Taniec z karabinem

Samuel Maoz zaprasza do emocjonalnego fokstrota: krok w przód, krok w bok, krok w tył... Dostajemy naraz wszystkie odcienie rozpaczy, a za chwilę, za pomocą wisielczego humoru, następuje gwałtowne rozładowanie.

03.09.2018

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Fokstrot” / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Fokstrot” / MATERIAŁY PRASOWE

Taką historię mógłby wymyślić tylko ktoś obdarzony chochlikowatą wrażliwością Etgara Kereta. Otóż w pewnej żydowskiej rodzinie od dziesięciu pokoleń przechowuje się starą hebrajską Biblię. Przetrwała Holokaust i jest przekazywana synom w dniu, kiedy stają się żołnierzami. Ale jeden z nich mając 13 lat zakochuje się do szaleństwa w dziewczynie z rozkładówki i sprzedaje rodzinną relikwię w zamian za rozbierany magazyn. Od tej pory to właśnie archiwalny „świerszczyk” z 1970 r. stanie się dla rodziny Feldmanów symbolem męskiej sztafety pokoleń.

Opowieść tę słyszymy mniej więcej w połowie filmu „Fokstrot” Samuela Maoza. 20-letni kapral Jonathan Feldman zabawia nią znudzonych towarzyszy broni na izraelskim posterunku gdzieś na pustyni. Kamera spoziera przez wyrwę w żelbetonowym murze, podkreślając na każdym kroku beckettowski surrealizm ich położenia. Dla zabicia czasu chłopcy grają w gry komputerowe, tańczą fokstrota z karabinem, badają nachylenie zamieszkiwanego przez nich kontenera, który ewidentnie osuwa się w błoto. Czasem podniosą szlaban, by przepuścić zbłąkanego wielbłąda, to znów upokorzą długim czekaniem pasażerów, zapewne palestyńskich, przekraczających punkt kontrolny.

Lecz te zabawy z bronią i bez broni nie mogą zakończyć się dobrze – w pierwszych scenach filmu rodzice Jonathana otrzymują wiadomość o jego śmierci na służbie. „Fokstrot”, który rozpoczyna się niczym ojcowski tren, zaprasza nas tym samym do emocjonalnego fokstrota: krok w przód, krok w bok, krok w tył... Dostajemy naraz wszystkie odcienie rozpaczy, choć kamera, zawieszona nad bohaterami niczym duch, jednocześnie wprowadza nas w błąd. Nie oglądamy bowiem kolejnego „Pokoju syna” Morettiego. Atmosfera żałoby staje się maksymalnie zagęszczona, by za chwilę, za pomocą wisielczego humoru, ulec gwałtownemu rozładowaniu. Tak właśnie traktuje Maoz swoich bohaterów poddawanych igraszkom losu.

Równie absurdalnie wypadają przedstawione w filmie procedury wojskowe służące zarządzaniu kryzysem. Bo „Fokstrot” opowiada także o złudzeniu kontroli – tym instytucjonalnym i tym czysto ludzkim, egzystencjalnym. „Osierocony” rodzic może więc zawsze liczyć na skuteczny środek uspokajający, tudzież telefoniczną przypominajkę o regularnej szklance wody, a ze strony przedstawicieli rabinatu polowego – na przygotowanie pochówku godnego bohatera. Armia potrafi zadbać o wszystko.

Za to „osierocony” na samym początku widz liczyć może na aż trzy zupełnie różne filmy w jednym. I co najmniej dwie fabularne przewrotki, które pozwalają złożyć „Fokstrota” w logiczną całość dopiero podczas napisów końcowych.

W filmie „Liban” (2009), nagrodzonym weneckim Złotym Lwem, Maoz przywoływał osobiste przeżycia z wojny 1982 r. Tym razem opuszcza wnętrze czołgu, by pokazać zupełnie inny konflikt – ten, który toczy się nieustannie od dziesiątków lat, przede wszystkim w domach i głowach jego rodaków. Podczas trzeciego aktu (film ma wyraźnie teatralną strukturę) nowoczesne, modnie urządzone mieszkanie rodziców Jonathana staje się prawdziwym polem bitwy.

Stawka jest najwyższa z możliwych, bo dotyczy skrywanej latami prawdy – czy, jak kto woli, nieuleczonej traumy. Scenariusz trochę za bardzo daje w tym miejscu upust emocjonalnej wiwisekcji i wyraża ją chwilami nazbyt dosłownie, ale jest to cena, jaką trzeba zapłacić, żeby wypełnić wszystkie puste miejsca „żałobnej” i „wojskowej” części filmu. Również sam Maoz, który nie ukrywa, że film ma dla niego jako rodzica wartość autoterapeutyczną, pozwala w taki sposób Michaelowi (Lior Ashkenazi) i Dafnie (Sarah Adler) na jakąś formę oczyszczenia. Z istotną pomocą wypalonego wspólnie dżointa.

„Fokstrot” jest jednak filmem tak wielowarstwowym i najeżonym symbolami, że trudno sprowadzać go do psychologicznego parteru. Uhonorowany przed rokiem Wielką Nagrodą weneckiego jury, może być czytany jak polemika z dzisiejszym, coraz bardziej anachronicznym i moralnie podejrzanym etosem bohaterskim. Nic dziwnego, że izraelska minister kultury Miriam Regev w odpowiedzi na zagraniczne sukcesy filmu dopatrzyła się w nim wymowy antysemickiej i swoistej pedagogiki wstydu. Taka już dola wszystkich filmów, a szczególnie tych najlepszych, jeśli ośmielą się „szkalować” narodowe świętości (w tym przypadku siły zbrojne).

Zastosowany przez Maoza wyrafinowany język filmowy (operator Giora Bejach lubuje się w wizualnych smaczkach, a rysunkowa pasja Jonathana dobudowuje kolejne piętra narracji) zamienia „Fokstrot” przede wszystkim w tragikomiczną opowieść o nieprzewidywalności ludzkiego przeznaczenia. Bezsensowna, głupia pomyłka dwukrotnie odmienia życie bohaterów o 180 stopni. Czy jednak musi dojść do tak potężnego wstrząsu, by przestali nareszcie dreptać w miejscu, w rytm obowiązującego rodzinnego czy narodowego fokstrota?

Maoz czerpie garściami z metaforyki tego tańca, którego nazwa odsyła także do oznaczeń z międzynarodowego kodu wojskowego („f jak fokstrot”). I cóż z tego, że przesłanie filmu sprowadza się ostatecznie do swojskiego „śpieszmy się kochać ludzi” czy „nie znamy dnia ani godziny”. Izraelski reżyser uruchomia całą gamę środków, w tym komiks, teatr absurdu i bergmanowską dramę nie po to, by serwować czerstwe morały, ale żeby znaleźć taki wspólny mianownik, który zdołałby pomieścić wszystkie paradoksy nie tylko izraelskiego losu. ©

FOKSTROT (Foxtrot) – reż. Samuel Maoz. Prod. Izrael/Szwajcaria/Niemcy/Francja 2017. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 7 września.


CZYTAJ WIĘCEJ

Samuel Maoz, reżyser filmu „Fokstrot”: Dbam o swojego widza. Wiem, że przyszedł do kina zobaczyć film, a nie mój proces oczyszczania się z kolejnej traumy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2018