To straszne słowo na „ś”

Wszyscy boimy się swojej śmiertelności, tego, że nas nie będzie, samego umierania. Gdy poszukujemy pocieszenia, na ratunek przychodzi choćby religia, ale równie chętnie kierujemy się ku wartościom narodowym, pieniądzom czy... nauce.

23.04.2017

Czyta się kilka minut

 / Rys. Marek Zalejski
/ Rys. Marek Zalejski

Sylogizm to rozumowanie, w przypadku którego z dwóch prawdziwych przesłanek wyprowadzamy niezawodnie prawdziwy wniosek. Pierwszy sylogizmy opisał Arystoteles, a jeden z najsłynniejszych przykładów brzmi następująco:

– Przesłanka 1: każdy człowiek jest śmiertelny.

– Przesłanka 2: Sokrates jest człowiekiem.

– Wniosek: Sokrates jest śmiertelny.

Tak, Sokrates jest śmiertelny, ponieważ jest człowiekiem. Ale przecież człowiekiem jestem także ja i ty, czytelniku, a zatem... „z niezawodną pewnością” my także kiedyś umrzemy. Nie myślimy o tym na co dzień. Co jednak dzieje się w sytuacji, gdy poczucie śmiertelności wychyli się choćby na chwilę z „komórki pod schodami”, którą zwykle zajmuje w ludzkim umyśle? Inaczej mówiąc, jak życie reaguje na informację o swojej skończoności? Kwestie te od dawna znajdują odzwierciedlenie w psychologicznych badaniach oraz teoriach.

Lęk przed śmiercią, czyli właściwie co?

Na pozór sprawa wydaje się prosta – boimy się śmierci, ponieważ oznacza ona koniec życia, a więc tego, co znane, oswojone i umożliwiające realizację naszych celów, rozumianych tak na sposób biologiczny (dający się mniej więcej sprowadzić do treści tytułu jednego z utworów grupy King Crimson: „Sex, Sleep, Eat, Drink, Dream”), jak i bardziej humanistyczny (zawarty z grubsza w tajemniczym słowie „samorealizacja”).

Jak się jednak okazuje, śmierci można bać się na różne sposoby, o czym świadczy choćby liczba wymiarów Skali Lęku Przed Śmiercią i Umieraniem autorstwa Randolpha Ochsmanna. Pod etykietą ogólnego lęku przed śmiercią kryją się w tym przypadku lęki przed spotkaniem ze śmiercią, przed śmiertelnością, przed końcem swego życia, przed fizycznym zniszczeniem, przed życiem po śmierci i przed procesem umierania. Oznacza to, że różne osoby mogą bać się śmierci w podobnym stopniu, jednak nieco inaczej.

Przeprowadzone przez Pawła Pabicha badania na polskich studentach wykazały, że czynnikiem zdolnym redukować prawie wszystkie wymienione formy lęku tanatycznego może być wysoki poziom nadziei podstawowej, czyli przeświadczenia o tym, że świat jest uporządkowany i zasadniczo przychylny ludziom. Nadzieja podstawowa nie miała jednak związków z lękiem przed samym procesem umierania, co sugeruje, że osoby dostrzegające w świecie więcej ładu i sensu wciąż niekoniecznie lepiej radzą sobie z obawami przed długotrwałym czy bolesnym procesem umierania.

Magdalena Żemojtel-Piotrowska i Jarosław Piotrowski wykazali natomiast, że ogólny lęk przed śmiercią wiąże się z silniejszymi tendencjami do oceniania jej jako „brudnej”, „ciemnej” i „okrutnej”. Co ciekawe, badacze twierdzą również, że własna śmierć z różnych przyczyn może stanowić nie tylko źródło lęku, ale również... fascynacji, której poziom rośnie wraz ze skłonnością do oceniania śmierci jako „czystej” i „litościwej”, ale, co zastanawiające, również „gwałtownej”. Dla osób zafascynowanych śmiercią prawdopodobnie bardziej pociągająca bywa więc jej szybka i niespodziewana wersja.

Pieniądze i nauka jako źródło otuchy

Zgodnie z teorią opanowania trwogi (terror management theory, TMT) u ludzi uświadamiających sobie własną śmiertelność pojawia się lęk egzystencjalny, który można obniżyć poprzez działania zgodne z przekonaniami światopoglądowymi typowymi dla danej kultury. Tym, co zmniejsza lęk, jest np. obietnica unieśmiertelnienia jednostki w sposób rzeczywisty (np. zbawienie duszy) lub symboliczny (np. upamiętnienie w pamięci pokoleń). Osoby konfrontujące się z własną śmiertelnością nie tylko wykorzystują tego typu wyobrażenia jako bufor chroniący przed lękiem, ale również podejmują działania w celu „zabezpieczenia” swoich przekonań.

Klasyczne już badania Jeffa Greenberga i współpracowników wykazały, że osoby, u których wzbudzano myślenie o śmierci, formułowały bardziej przychylne opinie względem członków własnej grupy wyznaniowej i większą liczbę negatywnych ustosunkowań oraz stereotypowych opinii względem członków odmiennej grupy wyznaniowej. Amerykanie konfrontowani z własną śmiertelnością mniej chętnie zgadzali się z osobami wygłaszającymi negatywne opinie na temat systemu politycznego USA, zaś wyższy poziom sympatii do osób wyrażających podziw i szacunek dla ich kraju. Badania Abrama Rosenblatta i jego zespołu wykazały natomiast, że osoby, u których wzbudzono świadomość własnej śmierci, chętniej zgadzają się na restrykcyjne karanie wykroczeń względem powszechnie uznawanych norm moralnych.

Myśląc o kontekstach kulturowych, które mogłyby służyć jako wsparcie w sytuacji konfrontacji ze śmiertelnością, w pierwszej chwili myślimy zwykle o swojej religii czy grupie etnicznej; a być może także o doktrynach politycznych lub społecznych. Okazuje się jednak, że w świecie hołdującym triadzie wartości „money, image & fame”, przed lękiem egzystencjalnym chronić mogą również odwołania do wartości materialnych. Tim Kasser i Kennon M. Sheldon zauważyli, że badani przez nich młodzi Amerykanie, gdy myśleli o własnej śmierci, podwyższają oczekiwania względem uzyskiwanych w przyszłości zarobków oraz możliwości wydawania pieniędzy na wartościowe przedmioty i przyjemne doznania. Na gruncie polskim liczne badania tego typu przeprowadziła Agata Gąsiorowska. Wykazała między innymi, że konfrontowani z własną śmiertelnością badani nie tylko mieli wyższe oczekiwania zarobkowe, ale również silniej pożądali pieniędzy (czego wskaźnikiem było przeszacowywanie wielkości monet) i trudniej im było oczekiwać na odroczone w czasie nagrody. W książce „Psychologiczne znaczenie pieniędzy” opisano badanie, w którym niższy poziomu lęku przed śmiercią związany był z fantazjowaniem na temat wydawania pieniędzy lub, co ciekawe, ich oszczędzania.

Okazuje się, że nie tylko wartości materialne mogą we współczesnym świecie chronić przed lękiem towarzyszącym świadomości własnej śmiertelności. Miguel Farias i współpracownicy badali kwestię zwracania się w sytuacji egzystencjalnej trwogi ku naukowym wyjaśnieniom rzeczywistości. Zauważyli oni, że osoby o niskim poziomie religijności, u których indukowano myślenie o własnej śmiertelności, wykazywały następnie tendencję do bardziej przychylnych opinii na temat nauki. Wyniki badań wskazują zatem na występowanie ogólnej potrzeby „przylgnięcia” do któregoś z całościowych systemów oferujących opisy i wyjaśnienia rzeczywistości. Potrzeba ta może być realizowana w kontekście religijnym, patriotycznym, ekonomicznym lub naukowym. Lista ta nie jest jednak zamknięta i inne zagnieżdżone w kulturze systemy mogą zapewne pełnić podobne funkcje.

Warto dodać, w jaki właściwie sposób wzbudza się lęk przed śmiercią przy przeprowadzaniu tego typu badań. Wykorzystywane bodźce nie muszą być wcale drastyczne i tchnąć sugestywnym realizmem, jak choćby w średniowiecznych wizualizacjach „tańca śmierci” – choć i takie się zdarzają. Zwykle prosi się po prostu badanych o udzielenie odpowiedzi na pytania o to, co stanie się z nimi po śmierci, albo jakie emocje towarzyszą ich rozmyślaniom na ten temat. W grupach kontrolnych wykorzystuje się natomiast np. metody wzbudzające lęk przed zabiegiem dentystycznym – również kojarzącym się z bólem i brakiem kontroli nad sytuacją, ale niewywołującym trwogi egzystencjalnej.

Faust i Mefistofeles współcześnie

Zdaniem brytyjskiego socjologa Anthony’ego Giddensa współczesny człowiek traktuje życie jak osobisty refleksyjny projekt, zaś swoje ciało jako narzędzie pozwalające mu tenże projekt urzeczywistnić. Z tej perspektywy śmierć może być spostrzegana jako osiągnięcie przez ciało-narzędzie stanu minimalnej funkcjonalności, czy też po prostu sytuacja, w której jednostka traci nad nim jakąkolwiek kontrolę. Brak kontroli nad tym, co dzieje się z człowiekiem i jego ciałem po śmierci, to zresztą kolejny temat, który ludzkość stara się oswajać od niepamiętnych czasów. Poszukiwany przez alchemików kamień filozoficzny oprócz mocy przemiany metali nieszlachetnych w złoto miał być wszak również źródłem nieśmiertelności, a wieczne życie – po spełnieniu pewnych warunków, zapisanych drobnym druczkiem w rogu umowy – było jednym z punktów ofert składanych przez diabła Faustowi i mistrzowi Twardowskiemu w zamian za ich dusze.

Obecnie nie tylko wielcy magowie i alchemicy mogą podejmować próby uzyskania nieśmiertelności lub kontroli nad tym, co będzie się z nimi działo po śmierci. Osobom snującym marzenia o wiecznym życiu z pomocą przychodzą rozwiązania oparte na odkryciach i koncepcjach naukowych. Wydawszy niebagatelną sumę, można na przykład poddać się zabiegowi krioprezerwacji, polegającemu na sprowadzeniu ciała do temperatury, w której ustają biochemiczne reakcje komórkowe. Ludzie wyrażający chęć wprowadzenia się w taki stan mają nadzieję, że za jakiś czas będzie możliwe ich „wybudzenie” w świecie, w którym ludzkości uda się znaleźć lekarstwa na aktualnie nieuleczalne choroby lub rozgryźć zagadkę nieśmiertelności. Nadzieja ta może z różnych przyczyn okazać się jednak trudna do zrealizowania, co z psychologicznego punktu widzenia nie musi wcale oznaczać braku jakichkolwiek korzyści w relacji do ponoszonych kosztów materialnych. Na określenie stanu nie-życia w temperaturze kilkuset stopni poniżej zera nie używa się już wszak budzącego grozę słowa zaczynającego się na „ś”, lecz naukowo brzmiący wyraz „kriostaza”.

A co, jeśli nieśmiertelność dałoby się osiągnąć bez konieczności zachowania ciała, w którym wiele elementów może ulec uszkodzeniu w trakcie reanimacji bądź pozostawać niemożliwymi do naprawienia pomimo mijających dekad? Wizja utrwalenia w nienaruszonym stanie samego tylko mózgu ludzkiego stanowi podstawę działania The Brain Preservation Foundation. Jej prezes i współzałożyciel Kenneth Hayworth wychodzi z założenia, że ludzka tożsamość, wiedza oraz wspomnienia mają swoje fizyczne podłoże w konkretnych układach neuronalnych, a w związku z czym stworzenie wiernego odzwierciedlenia takiego układu (model taki nazywany jest konektomem) pozwoliłoby odtworzyć również zakodowany w tymże układzie umysł.

W publikowanych przez fundację materiałach (www.brainpreservation.org) mówi się m.in. o możliwości „wgrywania” (uploading) mentalnej zawartości mózgu w układy elektroniczne, co otworzyłoby drogę ku nieśmiertelności w oderwaniu od aspektu biologicznego. Zgodnie z postulatami Giddensa jednostka będzie mogła realizować swój indywidualny projekt, tyle że bez konieczności polegania na z natury nietrwałym i niedoskonałym zbiorze różnego rodzaju tkanek.

Sposobów na przywracanie poczucia kontroli poprzez przynajmniej częściowe opanowywanie zjawisk i procesów towarzyszących śmierci jest oczywiście znacznie więcej. Formą kontroli nad śmiercią jest również zadecydowanie o tym, jak uczynić doczesne szczątki użytecznymi również wtedy, gdy przestaną być już potrzebne właścicielowi. Lektura książki „Sztywniak” amerykańskiej dziennikarki Mary Roach pokazuje, że lista bynajmniej nie kończy się na oddaniu organów do przeszczepu. Stąd biorą się rozmaite kreatywne sposoby, na jakie można dziś postępować z ludzkimi zwłokami. Za odpowiednie pieniądze można dziś zlecić: przekształcenie szczątków własnych lub innej osoby w diament, złożenie prochów w biodegradowalnej urnie, z której po jakimś czasie wyrośnie drzewo, czy zamówienie trumny ze specjalnym alarmem, włączającym się w sytuacji omyłkowego pochowania wciąż żywej osoby.

Zarówno takie symboliczne formy unieśmiertelnienia, jak i postulowane możliwości osiągnięcia nieśmiertelności np. w formie pakietu danych odczytanych z konektomu mogą dodawać otuchy i umożliwiać spostrzeganie śmierci jako czegoś nieco mniej pewnego i nieuchronnego niż dotychczas. Osłabienie trudnego do zniesienia poczucia śmiertelności wciąż nie oznacza jednak dla człowieka wolności od spraw tyleż wzbudzających lęk, co trudnych do wyeliminowania. Do rzeczy nieuniknionych, obok śmierci, należą wszak również podatki… ©

ŁUKASZ JACH jest doktorem psychologii, pracownikiem UŚ w Katowicach. Zajmuje się psychologią ewolucyjną i ekonomiczną oraz wizerunkiem nauki we współczesnym świecie.


Czytaj cały dodatek Wielkie Pytania #5: Życie/nie-Życie >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2017