Szpryca i pióro

Najlepsze teksty Gézy Csátha pochodzą wprost z koszmarnych snów, złowróżbnych i przejmujących.

11.12.2016

Czyta się kilka minut

Kamień filozoficzny nosi nazwę problemu jednostkowej tożsamości. On właśnie powieść przekształca w nadpowieść. Co połączyło przed wiekiem całe to nieznośne towarzystwo geniuszy: Pirandella z Gombrowiczem, Unamuno z Conradem, Čapka z Proustem, Joyce’a z Hessem? Poszukiwanie zasady, która trzyma w kupie osobowość. Hesse w „Wilku stepowym” odkrył, że od tych dociekań jeden krok do psychiatrii, a do obłędu drugi. Pisarz węgierski Géza Csáth zrobił oba.

Csáth (1887–1919) był rewelacyjnym nowelistą, a przy tym fachowym psychiatrą, jednym z pionierów psychoanalizy na Węgrzech, kompozytorem, krytykiem muzycznym i teatralnym, rysownikiem, skrzypkiem i czym tylko chciał. Ale chciał być zwłaszcza seryjnym uwodzicielem, narkomanem, zabójcą i samobójcą. Tak mu wyszło? Nic podobnego, do tego świadomie dążył. Geniusz uniwersalny – rzec można za Conradem, który takiegoż zdobywcę ulokował w kongijskiej dżungli. Csáth to młodszy brat niepojętej postaci z „Jądra ciemności”, niejakiego Kurtza, eksploatatora dziczy, którą umiał ujarzmić i oczarować, nie zdradzając przed resztą świata, jak to zrobił. Kongijską dżunglą był dla niego Budapeszt, a ściślej – całe Węgry w granicach przedtrianońskich.

Jak to zrobił? Głównie z pomocą pochodnych opium: morfiny i pantoponu. Cała ta twórczość trwała ledwie siedem lat, po czym opiaty zrobiły swoje. Wyścig nałogu z mózgiem, a także procederem seksualnego demona prowincjonalnych uzdrowisk, relacjonuje jedyny w swoim rodzaju dziennik lat 1912-13, gdzie miejsce uczuć wyższych zajmuje fizjologia i na niej skupiona zimna spostrzegawczość. Jeśli była ta biografia próbą nadczłowieczeństwa, to rozegraną na skraju euforii i oznak ruiny wspieranego chemikaliami organizmu. Puentę, już w powojennym chaosie, przyniosło zabójstwo żony i śmierć samobójcza w rowie, na prowizorycznej granicy serbsko-węgierskiej, bynajmniej niepatetyczna. Wszystko to ze swej strony opowiedział kuzyn pisarza, też świetny pisarz, Dezső Kosztolányi.

Twórczości nowelistycznej Csátha patronują „Opowieści okrutne” Villiers de l’Isle Adama, a z większego dystansu Baudelaire ze swą „Panną Skalpel”, skłonną oddawać się tylko chirurgom, i to najlepiej wprost po ich wyjściu z prosektorium. Gdzieś tam w tle majaczy też Poe ze swą trylogią pokusy, z której najbardziej znany jest „Czarny kot”: istotnie, dręczenie zwierząt jako zapowiedź zbrodni odgrywa w tej prozie sporą rolę. I dręczycielstwo w ogóle, rzucone przy tym na tło obyczajów węgierskiego drobnomieszczaństwa i wsi, gdzie okrucieństwo jest normą. Modernistyczna morbide immoralisty i naturalna, by tak rzec, nieczułość środowiska każą też myśleć o mistrzach prozy rosyjskiej. Na przykład o „Spać się chce” Czechowa, gdzie udręczona płaczem niemowlęcia mamka dusi je w końcu.

Ale najlepsze prozy Csátha pochodzą wprost z koszmarnych snów, złowróżbnych i przejmujących. Dajmy na to, bohatera opowiastki budzi obrzydły kwik: odkrywa w kuchni wstrętną włochatą żabę, którą próbuje zatłuc na parę sposobów – w końcu skuteczna okazuje się siekiera. Pogryziony (we śnie żaba ma zęby), ociekający zieloną płazią krwią, wraca do łóżka pełen złych przeczuć. I w rzeczy samej w dwa tygodnie potem żona opowiadacza rozstaje się ze światem!

Inny sen to wizja błądzenia w wymarłym mieście dzieciństwa, gdzie pojawia się wpierw oniryczna rodzina, a potem ukochany w dzieciństwie pies, leżący na drodze z rozpłatanym brzuchem, z którego wypadły wnętrzności. Serce, trzeba mu przede wszystkim włożyć na miejsce serce! – doradza siostra.

„– Ubrudzisz sobie krwią fartuszek. – Nie szkodzi. – On lada chwila może umrzeć. Dawaj serce. – Masz, tylko szybko. – Dobrze, ale jak upuścisz, to już nic nie da się zrobić. – Trzeba je umyć. – Tylko skąd wziąć wodę? – Przynieś psa! – Ale słychać już gwizd pociągu. – Biegnijmy!”.

To już, poza konwencją epoki, rzut oka w ponadczasowe strefy lęków.

Najznamienniejsze, że w oczach autora wszystko to stanowiło towar. „Przede mną jeszcze światowe sukcesy literackie – majaczy Csáth w dzienniku – lekka i dobrze płatna posada lekarza w uzdrowisku z luksusowym hotelem, tarasem, białe pantofle do tenisa, dobre cygaro, wytworna sypialnia, wspaniały, elegancki gabinet, książki, wyborna, niewymagająca zbyt wielkiej pracowitości, lecz wciąż rozwijająca się kariera literacka, muzyka, około 35. roku życia pierwsza opera lub pantomima z pełnym aparatem orkiestrowym, Monachium, Paryż, podróże...”. Nic dziwnego, że koledzy po fachu, z wielkim Sándorem Ferenczim na czele, odmawiali leczenia Csátha. To schorzenie bowiem jest nieuleczalne. ©


Géza Csáth, OPIUM. OPOWIADANIA I DZIENNIKI, przeł. Elżbieta Cygielska, Anna Górecka, Wojciech Obiała, Maciej Sagata, Miłosz Waligórski, Krzysztof Wołosiuk, Robert Żmùda-Trzebiatowsczi; posłowia: Elżbieta Cygielska, Dezső Kosztolányi, PIW, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016