Ucieczka

Nie akcja, nie opisy życia w Auschwitz, nie metaforyczny potencjał opowiadanej historii, lecz retrospektywne wątki poboczne są prawdziwym skarbem powieści Kiša.

05.03.2017

Czyta się kilka minut

Psalm 44”, ostatnia książka Danila Kiša, którą dostajemy po polsku (w znakomitym jak zwykle przekładzie Danuty Cirlić-Straszyńskiej), chronologicznie rzecz biorąc jest książką pierwszą, napisaną w 1960 r. Późniejszy autor wybitnego cyklu „Cyrk rodzinny” za debiutem nie przepadał, uważał go za zbyt dosłowny i patetyczny, choć jednocześnie widział w nim wprawkę do dojrzałych dzieł i umieścił w edycji pism zebranych. U źródeł fabuły legła wyczytana w prasie historia żydowskiego małżeństwa ocalałego z Auschwitz-Birkenau, gdzie tuż przed wyzwoleniem przyszedł na świat ich synek, któremu także udało się przeżyć. W literackiej wersji Kiša mamy brawurową ucieczkę dwóch kobiet: Jeanne oraz Marii, matki trzymiesięcznego Jasia, spłodzonego z Jakubem, lekarzem i uczestnikiem obozowego ruchu oporu.

O ile główna akcja krótkiej powieści wydaje się mało prawdopodobna, opisy życia w Auschwitz dość mechanicznie zaczerpnięte z „prawdziwej” literatury obozowej, a metafory zbyt dosłowne (filozoficzna rozmowa Jakuba z lekarzem-esesmanem o znaczącym nazwisku Nietzsche), to skarbem „Psalmu” są retrospektywne wątki poboczne. Pisarsko najlepsze, stanowią zalążki dwóch kluczowych książek Kiša – „Ogrodu, popiołu” i „Klepsydry”. Kiš mówił o tym w jednym z wywiadów z tomu „Życie, literatura”: „Ta książka opowiada o autentycznym zdarzeniu i ze względu na pewne skojarzenia intelektualne i liryczne nie jest, w gruncie rzeczy, daleka od moich kronik rodzinnych”.

Że nie jest daleka, to mało powiedziane. W osobie ojca-wolnomyśliciela wielbiciele Kiša bez trudu rozpoznają Edwarda Sama, fantastę, i Mojżesza-herezjarchę, byłego pracownika kolejnictwa w jednej osobie, autora apokryficznego pięcioksięgu na temat połączeń kolejowych, summy humanistycznych osiągnięć ludzkości. Rozpoznają też pejzaż Wojwodiny, ulice Nowego Sadu i gęstniejącą atmosferę grozy: antysemickie docinki, antyżydowskie regulacje, rozmowy o ucieczce i o sąsiadach, w których pod wpływem sprzyjających okoliczności zaczyna budzić się (zacytujmy Edwarda) „wrodzona i zakorzeniona w ludziach pasja, właściwa im namiętność, z jaką maltretują i poniżają tych, których skądinąd ładnie nazywają bliźnimi swymi”.

Tyle że to, co w „Ogrodzie” i „Klepsydrze” otrzymało postać groteskowego mitu, czyli Schulzowskie z ducha dzieje degradacji ojca oraz zacieśniający się wokół wojwodińskich Żydów krąg śmierci, w „Psalmie” zostało wyłożone wprost, w rozmowach o antysemityzmie i nienawiści (ściskająca za gardło lekcja niemieckiej gramatyki podług zdania „Für Juden verboten”), i spuentowane w przerażającej scenie pogromu nad brzegiem Dunaju. Pogrom, a właściwie przeprowadzona przez węgierską żandarmerię masowa egzekucja, odbył się w Nowym Sadzie w styczniu 1942 r. Wydarzeniom tym rozliczeniową powieść pt. „Zimne dni” poświęcił Węgier Tibor Cseres. Kiš, wyłączywszy „Psalm”, już nigdy do nich otwarcie nie nawiązał, a jednak to właśnie pogrom styczniowy i towarzyszący mu terror stanowi u niego kulminację zła, kto wie, czy nie istotniejszą nawet od Auschwitz, gdzie zginęli jego ojciec i krewni. Może dlatego opis egzekucji należy do najlepszych w jego prozie.

Już choćby z tego powodu byłoby błędem traktować „Psalm” wyłącznie jako prolog do kolejnych książek pisarza. Są jeszcze przynajmniej dwa. Po pierwsze, „Psalm” to inna wariacja na temat życiorysu Kiša. Maria (starsza od Andreasa Sama o dobre siedem-osiem lat) nie jest, jak w „Cyrku rodzinnym”, alter ego małego Danila, ale jakby fikcyjną starszą siostrą. Żydówką po obydwojgu rodzicach i więźniarką Auschwitz. Po drugie, „Psalm” ukazuje alternatywną, niezrealizowaną drogę rozwoju Kiša. Wspominając książkę, autor „Grobowca dla Borysa Dawidowicza” przyznawał, że przestał ją lubić także dlatego, że była otwarcie holokaustowa, bardziej „żydowska” niż „literacka”, on tymczasem woli być przede wszystkim pisarzem: „w moich książkach utajałem żydowski składnik mego losu. Obawiałem się bowiem zarówno niebezpiecznego dla literatury ciężaru faktów, jak tego, że stanę się pisarzem mniejszości albo zostanę za takiego publicznie uznany. Każdy się chyba zgodzi, że we wszystkich tak zwanych literaturach mniejszości, jak też w literaturze Holokaustu, istnieje ukryte niebezpieczeństwo patosu i grandilokwencji”. Dzięki takiej decyzji otrzymaliśmy „Ogród, popiół” i „Klepsydrę” – książki „literackie”, a przecież, o ironio, całe utkane z Zagłady. A czy Kiš miał rację z literaturą Holokaustu, niech ocenią czytelnicy Primo Leviego i Imre Kertésza. ©

Danilo Kiš, PSALM 44, przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska, Książkowe Klimaty, Wrocław 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-3/2017