Tandem niedościgły

Stefan Kieniewicz, Henryk Wereszycki: KORESPONDENCJA 1947–1990 –

21.10.2013

Czyta się kilka minut

– dwaj uczeni prowadzą przez kilka dekad korespondencję, dotyczącą zarówno spraw zawodowych, jak i świata wokoło. Polityka wdziera się w ich życie, pasje naukowe prowadzą do ostrych polemik, zawsze jednak pozostają wobec siebie lojalni. Niezwykła i budująca lektura!

Henryk Wereszycki (1898–1990) i Stefan Kieniewicz (1907–1992) to wielkie postacie polskiej historiografii. Urodzeni pod zaborami, wywodzili się z bardzo różnych środowisk. Pierwszy – z lwowskiej rodziny mieszczańskiej o korzeniach żydowskich, wielkich zasługach dla polskiej kultury (księgarnia Altenbergów!) i przekonaniach socjalistyczno-niepodległościowych. Drugi, potomek zamożnego rodu ziemiańskiego (rodzinnym Dereszewiczom na Białorusi poświęci książkę), przejął w dziedzictwie tradycję powstańczą i żarliwy, choć nieostentacyjny katolicyzm.

Obaj zaczęli karierę naukową w okresie międzywojennym: pierwszy na uniwersytecie lwowskim, drugi – warszawskim, na seminarium prof. Marcelego Handelsmana. W chwili wybuchu II wojny mieli już za sobą publikacje książkowe. Wereszycki uczestniczył w kampanii wrześniowej – po raz drugi, po 1920 r., walcząc o niepodległość Polski – po czym więziony był w niemieckich obozach jenieckich, co zresztą ocaliło mu życie; matka i siostra zginęły w Treblince. Kieniewicz spędził wojnę w Warszawie, zaangażowany w działalność Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, a po Powstaniu Warszawskim, w którym został ranny, trafił do obozu koncentracyjnego. Koniec wojny zastał obu na terenie Niemiec, obaj zdecydowali się wrócić do kraju. Traktowali to w kategoriach obowiązku wobec polskiej kultury, przekonani, że – jak po latach mówił Kieniewicz – „wiedzę i umiejętności trzeba wykorzystywać w tych warunkach, jakie są nam dane”.

No i tu dopiero zaczyna się opowieść w dwugłosie, niestety niepełnym, bo część listów Stefana Kieniewicza nie ocalała, ale i tak frapującym. Opowieść o czasach powojennych aż do odzyskania przez Polskę niepodległości i o dylematach ludzi nauki. Nie o „strategii przetrwania” – takie określenie krzywdząco upraszcza – raczej o ocalaniu wartości istotnych i granicach ustępstw, na jakie wolno wtedy pójść. O „paradoksach historiografii w czasach PRL-u”, jak zatytułowała swój obszerny i bardzo instruktywny wstęp Elżbieta Orman, edytorka korespondencji. „Czyż nie było paradoksem – zauważa ona, pisząc o latach 70. – że Stefan Kieniewicz, głęboko wierzący katolik, ogłaszał swoje artykuły w »Polityce«, wysokonakładowym tygodniku, mającym poparcie niektórych sił w PZPR, podczas kiedy Henryk Wereszycki, agnostyk z rodowodem niepodległościowego socjalisty, pisał do katolickiego »Tygodnika Powszechnego«?”.

W latach stalinowskich Wereszycki, zepchnięty na pozycję outsidera, stał się przedmiotem ideologicznej nagonki. Kieniewicz, lawirując nieco, zdołał ocalić swoją pozycję – dla siebie, ale także, co lepiej widać z perspektywy lat, dla dobra polskich nauk historycznych. Nawet jednak w czasach najtrudniejszych ich więź nie uległa zerwaniu. „Przez długie lata – pisze Elżbieta Orman – stanowili (...) tandem niedościgły pod względem stylu i formy polemicznych dyskusji”. Ów styl znać zresztą w całej korespondencji: obaj panowie pozostają nieskazitelnymi dżentelmenami, nawet gdy piszą o czyichś oczywistych łajdactwach. Dystans podszyty leciutką ironią i humorem pozostaje bronią niezawodną.

Najbogatsza, najbardziej dynamiczna, a przy tym najpełniejsza część tomu – blisko 400 stron! – dotyczy schyłkowych lat PRL-u. Obaj uczeni doskonale zdają sobie sprawę z wagi przemian dokonujących się w Polsce i w całym imperium, mimo wieku i chorób włączają się w nie na swój sposób. Zaangażowani emocjonalnie, równocześnie umieją się zdobyć na historiozoficzny dystans, podszyty niekiedy sceptycyzmem. To prawdziwa lekcja myślenia historycznego, zresztą jak i cała ta znakomita księga. (Instytut Historii PAN, Księgarnia Akademicka, Kraków 2013, ss. 792. Wstęp i opracowanie Elżbieta Orman. Przypisy, indeks osób, wiele zdjęć.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2013