To się nie opłaca

Czy wydawać pieniądze na ochronę przyrody? Po co odnawiać stare dwory, jeśli nie można w nich zrobić spa? Co za sens inwestować w poetów? Czy refundować sztuczne szczęki staruszkom – toć i tak niebawem umrą…

12.02.2018

Czyta się kilka minut

 /
/

W roku 1949 trafiliśmy z przyjaciółmi na zastanawiającą notatkę w czasopiśmie Akademii Nauk »Przyroda«. Pisano tam drobną czcionką, że nad rzeką Kołymą, w trakcie prac wykopaliskowych została znaleziona podziemna tafla lodu – zamarły, prehistoryczny potok – a w niej zamarznięte (kilkadziesiąt tysięcy lat temu) okazy fauny kopalnej. Ryby te, czy może płazy, zachowały się tak dobrze, wydawały się tak świeże – informował uczony korespondent – że obecni przy tym, po rozbiciu lodu, zjedli je zaraz z OCHOTĄ”.

Tą notatką rozpoczyna się pierwszy tom „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Owi „obecni przy tym” – wyjaśnia autor – należeli do „plemienia” zeków, które „samo jedno tylko było zdolne zjeść z OCHOTĄ płaza”. Wygłodzeni do granic wytrzymałości zjadali to „tysiącletnie ścierwo”, „mając za nic szlachetne cele ichtiologii”. Dla wygłodzonego zeka argument o naukowych walorach znaleziska znaczył niewiele, skoro wabiło ono możliwością podtrzymania uchodzącego życia. Ten obraz znad Kołymy to symbol sytuacji, w których wartość wszystkiego mierzy się miarą możliwości zjedzenia i konsumpcji.

Podobnie jest z lasami. Weźmy puszczę, czyli las nigdy nie wycięty, który sam się odnawiał. Z konsumpcyjnego punktu widzenia taki las jest niepotrzebny. Potrzebne są „drzewostany klasy III i IV”, „tyczkowiny”, „drągowiny” – te można skonsumować. Na inne niż konsumpcyjne walory lasu wskazuje w tym numerze „Tygodnika” pisarz i przyrodnik Michał Książek w tekście „Szyszko odszedł, oni zostali”. Jeden z jego fragmentów zatytułował „Lasy również dla poetów”. Bo las (puszcza) to także wartości kulturalne, humanistyczne i humanitarne, które stanowią przecież, nieco dziś zapomniane, aspekty leśnictwa. Kto tego nie rozumie, powie pewnie: „I co z tego, że ludzie jadą z odległych stron świata, by oglądać Puszczę Białowieską, ostatni nizinny las Europy? Co z tego, że zachowały się tu okazy ginącej dziś fauny i flory, jeśli wycinany starodrzew można doskonale sprzedać?”.

Perspektywa szybkiej maksymalizacji zysków działa jak narkotyk. Nasze problemy z Puszczą Białowieską są niczym wobec konsekwencji spustoszeń czynionych w lasach tropikalnych. Kiedyś fotografowałem sznur ciężarówek wywożących z lasów w Kamerunie ogromne, stare pnie na eksport, i ledwo zdołałem umknąć przed człowiekiem pędzącym, żeby mi przeszkodzić w robieniu zdjęć. Może nawet on nie miał czystego sumienia. Nie wiem, czy ktoś się upomina o niszczone puszcze kameruńskie i walczy o nie tak, jak my walczymy o Puszczę Białowieską.

Ale chodzi nie tylko o puszcze i lasy. W naszym świecie kryteria szybkiej konsumpcji i opłacalności odgrywają coraz bardziej decydującą rolę. Koszty kalkuluje się w stosunku do przewidywanych zysków. Czy opłaca się inwestować w zachowanie ginących gatunków jakichś tam insektów, owadów, ptaków, z których i tak nie ma wyraźnego pożytku? Albo wydawać pieniądze na konserwowanie zabytków przyrody? A po co odnawiać stare dwory i pałace, jeśli nie można w nich zrobić hotelu ze spa albo muzeum? Co za sens inwestować w poetów, z których nie wiadomo co wyrośnie? Albo dofinansowywać eksperymentalny teatr? A wydawanie ważnych książek, których nie sprzeda się na pniu? Czy łożyć pieniądze na poprawę stanu domów dla starców, którzy i tak nie wrócą do produkcji i te nakłady się nie zamortyzują? Czy NFZ ma refundować sztuczne szczęki i kosztowne medyczne zabiegi staruszkom – toć oni i tak niebawem umrą.

Pytanie brzmi: inwestować w produkcję drewna czy w puszczę? Człowiek w krańcowej sytuacji, żeby dzieciom kupić chleb, sprzeda rodzinne precjoza przechowywane przez poprzednie pokolenia. A jeśli sytuacja nie jest krańcowa? Pisał o tym, w formie modlitwy, Franciszek w encyklice „Laudato si”: „Ojcze ubogich (…) Dotknij serc tych, którzy szukają jedynie zysków kosztem ubogich i ziemi. Naucz nas odkrywania wartości każdej rzeczy, kontemplowania w zadziwieniu, uznania, że jesteśmy głęboko zjednoczeni z każdym stworzeniem w naszej pielgrzymce ku Twej nieskończonej światłości”.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2018