Ulotny hegemon III RP

Czy klasa średnia ma przyszłość? Odpowiedź na to pytanie dotyczy niemal trzech czwartych Polaków.

08.04.2019

Czyta się kilka minut

 / KRZYSZTOF KAROLCZYK / AGENCJA GAZETA
/ KRZYSZTOF KAROLCZYK / AGENCJA GAZETA

Klasa średnia jest nadzieją. Naszym celem jest Zachód – pisał przed laty prof. Henryk Domański – a mitycznego Zachodu nie da się, przynajmniej zdaniem wielu socjologów, wyobrazić sobie bez tej warstwy. Już w 1989 r. Jacek Kurczewski witał przemiany ustrojowe esejem o tym, czym jest i czym może się stać klasa średnia. Tłumaczył, że Solidarność, ruch wielce zróżnicowany społecznie, wyrażała i reprezentowała nową klasę średnią, stworzoną w czasach realnego socjalizmu: ludzi, którzy zdobyli wykształcenie, kwalifikacje, mieli silne poczucie wartości, a co najważniejsze – posiadali aspiracje do zajmowania właściwych ich planom i wykształceniu miejsc w strukturze społecznej. Tamta klasa średnia napotykała stały opór nomenklatury partyjnej i została zepchnięta na drugorzędne pozycje, zderzając się z czymś, co można nazwać szklanym sufitem. Innymi słowy: klasa średnia była u kresu PRL jakoś ukształtowana i wystąpiła jako warstwa, która wybrała otwarty bunt. W przyszłości jednak, pisał Kurczewski, miała łagodzić i skutecznie realizować nasze aspiracje demokratyczne oraz modernizacyjne i odegrać tę samą rolę, jaką pełniła i pełni w rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych.

Rozważania o klasie średniej mają więc przede wszystkim charakter projektujący. Nawet jeśli nie potrafimy wskazać, kto się na nią składa, wedle jakiego kryterium da się ją wyodrębnić, wiemy, do czego jest nam potrzebna i jak będzie istotna: przede wszystkim do realizacji liberalnych postulatów. Najważniejsze z nich to stabilizacja ładu politycznego i tłumienie konfliktów. Klasa średnia zwiększa efektywność gospodarczą poprzez typ zawodów, jaki uprawia, i szczególny etos pracy. Jest wreszcie (czy bywa) grupą, która kształtuje nowy typ czy model człowieka epoki kapitalizmu.

69 procent średniaków

Jak myśleć o klasie średniej w Polsce w czwartym roku rządów PiS? Co ją wyróżnia i stanowi o jej istnieniu? Wiele o tym pisano, zwykle dochodząc do całkiem różnych wniosków. Niektórzy badacze stawiali tezę, że stanowi ją nasza klasa przedsiębiorców, nie jest jednak jasne, dlaczego ta wielce zróżnicowana grupa miałaby tworzyć stan średni. Warto więc sięgnąć po inne kryteria.

Prawie trzy czwarte Polaków (dokładnie: 69 proc.) uważa, że należy do klasy średniej. Autoidentyfikacja jest czymś ważnym dla ludzi. Wskazuje na ich ambicje i pragnienia. Chcą żyć tak jak reszta. W pewnym komforcie i spokoju. Może to oni mają rację, biorąc pod uwagę ich style życia, aspiracje, nieco lepszy stan posiadania? Idąc ulicami Warszawy, Gdańska czy Puław miewam to samo wrażenie. Wszyscy nieźle czy może jako tako ubrani, jeżdżą w miarę nowymi samochodami, mają zadbane i przyzwoicie wyposażone mieszkania czy domy. Skrajnej nędzy nie widzę, chyba że ktoś mnie zaprowadzi na sąsiednią ulicę i poprosi, bym zasiadł między miłymi miłośnikami wszelkich tanich alkoholi. W znanych mi wsiach jest tak samo. Są stali klienci sklepów z piwem, ale większość rolników żyje tak, jak mieszkańcy miast, całkiem zręcznie dając sobie w życiu radę.

W takim pejzażu wydaje się, że projekt społeczny opisany przez Kurczewskiego już się spełnił. Tym bardziej że – jak wynika z różnych badań – Polacy wcale nie są tak podzieleni, jak się to przedstawia, i na ogół mają podobne poglądy społeczne na ważne kwestie, jak opiekuńcza i silna rola państwa, stosunek do własności prywatnej, ograniczanie podstawowych wolności obywatelskich, aspiracje Kościoła katolickiego.

Wielu socjologów (np. Maciej Gdula) łączy klasę średnią z szybko rozwijającą się grupą pracujących w różnego rodzaju usługach, administracji, edukacji. Przynależą podobno do tej grupy pielęgniarki, nauczyciele, ale też wyżsi i niżsi urzędnicy administracji, osoby pracujące dla sektora finansów, jak również lekarze, prawnicy, adwokaci itd. Ci, którzy w dużej mierze dawniej zaliczani byli do warstwy inteligencji. Grupa ta obejmuje jedną czwartą zatrudnionych. Ma wyższy prestiż, stabilne dochody, a ich pozycja oraz status rosną, gdy jednocześnie maleje udział w podziale pracy rolników i robotników.

W sieci powiązań

Inni chcą widzieć klasę średnią poprzez styl życia. Wymienia się tu indywidualizm, poleganie na sobie, zamiłowanie do porządku (punktualność, dyscyplina połączona z poświęceniem i planowaniem przyszłości), pracowitość, wysokie aspiracje i pragnienie awansu, gotowość inwestowania w siebie. Dodaje się kilka słów o merytokracji. Klasa średnia liczy na to, że o pozycji będzie decydowała wiedza, kompetencje, choć zarazem wie, że znalezienie nowej pracy w dwóch na trzy przypadkach zależy od znajomości i rzadko kiedy zdobywa się dobry etat ot tak, na wolnym i otwartym rynku.

Co ważne: klasa średnia nie ma szczególnych zainteresowań intelektualnych. Skończył się na dobre i na złe snobizm na czytanie dobrych książek. Zresztą na lektury brakuje skupienia i czasu. Przedstawiciele klasy średniej zawsze się spieszą i zawsze nie nadążają. Bywają bardzo zmęczeni, co często leczą wieczornym popijaniem wina i whisky. Alkoholizm, choć ukrywany, jest w tej grupie dość rozpowszechniony.

Za to socjologowie doceniają nowe trendy w stylach życia. Pisze się chętnie o modzie na bieganie i wyprawy rowerowe. Cykliści to już spore lobby, ważne w wyborach samorządowych. Liczy się także zdrowe i modne jedzenie. Powstają kooperatywy żywnościowe i sklepy z lepszą żywnością. Rynek otwiera się na tę grupę.

Mamy dość dowodów na to, że klasa średnia dysponuje większym kapitałem społecznym niż osoby z innych warstw. Zna więcej ludzi, prowadzi bogatsze życie towarzyskie, łatwiej jej znaleźć osoby chętne do pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. Ta sieć towarzyskich kontaktów jest przekazywana dzieciom.

Klasę średnią wyróżnia też kapitał edukacyjny. Jej dzieci kończą lepsze szkoły (często prywatne), studiują na ważnych uczelniach. Wyższy jest też wskaźnik udziału w wyborach. W sumie oznacza to, że klasa ta ma silne tendencje reprodukcyjne. Dziecko z tej warstwy będzie miało zapewne zbliżoną lub wyższą pozycję niż rodzice.

Można oczywiście powiedzieć, że są to czynniki budujące mocne bariery społeczne. Wejście do tej grupy nie jest proste i nie jest łatwo (finansowo czy obyczajowo) sprostać jej wymaganiom.

Ważne okazuje się kryterium dochodowe, które określa wysokość zarobków. Zwykle próg startowy dla klasy średniej wynosić mają zarobki jednego z dorosłych członków rodziny powyżej 8 tys. zł netto. Jeśli jednak tak będziemy wyznaczać ową klasę, obejmie ona mniej niż jedną czwartą pracujących Polaków (ponad 3 mln osób, licząc z rodzinami). Zdajemy sobie sprawę, że granica ta nie jest ostra. Inna siła nabywcza owych 8 tys. zł jest w Warszawie, inna w Sanoku czy w Tczewie. Wiemy też, że pozycję majątkową wyznacza wartość zgromadzonego majątku. W moim starym domu mieszkania kupują ludzie wprost przeniesieni z małych wsi do miasta. Z dnia na dzień sprzedali ziemię i dobrze na tym zarobili.

Jednak zarobki same w sobie, liczone bezwzględnie, nie są mocnym wskaźnikiem położenia klasowego. Powiada się czasem, że do klasy średniej należą ci, którzy mogą po zapłaceniu kosztów mieszkania i jedzenia zostawić do swojej dyspozycji na wybrane cele nie mniej niż jedną trzecią dochodów. To pozwala im nie tylko kupować nowe auta i nowe urządzenia AGD, ale zadbać o zdrowie i zapłacić za wykształcenie dzieci.

Samoobrona

Klasa średnia ma łagodzić i chronić procesy demokratyczne (większość Polaków, jak wiemy, jest przywiązana do etosu wolnościowego i demokratycznego). Jej energia jest – jak uważa wiele osób – niezbędna kapitalizmowi. Daje mu moralne uzasadnienie i czyni czymś oczywistym i bez­alternatywnym. Jej etos najbliższy jest etosowi mieszczańskiemu, jak opisywali to badacze od Marii Ossowskiej do Deirdre N. McCloskey. Nacisk kładzie się tu na rozwój będący efektem nie tyle nowych technologii, ekspansji wolnego rynku, co idei moralnych. W socjologii mówi się ostatnio, że istnieje szczególny habitus, obyczaj tej grupy. Jego elementami są m.in. przedsiębiorczość, gotowość inwestowania w siebie samego, zdolność do podejmowania ryzyka, wysoki poziom ­asertywności, docenienie sukcesu ­finansowego, zdolność racjonalnego myślenia. Nie ma tu miejsca na bierność i użalanie się nad sobą.

Taki etos ma powodzenie: można wręcz twierdzić, że ostatnie dekady przyznają warstwie średniej pozycję hegemoniczną. To jest model życia będący punktem odniesienia dla większości obywateli. Do klasy średniej aspiruje większość z nas i w miarę jak się rozszerza ten styl bycia, zaczyna wyznaczać logikę zbiorowego postępowania.


Czytaj także: Ponosi koszty polityki socjalnej, ale nie dostaje nic w zamian. Zostaje sama, bo żadnej sile politycznej na niej nie zależy. I dojrzewa w niej bunt - socjolodzy Tomasz Szlendak i Arkadiusz Karwacki o klasie średniej


Owszem, może i klasa średnia czasem pełni zasadniczą rolę w stanowieniu i stabilizacji demokracji. W innych sytuacjach jednak, gdy znajduje się w zagrożeniu, zmienia się w groźny tłum anonimowych i radykalnych mieszczan. Hannah Arendt pisała o klasie średniej w kontekście zbrodni hitlerowskich. Uważała, że jest gotowa uczynić wszystko, co od niej żądano, byle tylko zabezpieczyć byt rodziny, rentę czy polisę ubezpieczeniową. Harold Lasswell w 1933 r. dowodził, że hitleryzm opiera się na klasie średniej, zagrożonej zarówno przez marksistowskie partie, jak i kapitalistyczną koncentrację kapitału. Wielki klasyk socjologii Seymour Martin Lipset doszedł do wniosku, że ustroje faszystowskie, antydemokratyczne i antyliberalne były skutkiem polityki centrowych i średnioburżuazyjnych partii. Dzisiaj używamy innych pojęć, ale rozumiemy dobrze zdanie tego wybitnego amerykańskiego socjologa nazywające faszyzm ekstremistycznym kierunkiem centrum.

Oczywiście ważne jest nie tylko wskazanie na rewolucyjne pragnienia tej warstwy, ale cały kontekst społeczny pierwszej połowy XX wieku, z rosnącą rolą robotników i wielkich kapitalistów. Zawsze chodziło o jedno, o przywrócenie klasie średniej poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego i oczekiwanej przez nią znaczącej pozycji społecznej.

Dobrym przykładem w polskim kontekście była Samoobrona, kierowana przez realną polską klasę średnią, która nieźle się dorobiła na początku transformacji, a potem przegrywała z bardziej nowoczesnymi warstwami reprezentującymi kapitalizm zglobalizowany. Dziś z kolei we Francji obserwujemy żywiołowy i gwałtowny bunt „żółtych kamizelek” – populistyczny protest klasy średniej przeciw elitom władzy. Klasa średnia nie zawsze jest przeciw demokracji, ale często przeciw kiepskiej polityce rządów i ekonomicznej deprywacji. Czy protestów w USA i innych krajach (Occupy Wall Street i podobne ruchy) nie wywołali jej młodsi przedstawiciele?

Bez reprezentacji

Polityczna tożsamość polskiej klasy średniej jest mocno podzielona. Nie da się utrzymać tezy, że wyborcy PO to ludzie bogatsi, lepiej wykształceni, a PiS zagospodarowuje niższe klasy społeczne. Najbliższa klasie średniej chciała być PO w pierwszych latach swoich rządów. Sprzyjała temu jej bezideowość (trudno było powiedzieć, co stanowi program tej partii), pewien optymizm, więcej niż werbalna obrona orientacji proeuropejskiej i kanonu idei wolnościowych, które wiążą państwa UE. Gdy jechaliśmy wtedy za granicę, czuliśmy dumę, że zamieszkujemy nowoczesny, w miarę zamożny, otwarty kraj, że stajemy się „normalnym” społeczeństwem, bliskim już innym narodowym wspólnotom.

Wydawałoby się, że PiS ze swoją nieufnością dla przedsiębiorców, etycznym tradycjonalizmem, eurosceptycyzmem, wrogością wobec obcych, etatyzmem powinien być partią niechętną klasie średniej. Nic z tego: proszę zwrócić uwagę, jak funkcjonuje program 500 Plus. Mechanizm redystrybucyjny pozostawia rodzinom decyzje, jak mają owe pieniądze wydawać. Podtrzymuje w ten sposób reguły indywidualistyczne. To od racjonalności poszczególnych rodzin zależy, jak te pieniądze są inwestowane. Reforma szkolna z kolei jest wręcz otwarcie antyspołeczna i skierowana przeciw niższym warstwom. Skraca się czas edukacji – ewenement na skalę światową – likwiduje gimnazja, które w dłuższej perspektywie służyły wyrównaniu nierówności edukacyjnych i dawały większe szanse na studia osobom z mniejszych ośrodków. Również reforma szkół wyższych sprzyja większym i prestiżowym uczelniom, osłabiając ośrodki skromniejsze.

Przeniesienie sympatii na PiS w 2015 r. daje się w dużej mierze tłumaczyć rozbudzonymi oczekiwaniami i odczuwanym dość głęboko rozczarowaniem. Polska nie okazała się, jak chciała propaganda tamtej epoki, zieloną wyspą. Jej gospodarka pozostała peryferyjna i mało innowacyjna. Liberalny, jak na owe czasy, model życia społecznego w sposób oczywisty sprzyjał elitom finansowym. Lęk budził brak perspektyw młodych. Państwo wycofywało się z wielu zobowiązań, a było mało skuteczne. Szanse awansu społecznego malały. Wiedział o tym premier Tusk i jego doradcy, tyle że nic z tym nie zrobił. PiS odpowiadał wtedy na realne problemy społeczne – i niewiele się w tej mierze zmienia. Opozycja niegdyś tzw. liberalna ma tu niewiele lub zgoła nic do zaproponowania.

Czy klasa średnia ma przyszłość? Wszystkie dane z krajów zachodnich wskazują na zanik lub marginalizację tej grupy. Powiada się, że rosną nierówności, co oznacza polaryzację struktury społecznej oraz osłabienie pozycji politycznej i majątkowej tej klasy. Trzeba coraz dłużej pracować, coraz większym kosztem, by utrzymać się na powierzchni.

Czy mamy do czynienia z tym samym trendem w Polsce? Chyba tak. Jesteśmy krajem o największym stopniu rozwarstwienia w Europie. Nie ma więc powodu uważać, że klasa średnia, nawet po ewentualnym przejęciu władzy przez PO czy tworzoną przezeń koalicję, poczuje się bezpieczna i znajdzie pewniejszą przyszłość. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2019