Twórczość drażliwa

Mimo rosnącej presji ze strony władz, Lutosławski po napisaniu kilku utworów o wznoszeniu Nowej Huty czy poczynaniach Służby Polsce więcej dzieł tego rodzaju ogłaszać nie zamierzał.

21.01.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Bolesław Lutosławski (dzięki uprzejmości PWM)
/ Fot. Bolesław Lutosławski (dzięki uprzejmości PWM)

Kantaty żniwne, symfonie pokoju oraz pieśni o robotnikach w pocie czoła, lecz z uśmiechem na ustach kładących podwaliny pod monumentalne gmachy lub nowe drogi były nieodłącznym elementem rozmaitych uroczystości państwowych w latach 50. ubiegłego wieku. Tworzyli je wówczas niemal wszyscy kompozytorzy powojennej Polski. Także Witold Lutosławski.

Powojenne dylematy

Relacje Lutosławskiego z komunistycznymi władzami naznaczone były zawsze z jego strony dużą dozą podejrzliwości wobec podejmowanych przez włodarzy PRL prób zwerbowania go w szeregi krzewicieli doktryny realizmu socjalistycznego.

Kompozytor nigdy zresztą nie uchylał się od działań mających na celu odbudowę życia muzycznego po II wojnie światowej. Odpowiedzialność za jego kształt i kondycję środowiska artystycznego pojmował jako realne włączanie się w inicjatywy różnych instytucji kulturalnych oraz tworzenie ambitnego repertuaru dla nowo powstających zespołów muzycznych. Bezpośrednio po wojnie kompozytor dołączył do zespołu Polskiego Radia, pisząc na jego użytek kompozycje rozrywkowe, oraz zaangażował się w działalność Związku Kompozytorów Polskich, pełniąc w nim funkcję sekretarza i skarbnika.

Pierwszy zgrzyt na linii Lutosławski– –władze pojawił się w 1948 r., kiedy kompozytor podjął decyzję o wycofaniu swego poparcia dla ZKP w sprzeciwie wobec narzucanej środowisku muzycznemu socrealistycznej wizji powojennej twórczości muzycznej. Rok później sytuacja jeszcze bardziej się zaogniła. Podczas IV Konkursu Chopinowskiego wykonano „I Symfonię” Lutosławskiego, którą okrzyknięto wówczas dziełem „formalistycznym”. To mgliste określenie uchodziło w politycznych kręgach za niewyobrażalną wręcz obelgę i mogło okazać się „wilczym biletem” dla autora obdarzonego tym mianem dzieła. Wykonanie „I Symfonii” – bądź co bądź pisanej przez Lutosławskiego w latach 1941–1947, zanim na dobre jeszcze rozgorzała dyskusja o socrealizmie – do tego stopnia rozsierdziło ówczesnego wiceministra kultury i jednocześnie zaciekłego szerzyciela sztuki zaangażowanej, Włodzimierza Sokorskiego, że posunął się on do brzmiącego złowieszczo stwierdzenia, że „kompozytorów takich jak Lutosławski należałoby wrzucać pod tramwaj”. Nieoczekiwane zaliczenie swojej osoby w poczet „wrogów ustroju” przez Sokorskiego – związanego, podobnie jak Lutosławscy, z ziemią łomżyńską – przyjął artysta z dużą dozą satysfakcji.

Początkowa hardość zbuntowanego kompozytora szybko jednak ustąpiła miejsca lękowi. W czasie wojny Lutosławski napisał bowiem „Pieśni walki podziemnej” na zamówienie Armii Krajowej. Na początku lat 50. kompozytor Henryk Swolkień poinformował Lutosławskiego, że komuniści bardzo nieprzychylnie odnoszą się do tego cyklu. W celu wyciszenia negatywnych nastrojów wokół swojej osoby, a także mając na względzie odpowiedzialność za założoną w 1946 r. rodzinę, kompozytor stworzył kilka pieśni masowych do starannie wyselekcjonowanych tekstów, pozbawionych bałwochwalczego panegiryzmu i agresywnej retoryki. Decyzję o napisaniu „masówek” uznał później za jeden ze swoich największych życiowych błędów.

Wojna podjazdowa

Skomponowanie utworów w socrealistycznej manierze – wbrew intencjom autora – zamiast uspokoić, rozzuchwaliło tylko popleczników Sokorskiego. W propagandowych pracach muzykologicznych i notkach prasowych z tego okresu Lutosławski nie tylko jest wymieniany w jednym szeregu z Edwardem Olearczykiem czy Alfredem Gradsteinem, czołowymi kompozytorami socrealistycznymi, ale wręcz formułowane są pod jego adresem wyraźne sugestie, że nie powinien – jako twórca niezmiernie utalentowany – powstrzymywać się od pisania dzieł masowych. Nakłaniano go też m.in. do napisania polskiego odpowiednika propagandowej „Pieśni o lasach” Dymitra Szostakowicza czy skomponowania muzyki do filmu o Karolu Świerczewskim.

Mimo presji ze strony władz Lutosławski, po napisaniu kilku utworów m.in. o wznoszeniu Nowej Huty czy poczynaniach Służby Polsce, więcej dzieł tego rodzaju ogłaszać nie zamierzał i zamiast nowych przedstawiał kolejne aranżacje „masówek” już opublikowanych.

Od prób zwerbowania kompozytora znacznie groźniejsze okazały się jednak wręcz makiaweliczne „przeinaczenia” jego istniejącej już twórczości. „Żelazny marsz” – utwór otwierający cykl „Pieśni walki podziemnej” – szybko został, wbrew woli Lutosławskiego, okrzyknięty utworem masowym, choć skomponowany został dla ideologicznego wroga komunistycznego ustroju – Armii Krajowej.

Jeszcze większej perfidii komunistycznych stronników Sokorskiego dowodzi przypisanie Lutosławskiemu rzekomego autorstwa pieśni o Stalinie. W 1951 r. kompozytor napisał na zamówienie Domu Wojska Polskiego pieśń „O broni pancernej”. Przed jednym z pokazów utworów powstałych na zamówienie tej instytucji, bez wiedzy kompozytora, podmieniono oryginalne, według niego „niewinne” słowa pieśni na tekst wychwalający Stalina. Fotokopie utworu z tekstem o radzieckim dyktatorze wręczano przybyłej na koncert publiczności. Oburzony Lutosławski interweniował wtedy u ówczesnego kierownika Domu Wojska Polskiego, majora Stanisława Żytyńskiego, żądając bezwzględnego wycofania z obiegu utworu w takiej postaci. Sprawa pieśni „O broni pancernej” na tym się jednak nie skończyła.

W czasie stanu wojennego zaczęła krążyć pogłoska, że kompozytor jest autorem kantaty o Stalinie. Okazało się, że jedna z fotokopii pieśni z podmienionymi słowami przetrwała w zbiorach bibliotecznych Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W rozmowie z muzykolog Iriną Nikolską Lutosławski podzielił się swoimi podejrzeniami co do nagłego „wypłynięcia” tego utworu: „to zrobiła ubecja. Wzięli z półki fotokopię i zaczęli ją rozprowadzać po ludziach, żeby zepsuć mi opinię. Jednym słowem, żebym nie był tym człowiekiem, którego postępowanie jest wzorowe”. Tę niezmiernie bolesną dla kompozytora historię opisał później w podziemnej prasie Klemens Szaniawski.

„Zadośćuczynienie”

Lutosławski nigdy nie zaprzeczał istnieniu kompozycji masowych w swojej twórczości, lecz rozmowy o nich niezmiennie sprawiały mu przykrość. Czuł potrzebę odkupienia skutków podjętej, jego zdaniem, zbyt pochopnie decyzji, która zaważyła na jego kryształowym wizerunku. Wielokrotnie, zwłaszcza w latach 80., angażował się w działania na rzecz opozycji. Szczególnie piękną i mało znaną kartą jego działalności było długofalowe i otoczone najwyższą dyskrecją materialne wsparcie udzielane opozycjonistom i ich bliskim pozostającym pod opieką Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom.

Wiele z gestów hojności i wspaniałomyślności – mających w zamierzeniu Lutosławskiego być formą swoistego „zadośćuczynienia” za napisanie „masówek” w latach powojennych – ze względu na skromność kompozytora unikającego rozgłosu owianych jest jeszcze mgłą tajemnicy. Można mieć nadzieję, że obchodzone właśnie w tym roku stulecie urodzin kompozytora pozwoli jego zasługi na tym polu nieco przybliżyć.



MAŁGORZATA SUŁEK jest muzykologiem i literaturoznawczynią, autorką książki „Pieśni masowe Witolda Lutosławskiego w kontekście doktryny realizmu socjalistycznego”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Światy Witolda Lutosławskiego