Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wprawdzie sankcje od początku miały licznych przeciwników w kręgach gospodarczych i politycznych Unii, ale udawało się osiągnąć zgodę, w czym dużą zasługę miała Angela Merkel. Teraz może być inaczej: prorosyjskie lobby umacnia się, zmienia się też klimat. Przesadna byłaby teza, że Trump wpycha Unię w ramiona Putina, ale np. w Niemczech zwolennicy zwiększenia wydatków na obronę postrzegają już jego połajanki jako kontrproduktywne. Rosjanie wykorzystują nastroje. Niedawno Putin sięgnął po zręczny z abieg: przyrównał sankcje do karnych ceł Trumpa wobec Unii.
A przede wszystkim: po raz pierwszy rząd jednego z głównych krajów Unii – Włoch – opowiada się jawnie za zniesieniem sankcji. Zaprzyjaźnieni z Kremlem włoscy populiści mogą liczyć na ciche poparcie Grecji, Węgier czy Austrii. Ta ostatnia przyjmowała właśnie Putina w Wiedniu z monarszymi honorami. A on, który raczej nieprzypadkowo zaszczycił Austriaków swą pierwszą podróżą zagraniczną w nowej kadencji, apelował o zniesienie „szkodliwych dla wszystkich” sankcji i dopieszczał gospodarzy, podkreślając pół wieku współpracy energetycznej (austriacko-sowiecką umowę na dostawy gazu podpisano w 1968 r.).
Aby sankcje przedłużono, konieczna jest jednomyślność. Dotąd nikt nie chciał założyć weta i wziąć na siebie moralno-politycznego odium. Teraz granica wstydu chyba się obniża. ©℗