Synod mnie rozczarował

Gdy padało słowo „seks”, zwykle chodziło o homoseksualistów albo o nadużycia. Czyżby ojcowie synodalni nie mieli do powiedzenia nic pozytywnego o małżeńskiej seksualności?

02.11.2014

Czyta się kilka minut

Rozpoczęcie Synodu, Watykan, 5 października 2014 r. / Fot. Alessandra Tarantino / AP / EAST NEWS
Rozpoczęcie Synodu, Watykan, 5 października 2014 r. / Fot. Alessandra Tarantino / AP / EAST NEWS

Opisując na tych łamach synodalne spory biskupów wokół kwestii kontrowersyjnych, Konrad Sawicki i Artur Sporniak słusznie stwierdzili: „Na końcowy efekt Synodu nie należy jednak patrzeć tylko przez ten pryzmat. Są to naturalnie tematy dla katolików istotne, ale w dyskusji o rodzinie nie kluczowe”. Nie napisali jednak, jakie kwestie powinny być kluczowe w kościelnej dyskusji o rodzinie ani jak pod tym kątem można by ocenić obrady nadzwyczajnego zgromadzenia Synodu Biskupów.

Sam uważnie szukałem w synodalnej relacji końcowej tych kwestii, które wydają mi się kluczowe. Niestety, albo są one nieobecne, albo przedstawione w sposób mało przekonujący. Śmiem zatem powątpiewać, czy biskupi zgromadzeni w Watykanie wykonali – jak stwierdzili Sawicki i Sporniak – „dobrą robotę”. Rozczarowuje mnie zarówno końcowy dokument, jak i metoda pracy Synodu.

Nic o małżeńskim seksie

Ze zdumieniem odkryłem w „Relatio Synodi”, że spośród wszystkich przypadków użycia słowa „seks”, w 75 proc. chodzi o osoby homoseksualne, a poza tym o nadużycia seksualne i niedojrzałość seksualną. Czyżby naprawdę ojcowie synodalni nie mieli nic pozytywnego do powiedzenia o małżeńskiej seksualności? Przecież na początku swoich obrad oklaskiwali australijskich małżonków z 55-letnim stażem, którzy przypominali o tym, że małżeństwo jest „sakramentem seksualnym”.

Mało tego: w synodalnej relacji końcowej nieobecna jest teologia ciała, jaką – już przed z górą trzydziestu laty! – zainicjował św. Jan Paweł II. Nie ma ani słowa o porywającym dowartościowaniu erotyki przez Benedykta XVI, który w „Deus caritas est” pisał o miłości Bożej jako „erosie Boga do człowieka”. Obaj ci papieże są pobieżnie wspomniani, bez wskazania jednak na te cielesno-erotyczne aspekty, które przecież powinny być fundamentem współczesnego namysłu Kościoła nad rzeczywistością małżeństwa.

Tegoroczny Synod, po pierwsze, bardziej zajmował się rodziną niż małżeństwem, a po drugie, bardziej skupił się na przypadkach nazwanych „nieregularnymi”, niż na ukazaniu pozytywnej wizji. A przecież to małżeństwo jest fundamentem rodziny – trudno więc liczyć na przezwyciężenie kryzysu rodziny bez przezwyciężenia kryzysu małżeństwa. To małżeństwo, a nie rodzina jest dla Kościoła sakramentem, czyli źródłem szczególnej Bożej łaski. Poszukiwanie odpowiedzi na problemy praktyczne – duszpasterskie i dyscyplinarne – powinno się zaś rozpoczynać nie „od ogona”, czyli sporu wokół konkretnych rozwiązań, lecz „od głowy”, czyli głębokiej refleksji nad współczesną teologią i duchowością małżeństwa i rodziny.

Wyzwania, przed jakimi w tej dziedzinie stoi dzisiaj Kościół, wymagają nowej argumentacji, odwołującej się zarówno do ludzkiej codzienności, jak i do mistycznego powołania sakramentalnego małżeństwa. Synod Biskupów niby zdaje sobie z tego sprawę, stwierdzając w punkcie 32. potrzebę „zmiany języka” i nawiązywania do „najgłębszych pragnień człowieka”. W praktyce jednak relacja końcowa pełna jest mało przekonujących stwierdzeń, takich jak to, że nierozerwalność małżeństwa należy rozumieć „nie jako »jarzmo« nałożone na ludzi, lecz jako »dar«” (14). Piękne słowa – i głęboko się z nimi utożsamiam, ale czy zachęcą kogokolwiek nieprzekonanego?

A gdzie duchowość?

Brakuje mi w synodalnej refleksji egzystencjalnego ukazania małżeństwa jako najgłębszej możliwej ludzkiej wspólnoty. Małżeństwo to radykalna bliskość kobiety i mężczyzny, oparta na wyłączności relacji i komplementarności dwóch płci. W tej wspólnocie powstaje nowa jakość: zobowiązujące „my”, które przekracza „ja” i „ty” małżonków. Mamy tu więc nie tylko dwie osoby, lecz także parę. W tym ujęciu to właśnie para małżeńska jest podmiotem erotyki – nie zaś jednostka, jak chcą świeckie wizje seksualności. Tu erotyka może być święta!

Para małżeńska staje się także podmiotem duchowości chrześcijańskiej. A duchowość to nie tylko pobożność, lecz wszystko, co umacnia, rozwija i pogłębia więź małżeńską. Chrystus przecież sakramentalnie wciela się w tę więź! Jedność małżeńska – także wyrażana seksualnie – uobecnia więc sakramentalnie miłość Boga do człowieka. Nierozerwalność małżeństwa to konsekwencja tego, że małżonkowie mają kochać się tak, jak kocha Bóg: za darmo i na zawsze, miłością bezwarunkową i nieodwołalną. Małżeństwo zatem to zaproszenie do wyjątkowej mistycznej przygody (pięknie pokazuje to Ewa Kiedio w książce „Osobliwe skutki małżeństwa”).

Na te tematy prawie nic nie znajdziemy w relacji końcowej Synodu Biskupów. Brakuje refleksji nad specyfiką małżeńskiego powołania do świętości, a zatem i specyfiką duchowości małżeńskiej. Więź małżeńska ukazywana jest od strony społecznej, prawnej i emocjonalnej, ale nie duchowej. Nieobecność tych tematów zaskakuje tym bardziej, że doświadczenie Kościoła w XX i XXI w. dostarcza wielu dobrych wzorców. Dość wspomnieć nowe ujęcie duchowości małżeńskiej promowane w ruchach katolickich czy nowy model świętości, jakim stała się para małżeńska – także oficjalnie, po przełomowym wydarzeniu pierwszej w historii wspólnej beatyfikacji w 2001 r.

Zabrakło mi też refleksji ojców synodalnych nad specyfiką katolickiego rozumienia sakramentu małżeństwa, w którym to narzeczeni są szafarzami. Chętnie natomiast w dyskusjach odwoływano się do prawosławnych rozwiązań dyscyplinarnych, zakorzenionych jednak w odmiennej teologii – w Kościele wschodnim to duchowny jest szafarzem sakramentu małżeństwa; to Kościół związuje, może więc i rozwiązywać…

Przeciąganie liny

Ktoś może odpowiedzieć, że tegoroczne zgromadzenie miało jedynie zidentyfikować problemy i rozpocząć dyskusję przed spodziewanym ciągiem dalszym obrad. Owszem, ale jednak problemy zdefiniowano zbyt wąsko, a tym samym przyszła dyskusja może rzeczywiście pominąć kwestie kluczowe.

Bardzo dobrze, że nareszcie biskupi rozmawiają o problemie Komunii „dla rozwodników”, sprawa ta wyraźnie potrzebuje bowiem nowych rozwiązań. Odpowiedzi na sytuacje „nieregularne” należy jednak szukać, mając odpowiednią wizję sytuacji „regularnych”. Weźmy przykładowo zachętę do „białego małżeństwa” jako rozwiązania, które umożliwia przyjmowanie Komunii świętej przez osoby rozwiedzione żyjące w nowych cywilnych związkach małżeńskich. Takie podejście zrozumiałe jest w wizji małżeństwa jako przede wszystkim zalegalizowanego (moralnie) współżycia seksualnego. Grzech niewierności duchowej i emocjonalnej (osobowe oddanie się komuś innemu niż sakramentalny małżonek) jest tu odpuszczalny, grzech niewierności seksualnej – już nie. Gdy spojrzeć na małżeństwo jako wspólnotę życia i miłości, dotychczasowe rozwiązanie staje się mocno problematyczne.

Mam zatem wrażenie, że tegoroczny Synod Biskupów wpadł w pułapkę praktyczności. Kościelni liberałowie i konserwatyści ochoczo i bezładnie skupili się na „przeciąganiu liny” – raz w jedną, raz w drugą stronę. Abp Bruno Forte coś autorsko dopisywał do wstępnej relacji, kard. Raymond Burke wywoływał do tablicy papieża, kard. Walter Kasper kazał milczeć biskupom z Afryki, abp Stanisław Gądecki dostrzegał wśród swych oponentów ślady antymałżeńskiej ideologii. Rozumiem, dlaczego tak się działo – na poprzednich synodach próby podobnych dyskusji były gaszone w zarodku, emocje musiały więc wybuchnąć. Przeciąganie liny jednak – choć to rozrywka bardzo atrakcyjna – nie wydaje mi się najbardziej katolicką zabawą.

Używając innego porównania, biskupi spierali się, czy pojedyncze kawałki puzzli pasują do obrazka – nie spoglądając na cały obrazek, zakładając, że go dobrze znają. A tu trzeba pomyśleć o uwspółcześnieniu obrazka. Tymczasem liberałów i konserwatystów połączyła nieumiejętność ukazania nowoczesnej, pozytywnej katolickiej wizji małżeństwa.

W raporcie Laboratorium „Więzi” – „Małżeństwo: reaktywacja” – pisaliśmy, że odkrycie małżeństwa jest właściwie dopiero przed nami. „Może paradoksalnie dopiero teraz – w świecie po rewolucji seksualnej, po emancypacji i wyzwoleniu kobiet – łatwiej będzie można dotrzeć do istoty małżeństwa?”. Aby dalsze obrady Synodu Biskupów na temat rodziny nie ugrzęzły na mieliźnie – zdecydowanie trzeba wypłynąć na głębię.

Autor jest mężem z 29-letnim stażem i ojcem; redaktorem naczelnym kwartalnika „Więź”; autorem książek, m.in. o duchowości małżeńskiej „Parami do nieba. Małżeńska droga świętości”, i o duchowości codzienności „Szare a piękne”; był audytorem Synodu Biskupów w latach 2001 i 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2014