Turniej Kultur

Problem polega na tym, że nigdy nie było żadnej Polski A. Przez 25 lat ledwo omówiliśmy minimum liberalne w kwestiach równości, reprezentacji czy warunków ekonomicznych w zawodach artystycznych.

23.10.2016

Czyta się kilka minut

Kongres Kultury pokazał, że myślenie dwudzielne – oni i my – jest tylko jedną z możliwości. Brałam udział wraz z Markiem Beylinem, Przemysławem Czaplińskim i Sylwią Chutnik w panelu „Polska do zwrotu”. Rozmawialiśmy między innymi o wojnie, na której, chcąc nie chcąc, znaleźliśmy się wszyscy, także wsobne artystki i gabinetowi profesorowie. Chodzi w niej o kulturę dla Polski. Niektórzy uważają, że mamy dwie kultury: tę panującą do tej pory i tę, która właśnie nadeszła. Sądzę, że wizji jest więcej, ale gdyby były tylko dwie, byłoby łatwiej. Postawilibyśmy naprzeciw siebie dwie armie artystów, którzy zaproponowaliby nowe teksty, filmy, songi oraz scenariusze lekcji muzealnych. Każdy dostałby określony czas na prezentację. Publiczność głosowałaby na różne sposoby: nogami, oklaskami, portfelem (np. kupując bilety) albo ściąganiem z netu.

Do tej pory, załóżmy, mieliśmy jeden, lewacko-genderowy monolit. Teraz na szczęście (jak dla kogo) udało się wymienić niemal wszystkich urzędników (#polskawezwrocie), dzięki czemu zagramy w zbijaka odpowiednio dynamicznie.

Zbici pójdą, jak niepyszni, na zasłużone bezrobocie i wygra ten, kto ma wygrać, czyli aktualnie lepszy. Pisarz, reżyser, kabareciarz, malarz czy rekonstruktor. Lepsi są gotowi – byli za poprzedniej ekipy sekowani, a mają przecież tak genialne pomysły, że publika, zawsze w tych społecznych jury robiąca zamęt, wybierze zgodnie z własnym dobrem. I ona również wyjdzie z podniesioną głową, bo w końcu wolno chodzić do kina, czytać, słuchać koncertów wcześniej odbywających się w podziemiu.

Problem polega na tym, że do tej pory nie było żadnej Polski A. Przez 25 lat ledwo omówiliśmy minimum liberalne w kwestiach równości, reprezentacji czy przyzwoitych warunków ekonomicznych w zawodach artystycznych. Nie wystarczy zwrócić (nam) Polski, nie dość będzie, gdy ją (kto? komu?) oddadzą.

Przez zwrot rozumiem bowiem tę grę między dwoma światopoglądami, pomysłami ustrojowymi, kulturami, które są teraz tak łatwo ujednoznaczniane. Stan gry jest taki: zabraliście nam, więc przy następnym skręcie wyborczym my sobie, co nasze, odbierzemy. Sami zdecydujemy o zawartości depozytu. Oczywiście wyciągniemy wnioski, ale czy wy też to zrobicie? Pamiętajmy, że w rzeczywistości nie stoją naprzeciw siebie żadne plemiona i nie ma żadnego jury. To są punkty orientacyjne poręczne w dyskusji, nie praktyka, która przebiega częściowo niejawnie, częściowo inaczej.

Zwrot – zatrzymajmy się na samym pojęciu – oznaczać może także skręt, wykręt, a nawet kręcz. Polska musi się zorientować, dokąd iść, a te zarządzane od czasu do czasu zmiany trasy wywołują zamęt. Korekty nie niwelują strat. A może potrząśnięcie kulturą czasem ma sens? Oczywiście nie demolka, nie zmienianie statusu muzeów, narzucanie dyrektorów, zasilanie grantami miernych pomysłów literackich i filmowych czy cenzurowanie mediów. Wstrząsy się przydają, bo wymuszają przyjrzenie się własnym założeniom. Pozwalają zadać pytania – o co właściwie nam chodzi? Czy istnieje zbiór idei, które powinniśmy uznać za cenne, oraz dlaczego nie mamy prawa skreślić pozostałych?

Turniej Polski A i B jest fantazją. W ramach demokratycznej kultury po 1989 r. odmienialiśmy przez przypadki słowo „pluralizm” i smarowaliśmy chleb różnorodnością. Brak dyktatury był dogmatem. Nigdy nie czułam się uprzywilejowana i nie widziałam wokół siebie beneficjentów systemu. Być może dlatego, że mieszkam w Szczecinie? Geografia ma znaczenie. A może dlatego, że w kulturze odbywa się codziennie wiele małych turniejów, więc ludzie nieustannie dokonują wyborów. Wzmacnianych lub osłabianych polityką państwa, edukacją, strategiami medialnymi – bo taki powinien być wkład instytucji w prywatne decyzje „na co dziś pójdziemy do kina”.

W polu kultury nie było dotąd żadnej mocnej, skutecznej i konsekwentnej strategii, która zapraszałaby do udziału duże grupy lub dawała przestrzeń do działania tym mniejszym. Te grupy były gdzie indziej i nie wiem, czy tam nie pozostaną. Robiąc zwroty, pomyślmy o wszystkich, których nie interesują ani powieści zaangażowane, ani filmy patriotyczne. To oni głosują. Na polityków i na coraz łatwiejsze zastępniki sztuki. Nie bardzo interesują się tym, co my sobie powiemy o dwóch wizjach Polski, i w jakich scenariuszach ich łaskawie obsadzimy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2016