Szwedzi to potrafią

Każdą dyskusję o szwedzkich książkach dla dzieci zaczyna pytanie:„Na czym polega fenomen ich popularności?”. Niełatwo odpowiedzieć, bo powodów sukcesu jest wiele.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

Park Rozrywki „Świat Astrid Lindgren”, Vimmerby, 2004 r. / TOR JARILD / EAST NEWS
Park Rozrywki „Świat Astrid Lindgren”, Vimmerby, 2004 r. / TOR JARILD / EAST NEWS

Kilkanaście lat temu nie potrafiłam przekonać polskich wydawców do nowych szwedzkich tytułów, teraz każde wydawnictwo chciałoby mieć „swojego” Szweda. Czy jest coś, co łączy najpopularniejszych bohaterów szwedzkich książek dla najmłodszych czytelników?

Jeśli zaczniemy od Pippi Långstrump, kanonicznej postaci stworzonej przez Astrid Lindgren, to jej następczynie i następców znajdziemy w wielu współczesnych tytułach. Pippi liczy już sobie przecież 73 lata. Co ciekawe, w połowie lat 40. XX w. była wręcz za odważna i zbyt samodzielna dla wielu wydawców – zdarzały się próby cenzurowania tekstu lub odmowy jego publikacji. Szalone pomysły rudowłosej dziewczynki, jej niezależność i odwaga imponują dzieciom do dziś, a przecież mają teraz wielu podobnych, ale bardziej współczesnych bohaterów do naśladowania.

Szwedzi w Polsce

W Polsce szwedzka literatura dziecięca przeżywa dobry czas już od ponad 10 lat. Wcześniej przebijały się do nas właściwie tylko kolejne powieści Astrid Lindgren, do dziś wydawane przez Naszą Księgarnię, znaliśmy jeszcze Filonka Bezogonka Gösty Knutssona i detektywa Turego Sventona stworzonego przez Åkego Holmberga. Mocnym uderzeniem było powstanie poznańskiego wydawnictwa Zakamarki, specjalizującego się w tej literaturze. W wydawnictwie ukazały się m.in. książki Astrid Lindgren dla młodszych dzieci, których wcześniej nie mieliśmy po polsku. Pojawili się także nowi, „seryjni” bohaterowie, którzy od razu zdobyli serca małych Polaków: Mama Mu, postać stworzona przez małżeństwo Wieslanderów i Svena Nordqvista – odważna, niezależna, niepoddająca się stereotypom krowa, która chce się bawić tak samo wesoło jak dzieci; Nusia z książek Pii Lindenbaum, której odwaga i pomysłowość są głęboko schowane i objawiają się dopiero w towarzystwie wilków, owieczek czy łosi, oraz Karusia z serii o Piaskowym Wilku Åsy Lind z ilustracjami Kristiny Digman, czyli dziewczynka, dla której najwierniejszym kompanem staje się wymyślony Piaskowy Wilk spotkany na plaży. W tych opowieściach odnajdują się wszystkie trochę samotne dzieci obdarzone bogatą wyobraźnią.

W następnych latach do tego grona dołączają Lasse i Maja, bohaterowie serii Martina Widmarka i Heleny Willis „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai”, co rozpoczyna w Polsce modę na kryminalne serie dla dzieci. Lasse i Maja są sprytniejsi niż dorośli, mają dużo swobody, a o ich rodzicach wiemy niewiele. Czasem narażają się na niebezpieczeństwa, a zagadki, które rozwiązują, wcale nie są proste. To właśnie spodobało się młodym czytelnikom serii, którą Martin Widmark wymyślił, kiedy pracował jako nauczyciel i był świadkiem słabnącego zainteresowania czytaniem wśród uczniów. Od jego książek nie mogli się jednak oderwać i domagali się kolejnych części – w ten sposób, również po polsku, mamy już 25 tomów. Polscy rodzice często podkreślają: „to pierwsza samodzielnie przeczytana książka mojego dziecka”, wskazując na „Tajemnicę diamentów” czy „Tajemnicę hotelu”.


Czytaj także: Dziecko wewnętrzne - Ulf Stark w rozmowie z Agatą Okońską


Równocześnie z serią Martina Widmarka pojawiły się w Polsce książki Ulfa Starka. „Jak tata pokazał mi wszechświat” (ilustracje Eva Eriksson), „Jak mama została Indianką” (ilustracje Mati Lepp), „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” (ilustracje Anna Höglund) oraz kolejne książki Pii Lindenbaum: „Igor i lalki”, „Filip i mama, która zapomniała” czy „Zlatanka i ukochany wujek”. Książki poruszające tzw. trudne tematy, rozbrajające stereotypy, dyskutujące o rodzicielskich rolach i prawach najmłodszych to specjalność szwedzkiej literatury dla dzieci.

Poważne tematy

Świetnym tego przykładem może być „Chusta babci” Åsy Lind (ilustracje Joanna Hellgren) – dyskretna i oszczędna opowieść o międzypokoleniowej więzi, o chorobie i o pożegnaniu z babcią. Dzięki takim książkom dziecko ma szansę znaleźć rozwiązanie, podpowiedź, poczuć, że nie jest samo ze swoim problemem. W książkach o „trudnych sprawach” specjalizuje się gdańskie wydawnictwo EneDueRabe. Są wśród nich i szwedzkie tytuły dla najmłodszych, przede wszystkim wzruszające książki Ulfa Nilssona „Żegnaj, panie Muffinie!” (ilustracje Anna-Clara Tidholm), symboliczna powiastka o śmierci i pożegnaniu z bliskim, oraz „Kret sam na scenie” (ilustracje Eva Eriksson), mówiąca o pokonywaniu lęku. Ulf Nilsson ma wyjątkowy dar komunikowania się z najmłodszymi czytelnikami, do opowiadania „trudnych” historii używa humoru, ciepła, dobroci. Jest też autorem zabawnej serii o komisarzu Gordonie, ropusze, która prowadzi leśne śledztwa. A przy okazji to opowieść o przyjaźni, solidarności i pokonywaniu strachu, bo drugą główną bohaterką jest mała myszka Paddy, która zostaje asystentką Gordona. Tę serię ilustrowaną przez Gitte Spee wydało Wydawnictwo Literackie, co jest dowodem, że szwedzkie książki dla dzieci stały się pożądanym gatunkiem także wśród najważniejszych polskich oficyn.

Nie mogę zatem nie wspomnieć o Dwóch Siostrach, wydawnictwie, które wypuściło napisaną przez Fridę Nilsson serię o mieszkającej „dalej niż na odludziu” Hedwidze, rezolutnej siedmiolatce rozpoczynającej szkolną przygodę. Dla jej polskiego rówieśnika ciekawe są nie tylko zwariowane przygody Hedwigi, ale też odkrywanie różnic między szwedzkim a polskim systemem edukacji, a także poznawanie szwedzkiego stylu życia blisko natury. Nie przypadkiem, kiedy prezentuję tę książkę na spotkaniach z dziećmi, wybieram do czytania rozdziały o bieganiu na nartach, samodzielnych wyprawach do lasu albo wiecznej zabawie na szkolnym podwórku przy każdej pogodzie. Widzę wtedy zatroskane twarze dorosłych i zachwycone buzie małych słuchaczy.

A co, jeśli nasz czytelnik dopiero wyrasta z pieluch? Dla nich są kartonowe, obrazkowe książeczki z minimalną ilością tekstu. Tu także Szwedzi są specjalistami. Zakamarki od początku pamiętają o najmłodszych. Ela i Olek Catariny Kruusval czy Maks Barbro Lindgren i Evy Eriksson to przyjaciele na start. Hitem okazało się „Jest tam kto?” Anny-Clary Tidholm – interaktywne w prosty sposób. Potem przychodzi czas na serię o Bolusiu stworzoną przez Barbro Lindgren (ilustracje Olof Landström), a w końcu na cykl autorskich książek Gunilli Bergström o Albercie Albertsonie, ale to już lektura dla przedszkolaków. Krótkie, z życia wzięte historyjki rozgrywające się w domu, przedszkolu, na podwórku czy placu zabaw, których głównym bohaterem jest kilkuletni Albert wychowywany przez samotnego ojca, w Szwecji należą do kanonu dziecięcych lektur. W Polsce kolejne tomy ukazują się od niedawna w Zakamarkach, ale sam Albert, który w Szwecji nazywa się Alfons Åberg, liczy sobie już 46 lat. Okazuje się, że jego przygody się nie starzeją.

Młodsi koledzy Pippi

Gdybym jednak miała szukać we współczesnych szwedzkich książkach dla dzieci kontynuacji przygód Pippi, to wybrałabym postać Tsatsikiego, którego od wielu lat uwielbiają szwedzkie dzieci. W Polsce jednak cykl o jego przygodach spotyka się z niejednoznacznym przyjęciem. Może jestem nieobiektywna, bo seria ukazuje się w moim tłumaczeniu, ale Tsatsikiego pokochałam od pierwszego wejrzenia. Stworzona przez Moni Nilsson seria o Tsatsikim, synu gitarzystki rockowej i mieszkającego gdzieś na greckiej wyspie poławiacza ośmiornic, w kilku tomach porusza wszystkie najważniejsze sprawy współczesnych dzieci: od kłopotów z rodzicami, kolegami, nauką i pierwszą miłością poprzez odważne próby usamodzielniania się i dorastania, aż po problemy dorosłego świata: rasizm, przemoc, nałogi, rozpad rodziny, pogoń za sukcesem.


Czytaj także: Dorosła Pippi - Moni Nilsson w rozmowie z Agatą Okońską


Dużo? Tak, ale całość napisana jest z lekkością i zwariowanym humorem. Pojawiają się kontrowersje, ale Nilsson im się nie dziwi. „Są kraje, w których niektóre sceny ocenzurowano – opowiadała mi w radiowym wywiadzie. – I ja to rozumiem, chociaż kiedy wejdziemy w świat Tsatsikiego, to my, dorośli, odnajdujemy przecież siebie z tych czasów, o których niestety zapomnieliśmy. Kto z nas nie bawił się w dom albo w lekarza? Kto nie zakochał się na śmierć? Kto nie wołał do rodziców: »Nienawidzę was?«”.

Jako tłumaczka tej serii muszę zaznaczyć, że znajduję się w doskonałym gronie ludzi specjalizujących się w przekładach szwedzkiej literatury dla dzieci. Astrid Lindgren odczytywaliśmy dzięki Irenie Szuch-Wyszomirskiej, Teresie Chłapowskiej, Annie Węgleńskiej, współczesne wymienione powyżej książki tłumaczą m.in. Katarzyna Skalska, Agnieszka Stróżyk, Hanna Dymel-Trzebiatowska, Katarzyna Ottosson, Marta Dybula, Marta Wallin, Michał Wronek-Piotrowski. Dzięki nim te książki tak dobrze się czyta, sztuka translacji i redakcja książek są na najwyższym poziomie.

Popularność szwedzkiej literatury dla dzieci idzie w parze z wielkim ożywieniem tego gatunku w Polsce. Ostatnie dziesięciolecie to u nas wysyp ciekawych, mądrych, atrakcyjnych i fantastycznie ilustrowanych książek dla dzieci. Uczestniczyłam przed laty w wielu międzynarodowych konferencjach, spotkaniach, panelach dyskusyjnych, na których pytaliśmy szwedzkich autorów: jak wy to robicie? Z zaangażowaniem opowiadali o poważnym traktowaniu młodego czytelnika, o pilnowaniu najwyższej jakości wydawanych książek, o bliskiej współpracy autorów i ilustratorów. Efekty widzimy gołym okiem.

Z kolei rok temu zaproszono mnie na spotkanie ze szwedzkimi wydawcami. Opowiadałam o najważniejszych kierunkach w polskiej literaturze dla dzieci, o najlepszych, najpiękniejszych i najciekawszych tytułach, a także o akcjach, które organizujemy w Polsce dla popularyzacji czytelnictwa wśród dzieci. Na koniec usłyszałam od kilku obecnych na sali szwedzkich autorów, że to aż dziwne, że szwedzkie książki są w Polsce tak popularne, bo przecież mamy tyle swoich doskonałych tytułów.

Prawie wszyscy najpopularniejsi szwedzcy twórcy książek dla dzieci już w Polsce byli, niektórzy wielokrotnie. Cenią polskich czytelników, uwielbiają spotkania i warsztaty z dziećmi, rozmowy z rodzicami i nauczycielami. Z zaangażowaniem biorą także udział w debatach, przyjeżdżają na targi i festiwale. Są każdego roku na Rabka Festival i na Festiwalu Literatury dla Dzieci w Krakowie, Warszawie, Poznaniu czy w Gdańsku. Na Targach Książki w Krakowie i na Festiwalu Conrada w tym roku będzie ich mocna reprezentacja: przyjeżdżają Åsa Lind, Maria Nilsson Thore i Martin Widmark. Możemy zatem liczyć na niebanalne rozmowy, świetną zabawę z dziećmi i kolejne tytuły na półkach. ©

BARBARA GAWRYLUK (ur. 1957) jest autorką książek dla dzieci, dziennikarką i tłumaczką szwedzkiej literatury dziecięcej. Przez lata pracowała w Radiu Kraków, gdzie prowadziła programy o kulturze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Literacki nr 1/2018