Tata i pieluchy

Jeśli w parlament nie uderzy piorun, już w 2010 r. zacznie obowiązywać płatny urlop tacierzyński. Na początku będzie to tydzień, w 2011 r. okres ten wydłuży się do dwóch tygodni. Urlop ma być "nieprzekazywalny" - jeśli ojciec go nie wykorzysta, przepada.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Warto w związku z tym zestawić dwie rzeczywistości. Pierwsza to oficjalne narzekania ojców, którzy skarżą się, że nadmiar obowiązków w pracy nie pozwala im znaleźć czasu na zajmowanie się dziećmi. Praca pochłania, praca jest wszystkim, zbyt często zdarzają się dni, kiedy wychodzisz z domu wcześnie rano, całując śpiące dziecko w czoło, a wracasz po zmroku, przy sprzyjających wiatrach załapując się na kąpiel wieczorną.

Jest jednocześnie i druga rzeczywistość, którą widać głównie w internetowych portalach dyskusyjnych. Anonimowość pozwala na artykułowanie gorzkich żali, pretensji i niedorzeczności. Co, może jeszcze piersi mają nam urosnąć? Babom w głowach się poprzewracało. Zawsze było dobrze, a teraz nagle wrzawa. Co to w ogóle za ordynarny wyraz: "tacierzyński"? Dlaczego społeczeństwo ma za takie fanaberie płacić? Dlaczego rodzice nie mogą decydować sami, co zrobić z tymi dwoma dodatkowymi tygodniami, może akurat matka będzie chciała jeszcze trochę w domu posiedzieć? I tak dalej.

Jeśli przyjąć, że anonimowość ułatwia prawdomówność, to wyłania się z zestawienia tych dwóch planów obraz ojca dwulicowego, który już wie, że powinien w obecności dziennikarzy i kamer deklarować pomoc dla swojej żony, natomiast przed ekranem komputera wygarnia, co tak naprawdę myśli o całym tym równouprawnieniu, i wyje z tęsknoty za prostym światem, w którym mężczyzna polował, a kobieta siedziała w jaskini i dokładała drew do ognia. A przecież pomysł "tacierzyńskiego" wygląda na dobrze skonstruowany. Ustawodawca chce dać taką oto możliwość: jeśli czujesz rzeczywistą potrzebę zajmowania się dzieckiem, możesz ją zrealizować choćby w formie dwutygodniowej namiastki. Jeśli nie - to problem twój i twojej żony.

Jeszcze jedno: pomysł ustawy o urlopie tacierzyńskim wyszedł z "Gazety Wyborczej". Po raz kolejny okazuje się, że zajęci imponderabiliami politycy nie wyczuwają zmian społecznych i potrzebują przewodników po zbyt skomplikowanej dla nich współczesności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008