W. A. Mozart, „Don Giovanni"

21.08.2007

Czyta się kilka minut

Wystarczy uwertura. Pierwszy akord (d-moll) jak tąpnięcie ziemi. Drugi akord (dominanta A-dur) jak z Hitchcocka. Już wiadomo, że zostaliśmy złapani. Ulegliśmy. "Zostało popełnione zabójstwo (nowy to w historii opery moment dramaturgiczny!) - pisał Michał Bristiger. - A jest to wydarzenie »graniczne«, to znaczy zawiera w sobie absolutną nieodwołalność. Opera opowiada o tej nieodwołalności". Po dwóch pierwszych akordach "Don Giovanniego" pod Jacobsem wiemy już, co znaczy ta nieodwołalność (albo nieuchronność). Świat przestaje istnieć. Istnieją tylko te dźwięki. Te słowa ("L? ci darem la mano", "Viva la libert?"). Te nuty. Za dużo nut?

Burdonowy puls niskich smyczków jak psychoza ostatecznego lęku, kołowrót skrzypiec przyprawiający o zawrót głowy, biegniki fletów jak trzepot ptasich skrzydeł, głuche strzały kotłów jak powtarzający się w nieskończoność akt oskarżenia. I zmiana nastroju. Lekkość, radość, zabawa, szalony pęd. Instrumentalny ogród rozkoszy. Jacobs doskonale wie, co znaczy dramma giocoso. W niecałe sześć minut przeprowadza nas przez wszystkie stany Mozartowskiego "wesołego dramatu". Spróbujmy się śmiać - kolacja już czeka.

Wystarczy finał. Dwa dojmujące akordy, po których może zabrzmieć tylko głos Komandora (przerażająco wściekły Alessandro Guerzoni). Jacobs nie zwleka. Przecież nie ma już wyjścia. Jacobs się spieszy. Ale w tym pośpiechu nie zaciera ani jednej frazy, nie gubi celu. Shaw pisał o "dźwiękach przeraźliwej radości wszystkich muzyków". Gdy dyryguje Jacobs, tej muzyki chcemy się bać. A kiedy Don Giovanni (dochodzący przez cały spektakl do świadomości nieuchronnego Johannes Weisser) podaje rękę Komandorowi, wszystko na krótką chwilę zamiera, zawieszone w nieodwołalnej ciszy, by ruszyć z jeszcze większą siłą na ostateczne spotkanie.

Oczekiwanie wypełnia nam fantastyczne tempo, rosnące do tragicznego końca napięcie, cudowne zabawy w recytatywach na pianoforte (Georgio Paronuzzi), wspaniałe głosy (wśród nich jaśniejący sopran Olgi Pasiecznik!). I niezliczona ilość smaczków, których nie będę wyliczał, bo nie chcę odbierać nikomu satysfakcji. Nie jestem wariatem, który chciałby ujawnić, z czego i jak zbudowano kryminał. Świetny kryminał (najlepsza operowa płyta 2007 roku?). Za dużo słów. Viva la libert?!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007