Umierać za Niceę

Nie przyzwyczajaj ust swoich do wypowiadania przysięgi i nie przywykaj do wzywania imienia Świętego. (...) Ten, co stale przysięga (...) nie będzie wolny od grzechu. Syr 23, 9n.

04.11.2009

Czyta się kilka minut

Zupływem czasu zarówno gromkie słowa przysięgi, jak i skrajnie przesadne deklaracje mogą odsłaniać swój niepoważny charakter. Syrach ostrzega zwłaszcza przed zatratą poczucia proporcji zdarzeń zachodzącą w wyniku wprowadzenia udramatyzowanych kontrastów, w których absolutna biel sąsiaduje z absolutną czernią. Jako współczesny nam przykład może posłużyć choćby pełne patosu przeciwstawienie uwieńczone alternatywą rozłączną: "Nicea albo śmierć". Powtarzano je najpierw w podniosłym nastroju sugerując, że trzeba się zdobyć na bohaterski gest oddania życia za Niceę, jeśli nie potrafimy siłą samej logiki przekonać do naszych argumentów tych, którzy winni być przekonani.

Niceę odwiedziłem przed miesiącem, by spotkać tam 18 polskich kapłanów, którzy w trudnych warunkach duszpasterskich diecezji Toulon pracują w zlaicyzowanym środowisku. Na Wyspie św. Honoraty miałem długą dyskusję z ponad 20-osobowym gronem młodych francuskich cystersów, którzy mówili o pięknie duchowych wyborów inspirowanych duchowością św. Bernarda. Pełni optymizmu życiowego nie deklarowali jednak gotowości umierania, mimo że poranne obowiązki zaczynają już o 4.10. Podobnie podczas długich spotkań z młodzieżą z grup modlitewnych i licznym kręgiem seminarzystów, zafascynowanych charyzmatyczną osobowością bp. Dominika Reya, w zadawanych mi pytaniach o sens i piękno życia słyszałem echo ewangelicznego radykalizmu; nie spotkałem tam jednak nikogo, kto zapowiadałby rychłą śmierć za Niceę.

Jedyną grupą deklarującą taką gotowość pozostał więc spory krąg rodzimych polityków. Na szczęście nie stwierdzono jeszcze przypadków żadnego zgonu. Ale można pytać, czy formułowany i w Starym, i w Nowym Testamencie zakaz stosowania nieproporcjonalnie mocnych form językowych można pogodzić z tym surrealizmem życiowym, w którym dominuje teatralne udramatyzowanie życia. Ma ono w kulturze europejskiej wielką tradycję, jeśli przywołać tylko tragedie Eurypidesa z epizodami zamierzonej komedii. Jeśli uwspółcześniony Eurypides nie dopuści jednak do głosu refleksyjnego Syracha - możemy wtedy łatwo otrzymać teatr jednego Rejtana, w którym burza w szklance wody stanowić będzie symbol życiowej nawałnicy.

Nasze pokolenie straciłoby wiele, gdyby zanikła w nim wrażliwość na głos Ben Syracha, zwanego Eklezjastykiem. To on bowiem, unikając patosu i teatralnej pozy, w trudnych momentach dziejowych był dla swego narodu nauczycielem zaufania Bogu, mądrości i rozwagi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2009