Trawienie Boga

Boże Ciało to święto fascynujące i zatrważające zarazem. Ani rytuał, ani folklor nie powinny nam tego przesłonić.

01.06.2015

Czyta się kilka minut

Jeśli nie będziecie jedli ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili Jego krwi, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6, 53). Czy szokuje nas ta wypowiedź? Jeśli nie – znaczy, że oswoiliśmy się z przerażającym obrazem. Nawet jeśli te słowa mają sens symboliczny, jest to jednak metaforyka kanibalistyczna. Właśnie dlatego mowa Jezusa z Ewangelii Jana zgorszyła opisanych w tej opowieści słuchaczy. Dlatego – słusznie – słowa te szokują wielu współczesnych niechrześcijan. I nas powinny przyprawiać o drżenie.

Jesteś tym
Jeśli bowiem zna się dokładniej uzasadnienie rytualnego kanibalizmu praktykowanego w kulturach pierwotnych, łatwo można dostrzec analogie do słów w Ewangelii. Jeśli zjadano ciało (najczęściej serce) zabitego wroga, to po to, by przejąć jego moc życiową. Także Jezus mówi o jedzeniu Jego ciała i piciu Jego krwi jako o warunku posiadania w sobie życia.

Religijne symbole przekazują transcendentną prawdę dzięki znaczeniu zawartemu w ich „materialnym” aspekcie. W tym przypadku istotne jest, na czym polegają procesy jedzenia i picia. Posilając się, przyjmujemy w siebie składniki pokarmu i napoju. Owszem, w procesie trawienia zostają one przekształcone i zintegrowane z naszym organizmem: to, co spożywamy, staje się nami. Tym niemniej zachodzi też proces odwrotny – od tego, jakie składniki odżywcze zawiera nasze pożywienie, zależy stan naszego organizmu. W pewnym sensie stajemy się tym, co jemy – zaś fakt, że pierwszy z powyższych procesów przeważa (bardziej to pożywienie staje się nami niż my pożywieniem), wynika – by tak rzec – z wyższego stopnia i siły organizacji naszego organizmu: on jest żywy, pożywienie – martwe.

Już jednak Ojcowie Kościoła – choć nie znali dokładnie mechanizmów procesów trawiennych – wiedzieli, iż w przypadku spożywania Ciała i Krwi Boga kierunek dominujących procesów jest odwrotny. Nie tyle my wchłaniamy Boski Pokarm i Napój, co On przekształca nas w Siebie. „Ja jestem życiem”, mówi bowiem o sobie Jezus w innym miejscu tejże Ewangelii (J 11, 25). W porównaniu z Nim jesteśmy martwi. Lecz spożywając Życie, zanurzamy się w Życiu i Życie w sobie mamy (por. J 6, 54. 56).

Oddać życie – przyjąć życie
Chrześcijanie od początku widzieli w cytowanych tu słowach Jezusa odniesienie do sakramentalnej praktyki eucharystycznej. Rzeczywistość, o którą w nich chodzi, ma jednak szerszy zakres. Symboliczny rytuał jest bowiem niezbędny w religijnej formie życia, ale, niestety, ma to do siebie, że można zatrzymać się na nim samym. Na przykład utożsamić Eucharystię z jej liturgiczną celebracją w kościele. A przecież uważna lektura Ewangelii wskazuje, że jedzenie i picie Chrystusa jest rzeczywistością znacznie szerszą i głębszą niż tylko przyjmowanie komunii.

„Chlebem, który ja dam, jest moje ciało dla życia świata” (J 6, 51c) – mówi Jezus. Oto ziarno, które umiera, by wydać plon (por. J 12, 23-25). Pokarm do zjedzenia; rzecz do zniszczenia w swojej oddzielnej postaci. Być pokarmem to nie zachować nic dla siebie, swoim życiem uczynić życie innych, życie całego świata. To uwolnić przepływ boskiego procesu, który przez brak przywiązania do „ja” wymyka się śmierci. To mieć w sobie Życie wieczne. Zjeść taki pokarm, wypić taki napój, strawić je to zatem pozwolić, by zaczęły nas one przekształcać w siebie od samych naszych trzewi, by krążyły w naszych tętnicach, wytrawiając wszystko, co jest przeszkodą dla przepływu boskiej Krwi.

Jeść Ciało wydane dla życia świata, trawić je, oznacza także: samemu tracić granice pomiędzy moje – nie-moje, odwiązywać się od swego małego „ego”, przyjmować za swoje życie innych i świata, kochać (coraz bardziej) wszystko jak siebie. Paradoksalnie jednak to także posiadać życie w sobie: nie być zależnym od zewnętrznych okoliczności, nie czerpać poczucia wartości, siły, sensu i szczęścia ze źródeł poza sobą, lecz działać z głębin własnej spontaniczności. Jedzącym ciało Jezusa i pijącym Jego krew, tak jak Jemu – nikt i nic życia nie odbiera, oddają je sami, komu chcą, kogo kochają (por. J 10, 18).

Zawsze i wszędzie
Spożywający „chleb z nieba” sami stają się ciałem i krwią Boga – miejscem rzeczywistej Jego obecności w świecie. Jeśli po to, aby wyznać wiarę w Niego i sprawić, by był obecny poza przestrzenią kościoła, potrzebujemy specjalnej procesji, w której niesiemy po ulicach Chrystusa pod postacią chleba i śpiewamy pieśń: „zagrody nasze widzieć przychodzi…” – to znaczy, że nasze chrześcijaństwo kuleje, że ponosimy porażkę, nie spełniamy swego powołania, nie wykorzystujemy daru. Gdybyśmy naprawdę spożyli – i strawili – ten Pokarm i Napój, żadna taka procesja nie byłaby w ogóle potrzebna; każdy nasz bieg do pracy, każdy powolny spacer, każde poranne przejście w pidżamie z łóżka do łazienki, byłyby dokładnie tym samym – Eucharystią. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2015