Ukraina: Jak radzą sobie z wojną?

Dyrygent wojny / rys. Anatolij Biełow

Co Ukraińcy myślą przyszłości swego kraju? W pierwszą rocznicę rewolucji i rozpoczęcia rosyjskiej agresji, pięcioro autorów z Ukrainy co tydzień odpowiadało na jedno pytanie, dotyczące położenia ich ojczyzny. Dziś ostatnia debata.

Pytania zadawała artystka i publicystka Jewgenija Biełorusiec, a dyskutowali: Borys Chersoński (lekarz, poeta i pisarz z Odessy), Roman Dubasewycz (kulturoznawca ze Lwowa, obecnie mieszkający na Zachodzie), Ołena Stepowa (blogerka z Łuhańska, która nadal mieszka w swoim rodzinnym mieście, pozostającym obecnie pod kontrolą rosyjską), Sasza Dworieckaja (działaczka na rzecz praw człowieka z Kijowa, z organizacji „Wostok SOS”, która zajmuje się m.in. ukraińskimi uchodźcami) i Iwan Jakowina (rosyjski dziennikarz mieszkający dziś we Lwowie, prowadzący własny program w niezależnej kijowskiej telewizji Hromadske.tv). 

Głosy z Ukrainy – to część projektu dziennikarskiego „Stereoscope Ukraine” (w internecie: http://n-ost.org/voices_from_ukraine), prowadzonego przez grupę niemieckich dziennikarzy „n-ost”. Teksty są publikowane równocześnie w internecie przez niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (na stronie www.faz.net), rosyjski niezależny magazyn internetowy www.colta.ru, angielski portal Transitions Online (tol.org) oraz przez „Tygodnik Powszechny”.

Zapisy czterech poprzednich dyskusji są dostępne na stronie internetowej „Tygodnika”.

 

JEWGIENIJA BIEŁORUSIEC:


Ułamki wspomnień o zdarzeniach ubiegłego i bieżącego roku nie zrastają się w historyczną panoramę. Kolejne wydarzenia wciąż się na siebie nawarstwiają, a dystans do nich staje się niedopuszczalnym luksusem. W rezultacie wspólna sprawa protestów i wojny stała się osobistą historią każdego z nas.

Ostatnia nasza dyskusja jest poświęcona temu, jak każdy z autorów widzi i przeżywa to, co się dzieje. Jakie są wasze osobiste strategie, pomagające wam radzić sobie z zaistniałą sytuacją, z wojną?

 

IWAN JAKOWINA:

Iwan Jakowina

W żaden sposób nie mogę pogodzić się z wojną, która już prawie rok trwa na wschodzie Ukrainy. Z jednej strony, jestem urodzonym w Moskwie obywatelem Rosji, z drugiej natomiast – etnicznym Ukraińcem, żyjącym i pracującym we Lwowie. Jedna moja połowa walczy z drugą. Żeby nie zwariować, przyszło mi w tej sytuacji zająć pozycję maksymalnie z boku, stać się neutralnym obserwatorem, który po prostu utrwala fakty.

Niemniej czuję, że linia frontu, linia zniszczenia i śmierci, przebiega również przez moją świadomość, że sprawia nieustający tępy ból. Jedynym wybawieniem od tego bólu byłoby zakończenie wojny, co jest z kolei możliwe tylko pod warunkiem odsunięcia od władzy jej inspiratora i głównego sponsora: Władimira Putina. Obawiam się, że dla tego człowieka nie ma już we mnie ani dobrego słowa, ani obiektywizmu. Z mojego, ściśle osobistego punktu widzenia, to on właśnie jest wojną, którą trzeba natychmiast przerwać, usunąwszy samą przyczynę narastającego bólu.

 

BORYS CHERSOŃSKI:

Borys Chersoński

Na zewnątrz nasze życie na tle wojny niewiele się zmieniło. Ciężar codziennych trosk wzrósł, lecz nie do tego stopnia, aby pękł pod nimi kręgosłup. Rozkład dnia jest mniej więcej taki sam, jak w czasie pokoju. Rodzaj pracy – wykłady, działalność literacka, psychoterapia – tutaj nic się nie zmieniło. Literackich spotkań i podróży nie jest mniej niż w 2013 roku. Niegdyś, sto lat temu, wszystko porównywało się z rokiem 1913. Czyżbyśmy w przyszłości wszystko mieli porównywać z rokiem 2013?

Najważniejszymi zmianami są te wewnętrzne, to one tworzą pewne tło bezsensowności i pustki; w dniach wojny wszystko to, co robisz, wydaje się mało znaczące i niepotrzebne ani twojemu krajowi, ani twoim przyjaciołom, ani tobie samemu. Czasem zdaje się, że porusza tobą iluzja czy też inercja (co jest prawie tym samym) pokojowego, rozsądnego życia. I coś jeszcze – rozumiesz, że pozostawanie samym sobą jest jedyną możliwą formą oporu. Oporu materiału ludzkiego.

 

OŁENA STEPOWA:

Ołena Stepowa

Przeżywszy rok wojny, stałam się podobna do wypalonego donieckiego stepu. Moje znużone myśli, jak szkielety połamanych gałęzi, spoglądają w zasnute dymem niebo.

Czarne leje po pociskach, okopy, spalony sprzęt wojskowy, zdrada, ból, strach i pragnienie przeżycia – to blizny zarówno moje, jak i stepu.

Przed wojną mieszkałam w Obwodzie Ługańskim. Wojna ukradła mi dom, pracę, kardynalnie zmieniła moje plany i mój charakter. W którymś momencie przerażenia i rozpaczy, w akompaniamencie kanonady rosyjskich „Gradów”, umarła Jelena Stiepaniec i narodziła się Ołena Stepowa.

Moje narodziny były związane z pragnieniem obrony swojego kraju przed trucizną rosyjskiego szowinizmu, szepczącego do ucha Ukrainy: „Zabij go, zabij”, wpajającego nienawiść do mieszkańców Donbasu. Każda informacyjna fala niosąca przekaz „Wszyscy mieszkańcy Donbasu to zdrajcy, walczący po stronie DNR-LNR” [Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej – red.], odwracała spojrzenia Europy i Ukrainy od prawdziwych okupantów.

Napisałam książkę „Mimo wszystko będzie Ukraina, czyli historie ze strefy wojny”, aby przeciwstawić się wojnie informacyjnej. I wydaje mi się, że zdołałam pokazać w niej prawdziwą, okupowaną i jęczącą z bólu Ługańszczyznę. 

Obecnie, niejako przeżywając wojnę od pierwszego jej dnia, opisuję w książce „Autobiografia wojny” wszystko to, co się wydarzyło. Chcę, aby ci, którzy ulegli hipnozie propagandzistów, mogli czytając ją oczyścić własną świadomość z syropu „russkiego miru”. Moja wojna o Donbas jeszcze się nie skończyła.

 

ALEKSANDRA DWORIECKAJA:

Sasza Dworieckaja

Konieczność radzenia sobie z zaistniałą sytuacją, z okupacją Krymu, pojawiła się dla mnie dokładnie 15 marca 2014 roku. W ten dzień po raz pierwszy poczułam fizyczną potrzebę oporu. Właśnie tego dnia przedstawiciele tak zwanej krymskiej samoobrony przyszli do mieszkania w Symferopolu, w którym wcześniej mieszkałam i skąd zdążyłam uciec, ale gdzie jeszcze pozostawali moi przyjaciele-dziennikarze.

Dzięki kanałowi internetowemu ustream mogłam obserwować, jak z mojego domu wypędzani są moi przyjaciele. Tego samego wieczora towarzyszyłam przez telefon moim znajomym aktywistom z Sewastopola, którym wyłamywano drzwi do ich mieszkania. Wzięli ich wtedy na dobę do niewoli, po pobiciu i przesłuchaniu puścili.

Po raz pierwszy poczułam to, co się nazywa „zaciskać zęby z wściekłości” –  już w Kijowie fizycznie bolały mnie szczęki i nie mogłam zasnąć.

Dzisiaj koordynuję działalność Inicjatywy „Wschód-SOS”, zajmującej się udzielaniem pomocy przesiedleńcom, zmuszonym do opuszczenia własnego domu – Krymu lub Donbasu. Na dzień dzisiejszy tych, którzy otrzymali od nas pomoc, jest ponad dwadzieścia tysięcy. W kwietniu mam urodzić syna i – jak w filmie „Chajtarma”, opowiadającym o wysiedleniu Tatarów Krymskich – wierzę, że powrót będzie możliwy, tylko wówczas, kiedy wszyscy dołożymy w tym celu maksymalnych starań.

 

ROMAN DUBASEWYCZ:

Roman Dubasewycz

Od pierwszych chwil Majdanu, podobnie jak wielu moich rodaków, uzależniłem się od najnowszych wiadomości. Przy czym moje wewnętrzne napięcie rosło wraz z odległością od miejsca zdarzeń. Ulgę przynosiły tylko wspólne akcje – jak demonstracje w Berlinie i w Wiedniu czy zbiórka pieniędzy – które pozwalały choćby w niewielkim stopniu przeciwstawić się nieprzemijającym uczuciom strachu i niemocy. Wielką nagrodą były spotkania ze wspaniałymi ludźmi: studentami, informatykami, gospodyniami domowymi, ludźmi różnych pokoleń, a nawet przedstawicielami korpusu dyplomatycznego, którzy – co dawniej się nie zdarzało – przechodzili na stronę demonstrantów.

Jednak niezależnie od całego entuzjazmu, przychodziło także zmęczenie. Nieoczekiwanie zaczęło mnie ciągnąć do muzeów, oczarowała mnie muzyka. Nagle zrozumiałem, dlaczego w czasie wojny ludzie gromadzili się na koncertach nawet w zimnych nieogrzewanych salach. Jednym z najmocniejszych przeżyć z tego okresu był koncert muzyki George’a Gershwina w Filharmonii Lwowskiej na trzy dni przed krwawym rozstrzelaniem Majdanu. Trafiłem na koncert razem ze swoim przyjacielem ze Szwajcarii, który w kulminacyjnym momencie koncertu szepnął: „Wydaje mi się, że ta muzyka jest tak piękna, że zmiecie wszelką przemoc”. I chociaż konferansjerka delikatnie pominęła informację o żydowskim pochodzeniu kompozytora, mówiąc coś mgliście o motywach zaczerpniętych z folkloru amerykańskiego – w tym momencie zrodziła się we mnie nadzieja, że lwowska sala, wypełniona po brzegi ludźmi, którzy przyszli na Gershwina, prędzej czy później pomoże Ukrainie przezwyciężyć piekło rozlewu krwi. I nawet kolejny wybuch przemocy i wojna nie zdołały tą nadzieją zachwiać.

Tłumaczenie Przemysław Tomanek

Projekt „Stereoscope Ukraine jest wspierany przez: Robert Bosch Stiftung, Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RFN, Fundację Renovabis oraz Europäischer Austausch.

Czytaj więcej:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]