Taki mamy klimat

Rząd przedstawił trzeźwą diagnozę skutków zmiany klimatu, ale wciąż nie ma strategii, jak jej przeciwdziałać. Walka ze smogiem nie musi oznaczać, że będziemy emitować mniej dwutlenku węgla.

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Elektrociepłownia Bełchatów, maj 2018 r. / ADAM STAŚKIEWICZ / EAST NEWS
Elektrociepłownia Bełchatów, maj 2018 r. / ADAM STAŚKIEWICZ / EAST NEWS

Jeśli mierzyć zaangażowanie klimatyczne liczbą konferencji, jesteśmy globalnym rekordzistą. W grudniu rozpocznie się w Katowicach dwudziesta czwarta edycja międzynarodowej konferencji klimatycznej COP. Dotychczas odbywały się w kilkunastu różnych państwach, ale tylko w dwóch z nich wielokrotnie. W liczbie odbytych konferencji Polska ustępuje tylko Niemcom, które zorganizowały aż cztery edycje – właśnie przymierza się do trzeciej.

Skoro po raz kolejny zapraszamy do siebie przedstawicieli prawie dwustu państw, by debatować o klimacie, warto sprawdzić, jak do zmian klimatu podchodzi polski rząd i – co najważniejsze – jak zamierza im przeciwdziałać. Opublikowany właśnie przez Ministerstwo Środowiska projekt polityki ekologicznej państwa opisuje plany rządu na najbliższe 12 lat.

Klimat w Polsce. Co nas czeka?

Nie będzie dobrze. Dla każdego, kto interesuje się wpływem zmian klimatycznych, nie jest tajemnicą, że to najpotężniejszy czynnik, który ukształtuje życie przyszłych pokoleń na wiele stuleci.

Lektura rządowej diagnozy działa trzeźwiąco. Czeka nas przyszłość, w której ekstremalne zjawiska pogodowe – powodzie, trąby powietrzne i susze – staną się częścią codzienności. Pojawią się tzw. krótkie opady nawalne, głównie na południu i w centrum Polski, co oznacza występowanie lokalnych powodzi i podtopień. Powódź w 1997 r. kosztowała nas 12 mld zł, powodzie z 2010 r. to kolejne 12,2 mld zł. Łączne straty w gospodarce wywołane zjawiskami pogodowymi i klimatycznymi w ciągu ostatnich 16 lat wyniosły 126 mld zł!

Ale, co ciekawe, to nie nadmierna ilość opadów będzie naszym głównym zmartwieniem. Zmiany klimatu to nie palmy i drzewa oliwkowe w naszych ogrodach, ale opadający poziom wód gruntowych , mniejsze opady i związane z tym susze. Problem suszy jest o tyle dotkliwy, że nawet po jej ustąpieniu skutki mogą być długotrwałe i kosztowne. Według Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa od 38 lat nie mieliśmy w Polsce ani jednego roku bez suszy.


CZYTAJ TAKŻE:

ZMIERZCH EPOKI CZŁOWIEKA: Kilka najbliższych lat będzie najważniejszych w historii ludzkiej bytności na Ziemi. Katastrofa klimatyczna nie będzie długotrwałym procesem. Po przekroczeniu punktu krytycznego nasz świat po prostu runie. Jego los decyduje się teraz – pisze Adam Robiński.

ROZMOWA Z EWĄ BIŃCZYK, FILOZOFKĄ: Mówienie, że na ratowanie Ziemi jest już za późno, paraliżuje. A my nie potrzebujemy wehikułów czasu ani geoinżynierii. Mamy opracowane proste rozwiązania. Musimy tylko zacząć je wdrażać.


Zmiany klimatu to również podnoszenie się poziomu mórz i oceanów, w tym Morza Bałtyckiego. Klimatolodzy szacują, że nawet w bardzo zachowawczej prognozie poziom wody podniesie się o 30 cm. Oznacza to – czytamy w diagnozie – że musimy zabezpieczyć przed tzw. stuletnim sztormem prawie połowę polskiego wybrzeża. Niezależnie od tych działań podnoszący się poziom Bałtyku zmniejszać będzie powierzchnię Polski o 6,5 hektara rocznie.

Wytwarzając w Polsce dwutlenek węgla, sami sobie szkodzimy. Emisyjność polskiej gospodarki, zarówno jeśli chodzi o CO2, jak i pyły zawieszone, po krótkim okresie przemiany gospodarczej – gdy spadek był mocno odczuwalny – ustabilizowała się i nie ulega znaczącym zmianom. Przyczyna jest oczywista: podstawowym nośnikiem energii w Polsce jest wciąż węgiel kamienny.

Polityka ekologiczna w powijakach

Polityka ekologiczna państwa składa się z wielu niezależnych pomysłów, które nie układają się w spójną narrację. Z dokumentów strategicznych też trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski, jak zamierzamy przeciwdziałać efektom zmiany klimatu.

Zmiany klimatu pojawiają się w strategii raczej jako powód do przystosowania się do nich i łagodzenia katastrofalnych skutków. Zajmiemy się adaptacją do zmian klimatu, będziemy budować więcej domów z drewna, zadbamy o lasy, wodę i czyste powietrze. Trudno jednak dostrzec w tym strategicznym planie jakąś wizję Polski roku 2030. Czy zmierzamy w stronę większego zużycia węgla, czy może gazu? Jaki jest plan na zaopatrzenie kraju w energię? Czy idziemy drogą Niemiec, stawiających na energetykę odnawialną, czy może raczej – wzorem Francji – skupimy się na budowie elektrowni jądrowych? A może jednak będziemy podtrzymywać nierentowny sektor węglowy kolejnymi dotacjami?

Zbigniew Karaczun, profesor SGGW.ekspert Koalicji Klimatycznej, poddaje politykę ekologiczną państwa ostrej krytyce. – Strategiczne dokumenty zaprezentowane przez rząd powinny określać kierunek działań państwa – mówi. – Niestety, obecna polityka ekologiczna nic na ten temat nie wspomina. Zaprezentowano zestaw luźno ze sobą powiązanych działań, przedstawiając je jako politykę ekologiczną. Znamienna jest zwłaszcza nieobecność energetyki odnawialnej, co w polityce ekologicznej państwa, a więc związanej ze zmianami klimatu i emisją dwutlenku węgla, jest rażącym zaniedbaniem. Trudno to zrozumieć, zwłaszcza że we właśnie ogłoszonym przez ministerstwo projekcie zarówno diagnozę, jak i oszacowanie wpływu zmian klimatu na Polskę przedstawiono bardzo rzetelnie – dodaje.

Trudno wywnioskować, w jaki sposób jedna z proponowanych strategii, „Leśne gospodarstwa węglowe” (nazwa nieco paradoksalna), ma doprowadzić do znaczącego wzrostu pochłaniania dwutlenku węgla przez lasy. Na najbliższe 32 lata zaplanowano wzrost lesistości w Polsce o 3,5 proc. Oznacza to, że do 2050 r. przybędzie w Polsce 1 mln ha lasów, dzięki czemu pochłaniać będą CO2 w ilości odpowiadającej 1,34 mln ton węgla rocznie – to około 10 proc. zużycia gospodarstw domowych i zaledwie 0,3 proc. całkowitej polskiej emisji CO2.

A może tak czyste powietrze?

Dużo lepszym pomysłem wydaje się włączony do strategii program „Czyste powietrze”, który doprowadzić ma w dłuższej perspektywie do poprawy jakości tego, czym oddychamy w całej Polsce. Jednym z jego elementów jest zakaz sprzedaży „kopciuchów” – pozaklasowych kotłów na węgiel i drewno. Od 1 lipca 2018 r. w sprzedaży dostępne są jedynie kotły 5. klasy – emitujące nawet dwudziestokrotnie mniej pyłów. Wprowadzenie takiej regulacji nie oznacza jednak wycofania „kopciuchów” z gospodarstw domowych, a jedynie niemożność ich zakupu – większość kopcących kotłów w Polsce zanieczyszczać będzie powietrze jeszcze przez co najmniej 15 lat.

Drugim ważnym elementem programu jest kontrola jakości węgla sprzedawanego indywidualnym klientom. Niestety przyjęte przez Ministerstwo Energii normy jakości pozostawiają wiele do życzenia, co wzbudziło protesty nie tylko aktywistów antysmogowych i władz samorządowych, ale również Ministerstwa Środowiska i Ministerstwa Zdrowia. Dopuszczono do sprzedaży węgiel mocno zasiarczony, o podwyższonej wilgotności, a najgorszej jakości miały węglowe wycofane zostaną dopiero za dwa lata. Skazuje to społeczeństwo na co najmniej dwa sezony grzewcze, w których spalane będą toksyczne odpady, przynoszące kopalniom duże zyski. Ministerstwo Energii wskazało, że nowe normy sprawią, iż prawie całość węgla w Polsce pozostanie w sprzedaży.

Sprawa norm jakości węgla, które aktywiści antysmogowi skomentowali zdaniem „dobra zmiana, z której trudno się cieszyć”, pokazuje, że jeśli Ministerstwo Energii ma do wyboru interes zdrowia społecznego i sektora węglowego, będzie wybierać ten drugi. Trzeba zapytać, czy tak być musi.

Program „Czyste powietrze” pokazuje, że przy rozważnym podejściu możliwe jest połączenie polityki klimatycznej z anty­smogową. Trzeba bowiem pamiętać, że nie zawsze poprawa jakości powietrza oznacza jednocześnie zmniejszenie emisji dwutlenku węgla.

Typowym przykładem jest zastąpienie kotła na drewno kotłem gazowym. Drewno to co prawda paliwo odnawialne i neutralne, jeśli chodzi o bilans węglowy (dwutlenek powstały podczas jego spalania jest pochłaniany przez nowe drzewa). Ale jego spalanie w kotłach i kominkach emituje potężne ilości zanieczyszczeń. Gaz natomiast spala się w sposób „czysty” i nie zwiększa zapylenia powietrza, ale jako paliwo kopalne przyczynia się do emisji dwutlenku węgla. Jeszcze gorszym paliwem jest węgiel, którego spalanie to jednocześnie emisja pyłów i CO2.

Oczywiście lepiej spalić dobrej jakości węgiel w nowoczesnym kotle niż odpady węglowe w „kopciuchu”, ale korzystniej jest używać takich źródeł ciepła, w których znikomym zanieczyszczeniom pyłowym towarzyszy mały „ślad węglowy”.

Program zakładający dopłaty do ocieplenia budynków jednorodzinnych połączonego z wymianą kotła czy pieca, który ma na celu zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza, może stać się również metodą ograniczenia emisji CO2. Domy jedno­rodzinne w Polsce zużywają ok. 30 proc. energii w skali kraju, jest więc o co walczyć.

Można zatem połączyć kilka celów: polepszyć jakość powietrza, zmniejszyć emisję dwutlenku węgla, ograniczyć zapotrzebowanie na energię, a tym samym podbudować niezależność energetyczną. Pytanie tylko, czy taką drogą pójdzie polski rząd.

Nadal nikt nie odpowiedział strategicznie na pytanie o źródło energii, która będzie ogrzewać ocieplone polskie domy. Rząd obiecał na program dopłat do termomodernizacji 103 mld zł. Tyle że nikt nie oszacował, jaki konkretnie będzie tego efekt, jeśli chodzi o zmniejszenie emisji CO2. Gdyby pojawiły się konkretne liczby, wskazujące, o ile zmniejszy się emisja, to program ocieplenia domów mógłby spotkać się z przychylnością Komisji Europejskiej. Warto rozważyć przeznaczenie funduszy, jakie państwo pozyskuje sprzedając przemysłowi prawa do emisji CO2, właśnie na programy termomodernizacyjne w połączeniu z ekologicznymi źródłami ciepła.

Polak lubi liczyć

Jeśli oceniać naszą świadomość środowiskową po chęci wydawania pieniędzy na ekologiczny styl życia, daleko nam do doskonałości. Ekologia ma dla nas znaczenie o tyle, o ile się opłaca.

Polacy zapytani o problemy do rozwiązania na poziomie krajowym, najbardziej troszczą się o siebie samych. Aż 59 proc. badanych widzi problemy w ochronie zdrowia, a tylko 8 proc. w ochronie środowiska. Ciekawe, że te dwie sprawy nie zaczęły się jeszcze w naszych głowach łączyć, chociaż przykład smogu pokazuje, że widać światełko w tunelu.

Jaką więc strategię przyjąć, skoro środowisko jest o tyle dla nas istotne, o ile ma bezpośredni wpływ na nasze życie? Odpowiedź nasuwa się sama. Każdego roku z powodu smogu przedwcześnie umiera 46 tys. Polaków. Zanieczyszczenie powietrza poprzez wpływ na nasze zdrowie stało się sprawą niezwykle ważną. Zapytani o problemy środowiskowe, aż 39 proc. respondentów dostrzega problem zanieczyszczenia powietrza, zaraz po śmieciach (45 proc.).

Być może więc warto przekonać Polaków do troski o klimat poprzez pokazanie, że walka ze zmianami klimatycznymi może również oznaczać poprawę jakości powietrza i – w konsekwencji – naszego zdrowia.

Czy rząd ma plan?

Za kilka tygodni zaczną się pojawiać w Polsce delegaci konferencji klimatycznej, a z nimi międzynarodowe media. Jakie będzie polskie stanowisko i propozycja klimatycznych rozwiązań? Rząd doskonale wie, jaka czeka nas przyszłość, stąd plany adaptacyjne do zmian klimatu. Ale jednocześnie trudno dostrzec konkretne działania i strategie przeciwdziałające wzrostowi emisji CO2.

Mamy więc poważny problem z polską polityką ekologiczną, w której zabrakło wzmianek o odnawialnej energii i jej roli w miksie energetycznym. Zabrakło również planów zmniejszenia energochłonności polskiej gospodarki. Jedynie program „Czyste powietrze” może dawać jakąś nadzieję na zmniejszenie nie tylko zanieczyszczenia i smogu, ale również emisji CO2 do atmosfery. O efektywności energetycznej polskich domów mówi się wyłącznie w kontekście zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza i zmniejszenia kosztów ogrzewania dla gospodarstw domowych.

Co powiemy więc przedstawicielom prawie dwustu państw, którzy zapytają rząd, jaka jest jego polityka związana z ograniczeniem emisji dwutlenku węgla? Czy jedyną odpowiedzią będą leśne gospodarstwa węglowe? ©


MILION HEKTARÓW LIPY

Leśne Gospodarstwa Węglowe – to odpowiedź Lasów Państwowych na zmiany klimatyczne spowodowane rosnącym poziomem CO2 w atmosferze. Pomysł, którego gorącym zwolennikiem jest były minister środowiska Jan Szyszko, zakłada sprzedaż firmom przez Lasy Państwowe certyfikatów upoważniających nabywcę do emisji określonej ilości dwutlenku węgla, który będzie następnie usuwany z atmosfery dzięki konkretnym posunięciom LP. Kupujący mogą wybierać, na jakie cele LP przeznaczą uzyskane na aukcjach pieniądze. Wśród firm, które już podpisały listy intencyjne z Lasami Państwowymi, są największe spółki paliwowe, energetyczne, do których należy np. najbrudniejsza w Europie elektrownia w Bełchatowie, i węglowe (zarządzające m.in. koksowniami). Prowadzone przez spółkę gospodarstwa leśne, dzięki np. dodatkowym nasadzeniom drzew o wyższym niż inne gatunki „apetycie” na CO2 (np. buków), miałyby, jak twierdzą promotorzy projektu, zwiększać naturalną zdolność polskich lasów do konsumpcji dwutlenku węgla, a tym samym rozszerzyć także moce produkcyjne polskich firm, które dziś muszą – jak wszystkie firmy w Europie – kupować kosztowne certyfikaty CO2.

Prezydent Andrzej Duda sadzi lipę, Stary Sącz, październik 2016 r. / ALICJA FAŁEK / GAZETA KRAKOWSKA / POLSKA PRESS

Brzmi interesująco, znawcy problematyki emisji i przyrodnicy podnoszą jednak, że twórcy koncepcji znacznie przeszacowali zdolności absorpcyjne polskich lasów. Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami szacuje je obecnie na ok. 30 mln ton rocznie; więcej dwutlenku węgla w skali roku emituje jedna elektrociepłownia w Bełchatowie. Pierwsze efekty działań LGW mają być widoczne dopiero za 25 lat. A i wtedy skutkiem programu będzie pochłonięcie zaledwie jednego dodatkowego miliona ton. Trudno dziś także wyobrazić sobie, że koncepcja LGW stanie się częścią wspólnotowej polityki klimatycznej i pozwolenia polskiego programu będą zamiennikami dla unijnych certyfikatów emisji. ©(P) MR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018