Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiosną 1998 r. ks. Józef Tischner – pomimo operacji wycięcia raka krtani, którą przeszedł jesienią, tracąc w efekcie jedną strunę głosową – jest niezwykle aktywny. Przyjmuje licznych gości, sam w gości chadza. Pisze więcej niż zwykle. Zbliża się do końca drugiego tomu filozofii dramatu (dzieło w zamierzeniu ma być tryptykiem). Udziela wywiadów, przygotowuje recenzje i polemiki. Zgadza się na przeprowadzenie niezwykle osobistej rozmowy, która wkrótce ukaże się pod tytułem „Przekonać Pana Boga”.
PRZEKONYWANIE BOGA
Jarosław Gowin, wówczas redaktor naczelny miesięcznika „Znak”, proponuje wydawnictwu książkę składającą się z rozmów z Tischnerem, które miałyby charakter nie filozoficzny, nie publicystyczny, lecz duszpasterski. Takiej pozycji w dorobku Tischnera rzeczywiście jeszcze nie ma, choć są np. zbiory kaznodziejskie wydane przez Oficynę Podhalańską. Henryk Woźniakowski, prezes Znaku, przedstawia pomysł Tischnerowi. Ten reaguje entuzjastycznie, ale stawia warunek: niech wywiaduje Gowin. Gowin sugeruje Tischnerowi zaproszenie do pracy drugiej osoby. Tischner przystaje i wskazuje od razu na Dorotę Zańko, romanistkę, tłumaczkę, redakcyjną koleżankę Gowina: „Bo kobiety – wyjaśnia – mają w sobie taką wrażliwość religijną, której mężczyźni nie posiadają”.
Powstała bardzo osobista książka. Gowin pamięta zaskoczenie coraz bardziej intymnym tonem wypowiedzi Tischnera. I tę świadomość rozmówców, że Tischner niejako dyktuje swój religijny testament. Że przemija. Szept, którym mówi, powolność wypowiedzi, ciężar słów i ich ważenie, budują wręcz konfesyjną atmosferę.
Po śmierci Tischnera Zańko napisze poruszające wspomnienie o radosnym Tischnerze, który klaskał, stojąc w oknie, gdy redaktorzy przyjeżdżali do Łopusznej, aby dać im znać, że czekał. Po jednej z rozmów, gdy nadszedł już wieczór, Tischner zabrał ich ze sobą na kolację do zaprzyjaźnionej góralskiej rodziny. „To był okazały nowy dom i duża rodzina – wspomina Zańko. – Trzy pokolenia górali zdrowymi głosami znaczyły swoją obecność w pokoju. Dzieci wpychały się matce na kolana, babcia częstowała wędliną. Popatrzyłam na Księdza. Siedział z boku, zgięty na krześle, i próbował rozmawiać z gospodarzem. Jak w niemym filmie. Potem przestał próbować. W domowym szumie już nie istniał”.
GRA ZE ŚMIERCIĄ
Tischner otrzymuje konspekt książki z wykazem zagadnień do omówienia. Na liście znajduje się problem śmierci. Odmawia.
Jednak w samej książce Gowin prowokuje Tischnera, by ten uzasadnił swoją decyzję. Tischner odpowiada zaskakująco. Twierdzi, że wszystko, co na temat śmierci ma do powiedzenia, powiedział już w „Prolegomenach do chrześcijańskiej filozofii śmierci”. Powodów, dla których to wyjaśnienie zaskakuje, jest kilka.
Po pierwsze, Tischner zasłania się przed rozmową na temat wpisujący się w jego osobiste położenie tekstem, który powstał 30 lat wcześniej. Artykuł ze zbioru esejów „Świat ludzkiej nadziei” (Kraków 1975) miał swój pierwodruk w kwietniowym numerze „Znaku” z 1968 r. Po drugie, jest to tekst, który liczy w wydaniu książkowym raptem 20 stron. Po trzecie, powstał w innej rzeczywistości społecznej i kulturowej niż ta, w której padło pytanie. Po czwarte, tekst był przez Tischnera napisany dopiero w początkach kształtowania własnej drogi filozoficznej, na etapie większego zainteresowania aksjologią aniżeli filozofią dialogu. I wreszcie jest to tekst człowieka, który nie miał trzy dekady wcześniej takiego doświadczenia cierpienia i choroby oraz perspektywy na własną śmierć, jak w 1998 r. To artykuł pisany w czwartej dekadzie życia – teraz zaś Tischner przekroczył półmetek siódmej dekady.
Wobec tego wszystkiego zaskakuje również to, że w „Sporze o istnienie człowieka”, czyli ukończonej w wakacje 1998 r. kontynuacji „Filozofii dramatu”, Tischner wątek śmierci również zamyka odesłaniem do starszego o 30 lat eseju.
Pomimo wszystko Tischner jednak w trakcie rozmów krótko, ale o śmierci mówi. Odwołuje się do obrazów z kultury góralskiej. Pojawiają się więc takie wątki jak personifikacja śmierci, gra ze śmiercią itd. Marian, brat Tischnera, nie ma wątpliwości: – Jak tylko Józiu nie chciał o czymś rozmawiać na poważnie, uciekał w góralszczyznę. Tak samo było, moim zdaniem, w „Przekonać Pana Boga”.
ROZMOWY Z BUDDYSTĄ
Chociaż redaktorom „Znaku” klarownej odpowiedzi na temat śmierci odmówił, to niespełna rok wcześniej na to samo pytanie odpowiedział w ramach książeczki „36 pytań”. Buddyjski mistrz zen o korzeniach francusko-polskich Kaisen (Alain Krystaszek) zainicjował powstanie publikacji, która składa się z odpowiedzi na tytułową liczbę pytań, których udzielają, poza pomysłodawcą i Tischnerem, także Wiesław Cupała, Andrzej Szyszko-Bohusz i Jacek Kuroń. Niektórzy odpowiadali pisemnie, inni, jak Tischner – w rozmowie. Dlatego jego głos nie jest obecny przy każdym z poruszanych tematów. Ale na pytanie: „Czym Pana zdaniem jest śmierć?”, Tischner tak odpowiada na około rok przed chorobą:
„Kiedy byłem młodszy, to bardzo nad śmiercią się zastanawiałem. Naczytałem się rozmaitych tekstów. Szczególnie wstrząsające były listy rozstrzelanych, listy pisane między wyrokiem śmierci a rozstrzelaniem. Były to listy zebrane przez francuski Ruch Oporu. Wielkie, wstrząsające wyznania i zeznania. Wielkie, wielkie... Ale teraz, kiedy już jestem starszy, to o śmierci mniej myślę. Wydaje mi się – to jest zdrowe. Natomiast ciągle we mnie jest, pochodzące trochę z okupacji, trochę z kultury góralskiej, coś takiego, co nazwałbym »grą ze śmiercią«.
W kulturze góralskiej wyraża się przekonanie, że chłopak, który nie zaryzykował, nie wystawił siebie na niebezpieczeństwo śmierci, właściwie nie jest chłopem. I za takiego – jeżeli nawet góralka wychodzi za mąż, to z litości. Albo może także i z nadzieją, że ona go wystawi kiedyś na niebezpieczeństwo śmierci i zrobi z niego chłopa.
To jest bardzo ciekawe. W tej grze ze śmiercią doświadcza się w szczególny sposób wolności człowieka. Jest taka piosenka: »Abo mnie zabiją, abo jo kogosi, bo mi się cupryna na głowie podnosi...«. Charakterystyczne »albo jo, albo ty«. Graniczne »albo-albo«. W kulturze góralskiej wizja wielkiej miłości łączy się z wizją śmierci. Na tym polega sprawdzanie siebie.
Kiedy przypominam sobie czasem opowiadania moich, już nieżyjących kolegów, którzy byli w partyzantce – to najwyższym podziwem darzyli tych, którzy mieli odwagę i wystawiali się na ryzyko śmierci. Taka śmierć to jest trudna narzeczona. Ona czeka tylko, żeby młodego chłopaka zwinąć, bo jest zazdrosna o inne dziewczyny, a chłopak sobie tak koło niej chodzi, chodzi i wymyka się jej z rąk. Do czasu.
I takie to jest to myślenie o śmierci. Niestety nie ma ono w sobie nic z egzystencjalnego tragizmu. W kulturze góralskiej jest też taka piosenka: »nie bój się dziewcyno, nie bójże się, ucałuje liczka, na mnie szubienicka czeko w lesie«. Proszę sobie wyobrazić smak pocałunku dziewczyny w takiej sytuacji, takiego chłopaka... To jest szczyt metafizycznej rozkoszy. Tu i teraz mamy tę chwilę dla siebie, a potem trzeba iść... i szubieniczka w lesie... etos partyzancki, który we mnie bardzo mocno siedzi i z tym się łączy”.
KONSEKWENTNE ŻYCIE
W „Przekonać Pana Boga” o śmierci mówi niemal to samo, wręcz tymi samymi zdaniami. Chociaż zapis rozmów przeszedł gruntowną redakcję, akurat te fragmenty książki, w których odpowiada na pytanie o śmierć, są identyczne z tym, co padło z ust Tischnera. Wprawdzie nagrania w większości zostały zniszczone – to jedno pozostało. Słychać na nim, jak szeptem mówi: „Potem już to zostawiłem. Powiedziałem: mnie osobiście z tego tematu nie da się nic więcej wycisnąć. Stąd ja go zostawiam na uboczu”.
Trzeba więc faktycznie cofnąć się do eseju, na który Tischner się powołuje. I jeszcze dalej – do genezy tamtego tekstu. I do samego życia Tischnera. Dlaczego? Przeczytajmy pierwszy akapit jego eseju o śmierci:
„Często mówi się o filozofii czynu, ale rzadziej mówi się o czynie jako wyrazie filozofii. Tymczasem nie ma w tym żadnej wewnętrznej sprzeczności, by filozofię wyrażać nie tylko poprzez słowa, ale też logicznie uporządkowane czyny. Może się zatem zdarzyć taka sytuacja, w której filozof świadomy ścisłego zespolenia własnego życia z własną filozofią w pewnym momencie przestaje rozprawiać na temat wybranego zagadnienia, a decyduje się po prostu działać według logiki własnej filozofii. My zaś, chcąc wniknąć w jej tajemnice, musimy z równą uwagą pochylić się nad słowem, jak i nad życiem filozofa”.
Tekst jest fragmentem książki o ostatnich latach życia księdza Tischnera, pt. „Tischner – myślenie według miłości. Ostatnie słowa”, która ukaże się 21 października nakładem Wydawnictwa WAM.
O książce będzie można porozmawiać 6 listopada, podczas wieczoru wspomnień o ks. Józefie Tischnerze, który odbędzie się w Auli Wielkiej Akademii Ignatianum, ul. Kopernika 26 w Krakowie. W spotkaniu udział wezmą bp Grzegorz Ryś, Barbara i Marian Tischnerowie, Kazimierz Tischner oraz autor książki. Na zakończenie projekcja filmu Szymona Wróbla „Jego oczami”. Wstęp wolny – zapraszamy! Organizatorem spotkania jest wydawnictwo WAM. „Tygodnik Powszechny” jest patronem medialnym spotkania oraz filmu.