Szkoda psu białego chleba

Kiedy pies staje się największym przyjacielem człowieka, kiedy zaś niebezpiecznym myśliwym? Być może podobnie jak my, w sytuacjach skrajnych może zadziałać dwojako: pomóc bądź zaatakować?

13.04.2011

Czyta się kilka minut

W wydanej niedawno książce "Dzisiaj narysujemy śmierć" Wojciech Tochman zastanawia się, skąd w Rwandzie nagle znalazło się tyle psów. Była ich tam cała chmara, pojawiały się znikąd i jak sępy zjadały rozkładające się na słońcu ciała ofiar.

Świadkiem podobnej sytuacji był Wasilij Grossman, który na południu Stalingradu, zaraz po tym, jak wycofali się stamtąd Niemcy, widział dzikiego psa niosącego w zębach ludzką kość. Obrazy te przypominają, że nasz największy przyjaciel to jednak zwierzę. Udomowione parę tysięcy lat temu, ale zwierzę; potrzebujące zaledwie chwili, aby w ekstremalnych warunkach wrócić do pierwotnej natury myśliwego.

Francuski reportażysta Jean Rolin zbiera podobne obrazy, dodając do tego własne doświadczenia z sześciu kontynentów. Zarówno wielkim przełomom, wojnom, jak i, co zalatuje banałem, zwykłej codzienności towarzyszą psy. Mowa głównie o psach bezpańskich. To one od zawsze stanowiły problem cywilizacji. Jeszcze nie dzikie, ale też nie udomowione. Pomysł, aby to opisać, to strzał w dziesiątkę. Niestety reportażyście wyszedł tylko w połowie.

Książka jest cokolwiek chaotyczna. Rolin poruszając takie problemy jak "holokaust zwierząt", los bezdomnych psów, historia ich udomowienia, obecność w literaturze itd., nawet nie stara się ich uporządkować. Eseje sąsiadują z opisami wojny w Libanie; odwiedzanie amerykańskich slumsów z przywoływaniem Grossmana, Littella czy Bułhakowa i wersów biblijnych. Trudno się w tym nie pogubić. Skupię się na problemach, bo oczywiście są one ważniejsze od formy ich przedstawienia. Choć już teraz zaznaczam, że w niektórych kwestiach, jak wspomniany "holokaust zwierząt", przy takich autorach jak J.M. Coetzee czy Dariusz Czaja wypada Rolin wyjątkowo słabo.

Najpierw sprawa dla francuskiego dziennikarza najważniejsza: granica między udomowieniem psa a jego zdziczeniem. Pies wychowany w domu, gdy trafi w ekstremalne warunki - nie przetrwa. Poradzą sobie tylko te z ulicy. Rolin zastanawia się, kiedy pies staje się największym przyjacielem człowieka, kiedy zaś niebezpiecznym myśliwym. Być może podobnie jak my, w sytuacjach tak straszliwych jak wojna może zadziałać dwojako: pomóc bądź, wykorzystując sytuację, zaatakować?

Czytaj też rozmowę z Jeanem Rolinem z "TP" 18/11 >>>

Rolin przywołuje jasny podział dzikich psów, którego autorem jest Alan M. Beck. W książce "The Ecology of Stray Dogs" mówi on o dwóch typach: pierwszy to "zwierzęta domowe, które zgubiły się lub uciekły", drugi - "błąkające się psy, nieposiadające właścicieli", które są według Becka "prawdziwymi bezdomnymi psami" bądź "psami feralnymi". Jaka jest między nimi różnica? Psy udomowione nie przetrwają długo, z prostego powodu: nie są przyzwyczajone do stadnego życia i nawet na ulicy są zależne od ludzi. "Psy feralne" poruszają się w stadach i niezależnie od miejsca - czy to bogate Stany Zjednoczone, czy ogarnięty wojną Liban - stanowią dla człowieka niebezpieczeństwo.

Niestety Rolin operuje samymi obrazami, nie próbuje wyciągnąć wniosków. Skupiając się na opisach własnych przeżyć, w ogóle problemu zdziczałych psów nie wyjaśnia. Czytelnik nie dowie się nic na temat sposobu ich życia, różnicy między ich egzystowaniem w miastach i na odludziu etc. I choć na przykład sporządzony przez Rolina opis konfliktu w Libanie to świetny reportaż, nie dostajemy nic więcej. No, może poza jednym wyjątkiem.

Mowa o pojawiających się z rzadka szkicach na temat obecności psa w dziejach ludzkości. Teksty te porządkują w pewien sposób całość; gdyby nie one, dostalibyśmy książkę z narracją całkiem już poszarpaną. Zestawienie historii angażowania najlepszego przyjaciela człowieka w wojnę ze współczesnymi konfliktami ratuje obraz całości. Analogie z przeszłości pomagają zrozumieć relacje człowiek-pies. Problem jednak w tym, że Rolin bombarduje czytelnika informacjami, zamiast dostarczać ich w rozsądnych dawkach. Na kilku zaledwie stronach odwołuje się do "Iliady", Ksiąg Królewskich czy wspomnianych relacji Grossmana.

Termin "holokaust zwierząt" jest już tak popularny, że jeśli ktoś porusza, czy to w prozie, czy reportażu, jakikolwiek problem związany z fauną, musi się on pojawić. Za sprawą Olgi Tokarczuk i jej powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych" trafił również nad Wisłę. Mocne w kontekście Shoah sformułowanie rozpropagował sam świadek zagłady narodu żydowskiego, Isaac Singer, który w opowiadaniu "Listy do Pisarza" stwierdził: "Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a życie zwierząt to wieczna Treblinka". Od tego czasu wielu pisarzy (najmocniej inny noblista, J.M. Coetzee) powtarza, że ludzie tworzą zwierzętom "fabrykę śmierci". Podobnego zdania jest Rolin.

Czytaj też rozmowę z Jeanem Rolinem z "TP" 18/11 >>>

Istnieje mnóstwo rodzajów owej eksterminacji i niemal wszystkie dotykają także psów. Niewiele jest wprawdzie miejsc na świecie, gdzie ich mięso służy jako danie, ale i ten aspekt należy wziąć pod uwagę. Rolin skupia się na usuwaniu bezdomnych psów z ulic wielkich miast. Trudno powiedzieć, kiedy po raz pierwszy zrozumiano, że w mieście nie ma miejsca dla dzikich psów. Wraz z rozwojem cywilizacji? Bardziej to chyba skomplikowane i nie ma jednego wytłumaczenia dla tak skrajnych przypadków, jak opisywana przez Coetzeego w "Hańbie" likwidacja psów w RPA czy podobne działania w Rumunii, o których pisze Rolin. Nawet jeśli dane społeczeństwo przyzwyczaiło się do snujących się po ulicach stad, to gdy przychodzi zaprezentować uroki swego miasta turystom, psy stają się główną obok bezdomnych przeszkodą. Najlepiej widać to na przykładzie Igrzysk Olimpijskich. Rolin nie widzi różnicy między Moskwą w 1980 roku czy Atenami niemal ćwierć wieku później. Piękne miasto musi zostać pozbawione zbędnego elementu. Oczywiście bezdomni wrócą, psy niekoniecznie. Teza o "masowej eksterminacji" po raz kolejny znajduje zastosowanie.

Pod koniec książki Rolin rozmawia z Rogerem Roachem, który jest tzw. "doggersem" w jednym z amerykańskich parków narodowych: zabija psy, aby uchronić przed nimi inne zwierzęta. Słowa, którymi zaczyna rozmowę: "pies wygrywa", stanowią niejako podsumowanie całości. Cokolwiek człowiek zrobi, w jakikolwiek sposób będzie walczył z psami, one przetrwają. Odwrócą się od nas, zdziczeją, zaczną żyć w stadach, ale przetrwają. Aż boję się pomyśleć, czy w przeciwieństwie do nas - ale i na to pytanie reportażysta nie ma odwagi odpowiedzieć.

Czytaj też rozmowę z Jeanem Rolinem z "TP" 18/11 >>>

Jean Rolin, I ktoś rzucił za nim zdechłego psa, przeł. Wiktor Dłuski, Wołowiec 2011, Wydawnictwo Czarne

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3-4/2011