Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwsze niepokojące informacje pojawiły się około 18.00. Międzynarodowy personel związany z NATO otrzymał sms z ostrzeżeniem: by unikać centrum Stambułu, nie korzystać z metra ani promów, nie zbliżać się do placu Taksim czy Hagia Sofia. – Byliśmy przekonani, że ma to związek z wczorajszymi wydarzeniami w Nicei, nikt się nie spodziewał takiego obrotu sprawy – mówi jeden z rumuńskich żołnierzy NATO w Izmirze.
Wojsko poinformowało o przejęciu władzy w państwie. O północy telewizja TRT rozpoczęła nadawanie (ustami spikerki, a nie żołnierza) oświadczenia wojskowych. Wynika z niego, że armia podjęła decyzję o konieczności obrony przed autorytarnymi rządami AKP. „Jesteśmy po stronie Atatürka i bronimy jego wartości. Tureckie siły zbrojne zapewnią porządek konstytucyjny, poszanowanie praw człowieka i wolności” – brzmią słowa oświadczenia. Na prorządowym kanale Haber TV premier (z zaledwie miesięcznym stażem) Binali Yildirim przyznał, że mamy do czynienia z wojskowym przewrotem. Na razie stara się go bagatelizować twierdząc, że odpowiada za niego grupa zdrajców, która z pewnością zostanie ukarana. „Rząd może zostać pozbawiony władzy tylko przez naród, który go wybrał” – stwierdził.
Nieco bardziej zdenerwowany jest prezydent Recep Tayyip Erdoğan, łączący się z telewidzami za pomocą aplikacji internetowej (prezenterka pokazuje prezydenta z ekranu telefonu) i łamiącym się głosem nawołujący ludność do wyjścia na ulicę.
W rzeczywistości sprawa wygląda jednak poważniej, niż starają się to przedstawić władze. Do odwołania wprowadzono właśnie godzinę policyjną i stan wyjątkowy. Mosty w Stambule są zamknięte. Na ulice wyjechały czołgi, a nad miastem latają wojskowe samoloty. W Ankarze i Stambule słychać było strzały. Ulice pełne są ludzi, którzy chyba jeszcze nie do końca wierzą w to, co się dzieje.
W innych dużych miastach panuje względny spokój, jednak restauracje i bary, czynne zwykle do rana, już są puste, zaś część już zamknięta. Tłoczno jest za to przy bankomatach, z których przestraszeni mieszkańcy zaczęli wypłacać pieniądze. Inni siedzą przed telewizorami.
Przyznać trzeba, że media nie podgrzewają atmosfery. Prezenterzy, goście, dziennikarze mówią spokojnie, nie panikują. Przypominają podobne wydarzenia z przeszłości, nie jest to bowiem pierwszy raz, gdy armia dokonuje przewrotu. Takie prawo przyznał jej już Atatürk, któremu zależało, żeby na straży demokracji, konstytucji, a przede wszystkim świeckości państwa stała konkretna siła. Zmieniło się to zaledwie kilka lat temu, gdy AKP po raz pierwszy zaczęła „majstrować” przy konstytucji zmieniając ją tak, by armia straciła swoje wpływy. Wojskowi oskarżeni wówczas (w 2012 r.) o próbę przeprowadzenia zamachu stanu trafili do więzień (niedawno zwolniono ich, gdy okazało się, że dowodów na ich winę brak).
Po pierwszym szoku pojawiają się komentarze: „Nareszcie”. Część społeczeństwa nie kryje radości (niektórzy witają czołgi oklaskami) i nadziei, że coś się w końcu zmieni w kraju, który od dawna dryfował już w stronę autorytaryzmu i coraz bardziej oddalał się od demokratycznych wartości.