Święty mimo Woli

Ks. Andrzej Gałka, członek komisji historycznej w procesie beatyfikacyjnym: W stanie wojennym mogło się wydawać, że jego niezwykła popularność przyniesie Kościołowi szkodę. Dziś patrzymy inaczej. Ale też dysponujemy inną wiedzą. Rozmawiał Artur Sporniak

01.06.2010

Czyta się kilka minut

Artur Sporniak: Prosty młody ksiądz w krótkim czasie stał się bohaterem narodowym - jak to wytłumaczyć?

Ks. Andrzej Gałka: Najpierw w ten sposób, że wcale nie chciał być bohaterem. Po wtóre, jest takie powiedzenie, że każdy żołnierz nosi w plecaku buławę marszałkowską. Kiedy myślę o Jurku, przypomina mi się biblijna postać Dawida, syna Jessego. Kiedy Samuel przybył szukać króla, Jesse zawołał wszystkich swoich synów oprócz najmłodszego i najbardziej niepozornego - Dawida. Tymczasem Bóg wybrał sobie właśnie jego i jego uczynił kimś wielkim. Z Jurkiem była chyba podobna sytuacja. W jakiejś nieznanej małej wsi na Białostocczyźnie rodzi się zwyczajny chłopak - jeden z wielu. Nic nie zapowiadało tego, co się stało w ostatnich czterech latach przed męczeńską śmiercią.

Kiedy się patrzy na jego życie, to jednak można dojść do przekonania, że on był powoli przygotowywany przez Pana Boga. Kiedyś, jeszcze w seminarium (on był rok wyżej), rozmawiałem z nim o tej słynnej jednostce wojskowej dla kleryków w Bartoszycach, o podwyższonym rygorze. Popiełuszko powiedział mi, że nauczył się tam dwóch rzeczy. Po pierwsze, żeby nikim nie gardzić - i rzeczywiście, nigdy u niego nie słyszałem, aby kimkolwiek gardził, nawet tymi oficerami z Bartoszyc. Po drugie, nauczył się, że Pan Bóg w życiu prowadzi, jeśli Mu człowiek na to pozwoli. Sam pod koniec życia powiedział, że to, co go spotkało, było właściwie dziełem przypadku. Na 10. rocznicę jego święceń kapłańskich przyszli ludzie wszystkich stanów i zawodów. Wówczas powiedział, że gdyby nie wiele przypadków w jego życiu, nie spotkałby się z nimi. Wszystko, co go spotykało, brał na serio, dojrzewał, otwarty był na Bożą łaskę i tak naprawdę mu na tym bohaterstwie nie zależało. To się wydarzyło jakby przy okazji.

W homilii z 19 sierpnia 1984 r. cytował słowa kard. Wyszyńskiego: "Trzeba pamiętać, że mimo woli jesteśmy pokoleniem bohaterów". Mimo woli stał się świętym?

W pewnym sensie tak.

Kiedy dzisiaj czytamy kazania ks. Popiełuszki, nie dostrzegamy w nich agitacji politycznej. Odnajdujemy proste słowa, choćby z tej samej homilii: "Gdyby nie było ludzi odważnych, gotowych dla obrony ideałów ryzykować więzieniem, nie powstałoby dobro wyższe, jakim jest rozwijająca się solidarność ludzkich serc". Dlaczego Popiełuszko stał się dla władzy wrogiem "nr 1"?

Władza nie bała się politycznej agitacji. Bała się Popiełuszki, bo mówił o sprawach fundamentalnych: o sprawiedliwości społecznej, prawdzie, wewnętrznej wolności. W moim przekonaniu, system w 1984 r. miał świadomość, że to już jest jego agonia. Dlatego robił rzeczy głupie.

Być może władza zdawała sobie sprawę, że bardziej niebezpieczne było umacnianie w ludziach nadziei i poczucia godności niż agitacja polityczna?

Dokładnie tak. Na tym chyba polegała wielkość Popiełuszki, że on doskonale wyczuwał, jakie są rzeczywiste potrzeby ludzi. I potrafił je zaspokoić. Dlatego też tak się do niego garnęli. Zarówno ci z prawej strony, jak i lewej, wierzący i niewierzący. Przychodzili, gdyż mieli poczucie, że godność ludzka w tym systemie była poniewierana.

Największym problemem podczas procesu beatyfikacyjnego było przekonanie ludzi z Zachodu, że w przypadku Jurka nie chodziło o rozgrywki polityczne. Formuła, jaka ostatecznie została w procesie przyjęta, mówi o męczenniku za wiarę i godność osoby ludzkiej. Sam swoją rolę określał tak: "Obowiązkiem księdza jest być zawsze tam, gdzie są ludzie najbardziej potrzebujący, krzywdzeni, ludzie poniewierani w swojej ludzkiej godności". Można powiedzieć, że nieomylnie wyczuwał, gdzie szukać takich ludzi.

Kiedy w 1980 r. Prymas Wyszyński wysyłał Popiełuszkę, aby odprawiał Msze w Hucie Warszawa, przykazał mu, żeby przestrzegał strajkujących przed duchem zemsty i nienawiści. I on to robił. Każda homilia na Mszy za ojczyznę kończyła się modlitwą za tych, którzy stosują terror i przemoc.

W takim klimacie wielu przeżywało swoje głębokie nawrócenie. Przytoczę słowa zaprzyjaźnionej z nim nieżyjącej już aktorki Romy Szczepkowskiej, która po śmierci Jurka napisała: "Była w Tobie ta busola, która dawała nam wszystkim, Twoim przyjaciołom, poczucie moralnego bezpieczeństwa. Jedni nazywają to wielkością. Inni charyzmą. Inni już dziś świętością. Dla mnie było ulgą, że byłeś".

Jest rzeczą znaną, że w owym czasie ks. Popiełuszko irytował wielu warszawskich księży. Z czego to wynikało? Zazdroszczono mu popularności?

Sądzę, że niektórzy zazdrościli, inni bali się o siebie, a jeszcze inni po prostu nie rozumieli, co robił Popiełuszko. Sam czasem myślałem: "Facet, posunąłeś się za daleko". Nie miałem racji! W jego przekazie nie było nigdy nawoływania do buntu.

Zaufane osoby pytał, czy za swoją działalność może być w Kościele suspendowany - to go autentycznie martwiło. Dramat księdza Jerzego polegał chyba na tym, że ryzykując dla ludzi życie, nie miał poczucia wsparcia ze strony Kościoła hierarchicznego.

To prawda. Wówczas mogło się wydawać, że ta niezwykła popularność Popiełuszki może przynieść Kościołowi szkodę. Dzisiaj patrzymy na to inaczej. Ale pamiętajmy, że znajdujemy się w zupełnie innej sytuacji i dysponujemy inną wiedzą. Kościół był wówczas pod presją wizji naszego wschodniego sąsiada, który w każdej chwili może wkroczyć do Polski, a wówczas dojdzie do rozlewu krwi. Władza świadomie podsycała takie lęki. Wtedy trudno było ocenić, w jakim stopniu były realne.

Dlaczego proces beatyfikacyjny trwał tak długo?

Gdy się weźmie pod uwagę długość innych procesów, ten wcale nie był długi. Uczestniczę w procesach założycieli Lasek - matki Czackiej i ks. Korniłowicza, które trwają do tej pory. Wciąż niezakończony jest też proces kard. Wyszyńskiego. Jeżeli proces Popiełuszki się przedłużył, to paradoksalnie z powodu transformacji ustrojowej w Polsce. Kiedy otwarły się archiwa SB, komisja watykańska nie mogła sobie pozwolić na zignorowanie nowych materiałów. One musiały zostać dokładnie przebadane, a to wymagało czasu. Choćby podnoszony w ostatnich latach problem z określeniem dokładnej daty śmierci ks. Jerzego.

Kim dzisiaj jest dla nas ks. Jerzy Popiełuszko i jak odczytywać jego przesłanie?

Jan Paweł II 19 października 1994 r. mówił tak: "Ten kapłan męczennik pozostanie na zawsze w pamięci naszego narodu jako nieustraszony obrońca prawdy, sprawiedliwości, wolności i godności człowieka. W jednym ze swoich kazań powiedział: »Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Jesteśmy powołani do prawdy. Jesteśmy powołani do świadczenia o prawdzie w swoim życiu«. Przy grobie księdza Jerzego - mówi Papież - uczymy się odpowiedzialności za Polskę i za całe to dziedzictwo chrześcijańskie, które zostało nam przekazane w ciągu stuleci. Módlmy się do Boga Ojca, aby ofiara tego kapłana przynosiła nieustanne owoce w naszej ojczyźnie, aby nie brakło ludzi, którzy w tym męczeństwie będą odnajdywać natchnienie do własnego uświęcenia oraz zachętę i siłę do autentycznej służby człowiekowi". Dla mnie jako księdza szczególnie ważne jest to zacytowane wyżej zdanie o obowiązku księdza: mamy być tam, gdzie są najbardziej potrzebujący, krzywdzeni i poniewierani. Przypomnienie o tym pod koniec Roku Kapłańskiego uważam za bardzo istotne.

Dzisiaj mówi się o kryzysie społecznego porozumienia, zwłaszcza między robotnikami a inteligencją. Prości ludzi nie chcą być już pouczani przez inteligencję. Popiełuszko pokazał całemu Kościołowi, zwłaszcza nam księżom, że nie możemy sobie wybierać ludzi, do których pójdziemy, nie możemy sobie wybierać opcji politycznych i utożsamiać się z jednymi przeciwko innym. Ksiądz ma być dzisiaj ponad wszystkimi partiami, sporami politycznymi, i nie może się obrażać - ani na tych z lewa, ani na tych z prawa. Natomiast, jeśli tylko jest to możliwe, powinien być razem z nimi. Jurkowi to się udawało i tego mu zazdroszczę.

Ks. Andrzej Gałka jest historykiem, rektorem kościoła św. Marcina w Warszawie, kapelanem warszawskiego KIK i Krajowym Kapelanem Ociemniałych, członkiem komisji historycznej powołanej w ramach procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Ks. Jerzy Popiełuszko (23/2010)