Towarzysz Edward Wielki

Trudno sobie wyobrazić, że w wolnej Polsce ktoś może tęsknić za jakimkolwiek okresem komunizmu lub jego przywódcą. A jednak są czasy i ludzie, którzy wciąż budzą w wielu Polakach życzliwą pamięć. Kluczową postacią jest Edward Gierek.

05.06.2007

Czyta się kilka minut

Coca-Cola, pierwsze dżinsy, polski fiat 126 P, Huta Katowice, "autostrada" ze Śląska do Polski centralnej (tzw. gierkówka) - w zależności od roku urodzenia, czasy Gierka wracają w pamięci poszczególnych pokoleń zredukowane do obrazów, migawek, skojarzeń. Stereotypy? Być może. Jednak gdy w maju 2004 r. jeden z dzienników zapytał Polaków, który z przywódców zrobił dla Polski najwięcej po II wojnie światowej, 46 proc. badanych odpowiedziało, że Gierek.

Inne badanie na ten temat przeprowadził CBOS w 2001 r., tuż po śmierci Gierka. Dokładnie połowa badanych wypowiedziała się wówczas o jego dokonaniach pozytywnie (negatywnie oceniło je zaledwie 6 proc. respondentów). Czasy Gierka najcieplej wspominali ludzie słabo wykształceni, mieszkańcy małych miast, rolnicy.

Alternatywa

- On był najbardziej opiekuńczym władcą - mówi Kazimierz Kutz, reżyser i senator ze Śląska. - Dzisiaj wszyscy, którzy żyją w biedzie, cenią go za to, że o nich dbał. Pamięć o nim będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Historyk dr Rafał Habielski przyczyny nostalgii za czasami Gierka widzi trochę inaczej, używa argumentu pokoleniowego: - To jest tęsknota za młodością ludzi, którzy wchodzili w dorosłe życie na początku lat 70.

Brzmi to podobnie do tego, jak zjawisko tzw. Ostalgii w byłej NRD wytłumaczył pisarz Thomas Brüssig, autor bestsellera "Słoneczna Aleja": "Rzygać się chciało, ale byliśmy młodzi".

Rafał Habielski dodaje jednak, że po części jest to zjawisko zrozumiałe: za Gierka coś rzeczywiście zaczęło się zmieniać na lepsze, i to w wymiarze ogólnospołecznym. Po raz pierwszy w PRL zapowiedzi władz, przynajmniej w pierwszej połowie dekady, były (choćby po części) realizowane.

Ważny jest również kontekst: tego, co było przed. W 1970 r. Władysław Gomułka odchodził od władzy skompromitowany masakrą na Wybrzeżu. Wcześniej były: wycofanie się z obiecywanych w październiku 1956 r. reform, kurs "dociskania śruby", hasło "bezmięsnych poniedziałków" (dla oszczędności), agresywna polityka wobec Kościoła, niechęć wobec inteligencji, antysemityzm (marzec 1968), udział polskich wojsk w tłumieniu Praskiej Wiosny. I na koniec Grudzień 1970: podobnie jak w Czerwcu 1956 r., gdy poznańscy robotnicy zaprotestowali przeciw systemowi, po masakrze na Wybrzeżu stało się jasne, że coś się musi zmienić. Gierek miał być alternatywą.

I taką się wydawał: elokwentny, mówiący po francusku, inny od poprzednika. Postawił na modernizację rolnictwa, nowe technologie, chciał "otworzyć Polskę na Zachód". - To był I sekretarz KC PZPR, który dzień pracy w KC zaczynał od lektury paryskiego "Le Matin" - mówi Kutz. - Gierek nie przeszedł szkoły moskiewskiej. Uważam, że nie bał się Kremla i że jako komunista był w pewnym sensie "niedołęgą". Dla partii był zbyt liberalny, proeuropejski.

Rafał Habielski znowu widzi rzecz trochę inaczej: uważa, że o ile Gomułka nie był typem polityka, który cenił sobie sympatię społeczną, to Gierek chciał być lubiany. A równocześnie, jako pierwszy, wydawał się rozumieć potrzeby konsumpcyjne Polaków. Co to oznaczało w praktyce? - Za Gierka wielu Polakom poprawiły się warunki życia, niektórzy zaczęli wyjeżdżać na Zachód, pojawiło się poczucie, może złudne, większej swobody - mówi Habielski.

- Za jego rządów budowano 300 tys. mieszkań rocznie - wylicza prof. Paweł Bożyk, dziś przewodniczący Ruchu Odrodzenia Gospodarczego imienia Edwarda Gierka, a w latach 70. doradca I sekretarza KC PZPR.

Bożyk żarliwie walczy o pamięć dawnego przełożonego. Polemizuje: - Mówią, że Edward Gierek budował domy z wielkiej płyty. Ale wtedy była taka moda! Podobnie z fiatem 126 P, wtedy to była rewelacja. Takimi samochodami jeżdżono także na Zachodzie Europy.

"Kuroń siedział, bo chciał siedzieć"

Ale to tylko jedna strona medalu. Już w latach 70. z czasem stało się jasne, że odczuwalne zmiany na lepsze mają swoje koszty; Polska spłaca je do dziś, w postaci długu zagranicznego.

Były też inne koszty - ludzkie. Gdy w czerwcu 1976 r. przeciw władzy znów wystąpili robotnicy, w Ursusie, Radomiu i wielu innych miastach milicja rozpędzała strajki i demonstracje z niebywałą brutalnością ("ścieżki zdrowia"), władze partyjno-państwowe organizowały potem pokazowe "seanse nienawiści" przeciwko "wichrzycielom", a SB działała w najlepsze. Tyle tylko że nie strzelano do ludzi - jak w 1970 r.

Potem zaczęły się kartki na cukier, podwyżki cen, kolejne strajki - i Sierpień 1980 r. Gierek żegnał się z władzą podobnie jak poprzednik: skompromitowany, opuszczony przez własnych towarzyszy.

Dlaczego zatem dzisiaj, z perspektywy 30 lat, w pamięci zbiorowej o rządach Gierka zdają się przeważać pozytywne obrazy?

Węgierski historyk János Tischler, od lat badający wspólne losy Polski i Węgier, porównuje ciepłe wspomnienia o Gierku w Polsce do pozytywnych skojarzeń Węgrów z rządzącym w tym czasie nad Dunajem Jánosem Kádárem. Tischler przywołuje szokujące wyniki niedawno przeprowadzonych badań opinii publicznej na Węgrzech, według których Kádár znalazł się w pierwszej trójce najwybitniejszych mężów stanu w całej historii Węgier: zaraz za Świętym Stefanem (królem i założycielem państwa węgierskiego w 1000 r.) i Lajosem Kossuthem (legendarnym przywódcą węgierskiej Wiosny Ludów 1848-49).

- Węgrzy, podobnie jak Polacy, lubią relatywizować historię. Nie chcą pamiętać okresu represji po naszym powstaniu, w latach 1956-63, a tylko późniejsze lata, kiedy Kádár zaczął liberalizować system - mówi Tischler.

Podobne mechanizmy rządzą chyba pamięcią społeczną o Gierku, który znacznej części Polaków jawi się wprawdzie jako namiestnik Kremla w Polsce, ale jako "ten relatywnie lepszy".

Cytowane na wstępie badania CBOS przywołują też najczęstsze skojarzenia z epoką Gierka: badani wskazali w nich co prawda na zadłużenie Polski, ale równie często (45 proc.) kojarzyli dekadę Gierka z "rozwojem gospodarczym". Inne najczęstsze skojarzenia to: "poprawa warunków życia", "otwarcie Polski na świat", "unowocześnienie kraju". Jedynie 6 proc. badanych kojarzyło Gierka z wydarzeniami w Radomiu, zaledwie 3 proc. z represjami politycznymi.

Paweł Bożyk w obronie dawnego przełożonego wysuwa tezę, że za czasów "towarzysza Edwarda" nie zginął ani jeden człowiek ze względów politycznych. I dodaje: - W więzieniu tylko od czasu do czasu na własne życzenie siedzieli Michnik i Kuroń. Ale oni celowo prowokowali, aby wsadzić ich na 24 godziny, bo pobyt w więzieniu był im potrzebny do budowania życiorysu!

Bożyk najwyraźniej zapomniał o mordach politycznych, dokonywanych w latach 70. przez MO i SB: na robotnikach z Radomia, na ks. Kotlarczyku (wspierał radomskich robotników, zginął zabity przez "nieznanych sprawców") czy Stanisławie Pyjasie i Stanisławie Pietraszce (świadku w sprawie Pyjasa, najpewniej "uciszonym" przez SB).

Kazimierz Kutz: - Za Gierka zelżały prześladowania polityczne. On sam miał szacunek do, mówiąc dzisiejszym językiem, wykształciuchów. Dzięki temu mogła rozwijać się opozycja. Ludzie czuli się bezpiecznie. To był okres wyżu demograficznego.

Pamięć wybiórcza

Habielski zwraca uwagę na jeszcze jeden kontekst oceny Gierka: że ludzie porównują go nie tylko z czasami Gomułki, ale także z tym, co było w latach 80. - Pamiętajmy, że późniejsze doświadczenia Polaków były, w sensie materialnym, o wiele gorsze: kryzys gospodarczy lat 80., a później transformacja - mówi Habielski.

Przemiany ustrojowe po 1989 r. nie dla wszystkich grup społecznych okazały się pomyślne. Niektóre regiony zostały dotknięte problemami dotąd nieznanymi, a jednym z takich miejsc było Zagłębie Dąbrowskie - rodzinna ziemia Gierka. Kutz: - Po zmianie ustroju zamykano tam huty, kopalnie, nastąpił upadek wszystkiego, co za Gierka przeżywało rozkwit. W niektórych miastach poziom bezrobocia sięga 30 proc. Sam widziałem film o tym, jak zagłębiowskie dziewczyny, urzędniczki, nauczycielki zaczęły z nędzy pracować w seks-telefonie. I nikt nie uważał, że to niemoralne.

Kutz uważa, że Gierek, mimo błędów jakie popełniał, był przyzwoitym człowiekiem. Takim został zapamiętany w Zagłębiu. Gdy w 2000 r. lokalna gazeta z Katowic zorganizowała plebiscyt na "Najwybitniejszego Ślązaka i Zagłębiaka XX wieku", Gierek zajął dziewiąte miejsce.

Tymczasem w marcu tego roku prezes IPN Janusz Kurtyka wystąpił z apelem do radnych miast Śląska i Zagłębia, żeby pozbyli się patronów ulic kojarzących się z PRL. Dotyczyło to także Gierka.

Radni Sosnowca ripostowali, że nie mają zamiaru zmieniać nazwy "Ronda Edwarda Gierka" w centrum miasta. Grzegorz Dąbrowski, rzecznik prasowy urzędu miasta: - Zagłębiacy nie dadzą skrzywdzić Gierka, podobnie jak Ślązacy Jerzego Ziętka. Bo w tamtym czasie działali oni na rzecz regionu najlepiej, jak mogli. Na szczęście o nazwach ulic w Polsce decydują radni, reprezentanci miejscowej ludności, którzy wiedzą, w jaki sposób mieszkańcy regionu odnoszą się do danej postaci.

A jak odnoszą się do postaci Gierka Zagłębiacy? Dąbrowski: - Wystarczy pójść pierwszego listopada na sosnowiecki cmentarz, na którym jest pochowany Gierek. Tylu kwiatów i zniczy, ile tam się wówczas pojawia, nie widziałem nigdzie. Przejść się nie da.

Kutz: - Obawiam się, że odbieranie ulic Gierkowi w Zagłębiu zakończy się wielką antyrządową manifestacją. I słusznie.

- Ja patrzę na własny region może nieobiektywnie, ale doceniam wiele rzeczy, które są spuścizną czasów Gierka - mówi Dąbrowski. - Wtedy powstała dwupasmówka do Warszawy, a dziś kilometra autostrady nie jesteśmy w stanie zbudować w ciągu roku.

Bożyk: - Polska była wtedy perłą Europy Środkowej, pomostem między Wschodem a Zachodem, liberalnym wyłomem za "żelazną kurtyną". Nostalgia jest wyrazem tęsknoty za pozycją Polski w tamtych czasach!

- Popularność Gierka wiąże się z tym, że Polacy, podobnie zresztą jak Węgrzy, nie rozumieją jeszcze kapitalizmu - uważa János Tischler. - Na ogół dostrzegają tylko negatywne jego cechy: bezrobocie, wzrost przestępczości, utratę poczucia bezpieczeństwa. Wielu ludzi jest zdania, że tylko osoby zamożne skorzystały na transformacji.

Zdaniem Tischlera wiele osób może być rozczarowanych sytuacją w kraju, jakością polityki, elit rządzących: - Uważają np., że dzisiaj korupcja jest większa niż wtedy, bo wystarczy otworzyć gazetę, w której codziennie można przeczytać o tym, "ile kto ukradł".

- Ale - dodaje węgierski historyk - Polacy nie pamiętają jednocześnie, że za Gierka działała cenzura i nie można było uzyskać prawdziwych informacji na temat stanu, w jakim znajdowało się wtedy państwo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (22/2007)