Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niektóre osoby również w trakcie jazdy oglądają się za każdym przechodzącym i podejrzliwie obserwują czekających w kolejce do toalety. Nie ma się z czego śmiać, bywa, że sam tak robię. Dlaczego? To chyba oczywiste: boję się, że ktoś mi rąbnie walizkę. Nikt tych bagaży przecież nie pilnuje. Kamera? Nie bądźmy dziećmi. Kamera jest po to, żeby ewentualnie było co w telewizji pokazać.
Dziewięciu na dziesięciu wstających i oglądających się trwożliwie to, niestety, lud tutejszy. Zagraniczniaka w pendolino poznać po tym, że wrzuca bagaż na którąś z umieszczonych przy wejściu półek, siada na swoim miejscu i się nie ogląda. Część zagraniczniaków jest do tego stopnia pozbawiona lęku, że na niestrzeżonych półkach zostawia nawet plecaczki i mniejsze torby. Nie ośmieliłem się spytać konduktorki, czy bagaże często giną. Brak zaufania to nasza – moja również – ostatnia deska ratunku. Choć chciałoby się, żeby było inaczej, to nie jest.
Obserwacja numer dwa: przez całą drogę z Warszawy do Sopotu wewnętrzna telewizja emituje ten sam spot reklamowy. Zapętlony filmik trwa dziesięć sekund. Łatwo policzyć, ile razy zmuszeni jesteśmy prześledzić sekwencję szybko zmieniających się kadrów. Zaciekawienie szybko mija, już w Działdowie ustępuje miejsca irytacji. „Żeby choć fragment filmu puścili”, wzdycha ktoś na głos. Bo niby da się nie oglądać, a jednak się nie da. Zmęczone oko szuka za oknem dającej wytchnienie zieleni, ale w drodze do okna nieuchronnie natrafić musi na ruchome obrazki, będące reklamą najnowszego kinowego hitu. Nie, nie chodzi o film „Paterson”, niestety.
Obserwacja numer trzy: odkąd jeżdżę pendolino, przestał mnie nareszcie prześladować gadający dziadek. Klątwa zdjęta. Przedtem (pisałem już chyba o tym) regularnie się przysiadał, przyjmując przy tym rozmaite postaci. A tym niechybniej się przysiadał, im pilniejszą robotę miałem do zrobienia. Najczęściej bywał po prostu gadającym dziadkiem, ale zdarzało się, że był panią w średnim wieku, która potrzebowała komuś wyjaśnić, dlaczego jedzie na wczasy bez męża, albo chłopczykiem, któremu się nudziło. Nawiasem mówiąc, naturalną reakcją rodzica, którego dziecko nudzi się w pociągu, jest dziś podsunięcie mu komórki (o ile dziecko nie ma własnej) lub laptopa z filmem (o ile dziecko nie ma tableta). Strefa ciszy się rozszerza. Dobrze to czy źle? Nie wiem.
Mnie, kiedy się nudziłem, zostawała jedynie własna wyobraźnia. Gapiłem się w okno i wyobrażałem sobie, że równolegle z pociągiem lub autobusem, po rowach, wykrotach, błotnych drogach, a czasem wprost po nasypie jedzie szalony motocyklista. I nic sobie nie robiąc z tych przeszkód, stale utrzymuje się na wysokości mojego okna. Czasem to ja sam byłem tym motocyklistą, ale przeważnie moja brawura okazywała się dla mnie zbyt trudna do zniesienia i w końcu zastępowałem siebie kimś innym. Motocyklista był tak realny, że zdarzyło mi się nawet krzyknąć na cały autobus, kiedy wpakował się w wyrosły niespodziewanie betonowy mur. Potem było oczywiście jak w dzisiejszych grach komputerowych: motocyklista dostawał drugie życie, i trzecie, i czwarte.
Nigdy natomiast nie docierał ze mną do celu. Tuż przed miastem porzucałem go; pobocza zabudowywały się, chodniki robiły się nieprzejezdne z powodu ciągnących w tę i we w tę ludzi. Nigdy nikogo nie potrącił. Czekał cierpliwie, aż znów gdzieś wyjadę i zacznę się nudzić. ©