Ujrzeć, dotknąć i zaśpiewać

Nad francuskim Le Puy-en-Velay katedra góruje dziś tak samo jak 800 lat temu. Zajmuje jeden z powulkanicznych stożków, którymi usiany jest cały płaskowyż.

26.11.2016

Czyta się kilka minut

Katedra w Le Puy-en-Velay  / Fot. Bernard Jaubert / GETTY IMAGES
Katedra w Le Puy-en-Velay / Fot. Bernard Jaubert / GETTY IMAGES

To wschód Masywu Centralnego, zadziwiający krajobraz, jakby Księżyc porósł bujną zielenią. Prowadzące tu kręte drogi, poza położeniem asfaltu, nie tak wiele zmieniły się od średniowiecza, gdy szli nimi pielgrzymi szukający punktu orientacyjnego – wciąż też jest nim widoczna z daleka bryła kościoła (choć w XIX wieku dołączyła do niej sąsiednia, gigantyczna figura Matki Boskiej). I wciąż nie brak pielgrzymów, których nadal przyciąga czczona tu figurka Czarnej Madonny. Jak przed wiekami katedra może też znów służyć za punkt wyjścia na ponownie żywą drogę do Santiago de Compostela. W Le Puy czas zdaje się domykać tysiącletni krąg.

Ogromna katedra nie zmieściła się na szczycie wzgórza – wychyla się poza wierzchołek, podparta monumentalnymi łukami wejściowego portyku. Wchodzący doświadcza jej ogromu, by zniknąć w czeluściach wyrastającej ze skały budowli. Nie ma tu znanego z Burgundii ciemnego narteksu (przedsionka), ale wykute w zboczu góry schody ginące we wnętrzu wejściowego portyku dają podobny efekt: wędrówki przez zagmatwaną, pełną niebezpieczeństw ciemność świata – ku światłu kościoła. Efekt zaskoczenia może być jednak jeszcze większy niż w Vézelay czy Tournus. Tam uderza kontrast mroku i jasności – tu sam punkt wejścia, gdyż wchodzący wyłania się nagle z podziemi pośrodku nawy, niemal przed głównym ołtarzem. Nad nim zaś rozpina się marzenie romańskich architektów: sklepienie niebiańskie, czyli kopuła. Imponująca jak na XII wiek na skrzyżowaniu nawy z transeptem, i szereg mniejszych, nad kolejnymi przęsłami. Nie tylko we Włoszech, lecz i na południu Francji antyk nigdy całkiem nie umarł.


Życie i księga


To wszystko, mimo remontów, rekonstrukcji, wreszcie rewolucji (co jest też ładniejszym synonimem dla dewastacji, choć w tym przypadku szczęśliwie ograniczonej), w zasadzie nie zmieniło się i wciąż żyje – od blisko tysiąca lat. Niezwykła romańska bryła, kult maryjny, otwierające się na świat potrójne zachodnie arkady, przyjmujące zmęczonych wspinaczką i kładące u stóp wędrowców ich dalszą drogę ku Santiago. Natomiast pewna specjalna liturgia zachowała się jedynie w księgach. Liturgia również charakterystyczna dla wywyższonej katedry, szczycącej się tą szczególną relikwią, w której tak idealnie odbija się duch średniowiecza: napletkiem Pana Jezusa. Tym oczywiście, który pozostał z obrzezania, gdy osiem dni po narodzinach, zgodnie z Prawem Mojżeszowym, Jezus stał się żydem.

Dziś relikwia ta może wydawać nam się cokolwiek nietypowa (czy bardziej niż mleko Matki Boskiej, przechowywane np. w Centuli, o której za moment?) i zapewne także zmiany wrażliwości stoją za zanikiem kultu obrzezania Pańskiego, jaki jednak przez parę stuleci był ważny w Le Puy – tak ważny, że wielką, trwającą 24 godziny liturgię starannie spisano, wraz z „didaskaliami” objaśniającymi zachowania poszczególnych jej uczestników. Nabożeństwo to, którego fragmenty zabrzmią w Gdańsku w wykonaniu Ensemble Gilles Binchois, rozwijało się zresztą wraz z kultem, do średniowiecznej monodii dochodziła późniejsza polifonia – Kodeks przekazuje jego obraz z XVI wieku.

Być może źródło znaczenia relikwii i jej kultu tkwi gdzieś w czasach jeszcze wcześniejszych niż obecna bryła katedry. Le Puy było miejscem pielgrzymek już za czasów karolińskich, a właśnie panowanie Karola Wielkiego łączy się z rozwijanym w Kościele – świadomie i konsekwentnie – skupieniem na osobie samego Zbawiciela w jego ludzkiej postaci. Długo utrzymujące się symboliczne przedstawianie Chrystusa jako Baranka poddał wprawdzie krytyce już Sobór in Trullo (692 r.), jednak Zachód miał wówczas spore opóźnienia... Nowość przyjmowała się stopniowo, lecz idealnie pasowała Karolowi: władcy restytuującemu cesarstwo i centralizującemu państwo – w równej mierze potrzebującemu unifikującego kultu (kult świętych sprzyjał rozwojowi lokalnych odrębności), jak i propagującemu koncepcję pochodzenia swej władzy bezpośrednio od Pantokratora.


Odległe korelacje?


To tylko dywagacje, jednak bogactwo liturgii stworzonej wokół domniemanego świętego kawałka Jezusowego ciała w Le Puy może przywodzić na myśl znane z opisów bogactwo liturgii paschalnej w największych karolińskich opactwach, jak Centula i Metz. W skrócie (zainteresowanych odsyłam do klasycznych prac Carola Heitza, zwłaszcza „Recherches sur les rapports entre architecture et liturgie à l’époque carolingienne”): wielkie karolińskie kościoły opackie z IX wieku posiadały dwa chóry, poza wschodnim także zachodni, umieszczony w tzw. westwerku (wieży zachodniej, charakterystycznej dla tych budowli). W obu zaś ołtarze; ten w westwerku poświęcony był Zbawicielowi, stanowiąc oś jakby niezależnego, przeciwległego kościoła. Znajdujący się tu też najważniejszy relikwiarz (capsa maior) gromadził oczywiście relikwie Chrystusowe.

Opisy przebiegu nabożeństw zarówno w Centuli (nieistniejący już klasztor St Riquier w Pikardii), jak i w Metzu ukazują wieloetapową, wędrującą liturgię stacyjną, która odtwarzać miała, ni mniej, ni więcej, tylko liturgię sprawowaną w Bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie (choć za pośrednictwem rzymskim). To był punkt odniesienia Chrystusowego kultu w najważniejszych kościołach Zachodu w IX wieku, a wieża westwerku była symbolicznym odtworzeniem Grobu, co potwierdza choćby ikonografia, jak i kształty ówczesnych naczyń liturgicznych.

Liturgia w Le Puy nie jest naturalnie żadnym wariantem liturgii karolińskich. Trudno byłoby też dopatrzeć się w niej odniesień do bazyliki jerozolimskiej. Nie o to jednak chodzi w kościele późniejszym i pełniącym zupełnie inne funkcje niż główne świątynie „państwowe” Karola Wielkiego. Na dodatek w liturgii przeznaczonej na zupełnie inne święto. Istotna raczej jest rola – wcale nie tak powszechna! – dawnego kultu zbudowanego wokół ludzkiej postaci Jezusa i jej relikwii. Zaklętego także w samej budowli. Katedra jest przecież symbolem macierzyńskiego łona Matki Bożej – z którym, jak zwracają uwagę komentatorzy, w średniowieczu porównywano także grób święty, jako z jednej strony miejsce wcielenia, z drugiej zmartwychwstania (za Bedą Czcigodnym, Hrabanem Maurem, wreszcie św. Augustynem, by nie wspominać o bardziej współczesnym Piotrze Damianim...).

W ten sposób Zbawiciel namacalnie pojawia się w jednym z kluczowych miejsc pielgrzymkowych świata. Pielgrzymi przechodzący przez owerniacką świątynię zabiorą ten Tomaszowy ślad kontaktu z nim dalej, przez wizytę u św. Saturnina w Tuluzie i niezliczone mniejsze przystanki po drodze, do grobu św. Jakuba w Composteli.

To tylko częściowo przypadek, że fragmenty liturgii z Kodeksu z Le Puy zabrzmią w Gdańsku również w kościele św. Jakuba. Nie dziwi to wezwanie w świątyni, która powstała wprawdzie dopiero w XV wieku, jednak z fundacji marynarzy i z przeznaczeniem dla chorych i ubogich szyprów, przy szpitalu. Okręty hanzeatyckiego Gdańska nie pływały wprawdzie do Hiszpanii, jednak św. Jakub pozostawał patronem wszystkich potrzebujących pomocy wędrowców, szukających dla siebie miejsca w hospicjum. I jego muszla wciąż łączy – jak przed wiekami – najbardziej odległe miejsca oikumene. ©


8 grudnia o godz. 20.00, w kościele św. Jakuba przy ul. Łagiewniki, Ensemble Gilles Binchois pod kier. Dominique’a Vallarda wykona fragmenty liturgii zapisanej w Kodeksie z Le Puy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „Actus Humanus 2016