Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W sumie mają rację; co nie zmienia faktu, że w wyniku spotkania krytyka z teatrem może się narodzić nowe i autonomiczne dzieło. Udało się to Grzegorzowi Niziołkowi, który w bardzo oryginalnie pomyślanej książce "Warlikowski. Extra ecclesiam" znalazł język dla oddania fenomenu jednego z najważniejszych współczesnych twórców teatralnych.
To nie monografia w sensie tradycyjnym - choć szerokość jej kontekstów i solidność teoretycznych fundamentów budzi podziw: Freud, Jung, Adorno, Foucault, Barthes, Ricoeur, Lévi-Strauss, Girard, Derrida, Gadamer, Lacan, Kristeva, Butler, Žižek... Teoria pozostaje jednak w tle, cytaty pojawiają się tylko wtedy, gdy okazuje się, że termin któregoś z filozofów idealnie określa to, o czym jest mowa. To trafny wybór: teatr Warlikowskiego nie jest bowiem teatrem intelektualnym i dogmatycznym, lecz emocjonalnym, gwałtownym, wręcz neurotycznym.
Książka Niziołka to nie przewodnik, który pozwoliłby szybko i pewnie przejść od punktu A do punktu B, raczej opis wędrówki ukrytymi pasażami, gdzie do pewnych miejsc wraca się po kilka razy, kontempluje szczegóły, odkrywa to, co niedoceniane i nieznane, z premedytacją wchodzi w ślepe uliczki. Duża w tym zasługa także świetnie dobranych, całostronicowych fotografii, wchodzących z tekstem w intensywny dialog. Autor analizuje spektakle Warlikowskiego powstałe w przeciągu ostatniej dekady: od "Poskromienia złośnicy" do "Aniołów w Ameryce" (jako kontekst pojawiają się wybrane przedstawienia zagraniczne). Dwanaście części, z których składa się książka, ogniskuje się bądź wokół konkretnych inscenizacji, bądź wokół pewnych zagadnień - są jakby wysnuwaniem nitki, która spaja w głębi kolejne prace Warlikowskiego, nadaje ciągłość dziełu, na które składają się wystawienia tekstów z pozoru bardzo odmiennych - sztuk Eurypidesa i Szekspira, ale też Kolt?sa, Kane i Kushnera, prozy Klausa Manna i chasydzkiego misterium "Dybuk".
Teatralną całość, która się "złożyć nie może", autor ukazuje we fragmentach - miniesejach o frapujących tytułach: "Chore kostiumy", "Bóg morderca", "Istoty liminalne", "Aleatoryka", "Caravaggio", "Brzydkie słowo »performatyw«", ale też "Ściąganie spodni" czy "Gryzienie nogi od krzesła i lizanie podłogi". Te ostatnie są najbardziej wymowne: pesymista Warlikowski kondensuje przejmującą prawdę o kondycji ludzkiej we wstydliwych, pogardzanych gestach; Niziołek te sceniczne znaki rozkodowuje, umieszczając równocześnie w nowych kontekstach, dzięki czemu jego eseje w najpiękniejszych fragmentach nie ustępują pod względem emocjonalnej intensywności opisywanym spektaklom. Sprzyjają temu takie zabiegi, jak daleko idące oddzielenie aktorów od postaci: ich nazwiska niemal nie pojawiają się w tekście, lecz funkcjonują (dosłownie!) na jego marginesie - sceniczna rzeczywistość staje się dzięki temu bardziej prawdziwa niż świat realny.
Teatr Warlikowskiego dla Niziołka to miejsce, w którym ujawnia się kulturowe fantazmaty dotyczące przede wszystkim płci, inności i zła. A więc teatr, który eksploruje strefę archetypów, ale nie zatrzymuje się na etapie ich analizy; zbyt silnie obecne są w społeczeństwie mechanizmy oporu i wyparcia, zbyt wiele pozostaje ukryte, stłumione, zapomniane, idealizowane. Reżyser z pasją demaskuje te mechanizmy, co sprawia, że jego melancholiczne i neurotyczne spektakle mają równocześnie wymiar jednoczący i terapeutyczny. Terapia ta dotyczyć może zarówno indywidualnych traum, takich jak utrata miłości, brak akceptacji własnej inności, starzenie się, choroba i śmierć, jak i traum zbiorowych - doświadczeń wojny i Holokaustu.
Bohaterowie spektakli to ofiary własnych i cudzych fantazmatów, poszukujący rozpaczliwie rytuałów, które mogłyby przynieść im oczyszczenie. Rosnące grono wielbicieli teatru Warlikowskiego na całym świecie świadczy o tym, że w lustrze podstawianym przez reżysera całkiem spora liczba osób dostrzega swoje odbicie. Mimo - a może właśnie dzięki - merytorycznej (mikroskopowa szczegółowość w oddaniu detali inscenizacji i ról) oraz metodologicznej (wywód, choć meandryczny, pozostaje klarowny i konsekwentny) doskonałości, książka Niziołka także uruchamia zaskakująco osobiste emocje, inspiruje, prowokuje do poszukiwań. Znajomość teatru Warlikowskiego wcale nie jest do tego niezbędna - tak jak nie trzeba się udawać do Japonii, by zachwycić się "Imperium znaków" Barthesa.
Grzegorz Niziołek, Warlikowski. Extra ecclesiam, Kraków 2008, Wydawnictwo Homini.