Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy najpotężniejszy człowiek w państwie może być trochę niezdrowy? Czy Władca Marionetek może mieć chorą, dajmy na to, nogę? Jeśli jest to, przypuśćmy, noga, to o wiele lepiej się składa, niż gdyby wystąpił przypadek chorobowy, powiedzmy, ręki Władcy Marionetek.
Więc noga. Kamień z serca. Nie jest najgorzej. Mogło być coś utrudniającego przekaz słowny, wtedy byłby problem z permanentnym zarządzaniem kryzysowym. Natomiast komunikacja niewerbalna jest przeceniana, nogą nie trzeba koniecznie gestykulować przekazując rozkazy, obejdzie się. Na szczęście Naczelnik nie gra w piłkę, więc wyniki repry w Rosji nie są zagrożone.
Czasem zresztą lepiej być takim po ludzku nie za zdrowym, żeby nie budzić zawiści suwerena. Polska nie Kalifornia, nie będzie Schwarzenegger pluł nam w twarz. Nie po to uczyliśmy Francuzów jeść widelcem, żeby jakiś odpowiednik liberyjskiego prezydenta-piłkarza zgrywał Naczelnika. Weah na Nowogrodzką? Nie przejdzie, nie ma opcji. Jörg Haider podobno biegał maratony, i co? Natomiast Mołotow nosił zaszczytny przydomek „Kamienny Zadek”, i daleko zaszedł, na pewno dalej niż Haider. Polski przywódca musi trochę cierpieć dla Polski, trwać w bólu dla ojczyzny (rym do „blizny”), no i dużo, dużo siedzieć. Byle triatlonista na fotelu prezesa PiS czy pomniejszego premiera lub prezydenta budziłby uzasadnioną zawiść, wyglądałby w Polsce niepoważnie, tutaj ludzie władzy muszą się prezentować godnie, z lekka zbolale, a nie paradować w lycrach. Rodzi się podejrzenie, że cała afera z nogą Naczelnika została nakręcona w celu pozytywnego spinu, zaprezentowania ludzkiej twarzy półboskiego herosa politycznych szachmatów. Kolejny finezyjny ruch?
W powieści Philipa K. Dicka pod jakże polskim tytułem „A teraz zaczekaj na zeszły rok”, przywódca Ziemian, niejaki Gino Molinari, odwleka katastrofę negocjacji z potencjalnym najeźdźcą, przemyślnie grając na zwłokę. Psychosomatyczną chorobą o podłożu hipochondrycznym chronił życie wielu ludzi. No, ale u Dicka chodziło o tragiczne wybiegi słabszego sojusznika, pomiędzy młotem a kowadłem potężnych szermierzy, nie o geopolityczną sytuację Polski-Królowej Międzymorza. ©