Tylko wiatr przystanie

Historia południowo-wschodnich ziem II Rzeczypospolitej, przez lata spychana w niepamięć, dziś staje się coraz lepiej znana. Każdemu, kto podejmuje trud jej zgłębienia, rzuca się w oczy, jak ważną cezurę stanowi dla nich II wojna światowa i lata powojenne: to wtedy zniknął świat dotąd fascynujący swoją etniczną i religijną różnorodnością.

24.05.2006

Czyta się kilka minut

Już przed 1939 r. nasiliły się narodowościowe antagonizmy, szczególnie widoczne między Polakami i Ukraińcami: z jednej strony akcje "wzmacniania polskości" (w rodzaju niszczenia "niepotrzebnych" cerkwi na Lubelszczyźnie czy nawracania pod przymusem niektórych prawosławnych wsi na Wołyniu na katolicyzm), a z drugiej - terrorystyczna działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów pogłębiały przepaść. Wybuch wojny stworzył możliwość pełnego wylania się nienawiści.

Sprzyjały temu okrucieństwa popełnione podczas okupacji sowieckiej (1939-41) i niemieckiej, mające niszczący wpływ na moralność społeczną. Prowadzone przez Sowietów deportacje i nazistowska polityka zagłady Żydów pokazały, że możliwe jest usuwanie dużych grup ludności w sposób absolutny. Rodziło to pokusę radykalnych rozstrzygnięć, tym bardziej że zarówno Polacy, jak i Ukraińcy poważnie liczyli się z możliwością powtórki z lat 1918-19 i koniecznością stoczenia kolejnej wojny o Lwów.

"Dogodne pozycje"

Na przełomie 1942 i 1943 r. kierownictwo banderowskiej frakcji OUN postanowiło, by nie czekając na koniec wojny, zawczasu usunąć Polaków z wszystkich ziem uznawanych za ukraińskie. Początkowo Polaków zamierzano "wysiedlić, dając im możliwość wzięcia z sobą tego, co zechcą wziąć, ponieważ ich (...) będzie bronić Anglia i Ameryka. Tych, którzy nie zechcą wyjechać - likwidować". Ostatecznie na Wołyniu podjęto decyzję o fizycznej likwidacji całej polskiej ludności, a w Galicji - o jej wypędzeniu pod groźbą śmierci.

Jako pierwszą oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (podległe OUN-B) wymordowały w lutym 1943 r. wieś Parośle na Wołyniu. W marcu-kwietniu miała miejsce pierwsza fala napadów. Punkt kulminacyjny nastąpił 11 lipca 1943 r., gdy jednocześnie uderzono na 99 wsi. Na początku 1944 r. antypolska akcja OUN-B i UPA ogarnęła też Galicję Wschodnią. W okrutnie przeprowadzanych atakach zginęło 80-100 tys. Polaków, setki wsi zostało zmiecionych z powierzchni ziemi. Dowódca UPA Roman Szuchewycz, oceniając w lipcu 1944 r. efekty akcji podległych sobie oddziałów, stwierdził: "Tworzymy dla siebie dogodne pozycje, których nie można osiągnąć przy zielonych stolikach [rozmów]".

Natychmiast po pierwszych napadach UPA do samoobrony przystąpiła Armia Krajowa. Tworzono specjalne bazy obronne, organizowano oddziały partyzanckie, prowadzono akcje odwetowe. Walki zbrojne na Lubelszczyźnie nabrały dużej zaciętości. Był to efekt prowadzonej tam w 1943 r. niemieckiej akcji wysiedleńczej. W jej trakcie Niemcy w niektórych wysiedlonych wsiach polskich osadzali Ukraińców (też zresztą przymusowo wysiedlonych) w taki sposób, by wioski zamieszkiwane przez nich stworzyły "wał", zabezpieczający ich własnych kolonistów przed uderzeniami polskiej partyzantki. Polacy faktycznie część uderzeń skierowali przeciw ludności ukraińskiej, ale dopiero pojawienie się uchodźców z Wołynia (w sierpniu 1943 r. tylko w powiecie hrubieszowskim było ich 6 tys.) sprowokowało polskie podziemie do większych akcji antyukraińskich. Na początku 1944 r. powstał na Lubelszczyźnie prawdziwy front polsko-ukraiński o długości ponad 100 km i utrzymywał się do nadejścia Armii Czerwonej.

Działania AK nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa polskiej ludności. Akcje ukraińskie spowodowały falę ucieczek do miast i następnie dalej na zachód. "Powiaty najbardziej dotknięte rzeziami ukraińskimi - czytamy w raporcie podziemia z ziem wschodnich - zostały już albo doszczętnie z ludności polskiej opróżnione, albo pozostałe resztki myślą o jak najszybszym wyjeździe". Wyjeżdżający czuli się całkowicie bezradni: "W rozmowach z ludnością polską tych terenów usłyszeć można (...) że Polacy na tej ziemi pozostawieni są swemu własnemu losowi, że nimi nikt z czynników polskich nie interesuje się, że nikt im nie przychodzi z pomocą". Nie znamy liczby osób, które wówczas zostały wygnane z Kresów, najprawdopodobniej było ich 300-400 tysięcy.

Wewnątrz polskiego podziemia rozgorzała dyskusja: bić się z Niemcami czy z Ukraińcami? Przygotowywać się do powstania czy też organizować samoobronę? Zwolennicy endecji byli zdania, że należy skupić się na walce teraz i tu z Ukraińcami, nie wzbraniając się przed niemiecką pomocą. Ostatecznie przeważyło jednak stanowisko, że poza ograniczonymi akcjami samoobrony nie należy podejmować zbyt intensywnych działań przeciw UPA, gdyż mogłoby to zostać wykorzystane politycznie przez Sowietów do postawienia Polakom zarzutu unikania walki z Niemcami.

"Depolonizacja Kresów"

Rosły jednak szeregi zwolenników twardego postępowania z Ukraińcami po wojnie. Zwolennicy endecji wprost pisali: "Na »Hajdamakach« Szewczenki wychował się ten naród - na zbrodniarzy i rizunów wychowuje go kler. Przez mord i rzeź chcą iść do niepodległości. (...) Czy ten naród zasługuje na to, by był współgospodarzem w naszym państwie w przyszłości?". Lwowska Delegatura Rządu oceniała: "Społeczeństwo tut[tejsze] wyznaje bezwzględnie i jednolicie prostą zasadę: usunąć problem ukr[aiński], podobnie jak Ukraińcy chcą na swą korzyść usunąć problem polski, lecz bez stosowania metod ukr[aińskich]. Jest jednak pewien odłam społeczeństwa polskiego, wyznającego zasadę współżycia z Ukraińcami i uznania ich za współgospodarzy tych ziem. Są to ci wszyscy, którzy z problemem ukr[aińskim] w ogóle się nie zetknęli. (...) Najlepszą (...) kuracją dla nich byłoby przyjść tu, tutaj trwać i przecierpieć".

Narodowym demokratom nie było dane zrealizowanie tych zapowiedzi. Wołyń i Galicja Wschodnia znalazły się w składzie ZSRR. Dla zabezpieczenia nowej granicy polsko-sowieckiej Stalin postanowił dokonać wymiany ludności. Odpowiednią umowę PKWN i rząd Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej podpisały 9 września 1944 r.: na jej mocy Polacy mieli opuścić Sowiety, a Ukraińcy Polskę. Wysiedlenia, w założeniu dobrowolne, w rzeczywistości miały mniej lub bardziej przymusowy charakter.

W styczniu 1945 r. przeprowadzono też w Galicji Wschodniej, głównie we Lwowie, masowe aresztowania "elementów kontrrewolucyjnych i nacjonalistycznych", które objęły kilka tysięcy osób. Dalej trwały ataki UPA. W lutym 1945 r. w województwie tarnopolskim spalono ponad 50 polskich wsi. Nic dziwnego, że do końca 1945 r. wyjechało do Polski prawie 800 tys. osób. Jak komentuje Grzegorz Hryciuk, "tzw. akcja repatriacyjna przyniosła zupełną niemal i ostateczną depolonizację Kresów Południowo-Wschodnich".

Z kolei przesiedlenia ludności ukraińskiej z Polski rozpoczęły się jeszcze w 1944 r. i do sierpnia 1945 r. miały w zasadzie charakter dobrowolny. W zasadzie, gdyż choć nie stosowano nacisku bezpośredniego, to starano się "zachęcać" Ukraińców do wyjazdu przez np. wyłączenie ich z reformy rolnej i surowe ściąganie kontyngentów. W lutym-kwietniu 1945 r. doszło, w pasie od Lubaczowa po Sanok, do szeregu pojedynczych i zbiorowych mordów pod hasłem odwetu za to, co działo się na Kresach. Zginęło w nich zapewne ok. 3 tys. Ukraińców. Wtedy właśnie wymordowano ponad trzystu mieszkańców Pawłokomy; podobna liczba ofiar padła w Piskorowicach. Akcji tych dokonały różne lokalne samoobrony, powiązane z partyzantką poakowską, oddziały Batalionów Chłopskich i NZW-NSZ, a także "rządowy"

2. Samodzielny Batalion Wojsk Wewnętrznych i milicja. Niewykluczone, że ich celem było zmuszenie Ukraińców do wyjazdu.

Ukraińskie podziemie w tajnej instrukcji wydanej 18 października 1944 r. zaleciło bojkot wysiedleń i czynną samoobronę. Dalej czytamy: "Wśród Polaków rozpuszczać słuchy, że jeśli ktoś zajmie ukraińskie gospodarstwo, będzie fizycznie zlikwidowany". Być może z tym właśnie rozkazem należy wiązać uprowadzenie i zamordowanie grupy Polaków z Pawłokomy na początku 1945 r.

"Brońmy naszych wsi"

Falę zbrodni zatrzymało w kwietniu-maju 1945 podpisanie porozumienia między polskim i ukraińskim podziemiem. Ten lokalny sojusz na Lubelszczyźnie przetrwał do 1947 r. i zaowocował paroma wspólnymi akcjami zbrojnymi przeciw komunistom. W jednej z nich w maju 1946 r. oddziały WiN i UPA wspólnie opanowały Hrubieszów.

W lipcu-sierpniu 1945 r. akcja przesiedleńcza załamała się całkowicie. Wówczas władze podjęły decyzję o wysiedleniu Ukraińców siłą, przy uży-

ciu wojska. Operacja rozpoczęła się we wrześniu 1945 r. Rozgrywały się podczas niej tragiczne sceny: żołnierze dopuszczali się rabunków, gwałtów, nawet zabójstw. Przykład szedł często od oficerów. Dochodziło też do zbiorowych mordów. Najbardziej znane miały miejsce w Terce i w Zawadce Morochowskiej. Należy jednak zaznaczyć, że część polskiej administracji i wojska starała się przeciwdziałać, czy może raczej bojkotować wysiedlenia do ZSRR. Akcję wysiedleńczą zamknięto w końcu 1946 r. oficjalną liczbą 488 612 wysiedlonych.

Ta przymusowa akcja przesiedleńcza skłoniła UPA do kontrakcji. Ukraińska partyzantka przeprowadziła dziesiątki akcji, mających na celu zatrzymanie wysiedleń. W oddziałach znalazło się wielu ochotników, którzy chcieli nie tyle walczyć za Ukrainę, co bronić bliskich przed wypędzeniem z domów. Z tego powodu działania UPA zostały poparte przez dużą część ukraińskiej społeczności. Sotenny UPA "Chrin" we wspomnieniach pisał: "Aby zyskać przychylność Łemków - moje pierwsze hasło brzmiało: »Idziemy bronić waszych wsi«".

Jednak po zakończeniu wysiedleń do ZSRR poparcie dla UPA spadło. Upowcy oceniali, że ukraińska ludność chce "przede wszystkim spokoju. Ograbiona, zrujnowana, sterroryzowana, chce odpocząć, chce wrócić do normalnych zasad gospodarowania". Najmniejsze poparcie dla UPA było wśród Łemków (Beskid Niski), z których duża część nie uznawała siebie za Ukraińców. Wyraźnie silniejsze wśród nich były sympatie lewicowe. Często Łemkowie uważali za swój obowiązek informowanie władzy o pojawiających się u nich "ludziach z lasu". Tak oceniano sytuację w sprawozdaniu UPA: "Ludność nie zwraca uwagi na nasz ruch. Nie wierzy w nasz sukces i (...) odnosi się do nas z lekceważeniem".

"Działki na Śląsku"

Na początku 1947 r. władze komunistyczne postanowiły w końcu nie tylko zniszczyć UPA, ale "rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce". Zdecydowano o wysiedleniu pozostałych jeszcze w Polsce Ukraińców i Łemków na ziemie zachodnie i północne. 29 marca 1947 r. plan operacji zaakceptowało Biuro Polityczne PPR. Śmierć (dzień wcześniej, 28 marca) gen. Karola Świerczewskiego, który zginął w przypadkowej zasadzce sotni "Chrina" i "Stacha", dostarczyła pretekstu do zastosowania zbiorowej odpowiedzialności. Wiele wskazuje, że Akcję "Wisła" (taki miała kryptonim) przeprowadzono na żądanie Moskwy.

Akcja wysiedleńcza rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 r. o czwartej rano. Do 31 lipca wysiedlono ponad 140 tys. osób. Mieszkańców poszczególnych wsi rozdzielano i koleją kierowano w różne zakątki Ziem Odzyskanych. Ukraińców miano osiedlać w skupiskach nieprzekraczających 10 proc. miejscowej ludności, aby otoczeni przez polską większość szybko ulegli asymilacji. Podejrzanych o sympatie nacjonalistyczne kierowano do "obozu pracy" w Jaworznie. Podczas akcji wysiedlano również Polaków, niewygodnych dla władz komunistycznych. Nie znamy ich liczby, wiadomo jednak, że było ich mniej, niż to pierwotnie sugerował Urząd Bezpieczeństwa. W lutym 1947 r. funkcjonariusze tego resortu proponowali nawet deportowanie na Mazury wszystkich mieszkańców miasta Urzędów na Lubelszczyźnie (7 tys. osób), "w których mentalności głęboko tkwi zdecydowana reakcyjność poglądów politycznych i społecznych, jeśli nie wręcz predyspozycje bandyckie". Równocześnie z wysiedleniami prowadzono działania przeciw UPA. Ścigane sotnie zostały zdziesiątkowane i zmuszone do przebicia się na Zachód lub na sowiecką Ukrainę.

Warto jednak podkreślić, że władze uciekły się do wysiedleń nie dlatego, że był to jedyny sposób likwidacji UPA, lecz ponieważ chciały w ten sposób pozbyć się problemów z mniejszością ukraińską. Tylko to tłumaczy fakt wysiedlania ludności z terenów, na których UPA miała niewielkie poparcie, np. z Beskidu Niskiego czy Podlasia. Przekonują też o tym dodatkowe wysiedlenia prowadzone w 1950 r. w powiatach Nowy Targ i Chełm, gdy UPA już nie działała. Zresztą już w 1947 r. nie ukrywano, że wysiedleniami należy objąć także tych Ukraińców, którzy "wykazali lojalność wobec Polski Demokratycznej". Takie osoby zalecano wysiedlać "starannie" (czytaj: uprzejmie), pozwalając zabrać większość dobytku. A byłych żołnierzy Wojska Polskiego, którzy podlegali wysiedleniu, zalecano wywozić "osobnymi transportami na najlepsze działki na Śląsku".

W sumie w wyniku wojennych i powojennych czystek etnicznych swoje rodzinne domy opuściło w tym regionie ok. 1,2-1,3 mln Polaków i ponad 600 tys. Ukraińców. Niezależnie od tego z Wołynia w latach 1946-47 Sowieci wysiedlili do Czechosłowacji 30 tys. Czechów (mieszkających tam od XIX w.).

***

Historia wygnania Polaków, Ukraińców, Łemków, Czechów przez lata była niewygodnym tematem. Co gorsza, ślady obecności wygnańców nierzadko próbowano zatrzeć. Po kościołach, cerkwiach, cmentarzach, a nawet niektórych wsiach niewiele zostało. Dopiero po upadku komunizmu podjęto próby przywrócenia pamięci. Ale nawet dziś, wędrując po Bieszczadach czy ukraińskiej Czarnohorze, możemy odnaleźć blizny po trudnej historii.

W takich miejscach, jak pisał Tadeusz A. Olszański, "tylko wiatr czasem przystanie na chwilę modlitwy. Za nich wszystkich, i za nas wszystkich".

GRZEGORZ MOTYKA jest historykiem, pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz Biura Edukacji Publicznej IPN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2006