Towarzysze i mentorzy

Czy trwający właśnie Synod biskupów o młodzieży będzie miał temperaturę i znaczenie poprzedniego?

01.10.2018

Czyta się kilka minut

Watykan, aula Pawła VI,  czerwiec 2017 r. / OSSERVATORE ROMANO / AP / EAST NEWS
Watykan, aula Pawła VI, czerwiec 2017 r. / OSSERVATORE ROMANO / AP / EAST NEWS

Gdy numer „Tygodnika”, w którym publikowaliśmy ten tekst, trafia do kiosków, biskupi rozpoczynają właśnie swoje zgromadzenie poświęcone młodzieży, wierze i rozeznawaniu powołania. W odróżnieniu od poprzedniego – poświęconego rodzinie – cieszy się ono znacznie mniejszym zainteresowaniem mediów.

Po co są synody

Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest fakt, że zgromadzenia Synodu o rodzinie poprzedzone były szeroką dyskusją nad jednym z tematów obrad – otwarciem możliwości pełnego uczestnictwa w Eucharystii rozwodnikom żyjącym w powtórnych związkach. Obecne zgromadzenie także poprzedzało rozesłanie ankiety, która miała zebrać głosy wiernych dotyczące tematyki synodu. W tym przypadku jednak nie było w niej konkretnych, a ważnych i kontrowersyjnych kwestii.

Nie jest to tylko problem medialny. Jeśli przyjrzymy się najważniejszym soborom i synodom w historii Kościoła, to zobaczymy, iż wszystkie obejmowały dyskusje i rozstrzygnięcia takich właśnie zagadnień: czy poganie przystępujący do chrztu powinni być wcześniej obrzezani? Czy trzeba uchwalić jedno Credo wspólne dla wszystkich? Czy Chrystus jest równy Ojcu? Czy papież może sam ogłaszać nieomylnie dogmaty wiary? Czy katolicy mogą angażować się w ruch ekumeniczny?

W tej perspektywie temat obecnego Synodu może się wydać mało konkretny. Owszem, kwestia rozchodzenia się dróg współczesnej młodzieży i Kościoła staje się coraz bardziej paląca. Owszem, pytanie o to, jak rozeznać swoje powołanie życiowe, jest egzystencjalnie kluczowe. Ale czy możliwe są tu jakieś uniwersalne rozstrzygnięcia? Czy nie jest raczej tak, że pytania te trzeba stawiać w konkretnych wspólnotach i tam, na miejscu poszukiwać rozwiązań pasujących do lokalnych warunków? Czy nie są to sprawy nadające się do indywidualnego prowadzenia?

Pierwsza część dokumentu przygotowawczego Synodu o młodzieży (tzw. „Instrumentum laboris”) może potwierdzać taki wniosek. Poświęcona jest ona opisowi sytuacji życiowej młodych ludzi i próbie uchwycenia przyczyn, dla których podatni są na procesy sekularyzacyjne. Lektura tej części prowadzi jednak do wniosku, że zróżnicowanie sytuacji życiowej młodych, ich poglądów, sposobu przeżywania wiary czy oczekiwań wobec wspólnoty Kościoła jest na tyle duże, że uniemożliwia jedną syntetyczną diagnozę. Może się wydawać, że nie ma sensu szukać jednej, uniwersalnej odpowiedzi. Czy zatem Synod o młodzieży ma w ogóle sens?

Wiarygodność

Krytyka tego Synodu, tak jak on wygląda na etapie przygotowań, płynie zasadniczo ze środowisk negatywnie oceniających pontyfikat papieża Franciszka. Np. George Weigel, amerykański intelektualista katolicki związany z wpływowym pismem „First Things”, pisał niedawno, iż „Instrumentum laboris” Synodu jest dokumentem na tyle rozwlekłym i nudnym – użył nawet słowa „gargantuicznym” – iż nie może stanowić podstawy jakiejkolwiek sensownej pracy synodalnej.

Krytyka przybrała na sile w kontekście rozlewającego się w ostatnich miesiącach skandalu związanego z molestowaniem dzieci i młodzieży przez duchownych i systemowym tuszowaniem tego procederu przez hierarchów. Pojawiły się głosy biskupów wzywające do przełożenia Synodu (abp Charles Chaput z Filadelfii, jeden z liderów niefranciszkowego skrzydła episkopatu amerykańskiego) lub deklaracje rezygnacji z uczestnictwa w Synodzie (bp Robertus Mutsaerts z Holandii). Jako argument pada najczęściej stwierdzenie o utracie przez biskupów wiarygodności do wypowiadania się na temat wiary i powołania młodzieży.

Można jednak zająć przeciwne stanowisko: uznać, że właśnie obecny, dramatyczny kontekst czyni Synod o młodzieży tym bardziej potrzebnym – choć kontekst ten powinien zmusić do zmiany akcentów synodalnej debaty. Tym bardziej że nie wymaga ona wcale porzucenia wypracowanego „Instrumentum laboris” – kilka jego istotnych wątków dotyka wprost kwestii powstających w kontekście utraty wiarygodności przez hierarchię kościelną. Wątki te ujawniają się także w konserwatywnej krytyce przygotowawczego dokumentu.

Oto ten sam abp Charles Chaput, który wzywał do przełożenia Synodu, zamieścił na portalu firstthings.com dość dziwny tekst, w którym przytacza z akceptacją i (jak się zdaje) in extenso krytykę synodalnego „Instrumentum laboris” autorstwa anonimowego „uznanego północnoamerykańskiego teologa”. Nie jest to ani życzliwa, ani rzetelna analiza – w wielu miejscach opiera się na wyszukiwaniu na siłę słabości niedoskonałego tekstu dokumentu przygotowawczego. Tym niemniej trafnie rozpoznaje wiodący motyw całego opracowania – iż „podstawowym zadaniem Kościoła magisterialnego jest słuchanie”.

W konsekwencji, pisze krytyk dokumentu, „ci, którzy posiadali dotąd rolę nauczyciela i kaznodziei, muszą zamienić swą władzę i autorytet na dialog”. W takiej perspektywie, twierdzi ów teolog, „ulegają zmieszaniu kapłaństwo sakramentalne i chrzcielne”. Jego zdaniem „od założenia Kościoła boskim rozkazem wyświęceni szafarze otrzymali zadanie nauczania i głoszenia, a ochrzczeni wierni – słuchania i dostosowywania się do głoszonego słowa”. Uprawnienie do głoszenia zostało zaś – jakoby – „złączone przez naszego Pana z samym kapłaństwem służebnym”.

Może się zatem okazać, że najbardziej „dyskutowalnym” tematem Synodu o młodzieży będzie pytanie o hierarchiczną naturę Kościoła.

Kościół towarzyszący

Do pewnego stopnia z tym tematem współbrzmi sam tekst „Instrumentum laboris”. Już na początku stwierdza się w nim, że „rozeznanie jest stylem życia, fundamentalną postawą, a także metodą pracy” – w domyśle Kościoła. Dokument uznaje też, że „ponieważ rozeznanie jest posłuszeństwem Duchowi”, to jest przede wszystkimi najpierw słuchaniem (por. p. 2). Rozeznanie jest tu proponowane jako podstawowy sposób funkcjonowania wspólnoty uczniów Chrystusa.

Teologicznym założeniem tego modelu jest wiara, iż Duch Boży objawia się człowiekowi przede wszystkim „głęboko wewnątrz – w »sercu«, jak mówi Biblia, czy w »sumieniu«, zgodnie z tradycją teologiczną – wszystkich ludzi, czy wyznają explicite chrześcijańską wiarę, czy też nie, poprzez ich uczucia i pragnienia, wzbudzane przez wydarzenia życia w powiązaniu z ideami, obrazami i projektami” (p. 112). Nie tyle zatem doktryna i normy moralne podawane z zewnątrz, ale wewnętrzne poruszenia Ducha ujawniają człowiekowi, kim jest Bóg, kim jest on sam i jakie jest jego życiowe powołanie. Dlatego właśnie Kościół powinien położyć nacisk na osobiste sumienie każdego i wychowanie prowadzące do umiejętności samodzielnego, wolnego i twórczego kierowania się sumieniem.

Autorzy dokumentu przygotowawczego są oczywiście świadomi, że nie jest to proste: że istnieje wiele czynników, które przeszkadzają w rozwoju sumienia, tj. umiejętności rozpoznawania pragnień wzbudzanych przez Ducha, że wymaga to ćwiczenia – „ascezy, bez której nie ma ścieżki do świętości i pełni życia” (p. 118). Z tego też względu, oraz dlatego, że powołanie realizuje się w tkance relacji międzyosobowych, rozwój sumienia najlepiej realizuje się we wspólnocie, czyli w Kościele. Kościół jednak – czyli inni wierzący – nie może występować tu z pozycji władzy znającej wszelkie odpowiedzi i narzucającej rozwiązania. Kluczowa jest sztuka towarzyszenia i wspierania samodzielnego rozwoju. Nawet sprawowanie władzy polegać ma na „braniu odpowiedzialności za ułatwianie rozwoju i wyzwalanie wolności, a nie kontrolowaniu, utrzymywaniu ludzi w poddaństwie i zależności” (p. 141).

W tej perspektywie „Kościół będzie optował za dialogiem jako swoim stylem i metodą” postępowania (por. p. 140). Co ważne jednak, Kościół rozumiany jest tu explicite nie jako hierarchia, ale wspólnota wiernych, gdyż towarzyszącymi młodym „mogą być mężczyźni i kobiety, zakonni i świeccy, także małżeństwa”. Cała wspólnota „odgrywa znaczącą rolę” (p. 122), a „charyzmat duchowego towarzyszenia nie jest koniecznie związany z posługą wyświęconych” (p. 126).

Duchowi „mentorzy”, jak „Instrumentum laboris” nazywa tych, którzy towarzyszą duchowo innym członkom wspólnoty w rozeznawaniu ich powołania, nie muszą więc należeć do hierarchii kościelnej. Powinni raczej cechować się głębokim życiem duchowym, pokorną świadomością swoich słabości i ograniczeń; powinni także być zaangażowani w „światową” rzeczywistość, w której żyją ludzie, którym towarzyszą. Inaczej nie będą ich rozumieć, a łatwo mogą skrzywdzić. Towarzyszenie prowadzi zaś do tego, że wszyscy uczestnicy tego procesu zyskują coraz większą wolność i podmiotowość, a więc w coraz większym stopniu wspólnie kształtują wspólnotę Kościoła.

O co może toczyć się spór

Trzeba więc przyznać, że „Instrumentum laboris” proponuje wizję Kościoła raczej poszukującego niż posiadającego gotowe odpowiedzi na wszystko, wspólnoty nieklerykalnej i zhierarchizowanej tylko w koniecznym stopniu. Taka wizja może niepokoić wielu konserwatywnych teologów (m.in. anonimowo przytaczanego przez abp. Chaputa). Wydaje się więc, że przy okazji Synodu o młodzieży dotykamy – podobnie jak przy okazji Synodu o rodzinie – kolejnej fundamentalnej kwestii, która może domagać się debaty i – przynajmniej tymczasowego – rozstrzygnięcia.

W przypadku obu synodów jest to rozstrzygnięcie kwestii daleko przekraczającej bezpośredni temat tych zgromadzeń. Poprzednio nie chodziło bowiem tylko o rodziny, lecz także o to, czym są Eucharystia, grzech, miłosierdzie i wzrost w łasce. Teraz zaś rodzą się pytania o miejsce i sposób objawiania się Boga dzisiejszemu człowiekowi oraz o podstawowy model funkcjonowana Kościoła.

Co ciekawe, ponieważ mamy do czynienia z synodem biskupów, rozstrzygnięcie w duchu „Instrumentum laboris” polegałoby na pewnym samoograniczeniu kościelnej hierarchii.

Równie ciekawe jest to, że głosy kwestionujące sensowność tegorocznego zgromadzenia i krytykujące wspomniane wyżej wątki dokumentu przygotowawczego płyną z tych samych źródeł (abp Chaput). A przecież w kontekście dzisiejszych skandali związanych z tuszowaniem przez hierarchów horroru molestowania młodzieży, które to skandale stają się okazją do kwestionowania sensowności Synodu o młodzieży, mniej klerykalna wizja Kościoła, samoograniczenie hierarchii wydają się sensowne.

W tej perspektywie i w dzisiejszym kontekście trzeba uznać, że Synod o młodzieży tak czy inaczej będzie także synodem o sposobach odzyskiwania wiarygodności, czyli synodem o Kościele.

Synodalność nieklerykalna

Dodatkowym argumentem – poza utratą wiarygodności przez biskupów – przeciwko formułowaniu na Synodzie uniwersalnych, „treściwych” rozstrzygnięć (młodzież powinna to lub tamto, np. przystępować do bierzmowania w określonym wieku czy przygotowywać się do małżeństwa w określony sposób), jest opisana w części „Instrumentum laboris” różnorodność uwarunkowań życiowych, w jakich wzrastają i dojrzewają młodzi. Różnorodność ta praktycznie uniemożliwia podawanie uniwersalnie ważnych rozstrzygnięć, które byłyby adekwatne w każdym Kościele lokalnym.

Różnorodność taka stawia oczywiście pytanie o sensowność samego pomysłu ogólnoświatowego Synodu na temat młodzieży. Można bowiem postawić pytanie, czy wszelkie treściwe rozstrzygnięcia nie powinny zapadać na szczeblu lokalnym, w procesie dialogu pomiędzy konkretnymi ludźmi – młodymi i tymi, którzy im towarzyszą, żyjącymi blisko nich i znającymi ich osobiście. W pewnym sensie wydaje się to najlepszym rozwiązaniem. Ale warto pamietać, że różnorodność Kościoła powszechnego może być wartością wzbogacającą każdą lokalną wspólnotę. Synodalność pojmowana jako „wspólna droga” – spotykanie się z wierzącymi z innych wspólnot, rozmowa i wzajemna inspiracja w poszukiwaniu głębszych sposobów przeżywania chrześcijańskiej wiary – jest wartością nie do odrzucenia.

W perspektywie kreślonej przez „Instrumentum laboris” realizacją takiej synodalności Kościoła – bardziej adekwatną niż synod biskupów – są spotkania takie jak Światowe Dni Młodzieży. Są na nich obecni także biskupi i wypełniają tam swoje powołanie do głoszenia Ewangelii – w formie katechez czy homilii. Przyjeżdżają również duszpasterze młodzieży – ale razem z młodymi. Tak więc w takim wydarzeniu uczestniczą – spotykając się, dzieląc swymi doświadczeniami, dyskutując, poznając i wzajemnie inspirując – znacznie bardziej reprezentatywne „delegacje” wspólnot z całego świata niż na synodach biskupów.

W naturalny sposób znika wówczas wiele problemów: kto ma prawo głosu (i dlaczego tylko mężczyźni), kto jest tylko doradcą albo obserwatorem... Że jakieś rozstrzygnięcia dotyczące młodzieży podejmować będzie grupa starszych mężczyzn... Znika też sama idea, że owocem synodalności mają być przede wszystkim uniwersalnie ważne i obowiązujące rozstrzygnięcia doktrynalne lub dyscyplinarne. Na pierwszy plan wysuwa się – zgodnie zresztą z duchem „Instrumentum laboris” – ćwiczenie sztuki towarzyszenia, dialogu, wzajemnej inspiracji w wierze. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2018