Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ubiegły piątek Bundestag zdecydował – głosami wszystkich partii prócz nacjonalistycznej AfD – że w centrum Berlina powstanie miejsce poświęcone polskim ofiarom II wojny światowej. Dyskusja na ten temat trwała od kilku lat. Teraz, po decyzji Bundestagu, zaczyna się jej nowa odsłona: szukanie odpowiedzi na pytanie, jak takie miejsce powinno konkretnie wyglądać. Dla jednych ważniejsza jest forma symboliczna i reprezentacyjna, którą mógłby pełnić pomnik. Dla innych istotniejsze jest, by taka przestrzeń służyła edukacji i dialogowi między młodym pokoleniem Niemców i Polaków.
W trakcie debaty niemieccy posłowie mówili o polskim oporze wobec niemieckiej okupacji, o AK oraz powstaniu warszawskim, o systematycznym mordowaniu cywilów i inteligencji. O tych podstawowych dla nas rzeczach przeciętny Niemiec nie wie nic. Szef dyplomacji Heiko Maas jako przykład tej niewiedzy podał artykuł w niemieckiej prasie: informował o jego udziale w obchodach powstania w getcie warszawskim, podczas gdy Maas był w Warszawie 1 sierpnia, by oddać cześć uczestnikom i ofiarom powstania warszawskiego.
Nowe miejsce ma więc wypełnić białe plamy w niemieckiej kulturze pamięci. Przed nami kolejne lata konkretyzowania się szczegółów przedsięwzięcia. Wzorem, pewnie niedoścignionym, jest Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w centrum Berlina, który łączy część pomnikową (frapujący plac ustawionych obok siebie betonowych bloków) i wystawienniczą, która informuje o Holokauście. Od chwili powstania w 2005 r. jest on obowiązkowym punktem na liście miejsc do odwiedzenia w stolicy Niemiec.
Decyzja, że w Berlinie powstanie miejsce opowiadające także o polskich ofiarach, to ważny moment dla stosunków polsko-niemieckich. ©