Szklane domy na kaspijskim piasku

W stolicy Azerbejdżanu buduje się na potęgę. Azerowie mówią, że są dumni ze swojego kraju, a jednak masowo z niego wyjeżdżają.

15.04.2019

Czyta się kilka minut

Wyburzane stare kamienice w centrum Baku, 2018 r. / JUSTYNA MARCINKOWSKA
Wyburzane stare kamienice w centrum Baku, 2018 r. / JUSTYNA MARCINKOWSKA

Najpierw blaknie zieleń. Potem samolot kołuje nad Morzem Kaspijskim nad głowami plażowiczów. Z maszyny wychodzą ciemnoskórzy mężczyźni z czarnymi wąsami i złotymi zębami, ubrani w białe porządne koszule.

Jest wśród nich Cawidan. Z lotniska imienia Hejdara Alijewa (ojca obecnego prezydenta), aleją im. Hejdara Alijewa, przez plac im. Hejdara Alijewa, pojedzie na sowieckie blokowisko. Tam Cawidan wynajmuje do spółki z kuzynem obskurną kawalerkę.

Cawidan ma cel

Jest synem krawca z Lankaran, subtropikalnego regionu Azerbejdżanu niedaleko Iranu, słynącego z herbaty i cytrusów. Ale Cawidan odwiedza rodzinny dom tylko dwa, trzy razy w roku. W drodze powrotnej do stolicy wiezie trochę słoików z dżemem z białych wiśni, które mama wkłada mu do walizki.

W jego pokoju, w Baku, stoją dwa tapczany, stół przykryty ceratą. Na stole dwie szklanki i dwa talerze: dla niego i kuzyna. Pod oknem deska do prasowania koszuli. I hak z garniturem zawieszonym na ścianie nad łóżkiem, przygotowanym na następny dzień do pracy.

Cawidan jest kimś. Ludzi z wyższym wykształceniem w Azerbejdżanie jest niewielu. A on jest zdeterminowany, bystry i wie, czego chce. Dlatego z asystenta rektora awansował na szefa jego biura. Pracę kończy o duwdziestej pierwszej, więc do fryzjera zapisuje się na dwudziestą drugą. Tutaj to nie problem: czy ktoś chce wziąć kredyt, czy też kupić buty, do późna w nocy będzie to możliwe. W Baku panuje dziki kapitalizm.

Jesteśmy w środku Drugiego Boomu Naftowego. Cawidan mówi o wzroście PKB. A także o tym, że Azerbejdżan jest mistrzem szachowym, jako pierwszy muzułmański kraj wprowadził prawa wyborcze dla kobiet, a stolica wymieni niedługo flotę autobusów.

Odkąd kraj podpisał Kontrakt Stulecia, do Europy płynie rzeka ropy, a do Baku rzeka pieniędzy. Złoża Azerbejdżanu oszacowano na 6 bilionów baryłek ropy. Zbudowano jedne z najambitniejszych projektów na świecie: ropociąg Baku–Tbilisi– –Ceyhan i gazociąg Baku–Tbilisi–Erzerum. Do 2050 r. na inwestycje przewidziano 13 mld dolarów.

Zatrudnienie w biznesie naftowym daje pieniądze, o których zwykłym Azerom się nie śniło. Ale kto nie pracuje w nafcie, ten nie ma na życie. Dlatego Cawidan trzy razy w tygodniu uczęszcza na lekcje języka niemieckiego. Chce stąd wyjechać. Mógłby przesyłać pieniądze ojcu i bratu, którzy otworzyliby sklep z własnoręcznie szytymi garniturami.

Jelena ogląda sandały

Wyjazdu Jeleny najbardziej chcą jej rodzice. Jej matka, wyfiokowana Azerka, mówiąca wyłącznie po rosyjsku, pyta o warunki w Polsce. Choć wolałaby, aby Jelena emigrowała do Norwegii – jak córka znajomych, która zatrudniła się w norweskim biznesie naftowym i przesyła pieniądze do domu.

Oprócz Jeleny chcą wyjechać też jej przyjaciółki: Samira, Safora, Sabina, Diana i Jekaterina. Wątpią, by mogły zaczepić się w Europie, do tego potrzebna jest wiza. Myślą o Rosji, skąd pochodzi część rodziny Jeleny. Już teraz żyje tam, zarobkowo, aż milion Azerów – więcej niż co dziesiąty obywatel dziewięciomilionowego kraju.

Jelena ma 30 lat, jest pół-Rosjanką, pół-Azerką. To popularny tutaj model rodziny mieszanej (choć zwykle to ojciec ma azerskie korzenie). Skończyła matematykę. Pracuje w administracji klubu sportowego, gdzie zarabia 400 manatów. W przejściu podziemnym do metra jest sklep z butami, do którego zagląda Jelena. Czeka aż sandały, które kosztowały 70 manatów, spadną do 50. To niska cena za buty – ceny w Baku są podobne do tych w Polsce.

Inne są natomiast płace. Najniższa pensja to 85 manatów, czyli ok. 180 zł. Najniższa emerytura: 65 manatów. Emerytowany lekarz dostaje 100 manatów miesięcznie (230 zł). Co prawda wynajem mieszkania kosztuje mniej niż w Warszawie, a paliwo jest dwa razy tańsze, ale droższa niż w Polsce jest importowana żywność, zwłaszcza nabiał, mięso, owoce. Dlatego Azerowie pracują od rana do nocy.

Matka Jeleny od wczesnego rana farbuje kruczoczarne włosy Azerek u siebie w domu. Potem idzie do pracy w zakładzie fryzjerskim. Po powrocie gotuje zupę z soczewicy i znów zajmuje się klientkami. Ojciec Jeleny w tym czasie pracuje na budowie. Ona wraca o osiemnastej i przyjmuje uczniów na korepetycje z matematyki.

Kaukaski Dubaj

Tymczasem na polecenie prezydenta Baku stało się jednym wielkim placem budowy.

Stolica ma być drugim Dubajem. Miasto otoczono archipelagiem sztucznych wysp, na których stoją rezydencje naftowych baronów. Jest Azerbaijan Tower (w momencie powstania najwyższy budynek świata), Crystall Hall, budynek Eurowizji (powstał, gdy duet Ell i Nikki wygrał z piosenką „Running Scared” Eurowizję 2011). Nad miastem górują Flame Towers: trzy wieże w kształcie płomieni, podświetlone wieczorami ognistą iluminacją. Jest też Trump International Hotel & Tower, budowany przez obecnego prezydenta USA i nigdy nieukończony. Mówi się, że nad wieżowcem wisi klątwa: najpierw były problemy z gruntem, potem pożar, a na koniec plotki o powiązaniu Trumpa z irańskimi fundamentalistami.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Pierwsza taka republika


Z powodu ropy przyjeżdżają tu biznesmeni z Anglii i Francji, szejkowie arabscy wraz z żonami w czadorach. Manat do 2006 r. był wart tyle co euro. Nikogo poza biznesmenami nie było stać, by przyjeżdżać. W Baku nie było ani jednego hostelu.

Dostatnie miasto, nieoszpecone graffiti i reklamami, o jednostajnej zabudowie z piaskowca, bez bezdomnych psów, bez żebraków i dzikiego handlu ulicznego. Za to z robiącą wrażenie architekturą. Baku okresu drugiego boomu znalazło się, według rankingu przewodnika Lonely Planet, w czołówce pięciu państw z najbardziej nowoczesną architekturą na świecie.

Nikt nie narzeka, wódz może przecież robić, co zechce. Ma ochotę na wyścigi Formuły 1 – proszę bardzo. Samochody, ku zgrozie konserwatorów zabytków, rozbijają się o XII-wieczne budynki bakijskiej starówki. Chce igrzysk – również są. ­Ilham Alijew aplikuje o przyznanie krajowi kolejnych imprez: letnich igrzysk olimpijskich, zawodów szachowych, para­olimpiady. W Baku od 1994 r. odbyło się ponad 500 imprez sportowych o światowym zasięgu (bilety sprzedawano często za półdarmo).

Prezydent utrzymuje kosztowną reprezentację sportowców, którzy pokazują w Europie wielkość Azerbejdżanu. Celem jest zorganizowanie czegoś spektakularnego: olimpiady. To byłoby dla dynastii Alijewów – rządzącej tym postsowieckim krajem od 1993 r. – prawdziwą legitymacją władzy.

Perłą w koronie prezydenta jest Baku – dopieszczone do granic możliwości, przynajmniej w miejscach, gdzie poruszają się turyści. Wrażenie robią nawet przejścia podziemne: wykończone marmurem, ozdobione płaskorzeźbami, czyste, jasne, schludne, przestronne, przypominające bardziej korytarze galerii handlowych. – Jak łatwo wam, Europejczykom, zaimponować – wzdycha znajomy z Baku.

Fasada i kulisy

Pod politurą nowoczesności i bogactwa znajduje się zupełnie inne Baku.

Wystarczy wejść w bramę, najdalej w sąsiednią ulicę, gdzie mężczyźni wysiadują pod sklepikami, sprzedając arbuzy i grając w domino. Rudery domów przyklejonych do siebie lśnią talerzami anten satelitarnych. Worki cebuli suszą się na balkonach. Na co drugim domku wisi szyld Awtojuma: zakład samochodowy. To zaplecze, podgrodzie stolicy, dzielnica mechaników i dzieciaków biegających na bosaka, rachitycznej roślinności i kur dziobiących w piasku.

W bocznych uliczkach zaparkowane są łady, ale to rzadki widok. Takie auta najczęściej w ogóle nie wjeżdżają do stolicy. Dominują za to na prowincji, na lokalnych drogach. Nie wszystkie mogą wjechać na autostradę. Mogą za to zawieźć do azerskich wiosek – tam dojechać można tylko autem, a drogi zbudowano jeszcze w drugiej połowie XX w.

Gdy kończy się miejsce do stawiania nowych wieżowców, władze zabierają się do wyburzania. Ich łupem padają głównie slumsy, w których koczują przesiedleńcy, ale zdarza się, że wyburza się nawet secesyjne kamienice z czasów pierwszego ­boomu naftowego (trwał on przez ostatnie trzy dekady XIX w.).

Tak powstało m.in. Heydar Aliyew Center, które w 2014 r. otrzymało tytuł najlepszego projektu roku londyńskiego ­Design Museum – mimo protestów, że budynek powstał na gruzach praw człowieka. Aby zrobić dla niego miejsce, władze wyburzyły dzielnicę i eksmitowały mieszkańców. Biała, futurystyczna bryła usytuowana jest pośród malowniczych wzgórz porośniętych trawą. Teoretycznie to centrum kultury, w praktyce budynek poświęcony zmarłemu w 2003 r. prezydentowi, pierwszemu z dynastii.

Ajran szanuje prezydenta

Chce wyjechać na Zachód, ale na razie studiuje w Kijowie. Z Ajran spotykamy się w kawiarni koło stacji metra Elmer Akademisi. Ściany od podłogi do sufitu wypełniają regały z książkami; jest Proust i Kafka. Z głośników sączy się muzyka klasyczna. Zamawiamy macchiato i grzane wino. Tu Azerbejdżan jest Europą pełną gębą.

Fotografia na ścianie przedstawia znajomą już postać. To Hejdar Alijew, „ojciec Azerbejdżanu”, który przejął władzę w wyniku zamachu stanu w 1993 r., a wcześniej, przed 1989 r., rządził krajem z ramienia Moskwy jako lider lokalnej partii komunistycznej. Obok wiszą czterokrotnie mniejsze podobizny jego syna (obecnego prezydenta) i Mehriban, żony syna, która pełni funkcję wiceprezydenta. Edukację kończy właśnie Hejdar junior, typowany na kolejnego następcę. – Ten człowiek uratował nasz kraj, to nasz bohater narodowy – mówi Ajran, wskazując na mężczyznę na portrecie.

Fotografie wodza wiszą na honorowym miejscu każdego szanującego się banku, przychodni i sklepu. Łagodne oblicze prezydenta rozpartego w fotelu na tle ­azerskiej flagi, prezydent z dziećmi albo rozmyślający nad przyszłością kraju. Każde miasto i miasteczko ma swoją ulicę Alijewa seniora, jego plac, szkołę, pomnik i centrum kultury jego imienia. Jego podobizna zajmuje pierwszą stronę szkolnych podręczników. Przy autostradach, w miastach, nawet na wsiach twarz „ojca Azerbejdżanu” spogląda dobrotliwie z billboardów.

Dzień urodzin prezydenta jest nazywany Świętem Kwiatów – najważniejsze miejsca w mieście przykrywają kompozycje z rzadkich roślin, są koncerty i fajerwerki, a centralne obchody odbywają się pod posągiem wodza w parku jego imienia. Co roku z myślą o tym dniu sprowadza się ponad sto ton kwiatów z Turcji, Włoch, Francji, Holandii, a nawet Brazylii.

W języku azerskim słowo gul (kwiaty) jest podobne do qul (niewolnicy). W 2004 r. dwóch blogerów napisało na pomniku hasło „Święto niewolników”, wykorzystując językowe podobieństwo. Kilka godzin później zostali oskarżeni o handel narkotykami.

Aleksandr chce zostać

Jest jednym z Polonusów, jak mówią o sobie potomkowie Polaków w Azerbejdżanie. Ma korzenie polskie i rosyjskie, mówi płynnie po polsku. Studiował w Berlinie, szukał pracy w Polsce, ale wrócił do Azerbejdżanu. Jest prawnikiem.

Nie bez powodu Baku znane jest w Polsce głównie za sprawą „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego. W XIX w. miasto było popularnym wśród Polaków celem emigracji zarobkowej. W większości nad Morze Kaspijskie trafiali jednak polscy zesłańcy, którzy byli budowniczymi tutejszego przemysłu. W tym czasie żyło ich kilkadziesiąt tysięcy, w centrum miasta wzniesiono nawet świątynię zwaną „kościołem polskim”. Ich potomkowie do dziś tu żyją.

Polacy budowali też Baku dosłownie – tylko gruzińska reprezentacja architektów była liczniejsza niż polska. Polscy absolwenci architektury w Sankt Petersburgu – Józef Płoszko, Kazimierz Skórewicz i Józef Gosławski – zbudowali ratusz, pocztę główną, gmach obecnego ministerstwa finansów, wille nafciarzy.

Olga Jurzanina-Makowielska, przewodnicząca Wspólnoty Polonii w Azerbejdżanie, to starsza pani, której rodzina zawędrowała do Baku w XIX w. ze względu na ojca – objął on posadę na tutejszym uniwersytecie. Wręczyła mi przewodnik po zabytkach polskiej architektury, w języku angielskim i rosyjskim. Wersja polska została rozchwytana przez członków Polonii (choć większość nie mówi po polsku, poza pojedynczymi słowami).

Ale język polski przeżywa dziś renesans. Młodzi, w których domach nie mówi się w tym języku od kilku pokoleń, dzięki lekcjom zorganizowanym przez Polonię stają się na nowo Polakami. Robią to po to, żeby wyjechać. Wystarczy kilka słów – proszę, dzień dobry, dziękuję – legitymują się polskim pochodzeniem i wyjeżdżają.

Murad: to nie miejsce do życia

Mieszka na przedmieściach. Żeby dostać się do Murada, muszę pokonać ruchliwą ulicę i rondo, na którego środku jest skwerek, jest nawet ławka i chodnik. Nie ma za to przejścia dla pieszych, a rozpędzone auta nie zwalniają. Nie wiadomo, jak można się tam dostać i wypocząć w kuszącym cieniu drzew. Właściwie ten skwer to ewenement – w mieście parki są tylko w centrum i służą do robienia wrażenia.

Murad właśnie zaczyna studia w Turcji. Jego siostra uczy się niemieckiego, by w przyszłości studiować w Berlinie. Azerowie nie gardzą też Polską: jest tańsza, blisko Niemiec, słynie z dobrej edukacji. Choć Polacy niewiele wiedzą o ich kraju, oni wiedzą całkiem sporo o Polsce. Kraków, Gdańsk, dziękuję bardzo – mówią. Komu nie uda się uciec na Zachód, ten jedzie pracować do Rosji, Gruzji albo Turcji.

Murad uważa, że Azerbejdżan to nieszczęśliwe miejsce. – It is a place to ­breathe, not to live. To miejsce do oddychania, ale nie do życia – mówi. Lubi czytać fantastykę, najbardziej Orwella. Porównuje Azerbejdżan do kraju Wielkiego Brata. Jego rodzina nie lubi prezydenta, odkąd matka w wieku ośmiu lat dorysowała rogi przywódcy na portrecie, co skończyło się wyrzuceniem z pracy jej ojca i prześladowaniem całej rodziny.

O polityce w Baku nie wypada rozmawiać. Azerowie nie narzekają, a jeśli już, to po cichu. Po objęciu władzy przez dynastię Alijewów zamknięto prywatną telewizję BMT i satyryczne czasopismo „Czamsza”, a pracowników obu instytucji wsadzono do więzienia. W 2003 r. wygrana Ilhama Alijewa wywołała co prawda falę protestów, ale szybko je zduszono.

„Tutaj jest nudno”

Murad twierdzi, że nie chodzi tylko o standard życia. Tu jest strasznie nudno, wszyscy rozmawiają o pieniądzach, nie ma życia kulturalnego. W Yarat Center jest coś na kształt wystawy poświęconej młodej azerskiej sztuce. Czasem odbywają się dyskusje, pokazy filmowe, performanse. To najbardziej awangardowe miejsce w mieście.

Poza tym w Baku uderza kulturalna pustka. Nie ma kin, teatrów, festiwali. Nie ma też życia nocnego. Są cztery niewielkie kluby taneczne, kluby PlayStation i czaj-chany, azerski odpowiednik ogródków piwnych, w których mężczyźni piją herbatę i grają w nerda. Jest też undergroun­dowy klub technoparty. Jego slogan to „Artificial music in the artificial city” (Sztuczna muzyka w sztucznym mieście).

Chyba większość Azerów chce wyjechać. I większość, równocześnie, popiera swoją dynastię. „To nasz bohater narodowy” – mówią o Hejdarze Alijewie. Owszem, jego syn, wybrany w oficjalnie demo­kratycznych wyborach, jest mniej charyzmatyczny – przyznaje Jelena. – Ale nie ma takich warunków, by pokazać swoją wielkość. Hejdar Alijew zakończył trapiącą kraj wojnę z Armenią, za jego czasów zaczęły płynąć pieniądze z Kontraktu Stulecia. Ludzie odetchnęli.

Dlatego, mimo kontrastów rozrywających kraj, Jelena będzie głosować na ­Ilhama Alijewa. Ale po jego śmierci nie chce, by rządził Hejdar junior. – Podobno ma problemy psychiczne – szepcze. Kto zatem? Jelena chce, by rządziła żona ­Ilhama. Nie dziwię się, że nie bierze pod uwagę nikogo spoza klanu Alijewów. Opozycja, zduszona w zarodku, nie istnieje lub siedzi w więzieniu.

Z punktu widzenia Europy Azerbejdżan to państwo autorytarne. Z punktu widzenia Azerbejdżanu nigdy nie było takiej wolności i dostatku jak teraz. Po szachu, carze, Stalinie i dyktatorze żyje się najlepiej w historii. Według Democracy Index 2018 Azerbejdżan zajął 149. lokatę na 167 pozycji, w kraju łamane są prawa człowieka i wolność słowa.

Ale Cawidan powie, że to nieprawda. Że ludzie zagalopowują się w protestach i łamią prawo. To wszystko. Kraj się rozwija i niedługo bieda zniknie. Inszallah, jeśli Bóg pozwoli. Przecież Azerbejdżan jest wielki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2019