To nie my toniemy?

Dzieci zgromadzono w jednej sali, miały się uczyć piosenek i pląsów. Kilka minut później statek spacerowy "Bułgaria" zatonął w wodach Zalewu Kujbyszewskiego na Wołdze. Na jego pokładzie płynęło ponad dwieście osób.

19.07.2011

Czyta się kilka minut

Kapitan nie zdołał nawet nadać sygnału SOS. Statek tonął tak szybko, że nie przeprowadzono ewakuacji pasażerów ani akcji ratunkowej. Utonęły prawie wszystkie dzieci. Tragedia pochłonęła łącznie ponad 130 ofiar. Ile dokładnie? Jeszcze nie wiadomo: na pokładzie znajdowało się wielu pasażerów na gapę (krewnych i znajomych członków załogi), których nazwisk nie było na oficjalnie zgłoszonej liście pasażerów. Z wraku nadal wydobywane są ciała.

W tych tragicznych wydarzeniach jak w soczewce skupiają się rosyjskie biedy. Na co dzień zamiatane pod dywan, teraz, po tragedii na Wołdze, stały się tematem publicznej debaty.

(Po)sowiecka infrastruktura

Dziś wiadomo, że już z portu w Kazaniu statek wypłynął przechylony na prawą burtę, z kaszlącym silnikiem. Na pokład zabrano dużo więcej pasażerów, niż przewiduje norma dla tego typu jednostek. Na dodatek warunki pogodowe były trudne (silny wiatr, burza). Kapitan próbował protestować - statek nie jest sprawny, nie popłynę. Właściciele najwyraźniej go przekonali, bo uległ. Mało tego, zabrał ze sobą w rejs rodzinę. Czy to tylko brak wyobraźni, czy kompletny brak odpowiedzialności? Wrócimy do tego.

"Bułgaria" zaczęła pływać po Wołdze (wtedy pod nazwą "Ukraina") już w latach 50. Z początku była luksusowym stateczkiem wożącym zagranicznych gości - rejsy po rosyjskich rzekach zawsze były jedną z największych atrakcji turystycznych tego kraju. Jej eksploatacja przewidziana była na 25 lat. Po tym czasie nie wycofano jej jednak z użytkowania, a jedynie przeprowadzono kapitalny remont, ostatni w jej rzecznym żywocie.

W ostatnim dwudziestoleciu rosyjska żegluga rzeczna nie wprowadziła na wody nowych jednostek, poza pojedynczymi egzemplarzami testowymi nowych typów. Owszem, po rosyjskich wodach pływają nowe stateczki, piękne, wymuskane. Ale to własność bogaczy i mafijnych bossów, a nie firm obsługujących zwykły ruch pasażerski. Na turystycznych trasach dla szaraczków kursują wysłużone krypy, których okres eksploatacji dawno się skończył. Z danych, które rosyjska prasa przytacza przy okazji tragedii "Bułgarii", wieje grozą. Większość jednostek nie przechodziła remontów od lat. Stare, zmurszałe kadłuby, zatarte silniki, niewymieniane od lat urządzenia pokładowe... Przepisy sobie, rzeczywistość sobie.

"Stara łajba »Bułgaria«, którą mimo niesprawności eksploatowano bez litości, to symbol przestarzałej, rozwalającej się rosyjskiej infrastruktury - pisze Aleksander Golc w internetowym "Jeżedniewnym Żurnale". - Dziesięć lat temu specjaliści z ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w specjalnym raporcie uprzedzali, że sowiecka infrastruktura - mosty, rurociągi, zbiorniki zakładów chemicznych - nie wytrzyma długo, i że zaczną się masowe katastrofy technogenne. Sowiecka infrastruktura, obliczona na przetrwanie wojny atomowej, wytrzymała dłużej, niż przewidywali specjaliści. Ale teraz zaczyna się już sypać na potęgę".

"To Rosję zabije"

Można zadać pytanie: jak to możliwe, że na wody wypływają niesprawne jednostki, "pływające trumny" (jak nazywają je rozemocjonowani rosyjscy blogerzy). Może część odpowiedzi na to pytanie znajdziemy, poznając system?

Rosyjski Rejestr Rzeczny wydaje pozwolenia na żeglugę poszczególnych statków na podstawie dokumentów, wystawionych przez zakłady odpowiadające za przeglądy techniczne jednostek. W przypadku "Bułgarii" jej właściciel był jednocześnie właścicielem takich zakładów. Wszystko wskazuje na to, że przedstawiał lipne zaświadczenia o remontach i sprawności, a na ich podstawie otrzymywał zezwolenie.

Niełatwo było dotrzeć do tej informacji, właściciel bowiem jest ukryty w cieniu (po nitce do kłębka ustalono, że właścicielem "Bułgarii" jest pewien biznesmen związany z Jedną Rosją - "partią władzy"). "Na widelcu" są najemcy, podnajemcy i podnajemcy od podnajemców, firmy turystyczne sprzedające bilety na rejsy - jednym słowem, cały łańcuszek wzajemnie powiązanych ogniw, z których żadne nie poczuwa się do odpowiedzialności. Zysk okazuje się ważniejszy od bezpieczeństwa. Nieformalne powiązania właścicielsko-towarzyskie, podszyte korupcją - ważniejsze od przepisów prawa. Ten układ nieformalnych powiązań, nazywany w Rosji krugowaja poruka, stanowi podstawę obecnego systemu. I nikomu to nie przeszkadza do chwili, aż "coś walnie".

Zresztą szok po katastrofach na ogół nie trwa zbyt długo. Putin, Miedwiediew i ministrowie srożą się przez góra dwa dni, ogłaszana jest żałoba (choć nie zawsze), padają ostre słowa krytyki, zapewnienia o znalezieniu i ukaraniu winnych, czasem spadną też jakieś głowy - po czym wszystko wraca do "normy". Krugowaja poruka okazuje się nie do ruszenia. To archaiczne, zabójcze rozwiązanie systemowe w rosyjskim państwie trzyma się mocno.

A trzyma się tak i za oddolnym przyzwoleniem. Tym samym, które pozwala na pływanie niesprawnych statków czy latanie zepsutych samolotów - dyskusja na ten temat przetoczyła się niedawno (i bezowocnie) przez internetowe media, przy okazji tragicznej katastrofy Tu-134 w Karelii (zginęło 47 osób) oraz awaryjnego lądowania niesprawnego An-24 na rzece Ob.

Rosjanie mówią: "awoś proniesiot", jakoś to będzie; jeśli nawet coś się stanie, to przecież nie z nami. "Mieszanina cynizmu, nihilizmu i apatii to największe zagrożenie dla Rosji. To Rosję zabije" - pisze jeden z komentatorów.

Na górze i na dole

Tragedia "Bułgarii" ujawnia jeszcze jeden fatalny aspekt. Relacje świadków są druzgocące, wręcz niewiarygodne: dwa statki przepływające obok tonącej "Bułgarii" - "Arbat" i "Dunajski 66" - nie udzieliły pomocy tonącym! Dopiero półtorej godziny po zatonięciu "Bułgarii" przez zalew przepływał statek "Arabella", którego kapitan podjął akcję ratowniczą. Uratował 77 osób. Wszystkie, które utrzymywały się jeszcze na wodzie. W doniesieniach prasowych powtarza się jeszcze jeden koszmarny komunikat: przybyli w pobliże miejsca wypadku ludzie (dotyczy to zarówno samolotu Tu-134 w Karelii, jak i tragedii "Bułgarii") w pierwszym rzędzie rejestrowali wydarzenia telefonami komórkowymi, o ewentualnym ratowaniu myśleli w drugiej kolejności.

Jest takie straszne rosyjskie porzekadło: "Ratunek tonących w rękach samych tonących". Kwituje się w ten sposób, krytycznie, brak działań władzy w sytuacjach, gdy władza powinna działać.

W Rosji chętnie przerzuca się na władzę odpowiedzialność za wszystko - paternalistyczny atawizm radzi sobie nieźle w warunkach iluzorycznie modernizowanego kraju. A władza na wszystkich szczeblach - i tych najwyższych, tworzących kulawy system, i tych niższych, dopuszczających wbrew przepisom do eksploatacji niesprawne statki, samoloty czy niezabezpieczone przed pożarem kluby młodzieżowe - chętnie się odpowiedzialności wypiera.

W wielu komentarzach wstrząśniętych internautów powtarza się myśl: władza, a także jej otoczenie (jej "krewni i znajomi"), od dawna już nie korzysta z rosyjskiej infrastruktury. Nie jeżdżą oni metrem, w którym dochodzi do zamachów terrorystycznych, nie pływają rozwalającymi się statkami, nie latają rejsowymi samolotami, nie posyłają dzieci do rosyjskich szkół, do rosyjskiej armii. Wszystko mają na wysoki połysk oddzielnie, przeważnie za granicą. Królowie życia są coraz dalej od prostego ludu. A prosty lud pogada, pogada i ścierpi, przejdzie do porządku dziennego i znowu wsiądzie na statek, w którym nie działa nawigacja, śmierdzą zapchane toalety i nie ma zmiany pościeli. Na inne zmiany jak zwykle cierpliwie poczeka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2011