Testament twój

Zainspirował mnie Szymon Hołownia pięknym tekstem „Testament mój”. Testament... dobry temat do numeru noworocznego, bo Nowy Rok jest jak uderzenie zegara.

24.12.2018

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Przypomina, że czas płynie, że jestem coraz bliżej śmierci. Kiedy jesteśmy młodzi, kalendarz na kolejny rok kupujemy z roztargnieniem, przekonani, że upływ czasu nas nie dotyczy. Dotyczyć zaczyna wraz z odkryciem, że „całkiem niedawno urodzone” dzieci mają już po 40 lub więcej lat. Perspektywa własnego odejścia przybiera kształt realny, niekiedy straszny (od „straszyć”). Szymon Hołownia pisze o testamentach – jak zresztą o wszystkim – ze wspaniałym, eschatologicznym rozmachem, ja chcę do tego dopisać kilka skromnych myśli.

Podziwiam ludzi, którzy zawczasu porządkują swoje sprawy, żeby oszczędzić kłopotu tym, którzy zostają. Niektórzy potrafią nawet zatroszczyć się o swój pogrzeb, jak ks. Bronisław Bozowski (zmarł w 1987 r.), który nie chcąc sprawiać kłopotu żyjącym, napisał w testamencie: „Z góry dyspensuję uczestników od wleczenia się na cmentarz. Wystarczy jeden ksiądz i parę sióstr i ludzi jako tako zdrowych, żeby się nikt niepotrzebnie nie męczył i zaziębił”. Jak każdy ksiądz wiedział z własnego doświadczenia, że na pogrzebie można się zmęczyć i łatwo się zaziębić.


Szymon Hołowania: Testament mój >>>


Radzę, by zamiast zagłuszać lęk przed przemijaniem sylwestrowym piciem, w sylwestrowy wieczór napisać testament (jeśli jeszcze się tego nie zrobiło) lub napisany wcześniej przeczytać i ewentualnie zaktualizować (jak Jan Paweł II, który kilkakrotnie swój testament aktualizował). Nikt przecież nie wie, czy ten rok to nie ten ostatni.

Jak napisać? Jeśli sprawa dotyczy poważniejszych dóbr, dobrze będzie wcześniej zasięgnąć rady prawnika, by testament nie stał się przyczyną sporów. Ileż razy się stawał kością niezgody wśród najbliższych. Przez prawne usterki nasi bliscy mogą nas po śmierci znienawidzić, mogą przez nas cierpieć. Przez nieprzemyślany zapis możemy, mimo naszej dobrej woli, skrzywdzić jednych, a innych absurdalnie uprzywilejować. I niech testament nigdy nie będzie narzędziem zemsty, kontynuacją nienawistnych podziałów i sporów. Bo jak się będziemy czuli, oglądając z tamtego świata te wszystkie złe emocje, któreśmy rozbudzili. Niech nasz testament będzie znakiem pokoju, przebaczenia, pojednania. Znam przypadki, że ten przychodzący jakby z zaświatów znak miłości skruszył mur wrogości, odgradzający przez wiele lat dzieci od rodziców. Testament może już po naszej śmierci stać się narzędziem pojednania. Zasiadając do pisania (lub korygowania) testamentu sprawdźmy, czy nie rządzą nami emocje ostatniej doby. Pamiętajmy o starych długach wdzięczności i o tym, że to może ostatnia okazja do spłacenia dawnych powinności tym znakiem pamięci.

Jeśli ktoś nie ma niczego cennego do zapisywania w testamencie, to i wtedy niech testament pisze, żeby było wiadomo, co zrobić z tym „niczym”, co zostało, i żeby ci, na których pamięci nam zależy, dostali na pamiątkę to, co chcę, by ode mnie mieli. No i żeby było wiadomo, co spalić, co przekazać ubogim, a co do archiwów.

Poza dystrybucją ziemskich dóbr warto w testamencie powiedzieć bliskim to, czego się powiedzieć za życia nie umiało albo i nie chciało. Te słowa „zza grobu” trafiają do serca i zapadają w pamięć. Nie wykorzystujmy testamentu do wyrażenia swoich frustracji, żalów i pretensji. Nie warto. Co się stało, to się nie odstanie. Bądźmy wdzięczni. Dziękujmy. Warto sobie uświadomić, że jest za co.

Od wielu lat, uczestnicząc w pogrzebach i słuchając pogrzebowych kazań, zastanawiam się, czy nie byłoby warto samemu na swój pogrzeb przygotować kazanie. Nawet już kilka razy próbowałem je napisać. Niestety, nie udało mi się wyjść poza pierwsze zdanie: „Znaliście go, świętym nie był”. Chyba lepszym zajęciem na sylwestrowy wieczór będzie napisanie testamentu, aniżeli układanie kazania na swój pogrzeb. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2019