Co z zakazem handlu w niedzielę?

Przeciw są i lewica, i Kościół. Lecz nie potrafią uzgodnić wspólnego gruntu.

04.02.2016

Czyta się kilka minut

Centrum handlowe Supersam przy ul. Piotra Skargi w Katowicach. 10.10.2015 r. /  / Fot. Beata Zawrzel/REPORTER/EASTNEWS
Centrum handlowe Supersam przy ul. Piotra Skargi w Katowicach. 10.10.2015 r. / / Fot. Beata Zawrzel/REPORTER/EASTNEWS

Co jakiś czas w polskiej debacie publicznej powraca temat zakazu lub ograniczenia handlu w niedzielę. Obecnie powrót tego cyklicznego wątku jest związany z konstruowanym projektem ustawy, popularnie określanej jako podatek od supermarketów. Nośność tematu jest nieprzypadkowa, bo mamy do czynienia z sytuacją, która obejmuje zarówno dyskusję stricte gospodarczą, jak i etyczną. 

Na drodze wczesnostyczniowych konsultacji ustawy z przedsiębiorcami, ministerstwo finansów planuje uwzględnić niektóre z postulatów przyszłych podatników do dotychczasowych zapisów projektu. Większość z nich dobrze opisuje Zbigniew Kuźmiuk dla portalu wPolityce.pl, dlatego nie będę ich tutaj przywoływał. Dyskutowane zmiany w ustawie nie są niczym szczególnie oryginalnym, zwłaszcza, że przypominają podobne zabiegi podjęte w ramach tak zwanej „orbanomiki” wprowadzonej na Węgrzech, której najlepszą prawdopodobnie charakterystykę oferuje Piotr Wójcik na łamach „Nowego Obywatela” . Polskie rozwiązania wyglądają nawet na znacznie mniej rewolucyjne, niż węgierskie, jeśli zwrócimy uwagę na stawki procentowe oraz wysokość kwoty zwolnienia od podatku sklepowego. Zasadnicza różnica, jaka zachodzi między rozwiązaniem przyjętym na Węgrzech, a projektem polskim, dotyczy kwestii dozwolenia handlu w tradycyjny dzień wolny od pracy. Węgrzy planują go odgórnie zakazać, podczas gdy polskie ministerstwo finansów stawia na miękkie rozwiązanie w postaci dodatkowego podatku o stawce 1,9% dla podmiotów prowadzących handel w niedzielę z wyłączeniem niektórych sektorów. 

Dodatkowe dociążenie w założeniu ma owocować wpływem dużej ilości pieniędzy do budżetu, lecz powinniśmy wziąć poprawkę na kluczową we wszelkich dyskusjach podatkowych kwestię niskiej ściągalności. Drugim zabiegiem, związanym z całościowym projektem ustawy, jest stymulowanie rozwoju małych, prywatnych przedsiębiorstw, które nie łapałyby się w pułapie nowego podatku. Zasadniczo oba zjawiska są pozytywne, ale nie mają nic wspólnego z problemem dni wolnych od pracy. Dlatego właśnie możemy zastanawiać się, jaki efekt może uzyskać ustawa w gorącej kwestii niedzielnego handlu. Z jednej strony, poprzez brak powszechnego zakazu, argument dotyczący konieczności zwolnienia około 700 tysięcy obywateli, podnoszony w 2013 roku m.in. przez Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych Lewiatan, traci na mocy. Wprowadzenie podatku nie jest zakazem handlu skutkującym utratą miejsc pracy, a jedynie dociążeniem płatników o dodatkowe koszty. Można spekulować, jak taki pomysł sprawdzi się w praktyce i czy rzeczywiście będziemy mieli do czynienia z realnie zamkniętymi sklepami, lecz trudno tutaj o jakikolwiek jednoznaczny osąd. Jeśli miałbym oceniać projekt w perspektywie problemu uwalniania niedzieli, to ten nie zostaje rozwiązany propozycjami ministerstwa.

Jest tak ponieważ naczelną rolę w kwestii wprowadzenia ustawowo dnia wolnego od handlu odgrywają argumenty nie ekonomiczne, a przynajmniej nie wprost, lecz etyczne. Nie należy ich bagatelizować, ponieważ sami związkowcy Solidarności apelujący na początku stycznia do premier Szydło o powszechny zakaz handlu niedzielnego właśnie na nie się powoływali, prezentując je w formie symbolicznego kalendarza, którego hasłem przewodnim jest prawo do odpoczynku. Taka konstrukcja jak „prawo do odpoczynku” może wydawać się dziwna czy anachroniczna w rzeczywistości zdominowanej przez reguły kapitału, ale wydaje się, że właśnie problem odpoczywania powinien być uniwersalnym zwornikiem w całej debacie dotyczącej dni wolnych od pracy. Bardzo trafnie przedstawia go w swojej wczesnej książce „Duch pracy ludzkiej” (z 1946 roku) wtedy jeszcze ksiądz, Stefan Wyszyński, piszący o niedzieli w następujący sposób:

”Czy nie jest wzruszający ten przykład niestrudzonego Boga, oddającego się wypoczynkowi? (…) wzorem Boga samego człowiek musi "odpocząć" od dzieł swoich, by ciału dać ulgę, a duchowi odmianę. (...) Każda praca zmierza do wypoczynku, do stworzenia takiej chwili, w której pracownik, po zaspokojeniu wszystkich swych potrzeb w pokoju i ciszy zadowolenia, może poznać, że nie samym chlebem żyje człowiek. Tylko w objęciach tego wytchnienia, rozważając dzieło dokonane, człowiek staje w obliczu nieogarnionej i świętej Energii Bożej. Tutaj, w zetknięciu z Bogiem, w wewnętrznym z Nim obcowaniu, człowiek napełnia się miłością, która z kolei rozlewać się będzie w dalszej pracy ze świętą rozrzutnością.” (Wyd. 1957, s. 195-196). 

Wyszyński doskonale ujmuje oba postulaty: zarówno ten w wymiarze religijnym, w którym życie ludzkie ma za zadanie być na wzór życia Boga, który po wykonanej pracy stworzenia oddał się odpoczynkowi; jak też postulat lewicowy, podkreślający, że praca zyskuje swój sens wtedy, kiedy możemy odnieść ją do czegoś innego, a mianowicie do odpoczywania. Praca ma sens, gdy możemy z niej skorzystać. Tymczasem człowiek funkcjonujący jako tryb w machinie kapitału, niemogący sobie pozwolić na wytchnienie, doświadcza tego, co pewien znany myśliciel opisywał słowami:

„Alienacja występuje również w sferze pracy, kiedy jej organizacja jest nastawiona tylko na maksymalizację produkcji i zysku, pomija zaś to, w jakim stopniu pracownik przez własną pracę realizuje się jako człowiek. To zaś zależy od tego, czy wzrasta jego udział w autentycznej i solidarnej wspólnocie, czy też się pogłębia izolacja w złożonym układzie stosunków zdeterminowanych przez bezwzględną rywalizację i wyobcowanie, w którym jest on traktowany jedynie jako środek, nie zaś jako cel.”

Nie, to nie Karol Marks, lecz św. Jan Paweł II. Działanie wyłącznie w wymiarze pracy nie umożliwia korzystania z dóbr, które praca ma za zadanie dostarczać. Są to nie tylko przedmioty materialne, które konsumujemy, ale przede wszystkim dobra niemierzalne, takie jak spędzanie czasu z bliskimi, rodziną. Temu właśnie powinna służyć wolna niedziela, będąca czasem poświęconym na czerpanie z kapitału generowanego wraz z innymi ludźmi, z którymi możemy tworzyć realną wspólnotę. Mówiąc krótko: praca ma służyć, nie zaś być celem. Jestem przekonany, że pod takim właśnie postulatem mogłyby z lekką ręką podpisać się zarówno środowiska lewicowe, jak i Kościół katolicki. Póki co politycy nie ułatwiają jego realizacji.

Czytaj także:

 

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).