Topol

Ech ten Jachym. Przyszli do nas kiedyś we czterech, obdarci, ubłoceni, z jakimiś zabytkowymi plecakami na grzbietach. Stanęli przed furtką i powiedzieli: My jesteśmy kretyni z Pragi.

07.09.2013

Czyta się kilka minut

On i jego trzech przyjaciół, w tym jeden Bułgar. Granice wtedy były jeszcze pilnowane, na przejściach po jednej i po drugiej tkwili tak samo ponurzy strażnicy, ale „kretyni z Pragi” przeszli przez zieloną. Gdzieś lasami-górami od słowackiej Regetovki do czerwonego granicznego szlaku i wydostali się na asfalt po polskiej stronie między Konieczną a Zdynią. Tak przynajmniej opowiadali. Zrobiliśmy wielką jajecznicę. Potem rozpaliliśmy ognisko niedaleko domu. Piliśmy słowacką borovičkę (...od tamtej pory nie miałem jej w ustach i wiem, że nie wezmę do ust do końca życia...), całą noc słuchaliśmy muzyki rumuńskich Cyganów. Świt zastał nas śpiących w mokrej trawie przy wygasłym ogniu. Zrobiliśmy jeszcze jedną wielką jajecznicę i kretyni z Pragi ruszyli pieszo w drogę powrotną do ojczyzny.

Albo któregoś wieczoru gdzieś w Niemczech na jakimś festiwalu. Tak się ucieszyliśmy na swój widok, że Jachym przerwał półroczną abstynencję. Nie mogłem mu zrobić podobnego prezentu, więc tylko zabrałem go do swojego apartamentu (to był jakiś zamek chyba w Saksonii...), który miał z tysiąc metrów, pięć łazienek i bawiliśmy się w chowanego. W środku nocy postanowiliśmy zakraść się do zamkowej kuchni w celu uzupełnienia zapasów, ale zostaliśmy schwytani i zamkowa straż odprowadziła nas do naszych łóżek pod złotymi baldachimami.

Ten Topol... Gdy czytałem jego „Siostrę”, wydawało mi się, że śnię szalony sen. Ale wiedziałem, że sen jest jego, a nie mój. Że biorę w nim zaledwie udział. Innymi słowy zazdrościłem mu tej „Siostry” w ten słodki, przypominający miłość, sposób. Zwyczajnie byłem w „Siostrze” zakochany. W jej dzikim pięknie, nieposkromionej energii, zakochany w paroksyzmie, który pozwolił na jednym oddechu opowiedzieć historię potężną i szaloną. Jej śladem pojechałem do Ubli, gdzie było słowacko-ukraińskie przejście graniczne i wedle Topolowej wizji miało przypominać piekło pożenione z lunaparkiem. Tymczasem nie było tam prawie nic. Wystrzyżone ogródki, senny upał popołudnia i parę stojących w kolejce aut. „Wiesz, ja tam nigdy nie byłem” – powiedział mi potem. „Znalazłem na mapie najdalej na wschód położoną czechosłowacką dziurę”.

A teraz ten „Warsztat diabła”. Wyszedł w W.A.B. chyba wiosną. Ma 190 stron. Rzecz dzieje się współcześnie w czeskim Terezinie i na Białorusi, no i jak to u Topola: buffo, rolerkaster groteski podszyty najczarniejszą czernią wziętą wprost z rzeczywistości. Oto grupa ludzi, głównie młodych, trochę przyjezdnych z Zachodu, trochę miejscowych zamienia muzeum obozu koncentracyjnego w popkulturową maszynkę do zarabiania pieniędzy. Są koszulki z nadrukami, jest gettopizza, są „warsztaty” terapeutyczne dla potomków zamordowanych Żydów... Na koszulkach jest Kafka z napisem „Gdyby Kafka żył dłużej, zabiliby go tutaj”. Ze świata ściągają dziennikarze i tłumy backpakersów, którym znudził się Nepal i Goa. Jakieś Woodstock ery postkontrkulturowej się z tego robi. Klientela pali zioło, leży na pryczach, na których umierali więźniowie, i odbywa podróże w głąb siebie oraz historii. Wszystko wskazuje na to, że holokausthollyday będzie trwał wiecznie, ale nie: do akcji wkracza Urząd Podatkowy, ponieważ rzecz się odbywała w szarej strefie. Główny bohater-narrator musi zmykać na Białoruś.

To wszystko brzmi niepoważnie, ale jest śmiertelnie poważne. I dwuznaczne. Popkultura przeżarła nas do szpiku kości. Jak nowotwór toczy naszą tożsamość i pamięć. Oczywiście możemy się od niej odwrócić i żyć w wieży z kości. Ale jeśli tylko będziemy chcieli coś światu powiedzieć, ocalić okruch pamięci, to świat nas nie zrozumie. Żeby nas wysłuchał, musimy użyć bełkotu, popgadki, ględźby dostępnej dla najgłupszych. O tym opowiada Topol.

Na Białorusi jest zimno i pustawo. Kraj nie wyciągnął jeszcze swojego losu. W XX wieku poniósł największe straty ludnościowe ze wszystkich krajów europejskich i nic z tego nie ma. Rosja ma Stalina i zwycięstwo, Holandia drewniane chodaki, nawet ta beznadziejna Polska zakrzątnęła się i ma swoje Auschwitz z paroma milionami gości rocznie. Więc nasz Czech-narrator zostaje zatrudniony jako koordynator programu Białoruś Horror Trip – Białoruski Jurajski Park Grozy. Ma założyć tytułowy Warsztat Diabła w miejscowości Chatyń (...to tam, gdzie dzieje się akcja „Idź i patrz” Elema Klimowa – chyba największego filmu wojennego, jaki widziałem...). Trupy mają zostać wykopane, zakonserwowane i za pomocą nowoczesnych technologii częściowo ożywione. Zwiedzającym będą opowiadać swoje historie. Tysiące, dziesiątki tysięcy historii, setki tysięcy trupów, by zwabić wielki świat na białoruską pustynię turystyczną... Oczywiście nie zdradzę zakończenia. Topol jest wizjonerem. Przewiduje najgorsze i najprawdziwsze: sprzeniewierzymy wszystko łącznie z pamięcią, byleby się zabawić, ponieważ nuda gorsza jest od śmierci.

Nie sądzę, by rodzimi miłośnicy rekonstrukcji historycznych czytali Topola. Zdaje się, że poza własną rekonstrukcyjną dziedziną w ogóle nie czytają zbyt wiele. Takie Radymno z podróbką Rzezi Wołyńskiej nie musi od razu być Warsztatem Diabła, ale u Topola też zaczynało się od niewinnej gettopizzy. Dopiero potem było technologiczne wskrzeszenie z martwych tylko po to, by wszechświatowa gawiedź nie umarła z nudów. Bądźmy czujni: czas, gdy nasi umarli zamienieni w zombie będą nas zbawiać, jest bliski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013