Tischner nie chce mitry

Zachowała się kopia listu, w którym ksiądz Józef aluzyjnie prosi Jana Pawła II, by nie mianował go biskupem.

14.01.2019

Czyta się kilka minut

Ksiądz Józef Tischner w bibliotece klasztoru kamedułów. Srebrna Góra, Kraków, 1996 r. / ANNA PIETUSZKO / FORUM
Ksiądz Józef Tischner w bibliotece klasztoru kamedułów. Srebrna Góra, Kraków, 1996 r. / ANNA PIETUSZKO / FORUM

List powstał w okolicznościach szczególnych: upłynął miesiąc od wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża i Kraków huczał od plotek, kto będzie jego następcą na Franciszkańskiej. Wśród nazwisk, które pojawiły się „na giełdzie”, znalazło się także nazwisko Tischnera. Sam zainteresowany – jak wspominał po latach – odnosił się do tych wieści z rezerwą, a nawet trochę się nimi bawił. Tym bardziej że do drzwi jego mieszkania zaczęli coraz częściej pukać krajowi i zagraniczni goście, żeby dowiedzieć się więcej o przyszłym biskupie i na wszelki wypadek zapewnić sobie jego życzliwość. „Pamiętam – opowiadał Tischner – od jednego znakomitego przełożonego znakomitego zakonu dostałem koniak, na wypadek taki, żebym łaskawym okiem patrzył na to zgromadzenie”. Wystraszył się dopiero wtedy, gdy odwiedził go przedstawiciel brytyjskiej królowej... Czyżby w krążących plotkach było jednak coś z prawdy?

List z 25 listopada 1978 r. nawiązuje do tych spraw tylko aluzyjnie, ale aluzje musiały być dla adresata czytelne. Tischner pisze o tym, co się dzieje na Wydziale Filozoficznym działającym w ramach Papieskiego Wydziału Teologicznego w Krakowie. Wydział Filozoficzny został powołany w grudniu 1976 r. W ciągu dwóch lat zgromadził wielu znakomitych wykładowców, ale nie miał stałej siedziby. ­Tischner wspomina najbliższych współpracowników: ks. Michała Hellera, ks. Józefa Życińskiego, ks. Mariana Jaworskiego, Stanisława Grygiela i Karola Tarnowskiego. Wspomina też swego dawnego promotora, ks. Kazimierza Kłósaka, redaktora pisma „Analecta Cracoviensia”, w którym pracownicy wydziału publikowali. Pisze wreszcie o tym, co sam robi: głosi wykłady i prelekcje, które gromadzą tłumy słuchaczy, kontynuuje rozpoczęte kilka lat wcześniej polemiki dotyczące relacji chrześcijaństwa i filozofii współczesnej, a przede wszystkim jest w trakcie formułowania „własnej wizji spraw ludzkich” (którą z czasem nazwie filozofią dramatu).

Także dołączona na koniec anegdota nie pozostawia wątpliwości: Tischner nie chce żadnych zmian, chce zajmować się tym, czym od lat się zajmował. „Bałem się otrzymać władzę, bałem się posiadania zębów – tłumaczył w 1995 r. Michnikowi i Żakowskiemu. – Nie umiem rządzić. ­Nigdy mnie to nie ciągnęło, a poza tym władza biskupia zabrałaby mi doktrynalną swobodę, którą mam jako profesor filozofii”. Już wtedy przyznał publicznie, że napisał do Jana Pawła II, prosząc, by go „nie brał pod uwagę”. Papież – według tamtej opowieści – miał odpowiedzieć: „Życzę dobrego pobytu w bacówce pod Turbaczem”. „Wtedy już się uspokoiłem” – wspominał Tischner.

Prawdziwa papieska odpowiedź brzmiała nieco inaczej, chociaż jej sens był podobny. „List zawiera cenne dla mnie informacje – napisał 11 grudnia papież – po pierwsze: jestem wciąż jeszcze »zakorzeniony« w Krakowie, po drugie: problematyka ma znaczenie uniwersalne. Cieszę się z tego, co w Krakowie już udało się osiągnąć, i co w tym roku jeszcze wyraźniej się realizuje”. Zaznaczył, że czeka na „Spór o istnienie człowieka”, a na końcu dodał: „Łamię się opłatkiem z Księdzem Józefem i śpiewam kolędy na polanie pod Turbaczem!”.

Jedną rzecz trzeba chyba jeszcze wyjaśnić: dlaczego w przytoczonej przez Tischnera anegdocie jest mowa o trzech kardynałach? Nie udało mi się ustalić dokładnie, kiedy miała miejsce opisana scena, jednak wszystko wskazuje na to, że Wojtyła miał na myśli – oprócz prymasa Wyszyńskiego i siebie – kard. Bolesława Filipiaka, wyniesionego do tej godności przez Pawła VI. Przypominam, bo to postać dziś nieco zapomniana. ©

Kraków, dnia 25 XI 1978

WASZA ŚWIĄTOBLIWOŚĆ, OJCZE ŚWIĘTY,

korzystając z nadarzającej się okazji, pragnę skreślić kilka słów o tym, jak tutaj filozofujemy, jak się uczymy. Czynię to ośmielony i zachęcony przez X. Dziekana i X. Prodziekana. Zwłaszcza ten drugi po ostatniej rozmowie z Waszą Świątobliwością mówił o tym, jak bardzo pragnie Wasza Świątobliwość wiadomości spod Wawelu. Może więc tych kilka słów nie będzie niepotrzebnym zajęciem cennego czasu.

Wiem, że Stolica Święta to nie to samo co ulica Franciszkańska, ale piszę tak, jakbym pisał na Franciszkańską. Sposób rozumienia ludzi, wczuwania się w ich najlepsze intencje i głosy sumienia z pewnością pozostał ten sam, nawet jeśli się zmienił horyzont patrzenia na ich życie.

Podjęliśmy więc na Wydziale kilka ­dodatkowych wykładów z filozofii. Ks. M. Heller organizuje przy pomocy Ks. J. Życińskiego raz w miesiącu spotkania międzyspecjalizacyjne. Zdołał skupić wokół siebie ok. 40 osób świeckich i studentów teologii lat starszych. Są wśród nich młodzi, zdolni fizycy i matematycy. Za lat kilka powinna wyłonić się z tego środowiska elita specjalistów. Ks. Michał jest dobrej myśli, spotkania odbywają się nadal na Franciszkańskiej.

Drugi wykład dodatkowy z cyklu filozoficznego to moja filozofia człowieka. W tym roku jest on nadobowiązkowy, potem wejdzie na rok drugi. Mam ok. 80 słuchaczy, w tym ok. 30 świeckich, kończących już jakieś studia wyższe. Muszę to wyznać: jest to wykład, do którego przymierzałem się od lat dwudziestu, jeśli nie dłużej. Mimo to – a może raczej dlatego – pochłonął on niemal bez reszty moją wyobraźnię i moje intelektualne siły. Sprecyzowałem go jako „Spór o istnienie człowieka”. Mam ambicję zaprezentowania możliwie własnej wizji spraw ludzkich. Chciałbym, aby to się liczyło w naszej kulturze, może tak jak „Spór [o istnienie świata]” Ingardena (tytuł świadomie do niego nawiązuje), może tak jak słynne „Formalismus” M. Schelera. Tyle lat gryzłem współczesną filozofię. Niektórzy mówią, że znam ją najlepiej w Polsce. Sumienie mi mówi, że jeśli ja tego nie zrobię, to nikt tego nie zrobi. A trzeba to zrobić. Panoszy się wokół nas dziś wielka pustka samo­wiedzy. No więc robię, rzetelnie, precyzyjnie, bo inna robota się dziś nie liczy. Dwa pierwsze rozdziały mojego „Sporu” są już w druku w „Analectach”, nad resztą pracuję. Ks. Prof. Kłósak jest zadowolony. Nawet bardzo.

I nurt trzeci – polemiczny. W tym roku nieoczekiwanie wzrosło zapotrzebowanie na wykłady z marksizmu wśród studentów świeckich. Prowadzimy to u św. Anny wspólnie z ks. Życińskim. Na ostatnim wykładzie było około 500 studentów. Wykład jest tak prowadzony, że wiedza merytoryczna wiąże się w nim z wiedzą o dziejach marksizmu w Polsce. Należy on do cyklu, jaki zaprowadziliśmy jeszcze w kwietniu bież[ącego] roku. Wykłady tego cyklu (5 krakowskich kościołów) biegną bez przeszkód ze strony władz. Inaczej jest z „Uniwersytetem Latającym”. Tutaj szykany trwają nadal. W Krakowie nie mógł się jeszcze odbyć żaden odczyt.

Gdy idzie o moje polemiki z tomistami, to trwają one nadal, choć na razie nie ujawniają się na poziomie słowa drukowanego. Ale są. Są na wykładach, na seminariach na KUL-u, ATK i i[nnych]. Moje dawne i mniej dawne teksty są przedmiotem rozmaitych kontrowersji. KUL nie zalicza egzaminów z filozofii u mnie zdawanych, a w każdym razie wymaga uzupełnień. Nie to jest jednak najważniejsze. Pewnym osiągnięciem jest sam fakt pluralizmu filozoficznego. Z pewnością przyniesie on na dłuższą metę dobre owoce pod warunkiem, że fenomenologia pokaże więcej niż dotąd osiągnięć pozytywnych.

Piszę tylko o tym, co nowe. W dalszym ciągu prowadzi swe wykłady Ks. Marian. Dr Tarnowski kontynuuje filozofię nowożytną, dr Grygiel mówi o nowych kierunkach we współczesnej etyce. Ponieważ mówi w dogodniejszym niż dwaj poprzedni czasie, i on skupia wokół siebie grono uczniów, świeckich uczniów z innych uczelni.

Co z tego wynika? Wynika, że nie możemy zawieść nadziei tych kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset uczniów, którzy chcą naszego słowa. Trafnie kiedyś mówił Ks. Heller: prądy filozoficzne powstają niepostrzeżenie, powoli, z trudem, zaczynają się od kilku uczniów, ale trwają w kulturze całe dziesiątki lat, wyciskając piętno na myśleniu, na sposobie bycia ludzi; ich twórcy przemijają, ale one wychowują nadal. Otóż jestem głęboko przekonany, że coś takiego u nas właśnie się zaczęło. Ale to wymaga naukowej niepodzielności. Mówi mi moje sumienie, żeśmy w tym kierunku winni skierować nasz wysiłek, że mamy robić nową naukę dla pokoleń.

Kto wie, czy nie będzie potrzeba pomyśleć o stworzeniu w Krakowie całego uniwersytetu?

Na koniec coś dowcipnego, żeby było wiadomo, kto pisze. Rzecz jasna, że czekamy na ordynariusza, a czekając, plotkujemy. Przy pomocy plotki jedni straszą drugich. Ja też – niestety – służę do straszenia. Aby uspokoić zalęknionych, wykładam im nową teorię nieomylności papieża. Bo było tak: kiedyś przed laty Ojciec Święty, jeszcze jako Kardynał, zabierał mnie do swego samochodu, tłumacząc, dlaczego właśnie mnie zabiera, a nie Księdza Prałata Dacę (było to w Częstochowie, po zjeździe nauczycieli): „Bo – powiada Ksiądz Kardynał – mamy w Polsce trzech Kardynałów, ale jednego Tischnera”. A teoria nieomylności jest prosta: „w niektórych przypadkach dar nieomylności poprzedza decyzje Konklawe”. No bo kto powie, że jest inaczej?

Przepraszam za zajęcie czasu. Pozostaję z uczuciami ­synowskiego oddania,

KS. JÓZEF TISCHNER

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2019