USA: Kłopot ze słowem „ludobójstwo”

Choć podczas rzezi Ormian (i wcześniej podczas czystek etnicznych pod koniec XIX w.) amerykańscy politycy i społeczeństwo uczynili wiele, by pomóc Ormianom, dziś USA nie chcą uznać wydarzeń sprzed wieku za ludobójstwo, ze względu na relacje z Turcją.

19.04.2015

Czyta się kilka minut

Herbert Hoover, prezydent USA w latach 1929-33, jest autorem stwierdzenia, że podczas I wojny światowej Armenia „była tylko trochę mniej znana amerykańskim uczniom szkolnym niż Anglia”. Peter Balakian, autor głośnej książki „Płonący Tygrys. Rzeź Ormian i reakcja Ameryki”, twierdzi z kolei, że to sprawa ormiańska była „pierwszym międzynarodowym ruchem na rzecz praw człowieka” w historii USA. W istocie, ponieważ już w XIX w. amerykańscy misjonarze protestanccy licznie podróżowali na tereny ormiańskie, Amerykanie wiedzieli sporo o Ormianach i byli zszokowani wieściami o czystkach, które w latach 1894-96 prowadził już sułtan Abdülhamid II. Już wówczas przywódcy religijni i intelektualiści z USA organizowali pomoc humanitarną dla Ormian.
Później zaś, podczas I wojny światowej, informacje o rzezi Ormian – dokonanej przez Turcję, sojusznika Niemiec – były istotne dla przekonania Amerykanów, by ich kraj włączył się w odległy konflikt, co stało się w końcu w 1917 r. (podobną rolę odegrało storpedowanie statku „Lusitania” i brutalne traktowanie belgijskich cywilów przez Niemców). W 1915 r. sam tylko „New York Times” opublikował aż 145 artykułów o ludobójstwie Ormian. Gdy więc USA przystąpiły do wojny, prezydent Wilson czuł nacisk opinii publicznej, by zająć się także tą kwestią: dwunasty z jego „14 punktów” (orędzia w Kongresie, szkicującego plan dla pokoju) mówił o suwerenności dla zniewolonych narodów imperium osmańskiego. Choć Wilson nie wymienił Armenii, wiadomo było, że ją ma na myśli.
Dwa lata później Turcja i państwa Ententy podpisały traktat pokojowy w Sèvres, który miał stworzyć państwo ormiańskie pod protektoratem USA. Ale Senat USA nie zatwierdził traktatu, wkrótce wybuchła też wojna turecko-armeńska – i koniec końców teren Armenii podzieliły między siebie Turcja i Rosja sowiecka. Także solidarność USA z Armenią miała krótki żywot. Już od lat 20. XX w. polityka USA wobec rzezi Ormian dyktowana była pragnieniem niedrażnienia Turcji, która stawała się lukratywnym rynkiem ropy. A po 1945 r. – także jednym z sojuszników USA na Bliskim Wschodzie (i od 1952 r. członkiem NATO).
Oficjalne uznanie ludobójstwa nie było i nie jest na rękę ani Republikanom, ani Demokratom. Jedynym prezydentem, który nazwał rzeź Ormian ludobójstwem, był Ronald Reagan (choć na tym się skończyło; Reagan nie poparł zabiegów, by USA uznały rzeź). W 1990 r. Bush senior nazwał wydarzenia z lat 1915-17 jedynie „masakrami”. Potem ani Clinton, ani Bush junior nie uznali rzezi Ormian. Clinton uważał, że może to doprowadzić do destabilizacji na Bliskim Wschodzie. Jednak największym rozczarowaniem dla Ormian jest Obama: choć podczas kampanii w 2008 r. obiecał, że nazwie ludobójstwem ich tragedię, nie uczynił tego.
Nie tylko Stany, także wiele państw Europy ma tu kłopot ze słowem „ludobójstwo” – wobec coraz bardziej niestabilnego Bliskiego Wschodu Turcja jest równie ważna, jeśli nawet nie ważniejsza niż podczas „zimnej wojny”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2015