Tango, sprzeciw i wojna

Krasznahorkai nieustannie powtarza, że najbardziej interesuje go człowiek oddalony od cywilizacji i pozbawiony dóbr materialnych. Najlepsza literatura opowiada bowiem o człowieku "nagim".

13.07.2010

Czyta się kilka minut

Nie jest łatwo pisać o László Krasznahorkaiu. Jego twórczość, szczególnie w ostatnich latach, jest niezwykle wielowątkowa, autor często zapuszcza się na nieznane mi pola dalekowschodnich kultur, zafascynowany buddyzmem, spuścizną cesarskich Chin czy Japonią, podejmuje tematy, w których nie czuję się kompetentnym partnerem. Znam dobrze właściwie tylko tę część twórczości Krasznahorkaiego, która dotyczy realiów naszego kręgu europejskiej kultury. Polski czytelnik ma zaś dość ograniczoną możliwość weryfikacji moich sądów, jako że w przekładzie istnieją tylko trzy powieści: "Szatańskie tango", "Melancholia sprzeciwu" oraz przygotowywana właśnie "Wojna i wojna".

Nieludzki świat

Uspokoiła mnie nieco lektura eseju jednego z towarzyszących pisarzowi od początku jego literackiej drogi węgierskich krytyków, Gergelya Angyalossy, który zastanawiając się nad lokalną recepcją twórczości pisarza, zbudował swój wywód na jednym z tomów jego opowiadań. Założenie było w gruncie rzeczy ze wszech miar słuszne, gdyż rysem szczególnie charakterystycznym dla "europejskiej" prozy Krasznahorkaiego jest homogeniczność przedstawianych w niej światów.

Socjospołeczne tło pierwszych, najważniejszych, najbardziej znanych i najbardziej cenionych powieści Krasznahorkaiego, czyli właśnie "Szatańskiego tanga" i "Melancholii sprzeciwu", jest bardzo podobne.

Bohaterowie to ludzie zmarginalizowani, ubodzy, właściwie nędzarze, odrzuceni, zagubieni w swojej nieprzystawalności do niszczącej machiny konsumpcyjnego świata, zniewoleni przez kadarowski system i niszczący człowieka fałsz. Warto dodać, że podobną poetyką posługuje się znany w Polsce, pochodzący z Siedmiogrodu Adám Bodor. To samo poczucie nieustannego zagrożenia; bohaterowie błądzący w czeluściach nieludzkiej egzystencji.

Krasznahorkai, zapytany kiedyś o genezę swych estetycznych i społecznych wyborów, powiedział, że człowiek oddalony od cywilizacji i pozbawiony dóbr materialnych, człowiek "nagi", jest ciekawszy literacko, jest lepszym materiałem uniwersalnego opisu. A to z kolei drugi ważny rys tej prozy - uniwersalność, która jest efektem potrzeby uchwycenia metafizycznej całości. "Dla mnie literatura nie jest manifestacją moich własnych myśli, ale próbą osiągnięcia, na ile to możliwe, pełni".

W latach dominacji nurtu tak zwanej nowej prozy węgierskiej (Péter Esterházy, Péter Nádas, Imre Kertész), w której narrator był właściwie tożsamy z autorem, a wątek autobiograficzny stanowił podstawową warstwę materii literackiej, powrót do konstrukcji tradycyjnej powieści był niespodzianką dla krytyków i czytelników. Dla Krasznahorkaiego ta droga okazała się najlepsza.

Labirynt zdań

W jego rozumieniu autor nie jest jednak podmiotem wszechwiedzącym. Przeciwnie: nieustannie poszukuje rozwiązań i stawia pytania. "Moja pokora polega na tym, że odróżniam wiedzę od przypuszczenia, dlatego nie mogę nazywać moich domniemywań wiedzą". Choć trzeba zaznaczyć, że wielu węgierskich krytyków zwraca uwagę na obecność w powieściach Krasznahorkaiego narratora, który panuje nad światem przedstawionym. Także akcja jego utworów, rozgrywająca się w przeszłości, stanowi w oczach niektórych element łączący jego prozę z tradycyjną formą powieściową.

Rzeczywiście "Szatańskie tango" i "Melancholia sprzeciwu" nawiązują do klasycznej konwencji gatunku, ale jednocześnie się od niej odcinają. Czytelnik gubi się w labiryncie długich, rozciągniętych na kilka stron zdań, w których relacje między podmiotem i orzeczeniem bywają trudne do uchwycenia.

Podobnie zagubieni są bohaterowie. W "Szatańskim tangu" opowieść rozpoczyna się w niejasnych okolicznościach. Wiemy tylko, że wszystko dzieje się na opuszczonej wsi, gdzieś daleko od cywilizacji. Czy na Węgrzech? Właściwie nie wiadomo, nie spotykamy w powieści ani jednej nazwy własnej, a podobna historia mogłaby zdarzyć się gdziekolwiek. W powieściach Krasznahorkaiego nie znajdziemy opisu realnej rzeczywistości, pojawiają się zaś w nich pewne modele pozwalające zbliżyć się do istoty rzeczy. Tego rodzaju konstrukcja jednoznacznie sprzeciwia się jednej z podstawowych cech tradycyjnej prozy - linearności opisu.

W swej podstawowej warstwie dwie pierwsze powieści ukazują Węgry schyłkowych lat gulaszowego komunizmu, a "Wojna i wojna" człowieka poszukującego, tęskniącego za harmonią i pokojem w świecie bez czasu. Tak też utwory Krasznahorkaiego zostały odebrane przez zachodnioeuropejskich (zwłaszcza niemieckich) krytyków. Pierwsza i chyba ciągle najważniejsza powieść węgierskiego pisarza, "Szatańskie tango", oraz wydana przez szwajcarskiego wydawcę "Melancholia sprzeciwu" stały się w krajach niemieckojęzycznych prawdziwym odkryciem. Ta ostatnia trafiła na jedną z najbardziej liczących się list sporządzanych przez krytyków, bestenlisté telewizji Südwestfunk. Dwudziestu dziewięciu niemieckich, austriackich i szwajcarskich krytyków, sporządzających tę comiesięczną listę, w 1992 roku uznało "Melancholię..." za najlepszą książkę roku i przyznało jej nagrodę krytyków Baden-Baden.

Bohater szuka pełni

Kim są bohaterowie Krasznahorkaiego? Co ich ze sobą łączy? Z pewnością fakt, że wszyscy są ludźmi przegranymi, zepchniętymi na margines życia, źle radzącymi sobie z "żałosnym (z powodu jego ludzkiej proweniencji) i podlegającym brutalnym ograniczeniom bytem istoty społecznej". Ale czy są ludźmi radzącymi sobie "z nierozwiązywalnym konfliktem, który co pewien czas rozbudza w nas tęsknotę za sensem istnienia"? A jeśli nie, to dlaczego?

W "Szatańskim tangu" fałszywy prorok, przebrany za wybawcę nikczemny ubek, odbiera biedakom ostatnie pieniądze i ostatnią nadzieję na godne życie. W "Melancholii sprzeciwu" karzeł zwany księciem doprowadza do szaleństwa tłum wyrostków, który niszcząc przy okazji miasto w demonicznej, niszczycielskiej pogoni, zabija przypadkowe ofiary. W "Wojnie i wojnie" archiwista, pochodzący nota bene z tego samego miasteczka, w którym urodził się autor, jedzie do Nowego Jorku, do "centrum świata", by tam zrealizować swój wielki plan - umieścić w internecie, dla potomnych, "cudowny rękopis" odnaleziony w zakątkach archiwum. Tak jakby nie mógł tego zrobić w domu, w tym małym melancholijnym miasteczku, skąd wyruszył w wielką podróż życia, której końcem jest samobójcza śmierć.

Jednak bohater "Wojny i wojny", Korim, nie odbiera sobie życia w Ameryce, lecz jedzie dalej, do szwajcarskiego Shaffhausen. Dlaczego właśnie tam? Chodzi o czas. Symbol zegara i czasu zakreślającego krąg dobrze wpisuje się w poetykę prozy Krasznahorkaiego. Ostatnie strony "Melancholii sprzeciwu" to nadzwyczaj szczegółowy, aczkolwiek z powodu dużego skomplikowania zachodzących procesów chemicznych nie do końca realistyczny opis rozkładu ludzkich zwłok. Konstrukcyjnie jest to wyzwanie rzucone powieści, a mówiąc ściśle - sadze rodzinnej, gdzie narracja rozpoczyna się w chwili narodzin bohatera, a kończy się wraz z jego śmiercią. U Krasznahorkaiego jest inaczej. Śmierć pozwala powrócić do początku, do źródeł, do zaczynu życia. Tylko tak można odnaleźć pełną harmonię. W ten sposób można dotknąć pełni.

Sen(s) istnienia

Tego szuka Krasznahorkai i tego właśnie nie potrafią odnaleźć jego bohaterowie. Uciekają przed sobą albo czekają na cud, który zdarzy się bez ich udziału. Irimiás, fałszywy prorok, jednocześnie jest jednak zbawicielem. Zmusza innych do działania. Niestety ocena sytuacji przerasta możliwości bohaterów "Szatańskiego tanga". W powieści sformułowane zostają dwie możliwe formy sprzeciwu wobec wszechogarniającego zniszczenia i rozpadu. Jedną wyzwala w egzystujących na obrzeżach duchowej cywilizacji wieśniakach Irimiás, kiedy każe im podjąć próbę wyzwolenia się z bezsensownej bezczynności; drugą jest droga obrana przez doktora, który poświęca swoje pozbawione sensu życie, by z obsesyjną skrupulatnością opisać proces samounicestwienia. Spośród wszystkich postaci "Szatańskiego tanga" chyba właśnie doktor, choć pozornie najbardziej szalony, odnajduje swą wewnętrzną wolność. Dokonuje wyboru, który jest konsekwencją jego własnej decyzji. Porzuciwszy rolę praktykującego lekarza staje się doktorem własnej duszy.

Wewnętrznej wolności szuka za morzem bohater "Wojny i wojny". Nie znajduje jej w miejscu, które przez lata dla nas, prowincjonalnych i zniewolonych Wschodnioeuropejczyków, było symbolem niczym nieograniczonych możliwości. Tymczasem Korim styka się tam ze światem niewiele różnym niż ten, od którego uciekał. Jego nowojorski przyjaciel, podobnie jak on węgierski imigrant, ginie zamieszany w narkotykową aferę, a i jemu niewiele brakuje, by stać się ofiarą przestępczego światka. Bohaterowie "cudownego rękopisu" krążą po Europie uciekając od wojny, która dopada ich w każdym miejscu. Podróżują w czasie, przemieszczają się z miejsca na miejsce w swojej surrealistycznej, historycznej podróży przez wieki europejskiej cywilizacji, by podobnie jak Korim nigdzie nie zaznać spokoju.

Paralela do sytuacji Węgier i Węgrów jest tu oczywista, a punktem wyjścia jest obawa, że społeczeństwo, które swoją wolność otrzymało w prezencie, godząc się po drodze na szereg niewybaczalnych kompromisów, nie będzie potrafiło odnaleźć się w świecie, w którym wewnętrzna wolność jednostki jest podstawowym kapitałem. Ale czy to tylko wschodnioeuropejska bolączka, czy to przypadkiem nie ogólnoegzystencjalny problem człowieka naszych czasów? To pytanie odsyła nas do bodaj najważniejszego aspektu prozy Krasznahorkaiego. A czy tę wewnętrzną wolność nazwiemy wolnością, czy harmonią, to już mniejsza. I tak przecież idzie o sen(s) istnienia.?

László Krasznahorkai jest jednym z najwybitniejszych współczesnych pisarzy węgierskich, laureatem prestiżowej Nagrody Kossutha, współtwórcą scenariuszy filmowych. W języku polskim ukazały się dwie jego powieści: "Szatańskie tango" (2004) i "Melancholia sprzeciwu" (2007).

Elżbieta Sobolewska jest wybitną tłumaczką i popularyzatorką literatury węgierskiej. Prócz Krasznahorkaiego przekładała na polski m.in. Imre Kertésza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 02 (29/2010)