaniu na ścianach wisiały zdjęcia Wałęsy i ks. Popiełuszki. Słuchało się Radia Wolna Europa i Kaczmarskiego. W takiej atmosferze wzrastałem.

Mój dziadek Teofil był powstańcem wielkopolskim. Ale już pradziadek, Stanisław Górny, dostał odznaczenie za to, że w I wojnie światowej pogonił kota Francuzom. Mam jego piękne zdjęcie w pikielhaubie. Walczył z tej samej ziemi, ale z zupełnie innego nadania. Jednak w naszym domu o tym wszystkim mówiło się mało, patriotyzm był czymś naturalnym. Ja w zasadzie jestem pierwszym od wieków Górnym, który dorastał już w wolnej Polsce, dlatego boli mnie, kiedy rządzący mówią, że to wszystko g..., a komunę obalił Kaczyński.

Natomiast spałem wśród książek – więc historia w moim życiu była czymś naturalnym i obecnym.

Wśród jakich książek Pan sypiał?

Być może dlatego zostałem raperem, że w wieku lat sześciu zaczytywałem się ,,Panem Tadeuszem”, szczególnie podobała mi się księga IV, gdzie jest opis polowania. A największe wrażenie robiło, jak Wojski róg uchwycił i echo szło przez drzewa po nieboskłon... Proszę posłuchać! (recytuje)

Pan to teraz wyrapował!

Bo trzynastozgłoskowiec jest świetny do rapowania. Bezproblemowy. A wtedy uczyłem się go na pamięć i melodeklamowałem... Świetnie też się rapuje „Mochnackiego” Jana Lechonia, którego nagrałem kilka lat temu dla White House’ów.

A wtedy, gdy byłem chłopcem, podobały mi się związki między wyrazami, tempo, rytm, choć sensu zupełnie nie rozumiałem.

Swoim dzieciom też Pan czyta ,,Pana Tadeusza” i „Mochnackiego”?

Teraz to już raczej same go czytają. Najstarsza córka czyta więcej i szybciej niż ja w jej wieku – w tej chwili połyka ,,Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Ostatnio przekonałem najmłodszego syna, by pokochał czytanie – bo na początku bywa ono trudne, trzeba się nauczyć czerpać z niego przyjemność, ale widzę, że już się wkręcił, właśnie czyta „Felka i Tolę”. Czytanie to najdoskonalszy sposób przekazywania wiedzy i emocji o rzeczywistości.

A Pan co czyta?

Teraz, już zawodowo, czytam Mieczysława Jastruna – próbuję go opracować muzycznie, nie wiem jeszcze, co z tego wyniknie. Niedawno też nagrałem Iwaszkiewicza ,,Uranię”, jego ostatni wiersz. Proszę posłuchać tego fragmentu: „Uranio, muzo dnia ostatecznego / Bogini końca, bogini trwałości / Zniszczeń bogini i wszystkiego złego / Stójże na straży domu i nicości”.

Jestem pewien, że zarówno Jastrun, jak i Iwaszkiewicz chcieliby, by ich poezję rapowano, gdyby w ich czasach ten rodzaj muzyki istniał. Przecież to by rozpropagowało ich twórczość. Widzę tam wiele ciekawych formalnych rozwiązań. To do mnie trafia, to mnie inspiruje.

Wciąż próbuję sobie Pana wyobrazić jako chłopca rapującego Mickiewicza na ulicach Poznania.

Najchętniej to rapowałem w wannie, w czasie kąpieli... Dzieciństwo przypadło na lata 80. i 90., chowałem się na podwórku, do domu wpadałem wyłącznie na obiad i nocowanie. To miało swoje plusy i minusy. Na moim osiedlu dzień w dzień przetaczały się tłumy ludzi – dziewczyny grały w gumę, chłopaki w piłkę, inni siedzieli na ławeczkach i gadali.

Sporo było w tym patologii, biedy i braku perspektyw, natomiast moja pamięć ubarwia te czasy. Byłem jednym z wielu dzieciaków, które biegały z kijami dookoła bloków. Dziś utrzymuję kontakty z kumplami z podstawówki, z którymi zaczynałem rapować.

Skąd pomysł, by napisać piosenkę „20”, inspirowaną esejem ­Timothy’ego Snydera „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”?

Zadzwonił do mnie Michał Merczyński z propozycją, by coś razem zrobić. Książkę Snydera znałem już wcześniej, utwór powstał dosłownie w parę godzin; słowa Snydera próbowałem przełożyć na prosty, podwórkowy song. On pisze o sprawach oczywistych, o których wszyscy niby wiemy, tylko mamy umysły zmącone propagandą, mediami społecznościowymi, całym tym jarmarkiem powodującym w mózgu zmianę połączeń neuronalnych. Mam za sobą czas, kiedy również korzystałem z internetu i sam widziałem, jak trudno było mi się skupić na rzeczach wymagających dłuższej uwagi.

Poza tym internet uderza we mnie jako twórcę – dyktat koncernów amerykańskich, słuchanie w telefonach muzyki prawie za darmo z pominięciem artystów. To wszystko początkowo służyło wyzwoleniu, a stało się narzędziem jeszcze silniejszego zniewolenia artysty na rynku muzycznym. Amerykańskie koncerny przejmują nasz czas, nasze więzi społeczne, nawet naszą nudę w imię biznesu, który nie jest w żaden sposób regulowany


ZABIJ HISTORIĘ, ZABIJESZ DEMOKRACJĘ

Timothy Snyder, historyk: Problemów z klimatem czy z monopolizacją internetu przez wielkie amerykańskie koncerny nie rozwiąże w pojedynkę żadne państwo. Nawet gdyby przywódcy polskiego państwa byli bez skazy, to i tak nie daliby rady.


Co z tym zrobić?

Lekcja czwarta Snydera brzmi: ,,Weź odpowiedzialność za oblicze świata”. I jestem przekonany, że wyłącznie pracując nad sobą możemy mieć na coś wpływ. Choć w czasach śmierci wiary, tak wielu rozproszeń, pokus i dróg na skróty to niezmiernie trudne wyzwanie. W 2015 r. wydałem płytę „Magnum ignotum”, co w języku łacińskim znaczy: wielka niewiadoma. Ta płyta powstała po burzliwej ewolucji w mojej wówczas ponadtrzydziestoletniej głowie – znokautowała mnie konstatacja, że nic nie wiadomo.

Czyli?

Zdałem sobie sprawę, że nic o niczym nie wiem. Ameryki nie odkryłem, ale to był dla mnie silny front atmosferyczny. Przedtem wszystko było dla mnie proste, z racji wieku miałem gotową odpowiedź na każde pytanie. Rzeczywistość jawiła się jakoś klarowniej. I nagle po prostu przestała. Gdybym teraz spotkał siebie z czasu „przed”, pewno byśmy specjalnie nie pogadali. Ten tu teraz pomyślałby: ,,Co za głupek”, a tamten z przeszłości: ,,Co za stary dziad”. Jak w wierszu Szymborskiej – łączyłby nas wyłącznie element garderoby.

Co daje świadomość, że nic się nie wie?

Czyni dużo skromniejszym w osądach i ferowaniu wyroków, to też część pracy nad sobą. Świat w swojej złożoności wprawia mnie w zachwyt lub przynajmniej w zdumienie. Warto po prostu przypomnieć sobie czasem, co to znaczy się dziwić. I ta świadomość ma też przełożenie na muzykę.

W lekcji pierwszej rozprawy o tyranii Snyder nawołuje: „Nie bądź z góry posłuszny”...

Z posłuszeństwem u mnie było zawsze kiepsko. Należałem do tzw. trudnej młodzieży, w szkole średniej na świadectwie od góry do dołu miałem mierne, tróję z WF-u, a zachowanie – naganne. Gdy przez pewien czas studiowałem ­dziennikarstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, co nie trwało długo, bo szybko porwała mnie muzyka, prof. Zyborowicz kolegów i mnie nazywał ,,ławką defenderów” – broniliśmy się przed wiedzą rękami i nogami. Z perspektywy czasu cieszę się, że niektórych książek nie czytałem wtedy, a czytam teraz, choć z drugiej strony martwi mnie mój brak systematycznej wiedzy. Wciąż nadrabiam. Książki wołają mnie z półek.

Z pierwszą lekcją Snydera łączy się ósma: „Wyróżniaj się. Ktoś musi. Podążać za innymi jest łatwo. Robiąc lub mówiąc coś innego, możesz czuć się dziwnie, ale to uczucie niepokoju jest warunkiem wolności”.

By się wyróżnić, zakosiłem bratu żółty czepek pływacki i uparcie w nim chodziłem.

No, nieźle.

To był mój pomysł na odgrodzenie się od otaczającej mnie szarówki i prywatna wojna z systemem. Odmawiałem zdejmowania czepka w obliczu godła polskiego, czy coś w tym stylu. Prowadziłem jakieś wojny z rzeczywistością, jak to w tym wieku. W liceum zamieniłem czepek na czapkę z daszkiem, tak dołączyłem do awangardy hip-hopu w Polsce. Lądowałem ciągle na dywaniku u dyrektora, sympatycznego zresztą człowieka, który kazał mi po prostu posiedzieć w gabinecie, niby że mnie obsztorcowuje, a potem odsyłał do klasy.

Jestem na bieżąco z trendami w modzie – prowadzę firmę odzieżową El Polako. Latami sprzedawały się papuzie ciuchy – zakładało się jakiś worek kolorowy przypominający foliowe torby z nadrukami reklam, które za komuny były towarem ekskluzywnym. Pamiętam sąsiada paradującego z zagraniczną siatką z nadrukiem golden americanów. Była mocno sfatygowana, ale niezmiennie przyciągała wzrok.

Dziś powracają czasy uniformizacji: ludzie chcą maszerować w zwartych szeregach i ma to również przełożenie na rynek odzieżowy. Moda stała się czarno-biała, wychylanie się znów, niestety, nie jest trendy. Dla mnie jednak cała kultura hip-hopu polega na nieskrępowanym wyrażaniu siebie w myśl hasła „Express your self” N.W.A. Powtarzam do znudzenia, by nie podążać za stadem, w tylu utworach już o tym rapowałem... A teraz to rapuję za Snyderem.

W lekcji dwunastej Snyder nawołuje: „Nawiązuj kontakt wzrokowy i prowadź niezobowiązujące konwersacje. Nie chodzi jedynie o uprzejmość”.

W starych dzielnicach Poznania, gdzie ludzie dobrze się znają, te więzi są jeszcze mocno obecne i to krzepi. Ale w ogóle z więziami jest coraz gorzej.

Sam cierpię na prozopagnozję, czyli nie pamiętam twarzy. A ponieważ wiele razy się przeprowadzałem, w nowym miejscu na wszelki wypadek przez pół roku mówię „dzień dobry” każdej osobie napotkanej na ulicy. Dzięki temu piekę dwie pieczenie na jednym ogniu: nawiązuję relacje międzysąsiedzkie i nie jestem uznawany za chama. Ważne, by rozmawiać z panią sprzedawczynią w małym sklepiku, w supermarkecie już nie jest to takie łatwe.

Pan rozmawia z panią z małego ­sklepiku?

Oczywiście, w ogóle staram się mieć dobre relacje z ludźmi. Stąd mój sprzeciw wobec ksenofobii, którą teraz można obserwować w Polsce. Byłem w wielu miejscach za granicą, poznałem przedstawicieli innych kultur i religii, nigdy nic złego z ich strony mnie nie spotkało, przeciwnie, nieraz mi pomogli. Gdyby ksenofob miał szansę bliżej poznać człowieka z innego kręgu kulturowego, wiele by to mogło zmienić...

Dlatego Snyder namawia, by wyrobić sobie paszport i w miarę możliwości podróżować.

Dziewiętnasta lekcja Snydera: „Bądź patriotą”. Co Pan na to?

Dla mnie patriota to ten, który płaci podatki, udziela się w wolontariacie, angażuje społecznie, a nie macha rozpalonymi żagwiami w marszach niepodległościowych. W Poznaniu modne jest zbieranie śmieci – to też element patriotyzmu. Dobrym pomysłem jest wegetarianizm, czy w ogóle nastawienie proekologiczne. Klasa polityczna wciąż wydaje się nie rozumieć, czym jest patriotyzm w czasach pokoju i zjednoczonej Europy. W Polsce wciąż szermuje się hasłami o śmierci za ojczyznę, lub, co gorsza, życzy się śmierci wyimaginowanym wrogom.

Przyznaję, że lekcja dwudziesta budzi we mnie mieszane uczucia. Snyder pisze: „Bądź tak odważny, jak potrafisz. Jeżeli nikt z nas nie będzie gotowy zginąć za wolność, wszyscy umrzemy w tyranii”.

Efektowny koniec, jak to u Jankesów. (śmiech) W Warszawie byłem na spotkaniu, w którym uczestniczyli Snyder, Norman Davies i Agnieszka Holland. Ciekawie było obserwować różnicę między wystąpieniem Brytyjczyka i Amerykanina – Davies skromnie wygłaszał konstruktywne tezy, a Snyder sypał anegdotami o samolotach zbierających dane o pasażerach. Książkę „O tyranii” napisał Amerykanin głównie dla Amerykanów i musi być tam trochę efektownych zwrotów retorycznych.

No ale jak Pan rozumie tę lekcję?

Troszeczkę mnie przeraża, ale wybrnąłem Herbertem. Herbertuję pod koniec utworu. Zapożyczyłem cytat z „Przesłania Pana Cogito”: „kochaj źródło zaranne / ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy / światło na murze splendor nieba”. Parafrazuję to: „kochaj Kraj, kochaj Ludzi, kochaj Ptaka bez imienia...”.

Herberta można czytać na wiele sposobów. A ,,Pana Cogito” w młodości melorecytowałem we wspomnianej wannie.

A samo spotkanie ze Snyderem?

Nietypowe z założenia: amerykański profesor rapujący teksty polskiego rapera.

Spotkaliśmy się na planie teledysku „20”, ja zacząłem Snyderowi troszkę tłumaczyć, jak się rapuje, bo są momenty, kiedy robimy to razem. Na wstępie go przeprosiłem – to naprawdę jest paranoja, by Polak Amerykanina uczył, jak ma rapować. I on się z tego śmiał. A na koniec powiedział: „Gural, jeżeli to zrujnuje moją karierę, to mam nadzieję, że zrujnuje i twoją”. W każdym razie Snyder to bardzo sympatyczny koleś o wyjątkowo młodzieńczym spojrzeniu. ©

donGURALesko, właściwie PIOTR GÓRNY (ur. 8 marca 1980 w Poznaniu), znany również jako Gural, DGE, DJ Dziadzior, Giovanni Dziadzia, Dziadzia Giovanni oraz Osieroconych Płyt Selektor, jest raperem i producentem muzycznym. Działa na polskiej scenie hip-hopowej od 1994 r. W czerwcu ukaże się jego nowa płyta „Latające ryby”. Na zaproszenie Fundacji Malta przygotował utwór zatytułowany „20” na podstawie tekstów prof. Timothy’ego Snydera z jego rozprawy „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”. Nagrał także audiobook, którego premiera zbiegnie się z koncertem donGURALesko 2 czerwca na placu Wolności w Poznaniu. Podobne koncerty odbędą się w Warszawie, Łodzi i Gdańsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2019