Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mogłaby być głosem młodych kobiet wchodzących w dorosłość. W pierwszym wierszu zbioru bohaterka wspina się na drzewa, mówi o smaku jabłkowej gumy balonowej, a śmierć dopiero majaczy na horyzoncie. W centrum jest przede wszystkim ciało: erotyczne, młode. O kwestiach z nim związanych traktują wiersze, których sceny pełne są sugestywnych dwuznaczności: węże i ich tunele pod dywanem, gody pająków na białych ścianach, dorodne koty, owoce wkładane do ust. Zamknięcie tomu jest konwencjonalne: drogę do ukochanego wskazują zmarli, w nocnym autobusie pokazuje się Bóg, kończy się miłość, kiedy okazuje się, że wspólne są tylko cztery filmy leżące na materacu. Klamra jest więc oczywista: od smaku gumy balonowej do pierwszych oznak starzenia, „Usta Vivien Leigh” to rejestr upływu czasu.
Wyraziści są także adresaci sporej liczby wierszy. Pojawia się w nich mężczyzna, do którego trafić ma alternatywa: „zrozumiem cię albo urodzę nam dziecko”, matka (martwi się o córkę z powodu jej nieudanych związków z mężczyznami), inne dziewczyny, czasem przyjaciółki – im się najczęściej przekazuje lekcję życia bez złudzeń. Bohaterka tych wierszy mówi, podsumowując swoje doświadczenia, że czuje się „jak rambo w pierwszej części”. Tego rodzaju autoanalizy dokonuje w dosyć charakterystycznej scenerii: jest nią toaleta w pociągu, symbol degradacji i poniżenia.
Korzeniewska opowiada przede wszystkim o świecie relacji damsko-męskich. Wszystkie zmiany w przestrzeni: wyjazdy, przyjazdy, pójście do kina, knajpy, spędzanie lata w mieście – podporządkowane są temu zasadniczemu tematowi. W książce rozwija się on zgodnie z realistycznym sposobem przedstawiania, czasem też w konfesyjnym trybie, który nadaje tym utworom kształt zapisów dziennikowych (autorka „Ust Vivien Leigh” pisze pracę naukową na temat amerykańskiej poezji konfesyjnej, jak czytamy w nocie biograficznej).
Perspektywa, z jakiej Korzeniewska opowiada o świecie, nie odróżnia zasadniczo jej książki od debiutanckich zbiorów – na przykład – Agnieszki Wolny-Hamkało, Marty Podgórnik, Dagmary Sumary czy Marty Grundwald. Można więc myśleć, że poetki nie interesuje świadomość pokoleniowa roczników lat 90., do których należy. Swoją bohaterkę pokazuje w uniwersalnej matrycy kodu i dobrze znanej konwencji „wchodzenia w dorosłość”, utraty złudzeń, pogodzenia się ze smutkiem rozstania i niespełnieniem miłosnym.
Paulina Korzeniewska, „Usta Vivien Leigh”, Wydawnictwo Bramasole, 2011