Przełom nie, szansa tak

Pierwsza wizyta premiera Morawieckiego w Berlinie pokazała, że ciężko o „nowe otwarcie” między Polską i Niemcami. Trudno patrzeć w przyszłość, gdy uwaga skupia się na kwestiach historycznych, a Warszawa trwa w sporze z Komisją Europejską.

17.02.2018

Czyta się kilka minut

Kanclerz Angela Merkel i premier Mateusz Morawiecki podczas ceremonii powitalnej w Berlinie, 16 lutego 2017 r. / Fot. Ferdinand Ostrop / AP Photo / East News
Kanclerz Angela Merkel i premier Mateusz Morawiecki podczas ceremonii powitalnej w Berlinie, 16 lutego 2017 r. / Fot. Ferdinand Ostrop / AP Photo / East News

Ta wizyta miała przede wszystkim poprawić napięte relacje między Warszawą a Berlinem. Dlatego na konferencji w piątek 16 lutego, po rozmowie premiera Mateusza Morawieckiego i kanclerz Angeli Merkel, oboje szefowie rządów skupiali się na tych tradycyjnych już tematach, którą łączą, a nie dzielą. Kanclerz Merkel mówiła o „bardzo bliskiej i intensywnej” współpracy i rosnącej wymianie handlowej. Premier Morawiecki o wspólnym rynku unijnym i obronności.

Wyraźny punkt sporny był jeden, też zresztą tradycyjny: budowa gazociągu Nord Stream 2 między Rosją i Niemcami. „Widzimy to jako projekt ekonomiczny, jesteśmy za dywersyfikacją dostaw gazu” – mówiła pani kanclerz, która popiera ten projekt. Premier replikował, że nowy gazociąg po dnie Bałtyku to nie dywersyfikacja, bo przecież chodzi to ten sam rosyjski gaz, który ma za to omijać Ukrainę, tym samym narażając ją na większe zagrożenie ze strony Moskwy. Kwestia przyjęcia uchodźców zeszła tym razem na drugi plan.

Jednak także pytanie o nowe polsko-niemiecko projekty zakończyło się tylko ogólnymi deklaracjami. Trudno bowiem patrzeć w przyszłość, gdy wzajemne stosunki znów są tak pełne dyskusji o historii.

Z powrotem do przeszłości

Na dzień przed wizytą premiera niemieckie media szeroko donosiły o liście marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, w którym zwracał się do mieszkających za granicą Polaków o „dokumentowanie i reagowanie na przejawy antypolonizmu, krzywdzące nas sformułowania i opinie” i zgłaszanie ich polskim placówkom dyplomatycznym. Nagłówki o tym, jakoby Warszawa wzywała Polonię do „denuncjacji” krytyków, były jednymi z najpopularniejszych tego dnia.

W ostatnich tygodniach niemiecka prasa szeroko pisała też o nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która wywołują tu przede wszystkim spore zdziwienie. Wbrew wyrażanym często w Polsce opiniom, uznanie niemieckiej odpowiedzialności za Holokaust i wywołanie II wojny światowej stanowi bowiem centralną część niemieckiej polityki historycznej. Dlatego także podczas konferencji z polskim premierem Angela Merkel powtórzyła, że „Niemcy jednoznacznie przyznają się do swojej winy za Holokaust”, co brzmi w Berlinie jako dosyć oczywiste.

Premier Morawiecki starał się bagatelizować te problemy. „Myślę, że niemieckie media są w kwestii relacji polsko-niemieckich daleko za niemieckim biznesem” – oceniał podczas popołudniowego przemówienia w Fundacji Körbera. W odpowiedzi na pytanie o list marszałka Karczewskiego mówił, że „nie ma co robić z igły widły”.

Udało się to tylko częściowo. O ile Niemcy rozumieją oburzenie Polaków w kwestii sformułowania „polskie obozy”, o tyle publiczność w Fundacji Körbera z niezrozumieniem przyjęła słowa premiera, jakoby to nie Polacy, tylko komuniści popełniali pogromy na Żydach, a „w 1968 roku nie było Polski, tylko komunistyczny reżim”. Niemiecka kultura pamięci o II wojnie światowej promuje właśnie przyznawanie się do własnych win, a zajmująca się sprawami polsko-niemieckimi publiczność dobrze orientuje się też w tym, jak kontrowersyjna jest obecnie nad Wisłą kwestia antysemityzmu podczas okupacji wśród Polaków.

„W rękach Niemców”

Na forum prywatnej Fundacji Körbera – instytucji specjalizującej się w sprawach międzynarodowych – premier Morawiecki mówił przede wszystkim o Unii Europejskiej, która musi odzyskać zaufanie obywateli po kryzysie finansowym, kryzysie uchodźczym i wobec rosnących nierówności społecznych. Jego zdaniem częścią „nowego ładu” powinno być zmuszenie dużych koncernów do płacenia podatków w Europie, walka z monopolami i bezpieczeństwo cyfrowe. Polska i Niemcy powinny być „motorem wzrostu dla wszystkich, nie dla wybranych”.

Mimo szeroko zakrojonej wizji, dyskusja z premierem skupiła się na bieżących kwestiach. W Niemczech duży sceptycyzm wywołuje bowiem kwestia reform sądownictwa i sporu Warszawy z Komisją Europejską, która uruchomiła wobec Polski procedurę artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej.

Morawiecki tłumaczył, że reformy były niezbędne, bo Polska nie przeprowadziła w przeszłości lustracji sądownictwa, tak jak to miało miejsce we wschodnich Niemczech po upadku komunizmu. W kwestii sporu z Komisją Europejską zapowiedział tylko, że polski rząd dalej będzie przekonywał Brukselę do swoich racji. Stonowanie wypowiadała się na ten temat wcześniej tego dnia kanclerz Merkel. „Popieramy działania Komisji i mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze” – powiedziała krótko na konferencji prasowej.

Kwestia praworządności w Polsce jest ważna także w kontekście negocjacji nowego budżetu Unii na lata 2021-2027. W poprzednich siedmiu latach Polska otrzymywała najwięcej pieniędzy ze wspólnego budżetu i spór może teraz osłabić pozycję Warszawy w negocjacjach, które zaczynają się w tym roku.

Pytany o polską strategię, Morawiecki mówił, że rocznie 25 miliardów euro zysków z zainwestowanego w Polsce kapitału płynie do zagranicznych inwestorów, a Polska dostaje w tym samym czasie kilka miliardów euro rocznie z unijnego budżetu. „Wasza [niemiecka – red.] gospodarka jest w rękach Niemców i duża część gospodarek Europy Środkowej też jest w rękach Niemców” – mówił i cytował opinie o „kolonizacji” Europy Wschodniej przez zachodnich inwestorów. Rozwój Europy centralnej i wschodniej powinien być więc także w interesie zachodniej Europy.

Ta argumentacja wzbudziła kontrowersje wśród części publiczności. W nieoficjalnych rozmowach wskazywano na fakt, że taka narracja, zgodnie z którą Polska jest ofiarą zachodniego kapitału i de facto traci na integracji, może okazać się równie skuteczna, co niebezpieczna. Przykład Brexitu pokazał, jak polaryzująca może być taka retoryka, a wszak David Cameron też chciał tylko poprawić warunki uczestnictwa Wielkiej Brytanii w Unii.

Przełom nie, szansa tak  

Kai-Olaf Lang, ekspert Niemieckiego Instytutu Polityki Bezpieczeństwa (to mniej więcej niemiecki odpowiednik warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich – główny ośrodek ekspercki pracujący na potrzeby instytucji państwa), komentował w rozmowie z „Tygodnikiem”, że wizyta Morawieckiego w Berlinie „to nie punkt zwrotny”.

Niemniej Lang, który w Instytucie zajmuje się także problematyką polską, widzi pewną szansę: – Premier Morawiecki zaprezentował się jako fachowiec od finansów i gospodarki. Nie koncentrował się na drażliwych kwestiach. To szansa dla bardziej rzeczowego podejścia do wzajemnych stosunków w przyszłości – oceniał Lang.

Dodatkową szansę daje też kalendarz i rok 2018: podczas wizyty w Berlinie premier Morawiecki zaprosił kanclerz Merkel na obchody stulecia polskiej niepodległości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]