Szklanka do połowy pełna

Kluczowe dyskusje kongresu stały na różnym poziomie. Czasami lepiej wypadały punkowe wystawy niż intelektualna baza. Trudno było nie zauważyć, że sztuka jest papierkiem lakmusowym nowych trendów i idei.

13.09.2011

Czyta się kilka minut

Już drugiego dnia Europejskiego Kongresu Kultury prasę ogólnopolską obiegły - delikatnie mówiąc - krytyczne teksty. Niektórzy kojarzeni z prawą stroną sceny politycznej publicyści i politycy wypowiadali się o kongresie jako o zjeździe lewaków, marksistów i homoseksualistów. Było to o tyle dziwne, że przed kongresem zarzucano mu upolitycznienie na rzecz Platformy, która - w związku z objęciem przez Polskę prezydencji Unii Europejskiej - miała przedstawić wydarzenie jako swój sukces. A jednak zaproszenie artystki Doroty Nieznalskiej, Zbigniewa Libery, Pawła Demirskiego, autora spektaklu "Tęczowa trybuna", czy Richarda Barbrooka, lewicowego teoretyka i wizjonera, kazało prawicowym mediom ochrzcić kongres mianem zjazdu laickiej lewicy.

Artystyczne pogotowie ratunkowe

Wystarczyło obejrzeć prace artystów biorących udział w projekcie "Emergency Room" albo posłuchać dyskusji panelowych, żeby zrozumieć, że na kongresie panował pluralizm. Artyści zresztą błyskawicznie zareagowali, komentując groteskowe doniesienia mediów. Ironiczny happening zrealizowała galeria BWA Awangarda w Pawilonie Czterech Kopuł, gdzie Paweł Jarodzki, artysta i kurator BWA, rozdawał herbatę tym, którzy podpisali się pod oświadczeniem, że EKK jest wspaniałym wydarzeniem, pieniądze zostały wydane właściwie, a wszyscy, którzy myślą inaczej, są głupi i zazdrośni.

Projekt "Emergency Room" pokazał całą energię tkwiącą w artystach, którzy są w stanie włączyć się w obieg informacji, mediów, dyskusji o współczesnym świecie. Jego kuratorem był Thierry Geoffroy, zajmujący się opracowywaniem formatów - nowych struktur wydarzeń artystycznych, które opierają się na paraleli z formatami z dziedziny mediów. Format zrealizowany w pawilonie przy wrocławskiej Hali Stulecia polegał na tym, że w ramach szczegółowego regulaminu kuratorzy zaprosili artystów z Europy do komentowania bieżących wydarzeń. Z Thierrym Geoffroy współpracował polski kurator Michał Bieniek, który dobrał znakomitą ekipę artystów: m.in. Jerzego Kosałkę, Kamę Sokolnicką, Mirę Boczniowicz czy Piotra Kmitę. "Emergency Room" pokazał hipokryzję kongresu, ostry kontrast między tym, w jaki sposób i w jakich warunkach o kulturze rozmawiali politycy i uczestnicy paneli, a tym, jak potraktowano artystów. Jeszcze dwa dni po planowanym otwarciu pawilon był okupowany przez ekipę remontową. Co ciekawe, trudności organizacyjne nie zniechęciły samych artystów, wręcz przeciwnie, nadały ich pracy zupełnie nową energię. Na bieżąco powstające prace były na ogół zaskakujące, zawsze żywo komentowane, kontrowersyjne i aktualne. I artyści, i kuratorzy uznali wrocławską realizację formatu "Emergency Room" za najciekawszą z dotychczasowych, znacznie bardziej "energetyczną" niż nowojorska czy paryska.

Niebezpieczne związki

Ale oczywiście było różnie - w sztuce panował chaos ideowy, co jest raczej atutem, a kluczowe dyskusje panelowe były na różnym poziomie. Czasami pojawiało się wrażenie, że lepiej się mają trashowe, punkowe wystawy niż intelektualna baza kongresu. Że to właśnie sztuka reaguje najpierw, jest rodzajem papierka lakmusowego nowych trendów i idei.

Niektóre tytuły paneli, ich rozpoznania wydawały się nieco anachroniczne. Na przykład "Bajki robotów. Nowa kultura, nowe media, nowa estetyka". Temat raczej nieświeży. Rewolucja w tej dziedzinie, legendarne przesunięcie paradygmatu, odbiorca jako współtwórca, estetyka ekranów, sztuka sieci - tego typu nowinki pojawiały się we Wrocławiu na biennale sztuki multimedialnej WRO 15 lat temu. Na panel zaproszono znakomitych gości - na przykład polskiego wizjonera nowej/starej estetyki ery nowych technologii - Ryszarda W. Kluszczyńskiego czy kultowego eseistę z Londynu, Richarda Barbrooka. Kluszczyński całą tę rewolucję wnikliwie opisał w 1999 r. w książce "Film, wideo, multimedia". Z panelu można się było dowiedzieć, że internet to jedna wielka galeria, że sieć opiera się na wymianie, a nie handlu informacjami, obrazami/sztuką, że podczas rewolucji można się tam komunikować pomijając mniej lub bardziej tymczasowe hierarchie. Nihil novi.

Podobnie na panelu "Kultura w akcji: kultura dla zmiany społecznej", którego jednym z gości był Ganzeer, uważany za jedną z "kluczowych postaci egipskiej sztuki zaangażowanej społecznie i upominającej się o przestrzeń publiczną". Egipcjanin opowiedział kilka słów o rewolucji w ojczystym kraju. Wypowiedź zilustrował dokumentacją swoich prac z kręgu urban art: muralami, wlepkami. Z kolei słynny publicysta i eseista Guy Sorman opowiedział o teorii rosnących oczekiwań, zgodnie z którą rewolucja wydarza się w momentach, kiedy sytuacja w kraju dyktatury się poprawia. Uczestnicy panelu nie powiedzieli niczego, czego nie referowały nam serwisy informacyjne.

Ale już prowadzona przez Jacka Żakowskiego rozmowa na temat finansowania kultury - "Niebezpieczne związki. Władza a kultura", m.in. z Fatosem Lubonją, Zbigniewem Liberą czy Chantal Mouffe - była zajmująca. Dyskutowano na przykład o mikrofinansowaniu (drobne kwoty wpłacane indywidualnie na konkretne projekty przez internautów). Ale rozmówcy zastanawiali się także nad tym, czy finansowanie sztuki przez rząd i instytucje jest rodzajem korupcji, czy tego typu inicjowanie projektów (Rok Chopinowski w Polsce) jest niewinne, na jakich zasadach odbywa się współpraca artysty z instytucją. Wymowna w tym kontekście okazała się metafora więzionego za "uprawianie propagandy kontrrewolucyjnej" albańskiego pisarza Fatosa Lubonji, który opowiadał: "Kiedy zostałem skazany, zabrano mi moje prywatne ubranie. Nie czułem się sobą w stroju więziennym, ale musiałem go nosić, żeby przeżyć. Współpracując z instytucjami zawsze musimy uważać, żeby nie przebrały nas w ich strój, żebyśmy zachowali nasze własne ubranie".

Żakowski pojęcie soft power opisuje jako wywieranie wpływu przez państwa przy pomocy władzy symbolicznej. "Państwa uczą się od kościołów - mówi publicysta. - Narzędziem tego wpływu są idee, kultura. To ma ogromne znaczenie. Potęga Ameryki bierze się stąd, że potęga ekonomiczna i militarna została pomnożona przez wzorce kulturowe, hollywoodzkie filmy, muzykę popularną. Miliony ludzi na świecie wyobrażają sobie sprawiedliwość tak, jak ona jest przedstawiana w amerykańskich filmach. Przy pomocy soft power można często wywierać większy wpływ niż przy pomocy hard power, twardej siły, której się używa rzadko". Zapytany o polski soft power, wskazuje Chopina: "Mieliśmy Rok Chopinowski i każdy artysta, który chciał sfinansować jakoś swoją działalność z funduszy państwowych, stał przed pokusą, żeby walnąć coś o Chopinie. To jest demoralizujące. Od kiedy soft power stał się tak oczywistym narzędziem bieżącej polityki, pieniądze na tego rodzaju politykę stały się naprawdę poważne. No i teraz powstaje pytanie: co robić? Zniechęcać państwo do finansowania kultury? Przecież kultura potrzebuje finansowania". Zaskakująco ten wątek podsumował Libera zaznaczając, że jego zdaniem artysta wcale nie powinien czuć się bezpieczny. Stając się beneficjentem epoki, pieszczochem elit, może stać się artystą salonowym, stracić kontakt z rzeczywistością potoczną i - w konsekwencji - inspirację.

Gorące emocje wzbudził też doskonale moderowany przez Rubena Maesa panel na temat wolności w kulturze - "Wikianarchia". Punktem wyjścia dyskusji była refleksja nad swobodnym obiegiem i przetwarzaniem treści. Czy to właśnie wikianarchia konstytuuje nowy paradygmat kultury - kultury 2.0? Rozmowę zdominowały kwestie prawa autorskiego. Niezwykle pasjonująca i dramaturgiczna dyskusja zabrnęła niestety w ślepy zaułek sporu ideologicznego, w którym po jednej stronie barykady są cenzorzy, a po drugiej złodzieje. Efektowne, acz jałowe tyrady dyskutantów broniących bądź atakujących prawo autorskie jako konstrukt społeczny przerwała publiczność domagając się konkretniejszych rozmów i propozycji nowych rozwiązań prawnych. Przy wszystkich niedociągnięciach była to jedna z najciekawszych debat kongresu.

Władza kuratorów

Istotnym wprowadzeniem i jednocześnie rodzajem bazy intelektualnej była napisana specjalnie na kongres książka Zygmunta Baumana "Kultura w płynnej nowoczesności". W książce, która dla uczestników i gości stała się rodzajem "must have" - przewodnika po ideach - nie znajdziemy wielu nowych koncepcji, idei, diagnoz. Bo przecież od dawna wiadomo, że współczesne społeczeństwo jest społeczeństwem konsumentów, że kultura "składa się dziś z ofert, nie nakazów; z propozycji, a nie norm". Że nie posiada ludu do oświecenia, tylko klientelę, którą trzeba uwodzić, a uwodzenie ma to do siebie, że jest - w odróżnieniu od "oświecenia, czy uszlachetnienia" - czynnością permanentną. Wiedzieliśmy też przed "Kulturą w płynnej nowoczesności", że elity są wszystkożerne i że jeden kanon jest mitem kultury, słodkim anachronizmem (wszystkożerna elita nie ma czasu na ustalanie kanonów).

Na kongresie pojawiły się głosy, że podczas projektów artystycznych znów obserwować można prymat kuratorów, których idee realizują artyści w funkcji podwykonawców. Miałyby o tym świadczyć między innymi "Emergency Room" czy zorganizowana i wyprodukowana przez Wrocławską BWA Awangardę wystawa "10x10", do której znakomici artyści zaproszeni zostali przez dziesięciu kuratorów młodego pokolenia. A z kolei tę grupę kuratorską zarekomendowali czołowi kuratorzy światowi, do których należą takie znakomitości jak Adam Budak. "Tematem, z którym musieli zmierzyć się artyści zaproszeni do wystawy, jest »Sztuka dla zmiany społecznej«, czyli to, czy sztuka może zmieniać rzeczywistość społeczną - mówi Anna Mituś, kuratorka BWA Wrocław. - I odpowiedzi są bardzo różne - od projektów realizowanych w tradycyjnych mediach, takich jak film czy instalacja, a nawet malarstwo czy rzeźba, po działania performatywne. Dwie kobiety zaproponowały wycieczkę po Wrocławiu z dwoma przystankami, podczas których będzie można analizować bolączki współczesności i zmierzyć się z trudnymi pytaniami, które dotyczą teraz nas wszystkich".

W kontekście tego, co mówi Bauman (w świecie niemożliwe staje się uzyskanie poprawnej orientacji; świat, w którym dominuje poczucie braku drogowskazu, postrzega się jako zbiór momentów bez naturalnej narracji), wzrost znaczenia kuratora jest czymś naturalnym. Wynika właśnie z owej absencji elit, które wylogowały się z procesu ustanawiania kanonów. W chaosie, pluralizmie, zalewie masą sztuki o bardzo różnym poziomie (sprzyja temu internet, youtube, self-publishing i DIY - do it yourself) - kurator staje się rodzajem selekcjonera, krytyka sztuki. Jest też reżyserem, demiurgiem. To on wymyśla narrację i koncept. Tak jak Katarzyna Roj i Hubert Czerepok, kuratorzy stworzonej w ramach EKK wystawy (galeria Design i kapsuła przy Hali Stulecia) "Jutro nie umiera nigdy".

"To jest taki romantyczny projekt, nasz wkład w korpus intelektualny kongresu - mówi Roj. - Interesowało nas pojęcie jutra, które zostało skonceptualizowane w książce Barbrooka »Przyszłości wyobrażone. Od myślącej maszyny do globalnej wioski«. Najistotniejszym elementem tej książki jest myśl, że pomimo iż świat dynamicznie się zmienia - to nasza fantazja na temat przyszłości jest dokładnie taka sama, jaką mieli nasi dziadkowie. I to wyraźnie widać, jeśli prześledzi się takie instytucje bardzo modne w XX w. jak właśnie kongresy czy wystawy światowe: bardzo często podejmowały one temat przyszłości, zastanawiały się, w jakim kierunku świat czy Europa zmierza. Ciekawe jest to, że mimo iż minęło prawie całe stulecie - wierzymy w dokładnie taką samą przyszłość. Barbrook zauważa przy tym, że nasze wyobrażenie przyszłości jest zimnowojenne i że myślenie o jutrze jest zadaniem filozoficznym i artystycznym. To właśnie moment, kiedy sztuka z filozofią zbiega się i łączy. Jasne jest, że ten rodzaj myślenia wymaga bardzo kreacyjnego, antymimetycznego nastawienia do rzeczywistości. W jakimś sensie jesteśmy wrogami zimnowojennej estetyki, tego rodzaju fantazji na temat przyszłości. Z drugiej strony szalenie nas ona inspiruje. Postanowiliśmy więc sięgnąć po taki właśnie archaiczny kostium kapsuły, która jest spadkiem po XX w., kiedy budowanie kapsuł było szalenie modne. Nie zdajemy sobie sprawy, ile tego rodzaju kapsuł jest na świecie. To nowy typ muzeum".

W kapsule znalazły się m.in. "Fajki polskie" Adama Witkowskiego czy roślina z błędem genetycznym Katarzyny Krakowiak. Ale podczas kongresu największą popularnością cieszyła się instalacja Mirosława Bałki "Wege zur Behandlung von Schmerzen", umieszczona w Pawilonie Czterech Kopuł - podejmująca dialog z trashową, zimną przestrzenią wystawienniczą. Do gigantycznej metalowej studni przypominającej silos albo industrialną wieżę ciśnień z potężnym hałasem wlewał się strumień brudnej, czarnej cieczy. Opowiadając o rytuałach pamięci i tożsamości Bałka intensywnie i zmysłowo działał na widzów odwiedzających pawilon. Niezawodny okazał się jak zwykle Oskar Dawicki z inteligentnym, przewrotnym performance’em. Interesujący był także archaicznie brzmiący, ale nowoczesny i odkrywczy projekt "Czytelnia", objęty kuratorską opieką przez Agnieszkę Słodownik. Takie słowa jak książka artystyczna, hipertekst, poezja konkretna, wirtualna biblioteka - ukazały tam swoje nowe znaczenia, a interaktywne prace pokazały, w jaki sposób funkcjonują słowa/

/tekst w przestrzeni wirtualnej. Odbiorca/użytkownik mógł obserwować przenikanie się obu rzeczywistości - wirtualnej i analogowej.

***

Wszystkich projektów, artefaktów, koncertów i wydarzeń zrealizowanych podczas EKK nie sposób opisać. W swoim bogactwie, możliwościach, ofertach zazębiających i pokrywających się wydarzeń kongres okazał się lustrzanym odbiciem zaprojektowanej przez profesora Baumana metafory współczesnej kultury. W tym departamencie gigantycznego domu towarowego towarzyszy nam nieustające poczucie utraty, przegapiania, bo kiedy wybieramy jeden produkt - rezygnujemy z innego. Opisany przez psychologów dysonans podecyzyjny staje się wiernym towarzyszem naszych pośpiesznych działań. Mimo to, apetyty pozostają niezaspokojone, bo też były niemałe. "Szczytem moich marzeń jest, żeby Europejski Kongres Kultury miał znaczenie w skali Europy takie, jakie miał dla Polski Kongres Kultury w 2009 r. - mówi Jacek Żakowski. - Ten, który odbył się w Krakowie, doprowadził do aktywizacji i integracji środowisk i powstania ruchu Obywatele Kultury, do podpisania Paktu dla Kultury i stworzenia obywatelskiego projektu ustawy o mediach publicznych".

Niezależnie od tego, jakie będą twarde efekty EKK - to dobrze, że oko kamery było przez chwilę skierowane na sztukę, myśl krytyczną i refleksję socjologiczną. To ewenement w świecie "Tańca z gwiazdami". Czy rzecz okaże się tylko kolejną kampanią reklamową, świętem dla artystów i naukowców, wesołym miasteczkiem dla studentów, eklektycznym zbiorem wystaw, instalacji i artefaktów - czy może początkiem nowego rozdziału w historii Unii Europejskiej? Punktem, od którego kultura postrzegana będzie jako sensowny i istotny element nie tylko integracji UE, ale w ogóle życia społecznego we wszystkich jego przejawach?

Europejski Kongres Kultury, Wrocław, 8-11 września 2011 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011